Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Maciej Jurgielewicz
‹W obrotach sfer niebieskich›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorMaciej Jurgielewicz
TytułW obrotach sfer niebieskich
OpisAutor pisze o sobie:
Urodzony w 1979 roku w Gdańsku, wychowywał się w Braniewie. Studiował na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie oraz na Wydziale Filozofii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, gdzie obronił pracę magisterską traktującą o roli kontemplacji estetycznej w filozofii Schopenhauera. Człowiek ciszy i spokoju, miłośnik stabilnych rozwiązań przez dziwny los rzucany z miejsca na miejsce. Dotychczas zdołał być rolnikiem, sprzedawcą, testerem gier komputerowych, pracownikiem biurowym, archiwistą, człowiekiem odpowiedzialnym za promocję insuliny. Od wczesnej młodości zakochany w opowiadaniu historii. Z mniejszym lub większym natężeniem nieustannie mocuje się ze słowem pisanym. Publikował artykuły i opowiadania na łamach kilku czasopism (Portal, Magia i Miecz, Undergrunt, Parnasik). Został zwycięzcą w konkursie na legendę związaną ze staromiejskimi studiami w Olsztynie. Pisuje recenzje filmowe (Filmweb), a efekty pasji poznawczej czasami zamieszcza na swoim blogu (Absurdonomikon).
Gatunekhumor / satyra, realizm magiczny

W obrotach sfer niebieskich

Maciej Jurgielewicz
1 2 3 »
Ona siadła przy tej tabliczce i patrzyła co duch gada i później, jak już skończył, mówi że to było ‘Ruszył słońce, wstrzymał ziemię, polskie go wydało plemię’. Kaczan od razu coś zakminił i gadał, że zna to, tylko się musi zastanowić. Chwilę później przypomniał sobie, że to coś z Adama Mickiewicza, tego ze szkoły, co wiersze pisał. Ogólnie znany taki koleś.

Maciej Jurgielewicz

W obrotach sfer niebieskich

Ona siadła przy tej tabliczce i patrzyła co duch gada i później, jak już skończył, mówi że to było ‘Ruszył słońce, wstrzymał ziemię, polskie go wydało plemię’. Kaczan od razu coś zakminił i gadał, że zna to, tylko się musi zastanowić. Chwilę później przypomniał sobie, że to coś z Adama Mickiewicza, tego ze szkoły, co wiersze pisał. Ogólnie znany taki koleś.

