Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Alan Akab
‹Więzień układu›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAlan Akab
TytułWięzień układu
OpisAutor pisze:
O autorze może tyle – absolwent technikum chemicznego, ukończył biologię, lecz na równi ze ścisłym umysłem ceni humanizm. Czymże bowiem byłaby ludzka technika, cywilizacja, czy choćby najbardziej udane społeczeństwo bez wiedzy o człowieku, o tym jaki jest naprawdę, jakim chciałby być widziany, czego pragnie i jakie są jego słabości?
GatunekSF

Więzień układu – część 1

« 1 16 17 18 19 20 24 »

Alan Akab

Więzień układu – część 1

Z tą optymistyczną myślą, pogrążony w zadumie, podążał powoli korytarzem, szukając klasy, w której miały odbyć się jego kolejne zajęcia. Jeszcze nie zapamiętał rozkładu pomieszczeń w szkole. Zwykle mijało kilka miesięcy nim nauczył się odszukiwać sale bez patrzenia na oznaczenia. Przeprowadzki wyrobiły w nim zmysł orientacji, lecz czasem to nie wystarczyło, by zapoznać się z nowym miejscem, tym bardziej, że nowa szkoła była duża. Chodziło do niej kilkanaście tysięcy uczniów, a nie była największą na stacji.
– Hej, ty! – głos wybił się ponad cichy gwar, docierając do jego świadomości. Dochodził gdzieś z tyłu i należał do jakiegoś starszaka. – Ty, mały śmieciu, chodź tu!
Nie zareagował. Głos mógł być skierowany do kogokolwiek, jednak Iwen stał się czujny. Powstrzymał się przed spojrzeniem do tyłu, koncentrując się na stawianych krokach. Wciąż szedł powoli, bez pośpiechu, spoglądając na drzwi kolejnej sali, udając, że nic nie usłyszał.
– Słuchaj, ty mały gnojku, ty, w tej długiej koszuli! Albo przyjdziesz sam, albo my pójdziemy po ciebie. A wtedy…
W głosie zabrzmiała wyraźna groźba. Iwen nie miał już wątpliwości, chodziło o niego. Zatrzymał się i odwrócił powoli, starając się zachować spokój mimo przyspieszonego bicia serca.
Było ich trzech, starszaków o jakieś trzy lata starszych i kilkanaście centymetrów wyższych od niego. Stali wyczekująco, z założonymi rękoma, poirytowani jego opieszałością. To się nie może skończyć dobrze, ocenił. Będą kłopoty. Ale zaraz pojawiła się inna myśl. Nigdy nie uciekaj przed starszakami.
– Tak, do ciebie mówię, szczurzy bobku! Co tak świecisz oczami, jak kot w ciemnym korytarzu?
Nie było po co się stawiać. Podszedł do nich powoli, nie na tyle by ich zdenerwować, ale dość, by nie pomyśleli, że mu zależy. Niech będzie jak chcecie, uznał niechętnie, ale nie zamierzam całować was po tyłkach.
Stanął przed tym, który do niego mówił, zakładając, że przewodzi tej bandzie. Miał ciemnobrązową skórę i mocno zaczesaną w górę czuprynę, tworzącą czub. Nadawała ona jego głowie wygląd kropli deszczu lub czarnego płomienia – obie rzeczy nie do ujrzenia na stacji. Przezornie poczekał, aż tamten odezwie się pierwszy.
– Masz szczęście. Nie widziałem cię wcześniej, a znam wszystkich pętaków z tej sekcji. Nowy?
– Tak jakby – Iwen posłał mu zmęczone spojrzenie.
– Niezły połów! – drugi z trójki starszaków uśmiechnął się złośliwie. – Nowi zawsze coś mają.
– Chodzę do klasy Arto. Smoczy Jeźdźcy – Iwen uznał, że warto powołać się na swoją grupę.
