Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 9 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Jan Myśliborski
‹Mgła›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorJan Myśliborski
TytułMgła
OpisWszechobecna mgła, pomylona droga, samotna chata, dziwny gospodarz i jeszcze dziwniejsi goście. Jakieś skojarzenia? Pewnie prawidłowe. A może nie.
Gatunekrealizm magiczny

Mgła

1 2 »
Odtrącając na bok gospodarza, wpadłem do środka, sala była pusta. Zakręciło mi się nagle w głowie, nie mogłem opanować słabości, opadłem na najbliższe krzesło. Wszystko wirowało mi przed oczami, stoły, kominek, rosła sylwetka w drzwiach, jacyś ludzie jakby znajomi. Słyszałem narastające, coraz głośniejsze i wszechogarniające bicie zegarów.

Jan Myśliborski

Mgła

Odtrącając na bok gospodarza, wpadłem do środka, sala była pusta. Zakręciło mi się nagle w głowie, nie mogłem opanować słabości, opadłem na najbliższe krzesło. Wszystko wirowało mi przed oczami, stoły, kominek, rosła sylwetka w drzwiach, jacyś ludzie jakby znajomi. Słyszałem narastające, coraz głośniejsze i wszechogarniające bicie zegarów.

Jan Myśliborski
‹Mgła›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorJan Myśliborski
TytułMgła
OpisWszechobecna mgła, pomylona droga, samotna chata, dziwny gospodarz i jeszcze dziwniejsi goście. Jakieś skojarzenia? Pewnie prawidłowe. A może nie.
Gatunekrealizm magiczny
Zapadał wczesny, listopadowy zmrok. Wąska ścieżka pięła się stromo pod górę, buty ślizgały mi się na rozmiękłej glinie i wilgotnych liściach, mokre gałęzie krzaków czepiały się plecaka i kurtki. Byłem zmęczony, wściekły i spóźniony. Wyjechałem z Poznania później niż planowałem, a fatalne warunki na drodze przedłużyły podróż. W schronisku w R. miałaś czekać na mnie ty albo wiadomość od ciebie. Jeśli jednak tam byłaś, to mogłaś sobie już Bóg wie co myśleć, szczególnie, że w trakcie naszej ostatniej rozmowy telefonicznej zdążyliśmy zamienić tylko kilka słów i w dodatku nieco podniesionymi głosami.
Mgła i gęstniejący mrok wprowadziły mnie w melancholijno-wspomnieniowy nastrój. Myślałem o tobie, ale dopadły mnie również obrazy z dalekiej przeszłości, porwały jakieś od lat zapomniane emocje. Mgła, góry i jesienny las wyzwoliły skomplikowany proces skojarzeniowy, na końcu którego znalazła się osoba stanowiąca kiedyś dla mnie źródło najdzikszej ekscytacji, a którą dawno temu wygnałem w odległe zakątki pamięci. Miała na imię Ewa, była moją wariacką osiemnastoletnią miłością, miłością, która przerastała mnie swoją intensywnością i z którą nie mogłem sobie wtedy dać rady. Szarpaliśmy się z tą miłością rozpaczliwie przez ponad rok, zanim udało nam się w końcu od siebie oderwać. Zostały jednak rany, bardzo bolało. Rozstaliśmy się tak bardzo radykalnie, że obecnie nawet nie miałem pojęcia co się z Ewą dzieje, gdzie mieszka, co robi, czy ma męża, dzieci. Przypominała mi się tylko w jakichś nagłych przebłyskach, niespodziewanych skojarzeniach, czasem jako deja vu w sytuacjach najintymniejszych. Przyszło mi nagle do głowy pytanie, jak mogłoby wyglądać nasze życie, gdybyśmy się jednak nie rozstali albo chociaż spotkali wtedy ponownie po kilku latach, zanim zdołaliśmy poukładać sobie sprawy inaczej. Czy bylibyśmy szczęśliwi? Czy nie wypaliłaby się w nas ta wariacka namiętność, czy nadal przeżywalibyśmy uniesienia, które były wtedy wszechogarniające w stopniu z niczym nieporównywalnym. Jak to sprawdzić? Czy w ogóle ma sens stawianie takiego pytania?
