Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Magdalena Zimniak
‹Sny Marcina›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorMagdalena Zimniak
TytułSny Marcina
OpisMagdalena Zimniak pisze nieprzerwanie od czterech lat. Jej opowiadania ukazywały się w „Akancie” i „Magazynie Fantastycznym”. W sierpniu 2008 debiutowała na rynku powieściowym książką „Szlak”. W ubiegłym roku została laureatką konkursu na opowiadanie kryminalne ogłoszonego przez agencję literacką Pal Twins i Związek Literatów Polskich. Ukończyła wydział anglistyki na Uniwersytecie Warszawskim i prowadzi własną szkołę językową. W życiu prywatnym szczęśliwa żona i matka dwóch ślicznych córek. Interesuje się psychologią i uwielbia jazdę na nartach.
Gatunekgroza / horror

Sny Marcina

« 1 4 5 6
Przerwał i spojrzał na dziewczynę. Powiedział to, przeszło mu przez gardło. Teraz mara cmentarna musi już dać mu spokój.
– Nigdy później mnie nie uderzyła – powiedział niemal z dumą.
Dziewczyna roześmiała się.
– Zastanawiałeś się dlaczego?
Ścisnął dłonie w pięści.
– Co cię tak bawi? Nawet jeśli z powodu wyrzutów sumienia, to co?
Marta przestała się śmiać i przewiercała go błękitnym spojrzeniem.
– Monika to imię dziewczyny z twojego snu, prawda?
– Co? – Nie zrozumiał jej, ale zesztywniał.
– Nie powiedziałeś mi wszystkiego – powiedziała twardo dziewczyna. – Co jeszcze wydarzyło się nad Wisłą?
Przed oczyma przesuwał się obraz dawno wciśnięty w najgłębsze warstwy podświadomości. Nie chciał go. Poradził sobie z nim i kochał matkę. Byli szczęśliwi.
– Wyciągnęła nóż i wbijała w moje ciało. Wiele razy. Mówiła, ze to kara.
Boże, co on powiedział? To ta dziewczyna sprawiła, że zaczynał wierzyć w coś, co nie miało miejsca. Tego nie było, to ona tworzyła obraz, zresztą to tylko sen, tylko koszmar.
– Teraz zajmijmy się pogrzebem – mówiła ofiara szalonego kochanka, senna mara z cmentarnego koszmaru. – Czyj to był pogrzeb?
– Nie.
– Co nie? Zapytałam, czyj.
– To nieprawda. Nie wiem.
– Co jest nieprawdą?
– Nie… nie wiem.
– Dobrze wiesz. – Jej uśmiech w blasku księżyca zmienił się w okrutny uśmiech kata. – Powiedz to.
– Nie. – Nawet ona nie miała mocy, żeby zmusić go do takiej potworności.
– Więc ja powiem. To był twój pogrzeb. Twoja mamusia nie reagowała na uściski, bo w ogóle cię nie widziała.
– Nie. Jesteś snem. Jesteś moim cmentarnym koszmarem.
– Jestem twoją przyjaciółką. Chcesz wiedzieć, co stało się z twoją mamą, kiedy zadźgała cię nożem i wrzuciła do Wisły?
– Nie. – Położył ręce na uszach. Była tylko snem, jego cmentarnym koszmarem, ale nie chciał jej słuchać.
Delikatne dłonie ujęły jego ręce i z siłą, o jaką nie podejrzewał Marty, odciągnęły je od głowy.
– Twoja mama zabiła z miłości, wiesz? Płakała, kiedy dźgała cię nożem, płakała, kiedy wrzucała cię do Wisły, płakała, kiedy pozbywała się zakrwawionych ciuchów i noża, płakała, kiedy zgłaszała na policji zaginięcie dziecka. Kochała cię, ale zabiła cię z miłości do twojego ojca.
– Zamknij się, kurwa mać! – wrzasnął, mając nadzieję, że przekleństwo, którego nigdy nie używał, sprawi, że dziewczyna naprawdę zamilknie.
Ona jednak, niewzruszona, wbiła spojrzenie w jego oczy, ponownie hipnotyzując go, pozbawiając resztek sił. To nic, to sen, to cmentarny koszmar, zaraz się obudzi.
– Nikt jej nie podejrzewał, nikt nie oskarżył, a ojciec rzeczywiście do niej wrócił, kiedy nie było już głupiego gnojka. Został z nią rok, teraz jest z inną, ale ona wciąż ma nadzieję.
Sen rządzi się własną logiką, więc chociaż wiedział, że wszystko jest fałszem, szlochał bezradnie jak małe dziecko, którym przestał być dawno, tak strasznie dawno… Co najmniej dwa lata temu.
– Monika, matka, szkoła i nauczyciele, wszystko, co uważasz za życie, jest snem. Cmentarz, groby i my, którzy tu żyjemy – to rzeczywistość. – Słodki, dziewczęcy głos sączył się do uszu niczym trujący jad podstępnej żmii.
Nie chciał jej słuchać, była koszmarem, pragnął się obudzić, ale wiedział, że jeszcze musi przetrzymać. Chociaż nie zamierzał już się odzywać, z ust wyrwał mu się słaby głos:
– Jeśli tamto wszystko jest moim snem, skąd o tym wiesz?
– Och, to nietrudne – prychnęła lekceważąco. – Rozmawiałeś przecież z innymi, próbując przekonać ich do swojej wersji.
Za każdym razem obiecywał sobie, że już z nikim nie będzie tu rozmawiał. Dlaczego łamał składane samemu sobie przyrzeczenie?
– Jest nadzieja – ciągnęła Marta, a on słuchał, skamieniały i bezwolny. – Nie zostaniemy tu na zawsze, ale żeby pójść dalej, musimy zrozumieć i zaakceptować, może nawet przebaczyć.
Kłamała, jak oni wszyscy. Odbierała mu matkę, wiarę i miłość, a mówiła o nadziei. Coraz gwałtowniejsze łkania wstrząsały chłopięcym ciałem.
Poczuł na głowie muśnięcie smukłych palców i wzdrygnął się ze wstrętem. Ten dotyk wydał się bardziej obmierzły niż pieszczota dziecięcego psychoterapeuty.
– Nie dotykaj mnie! – zawołał. – Jesteś żmiją, wstrętnym gadem, ohydną glistą! – sypał stekiem dziecięcych wyzwisk.
Była gorsza niż inni, nie tylko próbowała zabić wiarę i miłość, ona udawała przyjaźń.
– Marcin, posłuchaj…
– Koniec pogaduszek! – Tubalny głos Strażnika zagłuszył słowa Marty. – Pora spać.
Marcin nie lubił tej chwili, ale teraz wyciągnął ramiona do ogromnego mężczyzny. Ten wziął go na ręce i utulił ojcowskim gestem.
– Już dobrze, chłopczyku – mówił, układając Marcina w czarnej ziemi.
Ciasna trumna zamknęła się, oczy szczypały, brakowało oddechu, ziarenka piasku dostawały się do nosa. Darł się, chociaż wzmagało to ognisty ból w płucach, krzyczał z rozpaczą i nadzieją. Kolejny cmentarny koszmar dobiegał końca.
• • •
Matka otworzyła drzwi i wsunęła się do pokoju. Jej twarz była blada i zmęczona.
– To sen. To znowu tylko koszmar – powiedziała i położyła kojące palce na powiekach syna.
koniec
« 1 4 5 6
29 kwietnia 2010

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Niebezpieczne związki, mroczne tajemnice
— Agnieszka Hałas

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.