Maciej Jurgielewicz
‹W obrotach sfer niebieskich›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorMaciej Jurgielewicz
TytułW obrotach sfer niebieskich
OpisAutor pisze o sobie:
Urodzony w 1979 roku w Gdańsku, wychowywał się w Braniewie. Studiował na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie oraz na Wydziale Filozofii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, gdzie obronił pracę magisterską traktującą o roli kontemplacji estetycznej w filozofii Schopenhauera. Człowiek ciszy i spokoju, miłośnik stabilnych rozwiązań przez dziwny los rzucany z miejsca na miejsce. Dotychczas zdołał być rolnikiem, sprzedawcą, testerem gier komputerowych, pracownikiem biurowym, archiwistą, człowiekiem odpowiedzialnym za promocję insuliny. Od wczesnej młodości zakochany w opowiadaniu historii. Z mniejszym lub większym natężeniem nieustannie mocuje się ze słowem pisanym. Publikował artykuły i opowiadania na łamach kilku czasopism (Portal, Magia i Miecz, Undergrunt, Parnasik). Został zwycięzcą w konkursie na legendę związaną ze staromiejskimi studiami w Olsztynie. Pisuje recenzje filmowe (Filmweb), a efekty pasji poznawczej czasami zamieszcza na swoim blogu (Absurdonomikon).
Gatunekhumor / satyra, realizm magiczny
Żeby nie było, to od razu powiem, że historia jest dziwna. Sam bym pomyślał, że to bzdury, gdybym tego nie przeżył. Zaczęło się tak, znaczy ja sobie myślę, iż od tego się zaczęło – siedzieliśmy u Sarny i nagle zgasło światło. Prąd zabrali. W trójkę tam byliśmy, paliliśmy gibony i jeszcze dobijaliśmy z bąksa. Dobra atmosferka, śmichy-chichy i każdy jakieś niestworzone rzeczy wygadywał. Jasna sprawa, że Kaczan najbardziej, bo on zawsze miał gadane i jeszcze beret tak zryty, że mu się tam dziwne rzeczy zawsze składały. Gadał coś, że niby o atomach jakichś, skwarkach skrętnych, że ich nie ma, bo ich nie widzimy, albo że ich nie ma, bo je widzimy, jakoś tak. W nieokreślonym kierunku jak na mój gust zmierzał.
Jak już światło zgasło, to weszła siora Sarny, Marzena. Chciała ognia do świeczki. Pogadaliśmy, pogadaliśmy i chwila, chwilunia, a ona już nawija o duchach, bo powinienem dodać, że ona ma fioła na tym punkcie. Duchów, znaczy się. Zawsze miała i wszyscy o tym wiedzą. Sarna często z tego zbijał i opowiadał różne takie historie z nią związane. Czasami jak paliliśmy to przynosił od niej jakąś książkę o zjawach, albo ludziach, którzy sobie wieszają żelazka na brzuchach, znaczy się przyklejają, jak na magnesie. Tacy ludzie-magnesy, łyżki też gną oczami. No i oni w tych książkach byli ze zdjęciami i opisami, zwała z tego zawsze była nienajgorsza.
To tak jak już wyszło, że Marzenka gada o duchach, zaczęliśmy ją podpuszczać, żeby sobie poryć trochę jej kosztem. Ona się wkręciła w temat i zaraz mówi, że wywołamy duszę zmarłego. Poleciała po świeczki, przyniosła jeszcze jakieś figurki, płytki z napisami, badziewia jakiegoś różnego, nie wiem sam co tam było, pełno tego w reklamach w tych jej książkach, właśnie takie do wywoływania duchów rzeczy. Jak już pozapalała świeczki, pyta z kim chcemy porozmawiać. Na to Sarna, że z Tede i beka, ale siora mówi, że to z trupem musi być, z martwym już. Na ten przykład podała Bogdana Konopko, takiego gościa, który mieszkał klatkę dalej i się przekręcił z jakiś rok temu. Głośno o tym było na osiedlu, bo mieszkał sam, z nikim nie gadał i dopiero go znaleźli jak zaczęło śmierdzieć. A znaleźli go całego połamanego, z poobdzieraną skórą, wyrwanymi paznokciami i w ogóle tak jakby z piekła wylazł.
