Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 13 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Paweł Dębek
‹Wszyscy zabójcy księcia›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorPaweł Dębek
TytułWszyscy zabójcy księcia
OpisPaweł Dębek, student socjologii, publikował już w „Fantazji” (nr 7/92), „Fenixie” (nr 6/98), „Science Fiction” (nr 4/2001) i „Esensji” (nr 5/2001). Opowiadanie „Wszyscy zabójcy księcia” jest luźną kontynuacją tekstu „Poezja władzy”, pochodzącego z „Fenixa”.
Gatunekfantasy, humor / satyra

Wszyscy zabójcy księcia

« 1 2 3 4 5 6 »

Paweł Dębek

Wszyscy zabójcy księcia

Landar wziął go i rozpakował. Przyglądał się przez chwilę, a im dłużej to robił, tym bardziej jego twarz wykrzywiał grymas, który w końcu osiągnął stadium wręcz masochistycznego obrzydzenia.
– To nasz szef – rzekł Horner.
– I kurtyzana Emma – dodał Vorner.
– To perwersja – przyznał Sam.
– To absolutnie bezwartościowe – stwierdził Landar.
– Co??? – spytali wszyscy.
– To obrazomontaż – Landar wzruszył ramionami. – Trzeba być chorym, żeby się na to gapić.
– No, no! – pokiwał mieczem Vorner.
– No właśnie – poparł go Horner.
– Tak czy inaczej powinno się dobrze sprzedać – rzekł Sam.
– Nic z tego. Zabieramy to.
– Jakim prawem? – Landar bawił się sygnetem.
– To zostało skradzione, prawnie należy do naszego pana – poskarżył się Horner.
– Przykro mi. Z racji zajmowanego przez siebie stanowiska na dworze książęcym, ja tutaj jestem jedynym reprezentantem prawa i nie uznaję waszej skargi – Landar podrzucał sygnet.
– W taki razie olewamy prawo – rzekł Vorner i uniósł w górę ostrze miecza.
– A to już inna para obuwia – stwierdził filozoficznie Landar i z krzaków wyłoniły się cztery postacie. – Ale jeżeli przyjmiemy, że prawo ma ten, kogo jest więcej, to w takim wypadku znowu musicie się pogodzić z porażką.
Vorner, w przeciwieństwie do Hornera wiedział, kiedy należy powiedzieć do widzenia.
– Do widzenia – powiedział, ciągnąc za sobą Hornera, – ale ostrzegamy, że będziemy składać apelację.
– Co będziemy robić? – Horner pozwolił się odciągnąć.
– Wrócimy w większej kupie – wytłumaczył koledze Vorner i obydwaj szybciutko zniknęli za rogiem.
– Jestem pod wrażeniem – odezwał się Sam. – Ładną gadkę im wcisnąłeś.
– Ależ skąd – zaprzeczył Landar. – Jestem nadwornym wizjonerem, szefem lokalnego gangu dla nieletnich i jestem również na jak najlepszej drodze, żeby stać się następcą tronu przez wżenienie się. To wszystko prawda.
– Jeżeli mógłbym coś dla ciebie zrobić – w ciemności błysnął rząd białych zębów Sama, – a właściwie dla was…
– Och… my po prostu czasami pomagamy zbłąkanym turystom. Ale… możesz chyba postawić nam po kuflu piwa. Szczególnie, że tuż obok jest taka milutka knajpka, nazywa się…
• • •
Różowy smok imieniem Alduś przebiegł radośnie przez ścieżkę i zatrzymał się na jej skraju, wąchając wysokie storczyki.
– Jest uroczy, prawda? – spytała księżniczka.
– Tak, on też wygląda ślicznie… – potwierdził Landar.
– Dziękuję.
– …na tle tych jasnoniebieskich cudownych storczyków.
– Hm.
Alduś zamerdał ogonkiem i ruszył truchtem za nimi.
– To najmilszy prezent, jaki otrzymałam w życiu.
– Pomyślałem po prostu, że skoro i tak już trafił do rzeźni, będzie mu wszystko jedno – mruknął Landar.
Usiedli na ławce i księżniczka zerwała koniczynę szesnastolistną:
– Kocha, jest bogaty, jest bogatym księciem, jest bogatym księciem z perspektywami, jest bogatym księciem z perspektywami, który kocha, zginie w wypadku zanim mnie pozna…
– Co ty wyprawiasz?! – Landar uświadomił sobie, że wróżba dotyczy go w bardzo małym stopniu.
– Wróżę sobie. A co, nie wolno mi?
– To bzdury. Jeśli chcesz ja ci powróżę. Jestem w końcu wizjonerem.
– Tak, ale powiedziałeś mojemu ojcu, że dzisiaj będzie padać.
– Eeee… dzień się jeszcze nie skończył.
– No i mówiłeś, że wygra wojnę z piratami w tym tygodniu.
– Tydzień też się jeszcze…
– A wczoraj piraci zatopili całą naszą flotę.
