Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
‹Wróg publiczny›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAnna ‘Cranberry’ Nieznaj
TytułWróg publiczny
OpisAnna „Cranberry” Nieznaj (ur. 1979 r.), absolwentka matematyki, programistka. Mężatka, ma dwoje dzieci, mieszka w Lublinie. Pod panieńskim nazwiskiem Borówko – debiut w 1996 r., a następnie opowiadanie „Telemach” w „Science Fiction” (7/28/2003). Pod obecnym – „Kredyt” (II miejsce w konkursie Pigmalion Fantastyki 2010) i „Czarne Koty” („SFFiH” 4/66/2011). Finalistka konkursu Horyzonty Wyobraźni 2011.
Gatunekspace opera

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7

« 1 3 4 5 6 7 11 »
Rany, gdyby chciał, mógł nas kazać wykończyć gdzieś za rogiem. Bo to przecież muszą być cyngle Czarnego Słońca.
Chemik wyjaśnił swoim ochroniarzom sytuację. Ich odpowiedź ograniczyła się do kilku wulgarnych warknięć oraz rzeczowego pytania Twi’lekanki:
– A ta cała Darth Beyre to niby kto?
– No tak – pokiwał głową naukowiec. – Panna Lai w czasach buntu na Fra Mauro bawiła się jeszcze lalkami. Beyre to jest zła kobieta, kochanie. Gorsza niż ty, a to naprawdę coś znaczy – rzucił na użytek policjantów.
– Jest Sithem – dodała Lai, kompletnie ignorując jego uwagę. – Czyli?…
– Opowiadała ci mama historie o Jedi?
Skinęła głową.
– No to tak jak Jedi. Tylko intencje inne.
– Aha. Czyli ewakuacja – stwierdziła krótko. – Kha’ler, daj znać centrali. Tivokka, bierzemy szefa do kapsuły ratunkowej.
W tym momencie liniowcem targnął wstrząs.
• • •
– Niestabilne wejście w nadprzestrzeń! – zawołał Bothańczyk, widząc, że reszta nie rozumie, co się dzieje.
Uwięzieni w fotelach przez włączone automatycznie antygrawitacyjne osłony, nie ucierpieli w żaden sposób, choć nawet Anis Lai straciła na chwilę swoją demonstracyjnie znudzoną minę, kiedy szklanka Chemika rozbiła się o niewidzialną barierę pola tuż przed jej twarzą.
Po kilku sekundach diody na podłokietnikach zgasły i mogli już wstać. Li-Toona rozejrzał się za barmanką. Na czas skoku w nadświetlną powinna tak jak oni usiąść w fotelu, ale nie zrobiła tego, bo manewr nie został poprzedzony odpowiednim komunikatem.
– Hej, wszystko w porządku? – zawołał sierżant, a nie słysząc odpowiedzi, podszedł do kontuaru.
Dziewczyna leżała na podłodze z roztrzaskaną czaszką, a jej jasne włosy były czerwone od krwi. Sierżant z trudem stłumił mdłości. Vy-Saing objął go ramieniem i odprowadził z powrotem do stolika.
– Za późno na porywanie kapsuły ratunkowej – powiedział bardzo spokojnie. – Dostaliśmy tę wiadomość jako jedyni zawodowi policjanci na pokładzie. Ochrona na liniowcach znikoma, lekarze jacyś się znajdą, ale niewielu. Beyre jest zdeterminowana, a my w tej chwili odpowiadamy za prawie tysiąc pasażerów.
– Już pewnie mniej – rzuciła Anis Lai wskazując w stronę kontuaru, a Li-Toona nie mógł pojąć, jak jeszcze kilka minut temu jej twarz mogła wydawać mu się delikatna i śliczna.
– Mam instynkt samozachowawczy – odezwał się Chemik, patrząc inspektorowi prosto w oczy. – Skoro uciec się stąd nie da, nasze cele są zbieżne. Zlikwidować źródło zagrożenia. Karty na stół, panowie. Sprawdzam.
Jak w sabaku, pomyślał młody policjant.
– Dwa służbowe miotacze, mój i chłopaka – odpowiedział Vy-Saing. – Plus paralizatory.