Marzenka powiedziała, że pogadamy z Bogdanem. Zaczęła coś tam mamrotać, później gadać ‘Duchu Bogdana Konopko, przyzywamy cię, duchu Bogdana Konopko, przybądź na nasze wezwanie’. Wołała go tak uroczystym tonem, że oczywiście nie wyhamowaliśmy i zaczęliśmy z niej lać. Ale ona bardzo spoważniała i cichym głosem powiedziała, że duch Bogdana Konopko jest w pokoju. Eee… zresztą chyba powiedziała, że jakiś duch jest w pokoju i że nie jest pewna czy to Bogdan. Pytała go, tego ducha co niby był w pokoju, kim jest i jak już się kilka razy zapytała to nagle ‘ŁUP!’. Jak pizgnęło, tak jedna z jej tabliczek, które leżały na stole poleciała o ścianę. My w brecht, bo każdy myślał, iż to któryś z nas taką bekę skręcił i walnął tę tabliczkę. Co jak się później okazało niekoniecznie musiało być prawdą i mogło nam być nie do śmiechu. Ale o tym jeszcze opowiem właśnie później.
Póki co to stanęło na tym i nabojka była. Marzena była przestraszona i zdziwiona, że my tak to na lekko wzięliśmy, ten pokaz obecności. Jak się uspokoiliśmy to nas poprosiła, żebyśmy jej podali innego ducha, z którym chcemy pogadać. Zaczęliśmy myśleć i w tej ciszy do głowy mi przyszło, nie wiem, może dlatego, że cisza jest zawsze jakaś taka uroczysta – Mikołaj Kopernik. Sarna się zapytał czemu ten akurat a nie inny, a ja mówię, że czytać lektur nigdy nie lubiłem, w sumie to w ogóle nie lubię czytać, ale jego jakoś zapamiętałem i że warto by było z nim pogadać. Sarna jeszcze się pytał co on napisał, to mu Kaczan powiedział, że coś tam razem z jakąś Marią Kurią i Skłodowską.
Marzena się trochę na to krzywiła, że ona za bardzo nie wie, że to za stary duch i nie wiadomo w ogóle jak z nim gadać. W końcu powiedziała ‘dobra’ i zaczęła go wywoływać, tak samo jak wcześniej Bogdana Konopkę. Powtórzyła kilka razy to swoje wezwanie i już niby nic się nie działo, aż tu nagle taki wiatr wpadł przez okno, że się firanka uniosła. Ten wiatr tak jakby przeleciał po pokoju, dookoła. Było to widać, tak mówię, że dookoła, bo było widać po tym jak się poruszyło kilka rzeczy: kartki jakieś, popiół w popielniczce, towar nam nawet zdmuchnęło ze stołu. Sarna się wkurwił strasznie, próbował zielone zbierać z podłogi, ze świeczką. Jak się tam nachylił, to nagle na stole coś się poruszyło.
Marzena tam miała taką tablicę z literami i drewienkiem z dziurką w środku. Później tłumaczyła, że jak jest duch, to drewienko się przesuwa po tabliczce, pokazuje litery i tak można gadać z duchem. Znaczy się, że duch wystukuje tak jakby te litery, nie wiem czy jest jasne o co mi chodzi. Ona siadła przy tej tabliczce i patrzyła co duch gada i później, jak już skończył, mówi że to było ‘Ruszył słońce, wstrzymał ziemię, polskie go wydało plemię’. Kaczan od razu coś zakminił i gadał, że zna to, tylko się musi zastanowić. Chwilę później przypomniał sobie, że to coś z Adama Mickiewicza, tego ze szkoły, co wiersze pisał. Ogólnie znany taki koleś. Jak to powiedział, to nagle okno z takim hukiem dużym się zamknęło, może przez przeciąg, a może przez tego ducha. Wtedy to już chyba sami nie byliśmy pewni, bo się nam zaczęło nieswojo robić.
Posiedzieliśmy jeszcze chwilę. Chłopaki nic nie robili, ja próbowałem Marzenie jakieś czułe słówka gadać i ją obmacać trochę. Tylko że zaraz zapalili światło i ona sobie poszła. Później my też się rozeszliśmy. I jeżeli chodzi o ten dzień to ze spraw istotnych nie mogę jeszcze nie powiedzieć o dwóch rzeczach: że jak szedłem do domu to dziwnie mi się wydawało, jakby gwiazdy bardzo szybko po niebie popierniczały, tak że widać normalnie było jak się przesuwają; no i druga sprawa, że pod klatką zagadał do mnie Suchy, czy nie poratuję go złotówką. Nie dałem mu, bo nie miałem, a nawet jakbym miał, to pewnie bym nie dał. Co on niedawno jeszcze tak kozaczył, że jego brejdol siedzi w Anglii na fermie i funty mu przysyła, a teraz w środku nocy mnie o zeta prosi? Niech sobie te bogactwa brata wydaje, jak im się tak zajebiście wiedzie.
