Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 15 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Maksymilian K. Iwonaj
‹Smutek jednorożca›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorMaksymilian K. Iwonaj
TytułSmutek jednorożca
OpisMaksymilian K. Iwonaj to pseudonim autora, który naprawdę urodził się, tak chyba dla zgrywy, 01.04.1972 w Nowym Sączu. Absolwent biologii Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Krakowie. Mieszka i pracuje w rodzinnym mieście. „Smutek jednorożca” jest jego pierwszym opublikowanym opowiadaniem, a w dodatku jest to praca wyróżniona w konkursie literackim „Esensji”.
Gatunekobyczajowa

Smutek jednorożca

Maksymilian K. Iwonaj
« 1 2

Maksymilian K. Iwonaj

Smutek jednorożca

Dwie krople spływające po szybie najpierw się zrównały i jakiś czas płynęły równolegle obok siebie, a potem kropla, która na początku prowadziła w wyścigu zatrzymała się nagle i dała się wyprzedzić tej drugiej, mknącej zygzakiem w dół, z którą wiązały się błagalne myśli dziewczyny. Następnie pierwsza kropla popłynęła jej torem, dogoniła ją i połączyły się. A potem już jako jedna, duża kropla, pomknęły w dół szyby.
Udało się, wróżba się spełni – pomyślała.
Stał na deszczu i również obserwował gonitwę kropel. Wiedział, że dziewczyna była gotowa oszukiwać się w nieskończoność. Jeśli ta wróżba nie przyniosłaby oczekiwanego przez nią rezultatu – wymyśliłaby następną.
Czy dziewczyna, którą znał dawno temu, też podtrzymywała swoje złudzenia w ten sposób? Czy równie ciężko było jej pogodzić się z okrutną i niesprawiedliwą – teraz już wiedział, że było to niesprawiedliwe – prawdą?
Ilustracja: <a href=\'mailto:anchel@box43.pl\'>anchel</a>
Ilustracja: anchel
Dziewczyna ponownie wystukała numer telefonu, tym razem bardzo starannie wybierając cyfry. Czekała bardzo długo ze słuchawka przy uchu, a później się rozpłakała. Był to cichy, samotny płacz, a ona w tej chwili była najbardziej nieszczęśliwą osobą na świecie. Tak bardzo chciała z kimś porozmawiać, usłyszeć słowa pociechy, choćby najbardziej banalne i choćby miało to być największe kłamstwo, uwierzyłaby. A tymczasem nawet nie dano jej szansy. Telefon pozostał głuchy.
Przez zalane deszczem szyby nie widział jak płakała. Jej łzy niknęły w deszczu, ale czuł ten bezgłośny szloch, który raz po raz wstrząsał jej ciałem. Słyszał jej myśli, słyszał, jak czuła się oszukana, zdradzona przez los i przez Boga. Czuł, jak po głowie krążą jej samobójcze myśli. Nieraz już była w depresji, opuszczona przez wszystkich i już nieraz myślała o tym, aby od tego uciec. To było takie proste, jeden krok i koniec z kłopotami, koniec z bólem, koniec z samotnością. Gdyby tylko miała gwarancję, że to rozwiąże jej problemy, gdyby miała pewność, że po tamtej stronie nie będzie równie samotna i bezsilna jak tutaj, gdyby jej to wybaczono, lub gdyby nie było nic po tamtej stronie, zdecydowałaby się, ale nie miała tej pewności. Bała się. Czy poszłaby do nieba? Nie, nie pasowałaby tam. Było w niej zbyt wiele smutku, nie potrafiłaby w pełni cieszyć się miłością Boga. Nie byłaby w pełni szczęśliwa, ale czy zasługiwała na piekło? Tylko dlatego, że była zbyt mało odporna na ból i nie potrafiła dać sobie rady z własnym życiem, to też byłoby niesprawiedliwe. Ale czy Bóg kieruje się założeniami ludzkiej moralności i sprawiedliwości?
