Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 1 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
‹Wróg publiczny›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAnna ‘Cranberry’ Nieznaj
TytułWróg publiczny
OpisAnna „Cranberry” Nieznaj (ur. 1979 r.), absolwentka matematyki, programistka. Mężatka, ma dwoje dzieci, mieszka w Lublinie. Pod panieńskim nazwiskiem Borówko – debiut w 1996 r., a następnie opowiadanie „Telemach” w „Science Fiction” (7/28/2003). Pod obecnym – „Kredyt” (II miejsce w konkursie Pigmalion Fantastyki 2010) i „Czarne Koty” („SFFiH” 4/66/2011). Finalistka konkursu Horyzonty Wyobraźni 2011.
Gatunekspace opera

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 3

« 1 3 4 5 6 7 13 »
– Nie mów, że będziemy się teraz starać go ustrzelić na orbicie?…
– Nie – odpowiedziała, lekko się wahając. – Nie ma czasu na zabawę. Lecimy prosto na Cato Neimoidia. I tak już długo trwają te wasze lokalne przepychanki. Mieliśmy tu tylko przywieźć twój zamrożony ładunek.
Już miał zaprotestować, że to przecież ona dała się Sebulbie wciągnąć w to, co nazwała lokalnymi przepychankami, kiedy usłyszeli, że ktoś ich woła.
– Ej, ty, Windu! – odbiło się echem od ściany hangaru.
Obejrzeli się zaskoczeni. Senną uliczką szedł ku nim chłopak Zantary.
– Windu! Mam z tobą do pogadania!
• • •
Zerrik Barion, pożegnawszy się z Guri, poszedł na śniadanie do jednej z czynnych od rana ulicznych jadłodajni. Powoli przyzwyczajał się do panujących na Tatooine zwyczajów i gustów i już nie reagował obrzydzeniem na wszystko, co wyglądało choć odrobinę inaczej niż na Korelii. Na przykład umiał zachować kamienny wyraz twarzy, kiedy potrawa zaczynała się ruszać lub na niego patrzeć.
Tym razem jednak nie spotkała go żadna niemiła niespodzianka kulinarna. Kiedy właśnie popijał zapiekankę świetnym piwem miejscowej produkcji, odebrał rozmowę od Guri. Usiłował dowiedzieć się od niej, co właściwie się stało, ale prawie natychmiast się rozłączyła, a potem już nie odbierała komunikatora.
Był w handlowej dzielnicy Mos Espa, więc zanim przeszedł na piechotę cały port, Zantara zdążyła wystartować i mógł tylko odprowadzić wzrokiem płonące błękitnym światłem dysze podświetlnych silników „Troublemakera”.
Zaklął pod nosem i poszedł do Dezza. Zgodnie z tym, co obiecał Guri, długo i cierpliwie czekał pod statkiem na jakąś reakcję właściciela. Jednak Bothańczyk nie odpowiadał, więc chłopak uznał, że nie należy się natrętnie narzucać i wyszedł na ulicę.
Tam spotkał Reelo, Rodianina z obsługi technicznej portu.
– Cześć, młody – rzucił mechanik.
– Uważaj na słowa – warknął Zerrik.
– Chłopcze, wyluzuj. Takie przyjemne przedpołudnie, a ty już chcesz wywołać burdę – w śpiewnej wymowie Reelo było co najmniej tyle samo lekceważenia, co w geście jego dłoni.
Barion przez moment zastanowił się, jak też Rodianin radzi sobie z precyzyjną techniczną pracą, mając palce zakończone przyssawkami. Widać jednak wcale mu nie przeszkadzały.
– Nie rozrabiaj, młody – mechanik drażnił go celowo, czekając na reakcję. – Wystarczy, że twoja dziewczyna znów napytała sobie biedy.
– Co się stało?! Rozmawiałeś z nią? – prawie krzyknął Zerrik.