Następnego dnia wstałem późno, ostro przymulony jak to zwykle po paleniu bywa. Łożyłem się może do dwunastej albo i dłużej. W końcu matula mi powiedziała, żebym poszedł po ziemniaki do zieleniaka, to zrobi placki. Muszę powiedzieć, że nawet już mi przeszły te wrażenia z poprzedniego dnia, znaczy się już nie myślałem o tym za bardzo. Jak wróciłem ze sklepu to siadłem do kompa i sprawdziłem Naszą Klasę, a później zbajerowałem jakąś niuńkę na czacie. Wysłałem jej nawet zdjęcia, taką dobrą selektę, jak na przykład z chłopakami stoimy przy fajnym Passacie starego Sarny, czy łoimy bronia na koncercie. Ona odesłała mi jakieś słowa sympatii i uznania i swoje zdjęcie. Niestety była drętwa, nic ciekawego, więc szybko położyłem na nią laskę. Żeby ją spławić, napisałem, że mnie swędzi pod napletkiem i jak się spotkamy, to może mnie podrapać. Ona na to ‘ok’, taka szmata, szybka. Dałem jej numer do pizzerii, że to niby mój numer i niech się kontaktuje.
Później zadzwonił Kaczan i się umówiliśmy na wieczór. Czekałem już do tego czasu nie za bardzo mając co robić. Wieczorem ta historia cała z duchami ruszyła dalej. Staliśmy przy klatce, na zagięciu bloku, szesnastki, nie mojego, i jaraliśmy szlugi. O tym wczorajszym niezbyt dużo gadaliśmy, tylko trochę, że Marzena ma narąbane i nam wkręciła te swoje chore filmy. Ale później, jak już się ściemniło, to była taka sytuacja, że staliśmy z tymi szlugami i podszedł do nas jakiś typ, prosił o ognia. Kaczan mu dał i typ sobie poszedł. Tylko że wlazł w taki załom za klatką, wnękę taką jakby, gdzie wszyscy szczają i srają. Ja z Sarną zero tematu, ale Kaczan stał coś taki milczący, aż w końcu powiedział, że jak zapalił ognia to mu się wydawało, jakby facet miał kopyta zamiast nóg. My z Sarną beka z tego, ale Kaczan blady i poważny i mówi jeszcze, że od faceta śmierdziało strasznie. A to był fakt, bo wszyscy poczuliśmy. Tylko co dziwnego, pełno takich bezdomnych śmierdzieli się kręci.
Mówimy mu, Kaczanowi, to chodź zobaczymy gościa, bo wlazł we wnękę i nie wyszedł jeszcze. Pewnie kloca stawia, brudas. Poszliśmy tam i to było porycie dla nas, bo typa tam nie było, a z wnęki przecież wyjść nie można żadną inną stroną, to ślepy zaułek jest. Staliśmy tam, zaskoczeni aż głupio, nie wiadomo co robić, aż Kaczan powiedział, że tu jebie niemożebnie. I miał rację. Tylko że w zaułku zawsze śmierdzi, bo jak mówiłem już, tam wszyscy leją i kloce stawiają, bo to takie zasłonięte miejsce jest. Ale Kaczan mówił, że to inny smród, taki sam jak od tego typa, tylko mocniejszy. Ciężko było stwierdzić w tym całym syfie, co tam tak naprawdę cuchnie. Jak wyszliśmy z powrotem pod klatkę, Kaczan jeszcze powiedział, że mu wczoraj tak jakby gwiazdy latały na niebie, jak wracał do swojego bloku. Mi się przypomniało, że mi też, to mu powiedziałem, ale z kolei Sarna nic nie widział.
1 2 3 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Operacja „Wilczyca”
Jakub Wczasek

22 VI 2024

Eli przemknęła bezszelestnie i w przelocie chlasnęła młodego partyzanta. Hanys cofnął się, widząc jak pozbawiony futra stwór o wilczym pysku wyłonił się z ciemności i jednym szybkim uderzeniem szponiastej łapy zamienił szyję Maciusia w krwawą miazgę. Chłopak nie wydał najmniejszego dźwięku i z szeroko rozwartymi oczyma opadł na ściółkę.

więcej »
Ilustracja: Marcel Baron

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Martwa
— Maciej Jurgielewicz

Wilk ze stali
— Maciej Jurgielewicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.