Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
‹Wróg publiczny›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAnna ‘Cranberry’ Nieznaj
TytułWróg publiczny
OpisAnna „Cranberry” Nieznaj (ur. 1979 r.), absolwentka matematyki, programistka. Mężatka, ma dwoje dzieci, mieszka w Lublinie. Pod panieńskim nazwiskiem Borówko – debiut w 1996 r., a następnie opowiadanie „Telemach” w „Science Fiction” (7/28/2003). Pod obecnym – „Kredyt” (II miejsce w konkursie Pigmalion Fantastyki 2010) i „Czarne Koty” („SFFiH” 4/66/2011). Finalistka konkursu Horyzonty Wyobraźni 2011.
Gatunekspace opera

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6

« 1 5 6 7 8 9 14 »
Sessil zatrzymała się na chwilę przed śmigaczem, w którym już siedziała jej matka. Jeden z ochroniarzy czekał przy sterach, drugi stanął tuż przy pannie Veers.
Wiatr szarpał włosy Sessil i rozwiewał suknię tak, jakby zaraz miał porwać ją w powietrze.
Hakerka podniosła do ust komunikator i powiedziała coś półgłosem. Chwilę później nadleciały jej droidy, połyskujące w słońcu jak spadające gwiazdki. Wyprostowała ramię, a one usiadły na nim jak ptaki.
• • •
Guri Zantara ustawiła statek w szyku tuż za „Sokołem Millenium”, jako jego eskorta. Leciała w pełni na ręcznej, uważna i skupiona. W sytuacjach takich jak ta lubiła mieć całkowitą kontrolę nad sterami.
Nagle rozległ się natarczywy sygnał połączenia nadprzestrzennego.
– Lord Xist na linii – oświadczył komputer pokładowy.
– Rozłącz – rzuciła Guri, nie odrywając wzroku od tylnych dysz frachtowca, majaczącego w oddali wlotu do hangaru i panelu uzbrojenia na tablicy rozdzielczej. – Nie teraz. Rozłącz.
• • •
Beyre i Fett znaleźli się na rozległym skwerze przed lokalem, w którym byli umówieni z paniami Veers. Do wyznaczonej przez lady Sith godziny zostało jeszcze sporo czasu, więc siedli po przeciwnej stronie placu – on na kamiennej ławce, ona na zaskakująco wygodnej odnodze metalowej abstrakcyjnej rzeźby.
Boba wyjął z kieszeni kurtki fiolkę i łyknął dwie nieduże tabletki.
– Znów się czymś szprycujesz? – prychnęła.
– Beyre, ile ty w zasadzie potrzebujesz snu? Ile godzin na dobę?
– Noo… Nie wiem… Cztery, pięć? Czasem przez kilka dni w ogóle, tylko potem muszę odespać.
– To przyjmijmy, że ja nie chcę zacząć odsypiać na spotkaniu z paniami Veers – uciął Fett.
Przeglądając się w oknie wystawowym pobliskiego budynku, poprawił sobie kołnierz. Potem przejechał dłonią po policzku i skrzywił się. Golił się poprzedniego dnia rano, co przy jego typie urody oznaczało, że teraz zaczynał już wyglądać jak oprych, przynajmniej we własnym mniemaniu.
Beyre przyglądała się temu wszystkiemu wyraźnie rozbawiona.
Wybieramy się do lokalu na kulturalne spotkanie dyplomatyczne, a nie, żeby wymusić haracz od właściciela. To miłe, że widzisz różnicę, pomyślała, ale zachowała tę uwagę dla siebie. Zamiast tego stwierdziła:
– Kiedy ustalaliście z Sessil Aglarą miejsce spotkania, dlaczego wybraliście akurat tę restaurację? Jakiś konkretny powód? Myślałam, że pójdziemy po prostu do nich.
– Sessil nadal bardzo liczy się ze zdaniem matki. A imperialne generałowe nie zapraszają łowców nagród do swojego domu. Nawet jeżeli są to teraz dwa dość obskurne pokoiki w tanim pensjonacie i nawet jeżeli łowca nagród jest ochroniarzem lady Sith.
– Pociesz się, że gdyby pani Veers wiedziała trochę więcej o mnie, też nie byłaby zachwycona moim towarzystwem. Twój status społeczny, jest w jej pojęciu jasny, a mój?… – parsknęła.
Spojrzał zaskoczony.
– Ty przynajmniej, Fett, w odróżnieniu od Vadera i mnie, wiesz, kto był twoim ojcem. No co? Vader był nieślubnym synem niewolnicy, a ja chyba jeszcze gorzej, nie jestem pewna, nie drążyłam tematu.
Boba uniósł brew.
– Jak rozumiem, właśnie powierzyłaś mi tajemnicę wagi państwowej?
– A daj spokój. Kogo to obchodzi? – wzruszyła ramionami. – Mnie w każdym razie w najmniejszym stopniu. Tylko odpuść sobie tremę, mało to takich pań Veers widywałam w życiu? Wiesz co? Jakbym miała wybierać, to już wolę rozmawiać z łowcami nagród, naprawdę.
W tym momencie zobaczyli przez szerokość skweru, jak pod lokal podjeżdża osobowy śmigacz. Wysiedli z niego dwaj Falleen, a za nimi damy w długich sukniach.
Kiedy zniknęli wewnątrz budynku, Beyre rzuciła okiem na komunikator.
– Na styk, ale niech jej będzie. Formalnie rzecz biorąc, jest o czasie. Idziemy – mruknęła wstając.
Chwilę spędzili przy drzwiach, które rozsunęły się zapraszająco, ale równocześnie uruchomiły automatyczną wycieraczkę. Urządzenie powitało gości grzecznie, a następnie wzięło w obroty ich obuwie. Roztopy trwały w najlepsze, więc gadający zestaw szczotek miał co robić.
Kiedy w końcu przekroczyli próg, Fett spojrzał niepewnie na swoje wojskowe buty, a potem na lśniącą podłogę z ciemnego, kosztownego drewna sprowadzonego zapewne wprost z dżungli na Kothlis.
