WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Autor | Tomasz Jarząb |
Tytuł | Kształt duszy |
Opis | Urodzony w 1985 roku w Katowicach, absolwent historii na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach, zamieszkały obecnie w Jaworznie. Od najmłodszych lat fan literatury fantastyczno–naukowej ze szczególnym uwzględnieniem cyberpunku, który postrzega jako najwdzięczniejszy sposób mierzenia się z problematyką współczesnego świata i człowieka. Do tej pory publikował krótkie formy w „Szortalu Na Wynos” oraz „Szortalu Wydanie Specjalne”. |
Gatunek | cyberpunk |
Kształt duszyTomasz JarząbKształt duszyPomarszczona płachta obwisłej skóry trzęsie się po każdym szlochu. Obrzydliwość, od której nie mogę oderwać oczu. Delikatna i krucha, o widocznej siatce czerwonych naczynek. Wracam myślami do tego dnia, w którym wyryłem napis na nagrobku Boba… Lekarz z zakładu dostosowawczego dla nieletnich włączył pokaz slajdów na ścianie i ustawił ekran tak, abym mógł śledzić reakcje własnego mózgu odnotowane przez funkcjonalny rezonans magnetyczny. Zdjęcie numer jeden. Wzmogła się aktywność elektryczna istoty szarej. Zdjęcie numer dwa. Neurony kory mózgowej płata czołowego zaiskrzyły siecią wyładowań. Wyobraźnia szaleje. Sondy chemiczne tkwiące w moich żyłach wykryły rosnący poziom kortykotropiny. Zdjęcie numer trzy. – Co czujesz, Adamie? – zapytał lekarz. – Opisz skojarzenia, które przychodzą ci na myśl. Najlepiej szybko i bez zastanowienia. Na zdjęciu zobaczyłem padlinę psa. Stalowa linka rowerowa owinięta wokół szyi nie pozwoliła ciału osunąć się na ziemię. Wytarta kora wokół pnia drzewa, do którego został przywiązany, nosiła ślady sierści i krwi. – Współczucie. Strach. Gniew – wymieniłem jedno za drugim, niezdarnie przyporządkowując słowa, które nigdy nie mogłyby oddać głębi targających mną uczuć. Wewnętrzna część płata skroniowego i struktury kręgu Papeza aż raziły swoją aktywnością. To dobrze. Tak miało być. Parametry w normie. Osiągnąłem wymagany stopień empatii. Lekarz pogratulował mi udanego procesu leczenia, nawet nie próbując ukryć dumy z faktu, że zrobili ze mnie człowieka. Już jest dobrze, Adamie. Możesz wylewać łzy w poduszkę, nad tym kim byłeś. Możesz być przeciętnym dzieciakiem. – Panie doktorze, czy on wróci? Czy Bob może kiedykolwiek wrócić? Drwiący uśmiech wypłynął na szczupłą twarz lekarza. – Nie wróci, Adamie. Nie ma takiej możliwości. Tak na dobrą sprawę to Bob nigdy nie istniał. Ekstrakcja osobowości. Prosty, aczkolwiek czasochłonny zabieg. Znaleźć mankamenty pracy mózgu, które sprawiają, że staje ci na widok wybebeszonych kotów albo marzysz o przeciągnięciu ostrza żyletki wzdłuż przedramienia od nadgarstka po zgięcie łokcia, i zwyczajnie wyłączyć tę potrzebę. To działa. W porównaniu do implementacji wspomnień, na której oparłem swój small business, działa naprawdę, tak mechanicznie, jak to tylko możliwe. Zupełnie jakby uciąć sobie rękę, jakby wbić szpikulec w oczodół. Stajesz się innym człowiekiem. Nie jesteś już Bobem. • • • Ilustracja: Tatsu, wygenerowane przy pomocy AI – Mam prośbę. Chciałbym, abyś zlokalizował mi tego typka. Chcę wszystko o nim wiedzieć. Gdzie mieszka, ile razy w tygodniu majstruje przy rozporku. Wszystko. Rozumiesz? W połączeniu współczulnym przegląda uważnie plik. Uśmiecha się. Lubi takie kawałki. Ból. – Skąd to masz? – pyta. – Nieważne. Dasz radę na jutro? – Jasne. Ale… – Ale co? – Mogę zostawić sobie kopię? Przez ułamek sekundy się waham. Czy to tak powinno być? Czy to normalne? – Jasne – odpowiadam wreszcie, wzruszając ramionami. • • • Ten klient jest inny niż zazwyczaj. Mężczyzna z zaangażowaniem udziela wywiadu Biedroneczce. Uśmiecha się, przewraca oczami, gestykuluje, jakby sprzedawał wszczepy do penisa. Typowy transparent. Z ciekawości zaczął przygodę z obnażaniem swoich myśli przed obcymi ludźmi. Chciał zobaczyć, jak zareaguje na niego Rzeka i dorobić do pensji skromnego instalatora. Rzecz jasna, z czasem stracił kontrolę. – Upubliczniasz dostęp do swoich myśli i ludzie odnajdują w tobie własne odbicie. Nie możesz kłamać, oszukiwać. Jesteś tylko tym, czym jesteś, obrany z pozorów i kurtuazyjnych zasłon, które jedynie przysłaniają twoją zwyczajność. Rzeka to widzi i podziwia. A ty podziwiasz siebie za to, że odważyłeś się