Stał tak w deszczu, odczuwając targające nią myśli i przebiegł go zimny dreszcz, choć przecież nie mógł odczuwać zimna. Nagle stanął mu przed oczami tamten obraz, szkliste, martwe oczy tamtej dziewczyny, szybki jak myśl błysk żyletki, zanim strach pokonał rozpacz. Życie uleciało z niej po cichu, tak jak przystało na taką spokojną, cichą dziewczynę, jaką była. Była tak samotna, że nie potrafiła znieść smutku, a jego przy niej nie było, aby dodać jej sił. A teraz to miało się powtórzyć. Patrzył ponurym wzrokiem jak wybiera kolejny numer. Stała tak w milczeniu przyciskając słuchawkę do ucha, aż w końcu zaczęła do niej mówić ochrypłym od łez głosem:
– Jest noc, pada deszcz, a ja nie mam się do kogo odezwać. Mam nadzieję, że ktoś mnie w tej chwili słucha i dzięki temu nie pozwoli mi zostać tej nocy samej. Zbyt wiele już przeżyłam samotnych, bezsennych nocy, czując, jak moje łzy wsiąkają w poduszkę. Jestem w tej chwili na spacerze z psem i naszedł mnie akurat jeden z takich nastrojów, podczas których człowiek nie powinien być sam, aby nie zrobił jakiegoś głupstwa. Czuję się tak strasznie samotna, tak bardzo potrzebuję czyjegoś towarzystwa, nawet przez telefon. Rozumiesz, prawda? Po prostu musiałam z kimś pogadać. Samotność z wyboru bywa błogosławieństwem, ale nie ma nic gorszego jak być skazanym na samotność. Próbowałam z kimś porozmawiać, ale nie mogłam się do nikogo dodzwonić. Zresztą może lepiej. Do jutra wszystko mi przejdzie. Gdy wrócę do domu znów przybiorę na twarz swą maskę radości i beztroski. To straszne, gdy trzeba coś udawać, ale tak jest bezpieczniej. A gdy się przed kimś otworzysz, to boisz się, że cię nie zrozumie, a gdy cię nie rozumie ktoś tobie bliski, ktoś, z kimś może nawet planowałeś spędzić resztę życia – to tylko bardziej boli. Dlatego udajemy, że jest wszystko O.K., aby nie wystawić naszych bliskich na próbę, której być może my sami nie potrafilibyśmy sprostać. Dlatego chyba łatwiej nam rozmawiać o takich rzeczach z kimś nieznajomym, zwłaszcza jeśli nie stoi się z nim twarzą w twarz. Już mi trochę lepiej, jak to wyrzuciłam z siebie. To by było wszystko, po prostu musiałam to komuś powiedzieć i dziękuję, że mnie wysłuchałeś. Naprawdę jestem za to wdzięczna. Jeszcze raz dzięki i trzymajcie się.
Znów wstrząsnął nią szloch. Puściła słuchawkę i wybiegła z budki na deszcz. Pies kuląc się podążył za nią.
Wszedł do pustej budki telefonicznej. Słuchawka kołysała się zwisając na końcu kabla. Podniósł ją i posłuchał przez chwilę. Ciągły sygnał po przerwanym połączeniu. Odwiesił ją na miejsce i wychodząc wyjął z automatu pozostawioną tam całkowicie nową kartę.
Znalazł ją siedzącą na ławce przed blokiem. Nie zważając na deszcz ściągnęła z głowy kaptur. Mokre włosy opadały falami na jej twarz i plecy. Była cała przemoczona i zziębnięta, trzęsła się z zimna, a może to były wciąż powracające fale rozpaczy. Pies schował się pod daszkiem nad drzwiami bloku i tam czekał na swoją panią.
Noc jest porą dla samotnych, a oni dwoje byli samotni, mimo, że byli tak ze sobą związani – byli samotni. Ona, nie mogąca znaleźć na tym świecie miłości ani przyjaźni i mająca coraz mniej sił do walki o swoje szczęście. Prawie już przestała wierzyć, że może być szczęśliwa, ale jakby na przekór sobie, swojej pesymistycznej naturze, ciągle jeszcze żywiła nadzieję. Świat jest wielki i dla każdego jest na nim miejsce, nawet dla niej. On, ścigany przez demony z przeszłości poczuciem winy za zdradzenie własnej miłości i za cenę, jaką przyszło zapłacić tamtej dziewczynie za jego błąd. On również był samotny w tym, czego żałował i w swej walce o to, żeby ona uniknęła losu tamtej dziewczyny.
