Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
‹Wróg publiczny›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAnna ‘Cranberry’ Nieznaj
TytułWróg publiczny
OpisAnna „Cranberry” Nieznaj (ur. 1979 r.), absolwentka matematyki, programistka. Mężatka, ma dwoje dzieci, mieszka w Lublinie. Pod panieńskim nazwiskiem Borówko – debiut w 1996 r., a następnie opowiadanie „Telemach” w „Science Fiction” (7/28/2003). Pod obecnym – „Kredyt” (II miejsce w konkursie Pigmalion Fantastyki 2010) i „Czarne Koty” („SFFiH” 4/66/2011). Finalistka konkursu Horyzonty Wyobraźni 2011.
Gatunekspace opera

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 3

« 1 9 10 11 12 13 »
Przy stoliku siedziało wesołe towarzystwo i nic nie wskazywało na to, żeby ich spotkanie miało się w najbliższym czasie skończyć.
– To jest to twoje następne ogniwo w łańcuchu? – spytał na wszelki wypadek Fett.
W odpowiedzi tylko się skrzywiła. Łowca położył rękę na kolbie i zrobił krok w tamtą stronę, ale go powstrzymała. Podeszła do stolika i powiedziała:
– Idźcie stąd. Weźcie swoje butelki i idźcie.
Goście rzeczywiście zaczęli się powoli zbierać, tylko jeden z mężczyzn, przedstawiciel jakiejś gadziej rasy, której nazwę Beyre zapomniała, podniósł na nią wzrok.
– Coś ty za jedna? Odwal się.
Zapatrzyła się w jego pionowe źrenice.
– Odejdź.
Gad podniósł się posłusznie i ruszył za swoimi kumplami. Kiedy Beyre siadała pod ścianą, usłyszała, jak Fett mówi ponuro, odsuwając swoje krzesło:
– Już chyba wolałbym być na miejscu Nourela…
Zaśmiała się cicho.
– Przesadzasz. Jak zwykle.
– Tjaa…
– Lepiej idź zamów nam coś do picia.
– Co dla ciebie?
– Jakiś sok, jeżeli otworzą przy tobie fabryczne opakowanie. Jak nie, to ardees. Ale już nie mogę patrzeć na alkohol, więc lepiej niech poszukają tego soku.
Pokręcił głową, mrucząc pod nosem „Kombinujesz”, ale Beyre nie zareagowała, więc poszedł po drinki. Stanął oparty o bar i rozmawiał ze zwalistym i opryskliwym Besaliskiem, któremu wcale się nie śpieszyło do obsługiwania gości. Fett mówił, jak to on, bardzo, ale to bardzo spokojnie, i Beyre widziała, jak barman z minuty na minutę staje się wcieleniem grzeczności.
Nie, Fetta zdecydowanie nie sposób było pomylić z żadnym z pozostałych klonów. Owszem, twarz, czarne włosy, przystrzyżone krótko, po żołniersku, i szarozielona kurtka z kieszeniami, która leżała na nim jak mundur. Ale już choćby ten niedbały sposób poruszania się, teraz, kiedy szedł w kierunku Beyre, niosąc szklanki. Z musztrą to miało niewiele wspólnego, za to mnóstwo z knajpami takimi jak ta.
No i rzecz jasna to, co zwykli ludzie określają jako „pierwsze wrażenie”, a dla Sitha jest emanacją Mocy – intuicyjnym uchwyceniem charakteru człowieka, niepowtarzalnym dla każdej osoby. Klony były nijakie i w zasadzie identyczne, pracowicie pozbawione przez Kaminoan wszelkich ciekawszych cech. Fetta Beyre rozpoznałaby przez dwie ściany, w budynku pełnym ludzi.
No, niee… Łowca nagród? Beyre!
– Co cię tak bawi, pani?
– Zgadnij – zmrużyła oczy.
Stuknęli się szklankami. Beyre, nie odrywając wzroku od twarzy Fetta, wypiła łyk swojego soku i po chwili powiedziała, wskazując głową w stronę wejścia:
– No, idzie wreszcie.
W drzwiach stanął mocno spłoszony, ubrany w powłóczystą szatę Neimoidianin. Wyglądał, jakby właśnie wyszedł z posiedzenia zarządu jakiejś spółki, nerwowo poprawiał zakończone trzema szpiczastymi ozdobami nakrycie głowy i rozglądał się niepewnie po sali. Beyre skinęła na niego ponaglająco ręką, z nadzieją, że zauważy ją, zanim ktoś postanowi zrobić sobie z niego jakiś głupi dowcip.
Zauważył i z wyraźną ulgą podszedł do nich. Skłonił się lekko:
– Pani…
Potem usiadł przy stoliku, nie pytając o zgodę, co zarejestrowała, ale postanowiła na razie nie komentować. Powiedziała za to:
– Spodziewałam się twojego szefa.
– Nie może przyjść, prosi o wybaczenie. Obowiązki służbowe.
– Nie żartuj sobie, Chi Saari – syknęła, z przyjemnością łowiąc błysk strachu w wielkich, opalizujących oczach Neimoidianina. – Jakie on może mieć ważniejsze obowiązki służbowe niż ta rozmowa? Jest burmistrzem Zarry. Chyba trudno o coś bardziej istotnego niż spotkanie z przedstawicielem władzy centralnej. A może się mylę?…
Chi Saari przełknął nerwowo ślinę.
O, proszę, jak mało trzeba. A przecież mówią, że to ty kiedyś odwołałeś dostawy leków na ogarniętą epidemią stację nad Mon Calamari, kiedy nie byli w stanie zapłacić zawyżonych cen. I nawet ci ręka nie zadrżała. A teraz? Już tchórzysz? Kiepsko.
– Burmistrz… Jego zjawienie się tutaj naraziłoby twoje bezpieczeństwo.