– Ach tak? – na starszaku nie zrobiło to żadnego wrażenia. – Nie wiedziałem, że dostał nowego. Dobra, pewnie nie znasz jeszcze naszych zasad – podkreślił dwa ostatnie słowa. – Jak mnie zadowolisz, to dziś ci podaruję, ale następny raz masz lecieć biegiem jak cię zawołam, jasne?
Na wszelki wypadek, Iwen kiwnął głową, tyle by pokazać, że usłyszał, a nie, że tak będzie robił.
– No, mały, pokaż, co masz – rzucił drugi.
Iwen spojrzał na niego, nie rozumiejąc.
– Co, nie wiesz co robić? Jesteś pierwsze rozjaśnienie w szkole, czy co? Sam mam cię przeszukać, jak pierwszaka? Twoje rzeczy, pryszczu!
– Nic nie mam – odpowiedział gniewnie. – Zresztą, to moja sprawa. Co cię to…?
Błąd. Ledwo dostrzegł ruch przywódcy bandy, gdy ten złapał go za koszulę i przysunął do siebie.
– Podatek szkolny, pchło! – syknął. – Nie nauczyłeś się szacunku dla starszych? Zaraz się tym zajmiemy. I nie pyskuj mi tu, śmieciu!
Starszak rozejrzał się, szukając czegoś. Nauczycieli, zrozumiał Iwen. Starszak zasłaniał mu widok. Przez chwilę miał nadzieję, że któryś z dorosłych będzie w pobliżu, lecz gdy tamten znów spojrzał na niego zrozumiał, że miał pecha.
Starszak pchnął go w stronę ściany. Iwen niemal stracił równowagę. Jakoś zdołał utrzymać się na nogach. Przywarł plecami do gładkiej, pionowej powierzchni.
Dookoła nich zrobiło się pusto. Omijający ich uczniowie rzucali pośpieszne spojrzenia i natychmiast odchodzili. Iwen spojrzał w bok, szukając drogi ucieczki.
– Chcesz uciekać, karaluszku? – starszak podszedł niespiesznie, wyczekująco. – Dalej, zrób mi tę przyjemność. Nauczę cię, dlaczego nie ucieka się przed starszakami.
Iwen przypomniał sobie, co Orfius mówił o karaluchach. Ucieczka nie wchodziła w grę. Wyprostował się i dumnie podszedł do starszaka. Powinnością młodszaka jest znosić razy starszych. Niech i tak będzie. Może się znudzą i dadzą mi spokój.
– Możesz mnie bić i okradać – powiedział stanowczo – ale nie obrażaj.
Jego słowa odniosły zamierzony skutek. Na twarzy starszaka pojawił się gniew, jednak nie wykonał żadnego groźnego ruchu.
– Może nie jesteś karaluchem – odpowiedział chłodno, grożąc palcem – ale odezwij się do mnie tym samym tonem, a będziesz musiał sobie hodować nowe zęby.
Skinął ręką na swoich towarzyszy. Przeszukali go szybko, lecz dokładnie; nie robili tego po raz pierwszy. Iwen zapamiętał kilka ciekawych możliwości ukrywania drobiazgów. Nie miał przy sobie wiele, nic, co miałoby jakąś wartość dla kogokolwiek poza nim samym. W plecaku trzymał proste przyrządy, z jakich korzystał w ziemskich szkołach, oraz kilka zapasowych kart pamięci – w tej szkole te rzeczy były zbędne. Zrozumiał, dlaczego tylko jajcogłowi nosili plecaki – za bardzo krępowały ruchy. Postanowił, że od jutra przestanie go nosić.
Przeszukanie rozczarowało starszaków. Znaleźli ledwie kilka drobiazgów i jego kartę identyfikacyjną. Iwen najbardziej obawiał się o robota-zabawkę wielkości małego palca, ukrytego w wewnętrznej kieszonce spodni. Rodziców nie stać było na wyszukane zabawki, więc ojciec starał się to nadrobić, składając je ze swoich części. Małe, często zabawne maszynki, proste w budowie, lecz posiadające zaskakująco dużo możliwości, były dla Iwena po stokroć cenniejsze niż najdroższe zabawki. Na dole pokazywał je swoim kolegom, wkupując się do ich kręgu, lecz tutaj jakoś nie potrafił się przekonać do tego pomysłu.