– Chcesz żebym ci powróżył, czy nie?!
– Dobra.
Landar wziął ją za rękę, zamknął oczy i wtedy z tyłu dobiegł go znajomy głos:
– Najcięższe kasztany spadły mi wczoraj na głowę.
– Obserwowałem to z plaży, po drugiej stronie mostu – odparł drugi głos i dodał – Co za bałwan wymyśla te hasła?
– Pewnie ten sam, który pisze to opowiadanie – stwierdził ten pierwszy i w tym samym momencie Tassa, bogini śmierci wyznaczyła datę pogrzebu dla obydwu na najbliższą sobotę.
Księżniczka poruszyła się nerwowo:
– No?
– Co? – Landar starał się myśleć, tymczasem z tyłu dobiegała go rozmowa:
– Więc u pana wszystko jest dopięte na ostatni guzik.
– Prawie.
– Co to znaczy, prawie?
– Mój rozporek ostatnio… znaczy, kiedy ostatnio…
– Ja się pytam o pański wycinek planu.
– A, tu w porządku. Ale jeżeli chodzi o ten świstek, gdzie wszystko było zapisane, to właśnie chciałem powiedzieć, że ostatnio w czasie śniadania…
– Pan na pewno odpowiada za policję w tym mieście…?
Landar o mały włos nie spadł z ławki.
– Widzisz tego faceta na ławce za nami? – spytał.
– Czy to on…? – księżniczka wychyliła się w kierunku sąsiedniej ławki. – Ależ Landar, to jest jakiś facet pod trzydziestkę. I do tego jest szefem naszej policji.
– A ten, z którym rozmawia?
– Och, daj spokój. Ten jest jeszcze starszy od niego. W dodatku kogoś mi przypomina… kogoś bliskiego… Jeżeli naprawdę chcesz mi wmówić, że któryś z nich jest moim księciem, to musisz być żałośnie zazdrosnym…
– Cicho! Muszę posłuchać o czym mówią.
– No tak. Idziesz ze mną na spacer, a kiedy chcę pomyśleć o miłości mojego życia, podsłuchujesz rozmowy jakichś dziadków. W takim razie zostań tu sobie, a ja idę na poszukiwanie mojego jedynego. On mnie zrozumie i będzie…
Landar trenował kiedyś magię. Ale pierwsza zasada mówi: wszelkie zaklęcia paraliżujące, uspokajające i tym podobne tracą o połowę swoją skuteczność, kiedy ich obiektem staje się kobieta. Wobec tego zastosował znacznie skuteczniejszy sposób.
– Siadaj i zamknij się – warknął.
– Poskarżę się… – zaczęła księżniczka, ale wzrok Landara upewnił ją, że jeśli się nie zastosuje do jego prośby może nie mieć okazji do skarżenia się komukolwiek.
– Więc wszystko jest już przygotowane? – pytał nieznajomy.
– Owszem.
– A znalazł pan kogoś do tej roboty?
– Mam go u siebie.
– Zgodził się?
– Jeszcze nie, ale jesteśmy na jak najlepszej drodze.
– Proszę się pospieszyć, turniej zaczyna się za trzy dni.
– Powtórzmy to jeszcze raz. Pan wygrywa ten turniej, wtedy ten ktoś załatwia tego, o kim wiemy i pan, jako zwycięzca okryty chwałą zajmuje jego miejsce na tronie Tor – Lin.
– Tak właśnie wyglądają szczegóły.
– A wtedy ja dostaję swoją gubernię.
– Słucham?
– Moją gubernię!
– A tak, tak, porozmawiamy jeszcze o tym. To do widzenia. Tylko, żeby ten ktoś był fachowcem. Robota musi być na medal.
– To jeden z najlepszych ludzi w swojej branży w całej Kalambrii. Aha, miał mi pan coś pokazać… To było…
– Tak, pamiętam, mam to u siebie w hotelu.
– Tylko że kurtyzana Emma nie pamiętała pana, kiedy ostatnio…
– Kobiety mają słabą pamięć. Jak się spotkamy następnym razem, to pokażę to panu. Do widzenia.
Landar usłyszał, jak ktoś wstaje z sąsiedniej ławki i rusza aleją w ich kierunku. Chwycił księżniczkę i zaczął ją namiętnie całować. Gomez minął ich i poszedł dalej, pogwizdując walczyka.
– Nie wiem, co to miało znaczyć, Landar, ale jeżeli chciałeś mnie w ten sposób przeprosić, to jesteś gburem. Gruboskórnym gburem. Gruboskórnym głupim gburem!
– Co mówiłaś, rybko – Landar oderwał zamyślony wzrok od oddalającego się rycerza. – Później odprowadzę cię do domu, bo teraz się strasznie spieszę. Cześć!
• • •
« 1 2 3 4 5 6 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Marcel Baron

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Terroryzm, czyli jak torliński skarbiec rabowano
— Paweł Dębek

Alternatywy biblijne
— Paweł Dębek

Ostatnie Archiwum X
— Paweł Dębek

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.