– Doprawdy? Ciekawe, w jaki sposób?
Neimoidianin gwałtownie wypuścił powietrze i lekko skrzywił swój rybi pysk.
– Musi być obecny gdzie indziej, fizycznie. Będą kamery, goście spoza planety, duża impreza. Gdyby próbował teraz wyrwać się choć na chwilę, zwróciłoby to powszechną uwagę. Chyba nie chcesz, żeby poszedł za nim ogon. W mieście jest teraz sporo agentów… Rządowych.
To ostatnie wyrzucił z siebie wyzywająco, patrząc prosto na nią. Zmrużyła oczy w złości, ale pomyślała zupełnie spokojnie: Odzyskujesz fason? Dobrze, może coś jednak z ciebie będzie.
– Ja tu nie będę czekać w nieskończoność. Co ty w zasadzie wiesz? O czym niby mam z tobą rozmawiać?
– O wszystkim, o czym rozmawiałabyś z burmistrzem, pani.
– No, nie wiem… Miałam nadzieję na kontakt z pewną osobą. Wątpię, żeby to było w zasięgu twoich możliwości.
– Nie natychmiast – stwierdził beznamiętnie. – Ale po rozmowie z burmistrzem, owszem.
– Kiedy?
– Wieczorem.
– Odezwę się do ciebie – zawahała się na moment. – Jak widzę, tożsamość osoby jest dla ciebie oczywista?…
– Chyba dla każdego by była? – głos mu już nie drżał.
Beyre spojrzała na niego takim wzrokiem, że choć dużo wyższy od niej, skulił się i jakby zapadł w sobie.
– Do zobaczenia, Saari. Znikaj stąd, zanim twój śmigacz pod lokalem zacznie budzić zainteresowanie. Dalej wozisz się z dwoma falleeńskimi ochroniarzami o podejrzanej przeszłości?
Neimoidianin nie odpowiedział, bo też i tego nie oczekiwano. Ukłonił się i czym prędzej wyszedł, zbierając poły szaty, żeby nie potknąć się na prowadzących do drzwi schodach.
Fett odprowadził go wzrokiem i spytał:
– Skasować sukinsyna?
– Jeszcze nie – pokręciła głową. – Myślę, że naprawdę da mi ten kontakt. Federacja dobrze wychodziła na handlu z flotą. Zresztą akurat im, co chyba jest wyjątkiem na skalę Galaktyki, wojna domowa w ogóle raczej pomagała niż przeszkadzała. Są nasi, przynajmniej dopóki potrzebujemy paliwa, broni i zaopatrzenia dla tysięcy ludzi. I dopóki jest czym za to płacić.
– A masz czym za to płacić?
– Ktoś ci kiedyś wpakuje te twoje pytania do gardła razem z językiem, wiesz, łowco? – zauważyła życzliwie. – Tak, wyobraź sobie, mamy czym zapłacić. Mamy kilka bardzo przyjemnych sektorów z uroczymi złożami fajnych rzeczy. Czy opis jest wystarczająco obrazowy, czy muszę wdać się w szczegóły, a potem wpakować ci ładunek prosto w głowę?
– Chyba wystarczająco obrazowy. Jestem tylko facetem od strzelania, pani, mojej wyobraźni trzeba czasem trochę pomóc – wyszczerzył się tak bezczelnie, że aż pokręciła głową.
– Chodź, łowco, zanim się za bardzo rozpędzisz. Pamiętaj: dziś jesteś trzeźwy, łatwiej mnie możesz zdenerwować.
– Dokąd idziemy?
– Na wycieczkę. Jeżeli w mieście jest jakaś duża impreza, warto się dowiedzieć, o co chodzi.
– I wpakować na tych wszystkich agentów?
– Nie zrzędź, Fett. Twój brak wiary jest irytujący.
• • •
Beyre nie musiała się długo zastanawiać nad wyborem drogi, ani przypominać sobie położenia większych placów na oglądanej rano wizualizacji Zarry. Wystarczyło, że wsłuchała się w miasto. Prawie natychmiast wyczuła gromadzący się tłum, bardzo blisko miejsca, w którym stali.
– Tam – wskazała łowcy kierunek. – Mówiłam, że idziemy na krótki, krajoznawczy spacerek.
– Plac C’cHaana, rzeczywiście idealne miejsce na polityczne przedstawienie.
Wiedziała, że nadal był niezadowolony z jej decyzji, ale teraz przynajmniej starał się tego nie okazywać zbyt jawnie.
Idąc przyglądała się charakterystycznej zabudowie. Domy były tu znacznie niższe niż zazwyczaj w wielkich miastach cywilizowanych planet. Bardzo rzadko trafiały się szklane wieże drapaczy chmur, a w tej dzielnicy trudno było spotkać budynek wyższy niż dziesięć pięter. Kamienice, prawie zawsze białe, ale z elewacjami różniącymi się od siebie motywami płaskorzeźb, łączył skomplikowany układ oplecionych roślinnością mostów i wind. Część z tych ostatnich prowadziła na niższe kondygnacje Zarry, bowiem pod nimi znajdowały się jeszcze dwa poziomy, z identycznym rozkładem ulic.
« 1 9 10 11 12 13 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Druga szansa
— Magdalena Stawniak

Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 6
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 4
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 2
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 1
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Tegoż twórcy

Nocą wszystkie koty są czarne
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.