Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 1 lipca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Monika Lech
‹Wkręć Żarówkę, proszę›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorMonika Lech
TytułWkręć Żarówkę, proszę
OpisAutorka pisze o sobie:
Mieszkam w Krakowie, zawodowo siedzę w internecie, pracuję w jednym z portali internetowych, ksiażki czytam te „papierowe”… chyba dlatego, że kocham dotyk papieru i szelest kartek , no i dlatego, że trudno zasnąć z e-bookiem. Sporo podróżuję, odpoczywam albo w górach, albo obserwując rozrastające się grono siostrzenic i bratanic. Traktuję to jako ćwiczenie cierpliwości (no nie jest to moja najsilniejsza strona). Ulubiona książka to „Diuna”. Do ulubionego filmu nie przyznam się za skarby świata ;)
Gatunekhumor / satyra, realizm magiczny

Wkręć Żarówkę, proszę

« 1 2 3 4 »

Monika Lech

Wkręć Żarówkę, proszę

Gosia nagle poczuła, że ktoś oprócz niej i Janusza, który jak zwykle siedział przy komputerze, był w domu. Rozejrzała się – nikogo. Zahamowała. Tenisówki zostawiły na podłodze piękny ślad. „Jakby co, to Janusz miał mnie pilnować” – Gosia szybko uspokoiła rodzące się wyrzuty sumienia, zbyt zaciekawiona tym, co działo się koło niej. Wiedziała, że nigdy się nie myli. Miała niezwykłą zdolność słyszenia wszystkiego i wszystkich. Każdy szept, trzaśnięcie drzwiami, brzęk kluczy czy cichy dzwonek komórki – nic nigdy, w żadnych okolicznościach Gosi nie umknęło. Była z tego dumna i pielęgnowała ten swój dar, doprowadzając do furii dorosłą część rodziny, niezdolną do zachowywania własnych tajemnic… tak przynajmniej mówiła babcia Janina, a babcia Janina nie myliła się nigdy.
Gosia przystanęła na chwilę, nagle uderzona myślą, że rodzina, w której jest tyle osób, które się nigdy nie mylą, musi być wyjątkowa. Uśmiechnęła się z zadowoleniem. No bo tak: ona, babcia Janina, mama, ciocia Basia, ciocia Iza, wujek Bronek, który zna się na komputerach, tata…. Tu Gosia zatrzymała się na chwilę…tak. Tata zna się na piłce. I nikt się nie myli! Sapnęła pełna rodowej dumy i zabrała się za rozwiązywanie swojego małego problemu.
Tak. Teraz była coraz bardziej pewna. Ktoś był na jej terytorium. Ktoś śmiał, nie pytając jej, Gosi, o zgodę wejść do domu? Ale jak ktoś to zrobił? I po co ktoś to zrobił? I kto to jest ten ktoś?
Oczywiście ciekawiło to Gosię, ale nie na tyle, by kazało jej to przerwać jazdę na hulajnodze. Początkowo robiła to na złość wszystkim, sobie też, a teraz zaczęło ją to bawić. Bawić na tyle, że nie życzyła sobie, by jakieś myślenie jej przeszkadzało.
Znowu to samo. Ktoś tu był. Rzuciła hulajnogę pod drzwi Januszka. Łupnęło głucho, ale zza drzwi nie dobiegło jej nawet gniewne mrukniecie. – Jak zwykle – westchnęła cicho.
• • •
Ulkę prawie zamurowało. Była pewna, że Żarówka ją zobaczyła. Stanęła przecież kilka metrów od niej i patrzyła na miejsce, gdzie ona, Ulka, stała sobie spokojnie, starając się wymyślić jak tu wkręcić Żarówkę, żeby ta nie miotała się po całym mieszkaniu i żeby babka miała szansę zacerować te skarpetki. To wydawało się być niemożliwe.