Siedziała tak w deszczu, nie mając już siły nawet płakać. Było jej już wszystko jedno. Zastanawiała się nad swoim życiem. Co robiła nie tak, że nie mogła znaleźć miłości? Mimo wszystko nie miała w sobie tyle zgorzknienia i cynizmu, aby nie wierzyć w miłość. Wierzyła w nią i znała parę osób, które ją znalazły, tę prawdziwą, jedyną, wielką, odwzajemnioną miłość na całe życie. I może właśnie dlatego było jej tak smutno. Zazdrościła ludziom ich szczęścia, ale jednocześnie była szczęśliwa, że jej przyjaciołom się udało. Brak w niej było kompletnie zawiści i gdyby była tego świadoma, mogła być z tego dumna. Potrafiła się cieszyć radością innych, może właśnie dlatego, że sama zaznała jej tak niewiele i umiała docenić czym jest szczęście.
Stanął obok niej i nieśmiało wyciągnął rękę w jej stronę. Tak bardzo chciał jej dotknąć, przytulić i poczuć ciepło jej dłoni w swojej. Pragnął dotknąć jej włosów, poczuć jak są delikatne, chciał strząsnąć z nich krople wody, które w blasku latarni błyszczały jak klejnoty. Chciał ją pocałować w usta, poczuć smak jej pocałunku, dotyk jej delikatnych, drżących warg, czuć jej oddech na swoim policzku. Pragnął zatrzeć w swojej pamięci tamto wspomnienie ostatniego pocałunku, zapomnieć ten dotyk zimnych, martwych ust, kiedy pocałował ją po raz ostatni. Potem już nigdy nikogo nie pocałował. A teraz po raz pierwszy od tylu lat chciał tego znów. Chciał tym pocałunkiem zmazać swoją winę, chciał naprawić tamtą krzywdę. Zbliżył dłoń do jej włosów, tak blisko, że prawie jej dotknął czubkami palców. Ręka mu drżała. Stał tak z wyciągniętą ręką nad jej pochyloną sylwetką nie mogąc się zdecydować. Nagle dziewczyna poruszyła głową zakrywając twarz dłońmi. Spłoszony szybko cofnął rękę. Poczuł się strasznie zmieszany. Znów wyciągnął rękę, zbliżając ją do jej ukrytej w dłoniach twarzy. W powietrzu pogładził ją czułym gestem, ale nie odważył się jej dotknąć. W końcu cofnął się i usiadł naprzeciw niej na mokrym asfalcie. Siedział tak i tylko wpatrywał się w nią oczami, w których znów pojawiły się łzy.
Dziewczyna podniosła zapłakaną twarz i odgarnęła z niej mokre włosy. Za okularami jej oczy były wyraźnie podpuchnięte i zaczerwienione od płaczu. Była zmęczona i przemoczona, ale nie była jeszcze gotowa, aby wrócić do domu i stawić, z uśmiechem przyklejonym do warg, czoło światu. Wpatrywała się przed siebie w padający deszcz.. Przez jedną, krótką chwilę wydawało jej się, że pośród padających kropel zauważyła postać mężczyzny siedzącego przed nią na asfalcie. Miał smutną, bladą twarz, jego smutne oczy wpatrywały się wprost w nią i wydawało jej się, że po policzkach mężczyzny płyną łzy, ale być może były to tylko krople deszczu. Ten obraz jednak bardzo szybko rozmył się i zniknął w strugach wody. Szkoda, że było to tylko przywidzenie. Tak bardzo nie chciała być sama, że wyobraźnia podsunęła jej ten obraz. Obraz kogoś równie samotnego i zagubionego jak ona sama, kogoś, kto znajduje się tuż obok. Miała wrażenie, że ten ktoś zawsze się tam znajdował. Przetarła okulary i jeszcze raz wysiliła wzrok, ale nie zobaczyła nic, oprócz kropel deszczu odbijających się od asfaltu.