– Też mam paralizator, miotacza nie umiałem przemycić przez bramkę – wyjaśnił Kha’ler.
– Akurat miotacze przeciwko komuś z mieczem świetlnym to dość samobójcze narzędzie, mam nadzieję, że nie będziecie ich używać – skrzywił się Chemik i spojrzał na resztę swojej obstawy. – A wy tak, co, z pustymi rękami?
Wookiee warknął wymownie, pokazując rozmiar i zasięg swoich „pustych rąk”. Li-Toona parsknął krótko, rozładowując napięcie.
– A ty? – Chemik spytał Lai wprost. – Nie wierzę, że nic nie masz. Czym chciałaś mnie poczęstować, gdybym okazał brak subordynacji? Przyznaj się, przecież słyszałem o tobie to i owo?
Naukowiec nawiązał współpracę z Xistem po eleganckim zaproszeniu wystosowanym przez młodą damę, przedstawiającą się jako Sessil Aglara, która to dama dała mu również do zrozumienia, że wie o jego w życiu w zasadzie wszystko i w razie potrzeby tę wiedzę wykorzysta. Chemik przestraszył się już nawet nie możliwości, że hakerka doniesie na niego policji, ale że po prostu zajmą się nim jej uzbrojeni koledzy.
Jednak dość szybko okazało się, że nie grozi im przejście na wojenną stopę, a co więcej – propozycje viga są bardzo interesujące. W tym czasie między Chemikiem a Sessil rozwinęła się ciekawa korespondencja, choć mężczyznę nieco irytował fakt, że podczas gdy on pozostaje obiektem nieustannej zawodowej obserwacji, o hakerce nie wie właściwie nic. Poza tym, co zdołał wywnioskować ze sposobu, w jaki formułowała swoje listy. Udało mu się sprowadzać czasem rozmowę na takie tematy, że zdołał ocenić w przybliżeniu wiek i pochodzenie Sessil oraz fakt, że jest człowiekiem. Oczywiście, jeżeli była wobec niego szczera.
A wirtualna znajomość osiągnęła już ten etap, że hakerka życzliwie ostrzegła Chemika przed próbami zadzierania z obstawą. Bo można wtedy dostać niespodziewany zastrzyk od Anis.
– Przestań się certować, musimy wiedzieć, jaką mamy broń – syknął ostro naukowiec i ku zaskoczeniu Li-Toony Twi’lekanka bez protestu wyjęła mały dozownik do zastrzyku ze skrytki przy opinającym zgrabne biodra pasku.
– Nie mam pojęcia, co jest w środku – wzruszyła ramionami. – Mnie wystarczy, że wiem, jak działa.
– Czyli?
– Akurat na Sitha. Szybko i skutecznie.
– Trzy paralizatory i trucizna – podsumował Vy-Saing, świadomie ignorując broń stwarzającą zagrożenie rykoszetami. – Umiesz to swoje świństwo zaaplikować z daleka?
Lai nawet nie uznała za stosowne odpowiadać na pytanie o taką oczywistość.
Chemik wstał i zaczął przeglądać zawartość wózka ze środkami czyszczącymi, który Kha’ler dostał w przydziale. Fakt, że jeden z członków obstawy należał do personelu liniowca, ułatwiał wszystkim poruszanie się po zastrzeżonych obszarach statku i na przykład tylko dzięki temu mieliby szanse na ucieczkę kapsułą.
– To jest żrące. – Naukowiec wyłowił jedną z plastikowych butli.
Podniósł z podłogi odpowiedniego droida i jeszcze uzupełnił zapas wylewając do butli zawartość zbiorniczka w robocie. Potem zwrócił się do Anis:
– Masz może perfumy w aerozolu?
Sięgnęła ponownie do torebki przy pasku i wydobyła z niej kolorowy pojemnik.
– Trochę mało – skrzywił się. – Ale od narzekania nie przybędzie.