Ulka jakkolwiek rzeczywiście niespecjalnie uważała na lekcjach, zwłaszcza na fizyce kwantowej, to jednak dobrze wiedziała, że Żarówka nie ma prawa jej widzieć. To byłoby wbrew fizyce. Ich światy są niekom… niekomp… nie…. choroba no, nie pasują do siebie. Zresztą – matematyka też coś tam mówiła o rachunku niemożliwości. To znaczy nieprawdopodobieństwa – poprawiła się dziewczynka, zupełnie jak wtedy, gdy stała pod tablicą usiłując wydukać coś mądrego na temat niezmienników pętli czy pętli niezmienników.
– Hej, kto tu jest? – zapytała Żarówka cienkim, acz pewnym siebie głosikiem.
Ulka przesunęła się leciutko w kierunku kuchni. Żarówka zmarszczyła gniewnie brwi i wyciągnęła oskarżycielsko palec w kierunku niej, Ulki.
„O, ty zarazo” – pomyślała dziewczynka. „Żeby mnie Żarówka palcem pokazywała zamiast dać się wkręcić dla świętego babki i mojego spokoju!”
– Siadaj na miejscu, sprzęcie domowy! I to już!!!!! – wrzasnęła znowu tak głośno, że pomyślała, że za chwilę babka wpadnie przez ścianę z kopystką upapraną surowym ciastem na placek rabarbarowy i zacznie ją rugać za to, że drze się jak jakiś dzikus.
Żarówkę jakby wmurowało w podłogę.
„I o to chodzi” – pomyślała Ulka. „Tylko stój tak jeszcze z godzinę, niech babka mi skarpety poceruje”. Logiczna część Ulkowego „ja” wiedziała jednak, że nie ma większych szans, żeby Żarówka tkwiła tak dłużej niż parę sekund. Czyli, skrzywiła się niezadowolona, nie da się tego nazwać wkręceniem.
Kolejne ciężkie westchnienie uniosło grzywkę Ulki do góry, tym razem widocznie i na kilka centymetrów. Zadanie, jak wszystko, co w szkole przerabiali, łatwiejsze było na wykresie na tablicy niż w rzeczywistości. Tam te wszystkie linie temporalne, fale głosowe i temperatury tak ładnie się rozchodziły i sprzęcik tkwił jak miał tkwić, a tutaj? A tutaj Ulce udało się co najwyżej zastopować wiercącą się upiornie Żarówkę.
Ulka zaczerwieniła się po uszy. Uch, gdyby babka słyszała jak ona się wyraża, to nie tylko musiałaby zapomnieć o placku, ale i natarłaby jej uszu. Tak. Babka była do tego zdolna.
• • •
Gosia utkwiła wzrok w ścianie. Ściana jak ściana. Biel bielsza od bieli, samozmywalna, jak tłumaczyła tacie ciocia Ala, sama po malowaniu. Mieszkania, nie cioci Ali. Cioci Ali malowanie nie było potrzebne. Tak mówiła. Ciocia znaczy się. Gosia zniecierpliwiona potrząsnęła warkoczykami. Coś tam na ścianie było, ale tego nie było. Podeszła wolniutko, zastanawiając się co zrobi jak zobaczy pająka. „Po prostu zwieję do Janusza. Januszek jest duży i pająka pokona” – pomyślała odważnie i podeszła. Wyciągnęła grubiutki, upaprany czekoladą palec i dotknęła ściany.
• • •
Ulka miała bardzo nieprzyjemne uczucie, że coś paskudnie ciepłego i lepkiego wpycha się jej do żołądka. Dokładnie jak wtedy, gdy była chora i babka kazała jej pić ten syrop z cebuli. Oślizgłe i jakieś takie… za gorące w smaku.
Wrzasnęła. Odskoczyła od ściany.
• • •
Gosia kwiknęła cicho, a palec jakby zamarzł. Coś chłodnego na nią wpadło, jakby ją omiatając jakimś zimnem, jak z lodówki… Zmusiła się, żeby nie zaciskać kurczowo oczu. „Co to, to nie. W domu ktoś jest, a ja nie wiem kto? I mam tego nie zobaczyć?”
