Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 6 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
‹Wróg publiczny›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAnna ‘Cranberry’ Nieznaj
TytułWróg publiczny
OpisAnna „Cranberry” Nieznaj (ur. 1979 r.), absolwentka matematyki, programistka. Mężatka, ma dwoje dzieci, mieszka w Lublinie. Pod panieńskim nazwiskiem Borówko – debiut w 1996 r., a następnie opowiadanie „Telemach” w „Science Fiction” (7/28/2003). Pod obecnym – „Kredyt” (II miejsce w konkursie Pigmalion Fantastyki 2010) i „Czarne Koty” („SFFiH” 4/66/2011). Finalistka konkursu Horyzonty Wyobraźni 2011.
Gatunekspace opera

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 1

« 1 6 7 8 9 »
Start z Coruscant zawsze był irytujący. Trzeba było odczekać na swoją kolej i odbyć szereg zupełnie niepotrzebnych formalnych meldunków. Boba nie miał już czasu, żeby się zastanawiać nad słusznością swojej decyzji w kwestii Beyre, bo musiał skupić się na koordynowaniu tego, co mówi, z tym, co ona robi. Pilotował od dziecka, robił to zupełnie automatycznie i teraz sprawiało mu trudność świadome pilnowanie kolejnych etapów. W dodatku teraz już był absolutnie pewien, że nie byłby w stanie wystartować sam. Po prostu najnormalniej w świecie zaczęło mu się kręcić w głowie, jak tylko oderwali się od ziemi.
Z ulgą przyjął moment, kiedy wreszcie skoczyli w nadprzestrzeń i zaczęła działać sztuczna grawitacja. Ale zaraz zmroził go niepokój.
No i przestałem być potrzebny…
Powoli odpiął pasy, żeby mieć większą swobodę manewru. Od momentu rozmowy w kabinie medycznej zastanawiał się, co powinien teraz zrobić, i nie przyszedł mu do głowy żaden świetny plan. Ograniczył się więc do wstania i przejścia pod grodzie. Położył dłonie na kolbach miotaczy i czekał.
Beyre podniosła się z fotela i szybkim krokiem ruszyła w stronę wyjścia, Boba zacisnął zęby i cofnął się w głąb korytarza, pod samą ścianę.
– Co jest? – żachnęła się. – Z drogi. Co tak stoisz?
Minęła go, kręcąc głową. Przez ramię rzuciła:
– A te pół miliona to chyba się kwalifikuje do renegocjacji.
Chwilę trwało, zanim do Boby dotarło, że chyba jednak nie do końca poprawnie odczytał jej intencje. Kiedy już ochłonął, poszedł za Beyre do mesy.
• • •
Wskazał jej jedno z krzeseł przy małym stole i zaczął przygotowywać jedzenie. Nie protestowała, chyba trafnie ocenił sytuację. W ciszy przyglądała się, jak Boba nalewa do kubków zupę z kartonu i wstawia je do piecyka mikrofalowego, a potem, gdy postawił przed nią świeżo otwarte opakowanie z plackami, sięgnęła po jeden ze źle maskowanym pośpiechem.
Dziewczyno, ileś ty tam wegetowała w tych ruinach?
I niesiony afaksowym rozpędem w tym mocno niestosownym kontekście spytał:
– Skąd ty się właściwie wzięłaś na Coruscant, pani? O tobie słuch zaginął po bitwie nad Ord Mantell, Windu ostatni raz widziano w kasynie na Rodii – zawiesił znacząco głos, a ona rzuciła mu szybkie spojrzenie. – Skąd stolica?
– Z braku wyboru – skrzywiła się i sięgnęła po drugi placek. – Uciekłam z obławy. Jakoś się musiałam wydostać z Rodii, no i ukryłam się na statku więziennym…
– Dlaczego, na litość? – nie zdążył ugryźć się w język, ewidentnie mówił za dużo i za szybko, ale nie był w stanie nad tym zapanować.
– Bo inne starty odwołano. Jak łatwo się domyślić, kiedy się słyszy słowo „obława” – dodała kpiąco. – Przecież z własnej woli nie pakowałabym się prosto na lądowisko na dachu…
– Pałacu Sprawiedliwości! – znów wszedł jej w słowo, ale chyba się nie przejęła.
– To był chyba lepszy pomysł niż pozwolić, żeby mnie złapali, nie? Nie wiem jak ty, łowco, ale ja nie planuję dać się zabić zbyt łatwo.
Udał, że nie słyszy drwiny. Za to nie mógł sobie darować, żeby nie odpowiedzieć:
– Chyba raczej próbowaliby cię aresztować i osądzić. Oni lubią takie praworządne pokazówki. Na przykład tydzień temu skończył się proces Moffa Tibauty. Trwał pół roku, a przecież od początku było wiadomo, że go skażą na śmierć. Z tego samego paragrafu, pod który ty podpadasz. „Zbrodnie wojenne”, za pacyfikację buntów na Fra Mauro i Naboo, dobrze pamiętam?
– Nie nadużywaj mojej cierpliwości, łowco – powiedziała bardzo zimno. – Możesz być sobie naćpany jak twi’lekańska tancerka w dniu wypłaty, ale lepiej uważaj, co mówisz. To nie my rozpętaliśmy wojnę domową na skalę całej Galaktyki. Za zdradę się płaci, ci z Fra Mauro chyba wiedzieli, na co się decydują.
Boba ze zgrozą uświadomił sobie, że jest chyba rzeczywiście bardziej naćpany, niż mu się wydawało, skoro wdaje się w takie dyskusje z Beyre. Na szczęście już dobrą chwilę temu brzęknął sygnał piecyka, więc Fett mógł pod tym pretekstem wstać i zająć się podawaniem jedzenia.
