Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 15 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
‹Wróg publiczny›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAnna ‘Cranberry’ Nieznaj
TytułWróg publiczny
OpisAnna „Cranberry” Nieznaj (ur. 1979 r.), absolwentka matematyki, programistka. Mężatka, ma dwoje dzieci, mieszka w Lublinie. Pod panieńskim nazwiskiem Borówko – debiut w 1996 r., a następnie opowiadanie „Telemach” w „Science Fiction” (7/28/2003). Pod obecnym – „Kredyt” (II miejsce w konkursie Pigmalion Fantastyki 2010) i „Czarne Koty” („SFFiH” 4/66/2011). Finalistka konkursu Horyzonty Wyobraźni 2011.
Gatunekspace opera

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 3

« 1 5 6 7 8 9 13 »
Han i Chewie spojrzeli na siebie lekko zdziwieni.
– To ty masz jakieś inne ciuchy niż to, co nosisz zazwyczaj? – zaryzykował Solo.
– No, wiesz co! – Guri wbiła w niego wzrok. – Za kogo ty mnie masz? No, te spodnie i te khaki. I jeszcze te drugie khaki… – zastanowiła się. – Bluzek mam dużo!
– Wszystkie takie same? – Han śmiał się już od ucha do ucha.
– A co, nie podoba ci się? Dobry krój, dobry kolor…
– Uniwersalny, rzekłbym, do wszystkiego ci pasuje.
Chewbacca zgiął się wpół, zasłaniając pysk łapą.
– Co wy tu sobie ze mnie żarty robicie?! – Guri wzięła się pod boki. – Znawcy mody się znaleźli, zwłaszcza ty, futrzasty! Zresztą ja i tak mówiłam o innych ciuchach, tych pod spodem – pokazała im język. – Pełen zestaw kolorów i fasonów. Jak widziałeś ze dwa komplety, to nie masz pełnego obrazu i się nie wypowiadaj.
– Trzy! Te bordowe, z koronką, były najfajniejsze.
– Trzy?…
– No… – w oczach Hana zapaliły się figlarne ogniki.
Guri zmarszczyła czoło, spojrzała nieufnie i zamachała ręką.
– Pijana byłam!
– Nie przesadzaj, nie aż tak bardzo.
– O, a ten pilot to do czego? – Chwyciła niewielkie urządzenie, zaledwie rzucając okiem na symbole przy przyciskach.
Pierwsze kliknięcie sprawiło, że wielkie okno pociemniało, a miejsce miasta w dole i majaczących na horyzoncie gór zajął ten sam widok, lecz w ujęciu nocnym. Kolejne manipulacje sprawiły, że światło w salonie zmieniało się z bardzo jasnego na nastrojowo przyciemnione, w różnych kombinacjach: raz oświetlone były brzegi sufitu, to znów ciepły blask dochodził zza stojących w kątach donic z roślinami, innym razem jedynym źródłem światła były małe reflektorki podświetlające kalamariańskie płaskorzeźby.
– Czego to ludzie nie wymyślą… – dziewczyna pokręciła głową. – W sumie bardzo praktyczne, jak ktoś przylatuje z miasta o dużej różnicy czasowej.
Wcisnęła kolejny przycisk. Tym razem sufit i ściany mieniły się łagodnymi kolorami, sprawiając wrażenie, że obecni znajdują się w wielkim akwarium.
– Chodź, napijemy się czegoś – Han pociągnął ją za łokieć.
Guri przywróciła światło dzienne.
– Nie da się ukryć, klasa. Ale ten mój pokoik też niczego sobie. Nie ma to jak pracować dla rządu, może to jednak jest jakiś pomysł…
– Już pracowałaś – roześmiał się Han.
– Oj, daj spokój, racja, to nie dla mnie – machnęła ręką, podchodząc do okna. – Wyszłam z tego wojska, od razu mnie przechwycili goście od ochrony rządu, grzech byłoby nie skorzystać z takiej propozycji. Ale potem się okazało, jak to wygląda: tylko robota i robota. Ja mam też życie prywatne, nie?
Spojrzała w stronę otwierającego barek Hana, a potem zaczęła bawić się ustawianiem żaluzji w rozmaitym położeniu.
– No, tylko posłuchajcie: mam nie jechać na Boonta Eve, bo minister ma delegację? To ja tłumaczę, jak komuś mądremu, że zahaczymy po drodze o wyścig, jeszcze się gość rozerwie, trochę prawdziwego życia zobaczy, koledzy z ochrony będą mieli zabawę. A potem proszę bardzo, co on tam ma, jakąś konferencję czy inny raut. A ten do mnie, że jestem nieodpowiedzialna! Ja jestem nieodpowiedzialna?! – spojrzała na Hana i Chewiego, którzy nagle bardzo zainteresowali się szukaniem kieliszków. – To facet sobie czasu nie potrafił zorganizować, żeby pogodzić pracę z wypoczynkiem! To ja rzuciłam to wszystko z punktu w diabły. Boonta jest raz do roku, a ministrów mamy tylu, że tego się już ogarnąć nie da!
Han, dusząc się ze śmiechu, wykrztusił:
– I za to cię właśnie, Guri…
Chewbacca wszedł mu w słowo:
– Grrrrrhkhhh!
– Och, chłopaki – rozczuliła się Zantara. – Ja też was kocham!
Podbiegła do Wookiego, który uścisnął ją, prawie gruchocąc jej przy tym kości, a potem rzuciła się na szyję Hanowi. Chciała go pocałować w usta, ale ją delikatnie odsunął.