Li-Toona uświadomił sobie nagle, że wszyscy, nawet inspektor, przyjęli bez dyskusji, że akcją dowodzi Chemik.
• • •
Teren portu dla prywatnych statków w Byllurun przypominał pole bitwy. Zrujnowana strażnica, popruty wybuchami plac przed budynkiem, wystające z pokiereszowanych ścian druty zbrojeniowe, strugi wody płynące z naruszonego hydrantu, a w tym wszystkim mnóstwo mundurowych, kręcących się w podnieceniu, z mniejszym lub większym sensem. Ciągle startowały medyczne śmigacze z rannymi, a pojazdy policyjne co prawda już nie hałasowały ostrzegawczym sygnałem, ale nadal błyskały wszystkim w oczy fioletowo-niebieskimi światłami.
Guri posadziła „Troublemakera” na rozległym stołecznym lądowisku i biegiem dotarła pod wieżyczkę strażniczą. Tam zwolniła gwałtownie. Już po wszystkim.
Cholera. Cokolwiek tu się działo, już po wszystkim.
Zantara wypatrzyła między żołnierzami i policjantami charakterystyczną sylwetkę Chewbakki oraz towarzyszącego mu kapitana Solo.
– Macie ich? – zawołała jeszcze z daleka.
– Nasi ludzie przeszukują budynek – odpowiedział Han. – Ale tam był tylko Fett, Nessie od razu się zorientowała. Wygląda na to, że Beyre porwała statek pasażerski. Leia i reszta siedzą w kontroli lotów, nas wysłała tutaj na wszelki wypadek.
Z tonu jego głosu wynikało, że choć rozumie logikę takiej decyzji, to jednak najchętniej nie odstępowałby żony ani na krok. Nawet jeżeli towarzyszyła jej ochrona w postaci wszystkich członków nowego Zakonu Jedi. Fakt, że Han Solo zostawił niesprawnego „Sokoła” na niszczycielu, żeby razem z Leią przylecieć na planetę promem, stanowił poświęcenie wielkiej rangi i Guri zastanawiała się, czy księżniczka to docenia.
Nagle Zantara przypomniała sobie coś, o czym wcześniej nie było okazji porozmawiać bez świadków:
– Mogłeś mi powiedzieć, z jakim to konkretnie arystokratą twoja żona prowadziła trudne rozmowy z Cato Neimoidia!
– Na początku sam nie wiedziałem, co ona knuje! Mówiła mi tylko, że burmistrz Zarry ma rozległe znajomości.
– Dobrze, że w ogóle mnie ostrzegliście, dokąd lecimy, bo mogłabym zacząć strzelać do komitetu powitalnego – odparła najemniczka z przekąsem, ale zaraz spoważniała. – Boba nie żyje? – bardziej stwierdziła niż spytała.
« 1 3 4 5 6 7 11 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 4
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

7 VII 2012

Jedi włączyła urządzenie i pozostali uczestnicy narady zobaczyli najpierw ogólne ujęcie trybuny honorowej. Potem operator zrobił zbliżenie na przemawiającego gubernatora Tarkina i dalej na osoby stojące za nim, w pierwszej kolejności na Beyre, która w tym momencie spojrzała wprost w kamerę. Oczy uczennicy Imperatora zwęziły się nagle, ale po ułamku sekundy opanowała się i jej twarz znów przypominała lodowatą maskę.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Druga szansa
— Magdalena Stawniak

Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wróg publiczny, cz. 6
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 4
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 2
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 1
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Tegoż twórcy

Nocą wszystkie koty są czarne
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.