– Po to jest wycieraczka – syknęła Beyre, a Bobie wcale nie spodobał się uśmieszek błąkający się w kącikach jej ust.
Srebrzysty, unoszący się w powietrzu droid o czterech rękach i humanoidalnej głowie poprowadził ich do bocznej sali przeznaczonej na prywatne spotkania. Przepuścił Beyre i Fetta przodem, a sam dyskretnie wycofał się, najwyraźniej pouczony wcześniej, że nie należy oczekiwać na jakiekolwiek zamówienia. Równie mało rozmowni okazali się obaj jaszczurzy ochroniarze.
Na widok wchodzącej Beyre obie panie Veers przypadły do podłogi w ceremonialnym ukłonie. Ich włosy były tak czarne, że prawie granatowe, spięte ozdobnymi szpilami. Sessil czesała się w nieco bardziej wyszukany sposób: kilka pasm opadało luźno. Gdyby stała, sięgałyby może nawet do połowy uda, teraz wiły się na macie, której dotykała czołem.
Pani Veers nosiła ciemną suknię z bardzo dyskretnym złotym haftem, a panna – śmielszą, w ciepłej tonacji z czerwonym kwiatowym motywem. Beyre była pewna, że i kolor, i wzór miały jakieś symboliczne znaczenie w bardzo tradycyjnej kulturze, z której wywodziła się żona generała i w której, jak widać, wychowali córkę.
Żeby poślubić imperialnego starszego oficera, trzeba było należeć do odpowiedniej sfery – urodzić się w dobrej rodzinie i odebrać stosowne wykształcenie; pani Veers spełniała, rzecz jasna, oba te warunki. Za to sam generał, wychowany na innej planecie, doszedł do swojego stanowiska dzięki wrodzonym zdolnościom, ciężkiej pracy i nieodzownej na polu walki odrobinie szczęścia. Służbę rozpoczął jako niepełnoletni chłopiec w szkole wojskowej, a potem piął się po kolejnych szczeblach kariery, aż stał się tym, kim był teraz: dowódcą sił lądowych imperialnej armii. A raczej tego, co z niej zostało – ale tego już Beyre nie pomyślała.
Za to, chociaż kompletnie nie znała się na modzie, odnotowała, że Sessil raczej nie włożyłaby takiego odważnego, lekko inspirowanego nubiańskim stylem stroju na oficjalną państwową uroczystość kilka lat temu.
– Proszę wstać, pani Veers – powiedziała lady Sith i zawiesiła głos.
Starsza z kobiet podniosła się z podłogi i przysiadła na piętach, poprawiając szerokie rękawy. Rzuciła niepewne spojrzenie na córkę.
Sessil Aglara nadal trwała w ukłonie. Wokół niej zamarło w bezruchu stadko miniaturowych droidów. Identyczne, z dwiema pazurzastymi łapkami, złotymi pancerzykami i błyskającymi oczami kamer, wyglądały jak zwierzątka-maskotki.
Lady Sith czuła, że hakerka się boi, ale pozostaje harda i gotowa do ataku, choć w jej przypadku mógł to być co najwyżej atak słowny. Nagle stanęła Beyre przed oczami scena sprzed lat.
Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek. Nauczona wcześniejszym doświadczeniem, w czasie pobytu w stolicy starała się jeść jak najmniej, więc tym razem nie zwymiotowała mistrzowi na buty, tylko z cichym jękiem zwinęła się w pozycji embrionalnej i zamknęła oczy. Palpatine odwrócił się, żeby odejść.
W tym momencie Beyre wyprostowała się jednym rzutem ciała jak sprężyna, starając się podciąć Sidiousowi nogi.
Tylko poruszył dłonią, a Moc zmiotła ją jak śmieć. Beyre przejechała, szorując po podłodze, przez pół sali tronowej, żeby uderzyć o ścianę i tak pozostać na dłuższy czas, pod niewzruszonym spojrzeniem gwardzistów w czerwonych hełmach.
Ale w chwili ataku przez ułamek sekundy poczuła, że mistrzowi się spodobało. Że dla niego była jak takie małe, zajadłe stworzenie, z którym możesz zrobić, co zechcesz, ale jeżeli na chwilę stracisz czujność – ugryzie.
Beyre nie zamierzała krzywdzić Sessil Aglary. Jak dotąd nie miała wystarczającego powodu.
– Wstań, Sessil – powiedziała powoli.
Dziewczyna od razu wbiła w nią spojrzenie. Przez głowę Beyre przemknął żal, że hakerka nie jest czuła na Moc, że jej sposób myślenia jest czysto racjonalny, analityczny. Według takich jak ona, intuicja to pojęcie z literatury pięknej, metafora. I żadne szkolenie tego nie zmieni.
« 1 5 6 7 8 9 14 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 4
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

7 VII 2012

Jedi włączyła urządzenie i pozostali uczestnicy narady zobaczyli najpierw ogólne ujęcie trybuny honorowej. Potem operator zrobił zbliżenie na przemawiającego gubernatora Tarkina i dalej na osoby stojące za nim, w pierwszej kolejności na Beyre, która w tym momencie spojrzała wprost w kamerę. Oczy uczennicy Imperatora zwęziły się nagle, ale po ułamku sekundy opanowała się i jej twarz znów przypominała lodowatą maskę.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Druga szansa
— Magdalena Stawniak

Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 4
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 2
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 1
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Tegoż twórcy

Nocą wszystkie koty są czarne
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.