– Guri, zapomniałaś o czymś. Ja jestem żonaty.
– Aż tak bardzo? – nadąsała się.
– Bardzo, bardzo żonaty – zapewnił.
Chewie zaryczał ostrzegawczo, a Guri odskoczyła od Hana jak oparzona.
– Racja, z nią lepiej nie zadzierać. Charakterek to ona ma, nie da się ukryć. Co, że niby ja nie lepsza?!
Zaatakowała Wookiego serią pozorowanych ciosów, przed którymi nawet nie próbował się bronić, ale kiedy zamarkowała kopnięcie w jego klatkę piersiową, złapał ją po prostu pod pachę i wierzgającą zaniósł w stronę kanapy, a następnie upuścił na mebel ze sporej wysokości.
– Świnia! – wrzasnęła.
– Guri, ja rozumiem, że my jesteśmy dzieci ulicy i te sprawy, ale chyba powinnaś wiedzieć, że taki gatunek nazywa się Wookiee!
Dostała ataku śmiechu. Po dłuższej chwili uspokoiła się, zdjęła skórzaną kurtkę, przerzuciła przez oparcie kanapy i rozkosznie się przeciągnęła, prezentując lekko zarysowane mięśnie na ramionach i tatuaż na opalonym brzuchu.
– Ghrkhhhgrrrrr! – zaryczał Wookiee.
– No co, to już żonaty nawet sobie popatrzeć nie może? Chewie, jesteś potworny!
Ale usiadła w nieco przyzwoitszej pozycji.
– Co pijesz? Koreliańska whisky? Szatan z Kashyyyk?
– Daj spokój, nie mogę chodzić ciągle narąbana. Coś chłodzącego. Byle było kolorowe i z bąbelkami. I ze słomką!
– Skąd ja ci słomkę… Jest! W tym barku jest chyba wszystko!
– Efektowne. Ale dla mnie za duży wybór. Za egzotyczne te wszystkie alkohole. O, moment…
Rozległo się ciche brzęczenie i Guri wyjęła komunikator z wewnętrznej kieszeni leżącej na kanapie kurtki.
– Dezz? Poczekaj chwilę, dam wizję.
Położyła komunikator na stoliku i włączyła projektor. Nad blatem pojawił się hologram przedstawiający Bothańczyka z burzą ozdobionych koralikami warkoczyków.
– To ja właśnie wylądowałem, gdzie cię szukać?
– Hotel „Diament”, to jest dwie przecznice od portu, każdy rikszarz ci pokaże.
– Spotkamy się w barze hotelowym czy przy recepcji?
– W apartamencie senatorskim. No, co tak patrzysz, ma się te znajomości!
Uśmiechając się szeroko, wyłączyła projektor. Han postawił przed nimi jaskrawozielone napoje i usiadł w fotelu.
– Chewie, która godzina?
– Ghhhr!
– Kto mówi, że ja nie jestem spokojny! To już o godzinę nie można spytać?!
– A co, żona się zgubiła?
Solo rzucił Guri piorunujące spojrzenie, a ona spoważniała.
– Co jest? Coś się nie zgadza? To lepiej się zainteresuj. Oni zawsze robią wszystko według harmonogramu. Jeżeli polityk narusza święty plan ustalony przez najważniejszą z asystentek, to znaczy, że są kłopoty!
– Nie, no niby wszystko gra… Ale ja nie lubię, jak ona chodzi na takie rozmowy sama.
– A co, ktoś przystojny? – pokazała język.
– Daj spokój. Jakiś miejscowy – Han udał, że nie widzi, jak Zantara przewraca oczami. – Ktoś z tutejszych władz i kilku jego znajomków. Rozmowy robocze. Potem Leia ma wrócić, przebrać się i jedziemy na wiec dla mieszkańców. Nie chciała, żebym szedł na to spotkanie, bo ponoć nie ma zwyczaju. Ja się wpraszał nie będę.
Guri spojrzała na niego bystro.
– Odstawiony na miejsce właściwe piratom?
Han nieco się zdziwił, ale odpowiedział swobodnie, bez cienia urazy:
– Nie, Leia nie z tych, serio. Po prostu tak to, widać, wygląda w wielkim świecie. W sumie łowcy też nie ciągają swoich panienek na spotkania w interesach, nie?
Skinęła głową ze zrozumieniem.
– Ale Leia coś kombinuje. Niby tematy neutralne, referendum konstytucyjne w oczach ludności, pla pla, ale coś jej się za bardzo oczy do tej rozmowy świeciły. Węszę kłopoty. Ona chyba kogoś szuka na tej planecie i wolałbym być przy niej, kiedy go znajdzie.
Chewie zaryczał potakująco, Guri skinęła głową.
W tym momencie rozległ się melodyjny dzwonek. Han nacisnął przycisk na stoliku.
– Tak?
– Panie generale, z recepcji meldują, że czeka jakiś Bothańczyk. Twierdzi, że się nazywa Dezz Gar’lyak…
– Gar’lyagh – poprawiła półgłosem Zantara.
« 1 5 6 7 8 9 13 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Druga szansa
— Magdalena Stawniak

Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 6
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 4
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 2
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 1
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Tegoż twórcy

Nocą wszystkie koty są czarne
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.