Zupa pachniała bardzo apetycznie, była najwyższej jakości, żadnych syntetycznych składników, prawdziwe jarzyny, kawałeczki mięsa z ronto. Beyre wypiła szybko kilka łyków, potem przeżuła to, co miała w ustach, spojrzała na zawartość kubka i bardzo powoli spytała:
– Fett… W tym jest… mięso?
Zanim zdążył odpowiedzieć, zasłoniła usta ręką, zerwała się od stołu i wybiegła z mesy.
Wróciła po dłuższej chwili. Nie patrząc na Bobę, zgarnęła kubek ze stołu, wylała zupę do zlewu i wypłukała naczynie. Potem, majstrując przy automacie do gorących napojów, rzuciła:
– Zdarzało mi się jadać różne rzeczy, jakieś larwy, takie tam. Ale nie będę jadła czegoś, co myśli.
To ronto przestało myśleć już dobrych parę miesięcy temu. Albo i dawniej.
Boba z rezygnacją spojrzał na swój kubek. Chyba nie wypadało kontynuować posiłku. No, tego to się po niej na pewno nie spodziewał. Wiedział dość sporo o Jedi, ale nigdy nie słyszał o jakichś zakazach w kwestii jedzenia. A chyba trudno podejrzewać Sitha o bardziej wyczuloną moralność.
Może ją po prostu brzydzi. W sumie mnie takie na przykład ludzkie mięso też by brzydziło.
Beyre otworzyła szafkę i przyglądała się kartonom. Fett wstał, zastanowił się chwilę, wziął jeden, tej samej, dobrej firmy, i przeczytawszy dla pewności etykietę, podał jej.
– Może być?
Sprawdziła skład, skinęła głową, przyjrzała się jeszcze zupie po przelaniu jej do kubka i wstawiła do piecyka. Potem wzięła swoją herbatę i usiadła naprzeciwko Boby.
– Gdyby to było zepsute albo trujące, nie wzięłabym do ust. Mięso jest obiektywnie jadalne – skrzywiła się, widać znów ją zemdliło; upiła łyk, parząc sobie usta. – Nie krępuj się, stygnie ci. Jeżeli o mnie chodzi, możesz sobie zrobić nawet gulasz z Hana Solo, tylko mnie nie częstuj.
– Jak widzę, plotki szybko się rozchodzą – powiedział bez entuzjazmu.
– Taak, też to zauważyłam.
– No, nie da się ukryć, opinię to sobie Windu wyrobiła szybko i skutecznie. Teraz już rozumiem dlaczego, skoro ty i ona to ta sama osoba.
Piecyk brzęknął i Boba postawił przed Beyre kubek z zupą, mając nadzieję, że tym razem wszystko będzie z posiłkiem w porządku.
– Opinia rzecz dobra, ale może nie aż taka opinia – powiedziała. – Znasz ten ból, rozumiesz, jak to jest, kiedy całe miasto wie, że przyleciałeś, już w momencie, kiedy meldujesz się nazwą statku przed kontrolą lotów.
Zaśmiał się cicho.
– Trochę przesadziłaś, to fakt. Palić ich wszystkich? Po cholerę?
– Łowco, pilnuj języka. Afaksa afaksą, a maniery manierami. Tak się nie mówi do kobiety. Do Sitha tym bardziej.
– Wybacz, pani – skłonił się lekko. – Odwykłem od jakiegokolwiek towarzystwa. Automatów nie liczę. Poza tym temat jest emocjonujący. Na przykład to ostatnie: sześć zwęglonych trupów, obrazek jak z filmów w holo.
– Też sobie filmy wybierasz – prychnęła. – Trupy były zwęglone, bo nie było innego wyjścia. Z samym miotaczem nie dałabym im rady w otwartym terenie. Jakbym ich nie spaliła, to dopiero wybuchłaby afera!
– No proszę – pokiwał głową. – A tu już takie ciekawe wnioski wysnuwano. I pewnie zaraz powiesz, że ta seria podpaleń to w ogóle nie twoja zasługa?
– Oszalałeś?! Ci ludzie, pozamykani jak w klatkach… – Zmieniła się na twarzy. – Ten ktoś się kwalifikuje do leczenia.
– Ale na Rodii cię jakoś w tamtym czasie widziano?
– Łowco, czy ty się boisz, że cię zaraz poleję rozpuszczalnikiem z szafki pod zlewem i podpalę twoją własną zapalniczką?
Przez jego twarz przebiegł zły grymas.
– Wiem już, że nie jesteś zbyt dyskretna. Czy oprócz rewizji na statku mnie samego też obszukałaś? Drobna kobieca słabość do facetów w wojskowych ciuchach i z bronią?
Oczy Beyre zwęziły się gwałtownie, zamierzyła się do ciosu, ale ręka jej zamarła.
– Strzeliłabym cię w pysk jak gówniarza, ale dwie rzeczy cię ratują, Fett. Po pierwsze, zupełnie się nie kontrolujesz. Po drugie pomysł rewizji osobistej bardziej cię speszył niż wkurzył. Urocze – uśmiechnęła się jadowicie.
Bobie odebrało mowę.
No, doigrałeś się.
« 1 6 7 8 9 »

Komentarze

12 IV 2012   14:49:11

Cranberry w starej, dobrej formie, nie jestem co prawda fanem SW ale po przeczytaniu textu zastanawiam się co tę kobitkę tak doskonale konserwuje? jest jak wino...

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Druga szansa
— Magdalena Stawniak

Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 6
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 4
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 2
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Tegoż twórcy

Nocą wszystkie koty są czarne
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.