Być może te melancholijne rozmyślania spowodowały, że popełniłem błąd – skręciłem za wcześnie w lewo, w drogę, która w gęstniejącej mgle wydała mi się być drogą prowadzącą do R. Po paru minutach zorientowałem się, że zmyliłem szlak i wtedy ja, stary góral, popełniłem drugi błąd – zamiast wrócić do znanej ścieżki, skręciłem w kolejną nieznaną drogę, którą dojrzałem wśród bukowych zarośli, tym razem po prawej stronie. Znów wydało mi się, że powinna wyprowadzić mnie na drogę do R. Mrok gęstniał, mgła kłębiła się, wypełniając wszystkie zagłębienia terenu i stwarzając wrażenie, że w każdym prześwicie między drzewami otwiera się wejście do nieogarnionego labiryntu. Nie potrzebowałem zbyt wiele czasu, aby uprzytomnić sobie, że dokumentnie nie wiem gdzie jestem i mogę jedynie iść przed siebie, trzymając się ściśle drogi, na której jestem. Pocieszające było jedynie, że droga sprawiała wrażenie dość solidnej jak na ten rejon i w związku z tym musiała mnie w końcu doprowadzić do jakiejś miejscowości, w której znajdę telefon albo złapię sygnał sieci komórkowej. Mogłem sobie doskonale wyobrazić, co możesz mieć do powiedzenia w tej sprawie już w tej chwili, i co powiesz mi, jeśli nie dotrę do ciebie jeszcze przez następne dwie godziny.
Mogłem sobie też wyobrazić zapach twoich włosów rozsypanych na poduszce, zdyszany szept, dotyk miękkich dłoni na karku. Minęło już pięć dni od kiedy byłaś taka, ale wspomnienie towarzyszyło mi przez cały czas. Wspomnienia i skojarzenia dotyczące ciebie były zaszyte we mnie głęboko. Żaden nóż chirurgiczny nie odnalazłby precyzyjnie tego miejsca. Można by je usunąć tylko metodą bardzo brutalnej amputacji, razem z jakimś ogromnym kawałem mojej świadomości.
Po prawej stronie, z tumanu skłębionej mgły wyłoniły się nagle światła drewnianego, piętrowego budynku w tyrolskim stylu, jakie czasem spotykało się w tej okolicy. Budynek stał bezpośrednio przy drodze, nie było przed nim żadnego ogródka ani płotu. Nad drzwiami kołysała się zapalona latarnia z żółtym pełgającym płomykiem, oświetlającym słabym blaskiem tarczę umieszczonego również nad drzwiami zegara. Na tarczy namalowanych było mnóstwo dziwnych, kolorowych symboli.
Pchnąłem stare okute drzwi, zaskrzypiały przeciągle. Wszedłem do środka. Owionął mnie zapach starego drewna. W ciemnym korytarzu trudno było cokolwiek zobaczyć, ale po chwili wzrok przyzwyczaił się i z półmroku wyłonił się wysoki stojący zegar, pękata szafa, jakieś krzesła. Zrobiłem jeden krok do przodu, zegar nagle zachrobotał, coś w nim okropnie trzasnęło, zaczął wybijać godzinę. Po każdym uderzeniu zatrzymywał się, jakby nie był pewien, czy ma ochotę dzwonić dalej. W końcu korytarza otworzyły się drzwi i ukazała się w nich masywna męska sylwetka. Mężczyzna zastygł w bezruchu, można było się tylko domyślić, że mi się przygląda. Ja też trwałem w bezruchu. Nie wiem czemu, ale nagle i nieoczekiwanie przypomniałem sobie ciebie nagą, z rozpaloną twarzą i nieprzytomnymi oczami, kurczowo zaciskającą palce na brzegu łóżka.
Mężczyzna wyciągnął przed siebie rękę, zalało mnie światło latarki, którą trzymał w dłoni.
– Czego? – zapytał chrapliwym głosem.
– Dobry wieczór – powiedziałem i podszedłem bliżej. – Zgubiłem drogę, szukam schroniska w R. Może mi pan pomóc?
Mężczyzna bez słowa odsunął się z przejścia i wszedłem do sporej sali. Na środku stały ustawione w podkowę stoły, nad nimi lampy umieszczone w splątanych jelenich rogach, naprzeciw drzwi duży kominek obramowany ozdobnymi marmurowymi płytami. Jedyne oświetlenie stanowił palący się na kominku ogień. Trzasnęły zamykane drzwi.