Ich spojrzenia spotkały się i przez krótką chwilę oboje poczuli się ze sobą związani jak nigdy dotąd. Coś się zmieniło i już nigdy nie będzie tak jak przedtem. Już nigdy nie będą się czuli tak samotni. Coś się zmieniło. Nie wiedział co, ale oboje to czuli. Uświadomili sobie, że żadne z nich nie jest już skazane wyłącznie na siebie. Nagle doznał objawienia. Pojął cel i sens tego wszystkiego. Ona była odkupieniem jego winy. Dzięki niej w pełni pojął swój błąd i zrozumiał, jak wielką szkodę wyrządził kiedyś. Całe zło wynika z niezrozumienia. Ten, kto zrozumie, nie czyni więcej zła. On zrozumiał i poświęcił się, aby ocalić tę dziewczynę. Jego miłość do niej stała się doskonała. Ta miłość wypełniła jego serce, przepędzając z niego cień. Owa miłość w jakimś stopniu udzieliła się także jej. On stał się dla niej nadzieją. Dał jej siłę, która pozwala w pokoju znosić cierpienia i czekać na miłość, która przychodzi do każdego. Już nigdy nie będzie sama, on zawsze będzie przy niej, nawet gdy znajdzie już miłość i ktoś inny przejmie nad nią opiekę.
Radość wypełniła jego serce i dziękował Temu, który w swej nieskończonej miłości i mądrości powierzył mu to zadanie.
Złożył ręce jak do modlitwy i uśmiechnął się, pierwszy raz od tak dawna. Otworzył dłonie i w świetle latarni coś zabłyszczało.
Spoglądała w deszcz, a jakiś wielki spokój przepełniał jej duszę. Nagle coś zalśniło w strugach deszczu i cicho upadło do kałuży. Wstała z ławki i podeszła bliżej. Deszcz nagle przestał padać i na gładkiej powierzchni wody zobaczyła swoje oblicze, a potem tam, gdzie na jej odbiciu znajdował się środek czoła, zauważyła w wodzie coś srebrnego. Wyjęła to z kałuży. Na cienkim łańcuszku znajdował się srebrny wisiorek w kształcie serca z wygrawerowanym jednorożcem. Wpatrywała się w niego z niemym zachwytem. W końcu podniosła oczy i rozejrzała się niepewnie dookoła. Wszędzie panowała cisza i kompletny bezruch, tylko jej pies, zachęcony tym, że deszcz przestał padać, wybiegł spod daszku i teraz zbliżał się do niej.
– Kim jesteś? – zapytała szeptem, bojąc się by nikt, do kogo nie są skierowane jej słowa, ich nie usłyszał. Głos jej drżał. Bała się, ale jednocześnie miała jakieś wewnętrzne przekonanie, że nic jej nie grozi.
Wokół nadal panowała cisza i tylko gdzieś we wnętrzu jej świadomości cichy łagodny głos odpowiedział:
– Jestem twoim Stróżem.
Przez chwilę była oszołomiona. Nie wiedziała, co powinna teraz zrobić, czy ma coś powiedzieć, czy może o coś spytać. Nie wiedziała co ma robić. I wtedy przypomniała sobie o sercu z jednorożcem. Spojrzała na nie jeszcze raz, a potem założyła na szyję i wsunęła pod bluzkę. Wisiorek był mokry, ale nie był zimny, przeciwnie, wydawało jej się, że gdy spoczął na jej piersi, promieniowało z niego jakieś dziwne ciepło, miłe i kojące. Uśmiechnęła się smutno.
– Czy mam jeszcze szansę? – zapytała. – Czy będę kiedyś szczęśliwa?
Odpowiedziała jej cisza, tylko pies skomlał cicho liżąc jej rękę. Chciał wracać do domu.
koniec
« 1 2
1 marca 2002

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.