Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
‹Wróg publiczny›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAnna ‘Cranberry’ Nieznaj
TytułWróg publiczny
OpisAnna „Cranberry” Nieznaj (ur. 1979 r.), absolwentka matematyki, programistka. Mężatka, ma dwoje dzieci, mieszka w Lublinie. Pod panieńskim nazwiskiem Borówko – debiut w 1996 r., a następnie opowiadanie „Telemach” w „Science Fiction” (7/28/2003). Pod obecnym – „Kredyt” (II miejsce w konkursie Pigmalion Fantastyki 2010) i „Czarne Koty” („SFFiH” 4/66/2011). Finalistka konkursu Horyzonty Wyobraźni 2011.
Gatunekspace opera

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 1

« 1 4 5 6 7 8 9 »
– Dożylnie!
Robota ewidentnie przerósł problem wyrzutni na przedramieniu łowcy. Dość rozpaczliwie próbował ją zdjąć.
Fett, skąd tyś go wytrzasnął? Ostatni raz takie zdziwaczałe roboty widziałam, jak zrobiłam Jawom nalot na transport!
Jednym ruchem przecięła paski, rąbnęła wyrzutnią o podłogę, aż zadudniło, podwinęła Bobie rękaw i powtórzyła, tracąc resztki cierpliwości:
– Dożylnie!
Czuła, że Fett już odpłynął, nie było na co czekać.
Robot najwyraźniej od bardzo dawna nie miał aktualizowanego oprogramowania, drobne zmiany w jego osobowości nieusunięte w porę rozrosły się do niepokojących rozmiarów. Beyre nie mogła zrozumieć, jak Fett mógł w ogóle pracować z czymś takim. Do tego stopnia nie miał pieniędzy, że żałował tysiąca kredytów na naprawę sprzętu, od którego zależało jego życie?
– Niemiarowa akcja serca – poinformował robot.
No, co ty nie powiesz.
Prawie widziała, jak automat rozważa podanie różnych leków i w końcu podejmuje decyzję awaryjną.
– Przygotowuję się do reanimacji.
– Dobrze, ale na mój rozkaz.
Robot skrzypnął metalicznie, wysuwając specjalistyczne końcówki. Równocześnie zabierał się do rozcinania bluzy.
– Przestań! Czekaj! Nie niszcz mu ubrania. Czekaj na rozkaz, bo… bo cię wyłączę!
Liczne ramiona zastygły w bezruchu.
Beyre wstrzymała oddech. Dziesięć sekund. Napisali na opakowaniu, że to ma trwać dziesięć sekund, ale najwyraźniej trwa dłużej.
– Czekaj na rozkaz – powtórzyła, tym razem niepotrzebnie.
Jeszcze moment.
– Akcja serca się normuje.
Wiem.
– Oddech prawidłowy.
Jedna po drugiej, końcówki znikały we wnętrzu maszyny. Beyre odgarnęła włosy z twarzy, a automat zakładał Fettowi opatrunek na ranę po użądleniu.
– Moja garota, to znaczy opaska. Proszę moją opaskę – wyciągnęła rękę i odebrała swoją własność.
Przy okazji omiotła wzrokiem paskudną świeżą bliznę pod kolanem łowcy.
Ależ to się fatalnie goi. No, z takim robotem, to i trudno się dziwić.
– Masz łączność z interkomem? – spytała z powątpiewaniem.
– Tak.
– To wezwij mnie, kiedy on zacznie się budzić.
• • •
Spodziewała się jakiejś godziny, góra dwóch. Najpierw rozejrzała się ogólnie. Statek był niewielki, sterownia, mesa, kabina medyczna, dwie jednoosobowe kajuty pasażerskie, a na dole ładownia.
W kokpicie Beyre stała przez chwilę nad fotelem pilota i przesuwała palcami po sterach. Pokusa była ogromna – wystartować, przelecieć przez ewentualną blokadę, zestrzelić tych kilka myśliwców, jeżeli się napatoczą, i skoczyć w nadświetlną.
Jednak się powstrzymała. Jeszcze można to zrobić kulturalnie, zmylić ślady, dać sobie kilka dni, może tygodni na zgubienie pościgu.
Nie miała czasu na prysznic, ale przynajmniej zajrzała do mesy i tam umyła ręce i twarz w ciepłej wodzie. Cudownie.
Potem poszła obejrzeć kajuty. Pierwsza była niezamieszkana, teraz przygotowana dla niej. Czysta pościel na koi, w łazience standardowy zestaw jednorazówek: ręcznik, szczoteczka do zębów, grzebień. Nie teraz, zaraz, trochę cierpliwości. Jeżeli ma zrobić Fettowi rewizję na statku, to póki jest nieprzytomny.
W kajucie łowcy też panował wojskowy porządek, co poprawiło opinię Beyre na temat profesjonalizmu właściciela. Rzuciła ogólnie okiem i nie zauważyła niczego podejrzanego. W szafie magazynki do miotaczy, części różnych urządzeń, do połowy zmontowane zapalniki. Darowała sobie przekopywanie ciuchów.
Na blacie szafki przy koi leżał elektroniczny notes. Beyre sięgnęła po niego i z jadowitym uśmiechem odblokowała urządzenie. Spodziewała się dość oczywistych, obrazkowych treści, toteż nieźle zaskoczył ją wyświetlony komunikat: „Ostatnio czytane: „Historia polityczna Galaktyki”. Kontynuować?”. „Historia polityczna”? Jeżeli chodziło o to wydane jeszcze za Starej Republiki szacowne dzieło, to była to zmora jej młodości. Owszem, źródło bardzo szczegółowe i wiarygodne, ale za to przerażająco wprost nudne.
Puknęła lekko opuszkiem w ekran w miejscu napisu „Tak”. Wyświetlił się fragment rozdziału o Mandalorianach. No tak, wszystko jasne.