– Trudno to nazwać rozmową, zbluzgała mnie w biegu, jak to Guri. Ale plotki szybko się rozchodzą. Podobno u Sebulby była dziś rano awantura, a Windu sprała Zantarę w malowniczy sposób – Reelo zaśmiał się z satysfakcją postronnego obserwatora interesujących wydarzeń. – Guri zmykała, aż się kurzyło.
Zerrik zagotował się z wściekłości.
– Zamknij się, Reelo, dobrze ci radzę.
Ruszył w stronę pustyni, odprowadzany rozbawionym spojrzeniem Rodianina.
Przykro mi, Guri, ale nie będziesz mnie już traktować jak dzieciaka. Rozumiem, że się o mnie troszczysz, ale najwyższa pora, żebym to ja zaczął się troszczyć o ciebie.
Zaraz wyjaśni z tą całą Windu parę spraw.
Natknął się na nią dosłownie dwa zakręty dalej. Oboje z Fettem zawracali właśnie skutery spod hangaru Bosska.
– Windu, mam z tobą do pogadania!
Spojrzała na niego, jakby nie mogła uwierzyć, że w ogóle ośmielił się ją zawołać.
– Trzymaj się z dala od mojej dziewczyny! – krzyknął podchodząc. – Dobrze ci radzę!
Windu parsknęła szczerym śmiechem, pokręciła głową i wystartowała. Fett zmierzył jeszcze Bariona wzrokiem, zaskoczonym, ale śmiertelnie poważnym, i też odwrócił się, żeby odlecieć.
– Nie ruszać się! – wrzasnął Zerrik, wyjmując miotacz, który rzeczywiście przy takim ułożeniu kabury prawie sam wskoczył mu do ręki. – Stać, bo strzelam!
Ani Windu, ani Fett nawet się nie obejrzeli. Chłopak zagryzł zęby i nacisnął spust.
Rozdział 7
Kumple
„Troublemaker” orbitował wokół Coruscant w oczekiwaniu na zezwolenie na lądowanie. Kolejka statków była nawet dość krótka jak na stołeczne realia, a to dlatego, że Guri wybrała platformę w jednej z przemysłowych dzielnic, gdzie ruch pasażerski nie był tak ożywiony. Opłaty postojowe w ścisłym centrum były absolutnie nie na jej kieszeń.
Słuchając komunikatów kontroli lotów, oglądała satelitarne zdjęcia powierzchni. Ostatni raz była na Coruscant zaledwie kilka miesięcy temu, ale widziała zmiany. Miasto odżywało, zniszczone dzielnice podnosiły się z gruzów.
Ze szczególnym zainteresowaniem przyjrzała się zbliżeniom placu budowy tuż pomiędzy budynkiem Senatu a Pięćsetką Republiki. Świątynia Jedi… Guri była za młoda, żeby pamiętać dawną, zburzoną na polecenie Imperatora, siedzibę Zakonu, ale kto o niej nie słyszał. A teraz powstawała nowa.
Kiedy wreszcie pozwolono Zantarze wylądować, nad dzielnicą trwała noc i szalała burza. Guri, klnąc na czym świat stoi, sprowadziła „Troublemakera” na platformę, starając się przy tym nie wpakować go prosto w górującą nad dystryktem opuszczoną siedzibę korporacji LiMerge. Statek schodził ostro, a podświetlony jego reflektorami deszcz tworzył w bocznych iluminatorach skośne smugi.
Na szczęście udało się uniknąć formalności celnych, ponieważ „Troublemaker” zostawał na platformie, a Guri nie planowała z niego niczego zabierać, nawet osobistych rzeczy. Oczywiście jeszcze na Tatooine pozbyła się, i to ze sporym zyskiem, transportu białej wróżki, ale kontakty ze strażą graniczną, nawet zupełnie niewinne, zabierają mnóstwo czasu.