– Kto ty jesteś, zarazo jedna, i co robisz w moim domu!!!!!!!!!!! – rozdarła się Gosia przeraźliwie, tupiąc nogą w podłogę.
• • •
Tego już było dla Ulki za wiele. Nie dość, że Żarówka ją dźga brudnym paluchem w brzuch… ”Ten paluch nie jest brudniejszy niż mój własny” – dodała dla sprawiedliwości – to jeszcze wrzeszczy tak, że cały świat zaraz usłyszy. Na nią wrzeszczy, na Ulkę!
– Zamknij się sprzęcie domowy jeden ty, no!!!!! – odkrzyknęła piskliwie.
• • •
– Co???!!!! – Gosia nie mogła wyjść z podziwu dla bezczelności niewidzialnego gościa. – Jaki „sprzęcie domowy”?
• • •
Ulkę zatkało. Żarówka nie powinna tego słyszeć. Żarówka nie powinna jej słyszeć, nie powinna jej dźgać palcem, nie powinna patrzeć w jej stronę. Może jednak pani Misia miała rację i powinna bardziej uważać w szkole? Może wtedy nie miałaby problemu z dopasowaniem wszystkich współrzędnych i postawieniem tego mostu energetycznego? Może wtedy udałoby się jej wkręcić tę Żarówkę… jakoś… może babka zacerowałaby tę skarpetę, a ona mogłaby iść spać z brzuchem pełnym placka z rabarbarem i ciepłego mleka. Pokiwała ponuro głową. Trzeba było uważać w szkole. Trzeba było słuchać pani Misi. Teraz, to już…
„No, nie. Jednak no nie” – powiedziała sobie Ulka. „Palcem mnie pokazuje, fale głosowe wysyła, gapi się, a ja nic??????”
– Bądź cicho Żarówo!
• • •
To był głos dziewczynki. Dziewczynki. Zupełnie jak tej Zuzi od ciotki Meli. Pretensjonalnej małej idiotki, jak mówił tatuś, o co mama zawsze była na niego zła. Jakby było o co. Zuzia była pretensjonalną mała idiotką. To coś tutaj też jest.
– Mama nie pozwala mi rozmawiać z nieznajomymi – rzuciła Gosia do ściany koło kuchni.
• • •
– To nie rozmawiaj. Nie chcę z tobą gadać. Usiądź grzecznie i pobaw się cichutko, aż moja babcia zaceruje te swoje skarpetki – Ulka ryknęła, przysuwając się na jakieś pięć centymetrów do Żarówki, walcząc z przemożna chęcią zdrowego wyszarpania jej za włosy.
• • •
Podobnego steku bzdur Gosia nie słyszała od dawna. To znaczy od piątku, od czasu, jak Hubert opowiadał chłopakom o nowym samochodzie jego taty. Dokładnie takie same głupoty, w takiej samej ilości.
– Jakie skarpetki?
• • •
– Wełniane – burknęła Ulka, niejasno przeczuwając, że w tym świecie polerowanego drewna, stali i szkła babcine wełniane skarpetki będą strasznie śmiesznie wyglądać. Nagle bardzo do nich zatęskniła i pociągnęła nosem.
• • •
– Takie prawdziwe? – Gosia aż sapnęła z zachwytu. – Babcia Leokadia takie miała…w paski, kolorowe, mięciutkie jak owieczka…
« 1 2 3 4 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Operacja „Wilczyca”
Jakub Wczasek

22 VI 2024

Eli przemknęła bezszelestnie i w przelocie chlasnęła młodego partyzanta. Hanys cofnął się, widząc jak pozbawiony futra stwór o wilczym pysku wyłonił się z ciemności i jednym szybkim uderzeniem szponiastej łapy zamienił szyję Maciusia w krwawą miazgę. Chłopak nie wydał najmniejszego dźwięku i z szeroko rozwartymi oczyma opadł na ściółkę.

więcej »
Ilustracja: Marcel Baron

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.