Poza tą aplikacją na notesie uruchomiono jeszcze wyszukiwarkę holonetową i „Popularny słownik wyrazów trudnych i rzadkich. Dwadzieścia tysięcy haseł!”.
Taak, „Historia polityczna” niewątpliwie aż roi się od „wyrazów trudnych i rzadkich”.
Beyre uśmiechnęła się z dziką satysfakcją. Znalezisko-perełka, właśnie czegoś takiego szukała. Nie jakieś tam trywialne holograficzne świństwa. Nie ma nic przyjemniejszego niż wyciągnąć taki szczególik, jak się rozmówca za bardzo zagalopuje.
Odłożyła notes na blat, trochę w bok od miejsca, w którym go znalazła. Ciekawe, czy Fett się zorientuje. Jak nie – jego problem.
W szufladach szafki znalazła chusteczki do nosa, lekarstwo na gorączkę, kilka skrętów z Eriadu szczelnie zawiniętych w folię dla zachowania aromatu i małą metalową puszeczkę. Beyre podważyła nożem pokrywkę i bardzo delikatnie otworzyła. W środku był biały proszek, nabrała odrobinę na czubek noża i wzięła do ust. Biała wróżka, tak przypuszczała.
Terminal komputera pokładowego był uśpiony na katalogu z muzyką, w tle jakiś widoczek, tak neutralny, że chyba bardziej się nie dało.
Zajrzała do łazienki – ta sama bezosobowa schludność. Nie znalazła tam w każdym razie przerażonej panienki ani rozkładających się zwłok.
Została jeszcze ładownia, do której zeszła, wstrzymując oddech i z szurikenem w dłoni. Niby to miał być jeden robal, ale kto wie, co jeszcze mogło tu podróżować. Zanim zeskoczyła z drabinki, upewniła się, że oprócz niej i Fetta na statku nie ma żadnych żywych istot.
Nawet nie próbowała oglądać zawartości skrzyń na drobnicę. Umocowała solidnie zaczepami skuter łowcy, żeby później nie tracić czasu przed startem. W rogu ładowni odkryła drzwi do małego pomieszczenia, które chyba bywało wykorzystywane jako cela.
No i chłodnie. Jedna, wiadomo, gospodarcza. Ale druga… Beyre czuła, że jej czas już się kończy, ale jeszcze kazała automatowi otworzyć grodzie. Z otwartej chłodni buchnęło mrozem i wysunął się podajnik z dużym, brązowym prostopadłościanem. Beyre spojrzała na jego górną powierzchnię, na której jak płaskorzeźba rysował się kształt zatopionej w karbonicie istoty. Twi’lek. Jego rysy nic Beyre nie mówiły, więc kazała go załadować z powrotem, a potem, zamykając za sobą wszystkie włazy, wróciła do kabiny medycznej akurat w momencie, kiedy robot miał ją wezwać.
• • •
Stanęła nad Fettem, który poruszył się niespokojnie i otworzył oczy. Spojrzenie miał mętne, ale w końcu skoncentrował się i wbił wzrok w Beyre. Poczuła jego nagły, jeszcze kompletnie nieprzytomny strach i uchyliła się przed uderzeniem. Następnie wyprowadziła cios prosto w skroń Boby i łowca zwalił się na łóżko.
– Utrata przytomności! – zaalarmował robot.
– Jakby trochę o to chodziło, nie? – syknęła.
Rozejrzała się za czymś, czym mogłaby przynajmniej prawą rękę Fetta chwilowo przymocować do metalowej poręczy łóżka.
Naprawdę, jeszcze tylko bijatyki z półprzytomnym, silnym facetem trzeba jej było do szczęścia. Zwłaszcza, że – o czym ciągle sobie przypominała – nie powinna używać Mocy. Nie chciała na przykład oberwać w szarpaninie drugą wyrzutnią w głowę, bo to już mogłoby się skończyć naprawdę nieciekawie.
Wyrzutnię odpięła i razem z oboma miotaczami odłożyła na podłogę. Rozważała już przywiązywanie łowcy jego paskiem od spodni, ale wcale jej się nie uśmiechało zdejmowanie go z właściciela, więc z niejaką ulgą zauważyła, że oprócz broni miał przy pasie też pokrowiec z kajdankami. Przykuła Fetta do poręczy.
Potem zdjęła rękawicę i odwróciła głowę łowcy, żeby przyjrzeć się śladowi po uderzeniu. Przesunęła dłoń niżej i zatrzymała na wysokości serca, którego nieco nierówny rytm wyczuwała bardziej Mocą niż dotykiem przez gruby materiał jasnoszarej bluzy.
Odsunęła się na bezpieczną odległość i rozkazała:
– Obudź go.
Automat przystawił Bobie do nosa fiolkę, z której rozszedł się zapach zdolny postawić na nogi Twi’leka z chłodni. Łowca ocknął się i kiedy zauważył, że jest unieruchomiony, poczuł się ewidentnie nieswojo.
« 1 4 5 6 7 8 9 »

Komentarze

12 IV 2012   14:49:11

Cranberry w starej, dobrej formie, nie jestem co prawda fanem SW ale po przeczytaniu textu zastanawiam się co tę kobitkę tak doskonale konserwuje? jest jak wino...

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Druga szansa
— Magdalena Stawniak

Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 6
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 4
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 2
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Tegoż twórcy

Nocą wszystkie koty są czarne
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.