Kiedy najemniczka wyszła na płytę lądowiska, ulewa już się uspokajała, więc Zantara tylko zasłoniła głowę skórzaną kurtką i przebiegła do wnętrza przylegającego do platformy budynku. Stamtąd publicznym transportem poleciała do dzielnicy rządowej. Wypożyczanie śmigacza oznaczałoby tylko kolejne opóźnienie i niepotrzebne komplikacje. Podobno obowiązujące jeszcze niedawno obostrzone zasady bezpieczeństwa powoli już likwidowano, ale Guri nie miała teraz ani czasu, ani ochoty, żeby zgłębiać aktualne przepisy dotyczące prywatnego ruchu powietrznego w bezpośrednim otoczeniu Senatu.
Podróżując na wschód, podążała coraz głębiej w noc, przekroczyła dwukrotnie granice stref czasowych i ostatecznie znalazła się u celu w wyjątkowo mało odpowiedniej do wizyt porze tuż przed świtem. Mimo to bez wahania zakłóciła spokój dwóch nieco zaspanych Kalamarian pełniących straż przy wejściu do budynku, w którym mieściła się między innymi kwatera Jedi Nessie. W każdym razie mieściła się, kiedy Guri była na Coruscant po raz ostatni.
Żołnierze długo i w skupieniu oglądali kartę łowcy Zantary oraz sprawdzali w sobie tylko znanych źródłach prawdziwość jej opowieści o służbie w Eskadrze Łotrów i późniejszej pracy w rządowej ochronie, po to, by na koniec poinformować ją, że Jedi Nessie nie ma, nie wiadomo, gdzie jest ani kiedy wróci. Jedyne, co udało się Guri uzyskać to określenie skali problemu – Nessie nie było nie tylko w domu, ale w ogóle na planecie, a co prawda mogła wrócić w każdej chwili, ale bardziej prawdopodobne było, że szybko to nie nastąpi, skoro nie było jej już od dobrze ponad miesiąca. W tym momencie, gdy najemniczka odruchowo chciała uściślić, co to konkretnie znaczy „dobrze ponad miesiąc”, Kalamarianie jakby się nieco opamiętali i niepewni, co właściwie mogą ze swojej, w sumie znikomej wiedzy, ujawnić, postanowili nie ujawniać już absolutnie nic.
Guri rzuciła jeszcze niewinne pytanie, czy senator Leia Organa Solo nadal mieszka kątem w dawnym pałacu Imperatora, w tej chwili zamienionym na centrum rządowe. Jednak strażnicy milczeli jak zaklęci, więc tylko pożegnała się z nimi uprzejmie, życząc im spokojnej służby oraz nieco więcej luzu, i złapała pierwszą poranną kolejkę jadącą w kierunku pałacu.
Spędziła prawie godzinę w towarzystwie dojeżdżających do pracy na pierwszą zmianę członków nieautomatycznej części personelu centrum i chociaż widok na niezasypiające nigdy, rozświetlone miasto zapierał dech w piersi, to Guri zdążyła w czasie jazdy nawiązać kilka miłych, choć przelotnych znajomości. Z zażywnym Malastarczykiem omówiła problem kompletnie szalonych cen i podzieliła się z nim swoją frustracją wywołaną wysokością opłat postojowych, a ciemnoskóra pani w średnim wieku, jak się okazało, odpowiedzialna za przeglądy techniczne robotów sprzątających w całym północnym skrzydle, zdążyła opowiedzieć Guri większość kluczowych wydarzeń z ostatnich dwudziestu lat swojego życia. Tylko siedząca pod przeciwległym oknem urzędniczka wydęła pogardliwie wargi, całą swoją postawą dając do zrozumienia, co myśli na temat obecności w jej dzielnicy osób takich jak Zantara, kiedy ta postanowiła odwdzięczyć się miłej pani mechanik kilkoma anegdotami z własnego życia osobistego.
« 1 3 4 5 6 7 13 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Druga szansa
— Magdalena Stawniak

Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 6
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 4
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 2
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 1
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Tegoż twórcy

Nocą wszystkie koty są czarne
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.