– A więc czego pan chce? – ponowił pytanie mężczyzna.
– Muszę trafić do R. – powiedziałem. – Koniecznie.
Popatrzył na mnie znów nieżyczliwie i powiedział:
– Na pewno pan nie trafi w tej mgle, jeśli pan nie zna drogi.
– Ale muszę tam się dostać, żona na mnie czeka – zawołałem, trochę może zbyt gwałtownie.
– Nie trafi pan – powtórzył z uporem. – Przenocuje pan tutaj, mamy pokoje gościnne. Ta pani też u nas śpi.
Wskazał na stół przy kominku i siedzącą tam osobę. Może to kwestia oświetlenia, ale nie zauważyłem tego stołu, kiedy wchodziliśmy do sali. Odwróciłaś się do mnie i powiedziałaś:
– Cześć.
Nie zachowałem spokoju. Wykonałem jakieś ruchy rękami i nerwowo się ukłoniłem.
– Co, co ty tu robisz? – wykrztusiłem z siebie w końcu.
– A ty? – odparowałaś z właściwym tobie refleksem. – Miałeś być w R.
Gospodarz stał z boku z opuszczonymi rękami.
– Podać coś do jedzenia? – spytał.
Teraz, kiedy przestała wisieć nade mną perspektywa nocnego błądzenia we mgle, poczułem przemożny głód.
– Tak, proszę mi coś podać – powiedziałem i usiadłem naprzeciw ciebie. Nakryłem dłonią twoją dłoń, była chłodna, jakaś taka inna.
– Wytłumacz mi teraz, proszę, jak się tu znalazłaś i gdzie my w ogóle jesteśmy – zażądałem.
– Wiesz, o to samo ciebie mogę zapytać – powtórzyłaś z dziwnym uporem.
– Czekaj, ja błądzę po nocy, aby trafić do R., bo sobie wyobrażam, że szalejesz z niepokoju, a ty sobie spokojnie siedzisz na jakimś zadupiu.
– Zostawiłam ci wiadomość w R., gdybyś tam był, wszystko byś wiedział.
Trudno nam się jakoś rozmawiało, jakbyśmy się w ogóle nie chcieli dogadać. Miałaś pod oczami dziwne cienie, jakieś sztywne ruchy.
– Czy coś ci jest? – spytałem.
– Nie, a o co ci chodzi – znów ten nieobecny wzrok, zaznaczony wyraźnie dystans.
Skrzypnęły drzwi i w sali pojawił się gospodarz. Postawił przede mną tacę, po czym skierował się do stojącego w ciemnym narożniku sali zegara, otworzył drzwiczki i zaczął manipulować przy wskazówkach. Zegar wydawał okropne chroboty, jakby usiłował wyrazić swój protest przeciw takiemu traktowaniu.
Rzuciłem się na jedzenie. Ku mojemu zaskoczeniu, kolacja przyniesiona przez mrukliwego i niechętnego gospodarza była obfita i smaczna. Parująca, pachnąca jajecznica, kromki ciemnego chleba obłożonego wędliną i żółtym serem, kilka kawałków grubego, drożdżowego placka z kruszonką, szklany dzbanek z mocną, gorącą herbatą. Jajecznica była przepyszna, z kawałkami dobrze spieczonego boczku i cebulką. Jadłem w milczeniu i łapczywie. Było ciebie jakby coraz mniej, ale zajęty jedzeniem nie zwracałem na to uwagi.
Wreszcie skończyłem, starannie wytarłem usta serwetką, rozparłem się wygodnie na dużym krześle. Płonący na kominku ogień rzucał różowy blask na salę, byłaś w tym blasku jakaś przezroczysta, twoje oczy straciły zielony kolor.
Nagle zegar w kącie sali zaczął bić, wydając przy tym chrobotliwe dźwięki, po chwili przyłączył się do niego zegar z korytarza. Gdzieś z góry rozległy się dźwięki kurantów.
– Powariowali tu z tymi zegarami – powiedziałem wpatrując się w mrok sali.
Nie odpowiedziałaś, kiedy zwróciłem się znów do ciebie, stwierdziłem, że zniknęłaś, a przy stole pozostał po tobie tylko jakiś mglisty cień.
1 2 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Pająki
— Jan Myśliborski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.