pokazać komuś prawdziwe ja. Że stałeś się przez to kimś niezwykłym. – Jak długo? – Biedroneczka dopytuje, aby wpisać coś do rubryki zatytułowanej „wskazania do zabiegu”. – W maju będzie rok. – Z tego, co zrozumiałam, przynosi to panu satysfakcję. Skąd potrzeba zmian? – Bo nie mogę przestać. Już niemal setka ludzi siedzi mi w głowie… Żona kazała mi wybrać. Oni albo ona. Ja kocham żonę. – Wskazuje na kobietę w szarym, workowatym swetrze, która bez słowa przygotowuje nam herbatę. Kiepski makijaż tylko podkreśla zaczerwienione i opuchnięte od płaczu oczy. – Rozumiem. Ja też. Ludzie wolą pozory od prawdy. Myślę o chłopaku z nagrania. A ja jak bardzo się łudzę, że to tylko wyreżyserowane kłamstwo? Że nie jestem jak ten bezduszny idiota, który nawet teraz online udostępnia streaming z seksualnych fantazji o Biedronce… • • • Mężczyzna twierdzi, że go oszukaliśmy. W oficjalnej nocie podaje w wątpliwość nasze metody. Celnie i rzeczowo. Dalej zżera swoją kanapę, a od zabiegu ma nawet większy apetyt na gąbkę. Każę radcy sprawdzić, czy klient został poinformowany o faktycznej skuteczności terapii implementacyjnej. Prawnik faceta odpowiada, że klient nie przypomina sobie, aby ktoś go ostrzegał. „Sto procent sukcesu” – cytuje nasz firmowy slogan. Przesyłam kopię zgody, której mężczyzna udzielił przed zabiegiem, nawet nie zapoznawszy się z jej treścią. Jego prawnik przeprasza za zmarnowany czas. • • • Kokosz stoi nade mną z bezcukrowym uśmiechem. – Wiktor Wendel. – Kto? – Wendel. Szesnaście lat. Klient sprzed kilku miesięcy. Dokładnie z kwietnia. Wrzuca mi przez sieć zdjęcie. Przyglądam się twarzy nastolatka, której nawet nie pamiętam. Średnio dwa-trzy zabiegi na tydzień mogą skutecznie utrudniać zapamiętywanie. – Matka twierdziła, że ma zaburzenia odżywiania. Analiza fizykalna potwierdziła uszkodzenie szkliwa kwasami żołądkowymi, nadżerki przełyku oraz dobre kilka procent tkanki tłuszczowej i mięśniowej za mało. Wystarczyło na niego popatrzeć. – Co poszło? – Tomcio Paluch i Mam cię, zjem cię. Dwa typowe programy. Nic specjalnego. – Efekt? – W ocenie zdalnej? Zadowalający. – No dobra. Daj mi adres. Przejadę się do smarkacza. Kokosz dyplomatycznie kręci głową, nie przerywając wertowania bazy danych policji, do której dostęp zostawił sobie na pamiątkę, nim wywalili go ze służby za handel osobowościami. – Co jest? Wrzuca mi wideo z rutynowego zapisu na potrzeby prokuratury. Oczami ratownika medycznego widzę kupę poskręcanych blach wprasowanych w podstawę wiaduktu. Siłą wyobraźni rozpoznaję w niej rodzinnego vana. Zderzenie zmiażdżyło kierowcę i pasażera. Trudno mi powiedzieć, które było wcześniej matką, a które ojcem dzieciaka. Na tylnym siedzeniu dostrzegam Wiktora spiętego pasami. Fotel kierowcy wtłoczony w głąb kabiny zmiażdżył mu nogi, wbijając kości udowe w oparcie siedziska. Chłopak jeszcze oddycha. Różowa piana spływa mu kącikiem ust. Mętne spojrzenie zawiesił na obryzganej krwią podsufitce. – Słyszysz mnie? – Ratownik sprawdza parametry życiowe. Skaner informuje o wielonarządowych uszkodzeniach i masywnym krwotoku, dającym w ocenie urządzenia zerowe szanse na przeżycie. – Wszystko będzie dobrze. Zaraz cię wytniemy. Słyszysz? Chłopak zaczyna rzęzić. Głowa opada na pierś. Ratownik przykłada ucho, aby usłyszeć ostanie słowa. – Bob o tobie nie zapomniał… Parametry życiowe ustają. Moje serce też staje. • • • Na cmentarzu nie ma już ciszy. Idąc alejką, słyszę szepty kierowane do kryształowych nagrobków, na których algorytmy udają zmarłych – pociecha dla żywych. Coś, na co nigdy się nie zdecydowałem. Dzielić się troskami z kimś, kogo dawno nie ma? Słuchać jego wygenerowanych rad? Bzdura. Jej algorytm i tak miałby mnie w dupie. Jakieś dziecko biegnie nieopodal, klucząc między nagrobkami. Chwila nieuwagi, jeden zły krok, a może potknąć się i upadając, uderzyć w ostry kant płyty nagrobnej. Żyć i w jednej chwili umrzeć – za wcześnie, niepotrzebnie. Ojciec dziecka łapie je wpół i podnosi, nim cokolwiek złego może się stać. |
Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.
więcej »— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.
więcej »...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak
Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak
Odbicie w lustrze
— Tomasz Jarząb