Jak zwykle w takich chwilach, najgorsze stało się faktem. Któryś ze starszaków wymacał zawartość kieszonki. Iwen szarpnął się gwałtownie, byle tylko uwolnić rękę, byle sięgnąć do kieszeni. Ledwie zdołał objąć przedmiot swoimi palcami, gdy jeden ze starszaków wprawnie złapał go za nadgarstek. Plastalowy uścisk zmusił Iwena do rozwarcia palców, jego ręka została brutalnie wyszarpnięta z kieszeni. Drugi starszak natychmiast przygniótł ją do ściany.
– Chyba coś mamy! – oświadczył swojemu szefowi.
– Hej, oddawaj! – Iwen napiął mięśnie, lecz starszak mocno go trzymał. – Złodziej!
Chłopiec wsadził rękę do kieszeni Iwena. Wyciągnął rękę i rozwarł dłoń, ukazując zdobycz. Jej widok rozczarował całą trójkę.
– Zabaweczki jajcogłowych? – zaśmiał się ten, który trzymał go za rękę. – A nie wygląda…
– Ciebie to łatwo nabrać!
– Nie jestem jajcogłowym! – odparł wściekle Iwen.
– Nie? Więc to nie będzie ci potrzebne, prawda? – nim Iwen zdążył coś powiedzieć, starszak upuścił zabawkę i rozgniótł ją obcasem. – Może zrobisz sobie nową?
Wszyscy trzej roześmiali się niczym z dobrego żartu.
– Szczury! – Iwen szarpnął się najmocniej jak potrafił. Popełnił błąd, pokazał, że mu zależy. Gdyby nie zareagował, nie zwróciliby na nią uwagi. A tak…
Cios w brzuch przypomniał mu w jakim był położeniu. Przestał stawiać opór, obiecując sobie, że jeśli tylko istnieje sposób na odpłacenie za to, co zrobili, zrobi wszystko, by tak się stało. Starszaki kontynuowały przeszukiwanie. Gdy skończyły, przycisnęły go do ściany.
– Świetliście. Ten nowy to jakaś beksa – zauważył jeden z nich.
Chłopiec z czupryną jak kropla wody wzruszył ramionami.
– Znaleźliście coś?
– Same śmieci. Ma tylko kartę.
– Zobaczmy… Może mały szczur coś na niej ma i pójdziemy na zakupy – ich szef wyciągnął z kieszeni miniaturowy czytnik i sprawdził stan jej zawartości.
Z lekcji historii Iwen pamiętał, że kiedyś było coś takiego jak pieniądze. Można je było wziąć do ręki i zapłacić, a sieć bankowa nie miała o tym pojęcia. Jednak ostatnie pieniądze nie znikły z powodu banków, kradzieży, przez identyfikatory, karty elektroniczne czy próby śledzenia impulsów przez rządy, lecz przez zarazę, która z pomocą plastykowych pieniędzy przeskakiwała z jednego miejsca w Układzie na drugie, omijając wszelkie bariery. Teraz pieniądze były tylko impulsami w sieci, a pamięć identyfikatora służyła do ich lokalnego przechowywania. Była obrazem stanu konta, służącym do szybkich rozliczeń i opłat.
Bez tłumaczenia zrozumiał, co znaczą zakupy. Przekazanie każdego impulsu było rejestrowane; dorośli łatwo by zauważyli, że niektórzy starsi chłopcy zbyt często otrzymują wpłaty od młodszych dzieci. Starszakom nie były potrzebne impulsy jako takie, lecz konkretne rzeczy, jakie można było za nie dostać. No to się rozczarujecie, pomyślał z satysfakcją, nie mam ani impulsu. Gdybyśmy byli bogaci, zostalibyśmy na Ziemi i nie musiałbym patrzeć na taką żałosną, cuchnącą stertę śmieci jak ty i twoi kumple.
« 1 16 17 18 19 20 24 »

Komentarze

30 III 2012   15:34:26

Ciekawi mnie dlaczego, skoro tyle osób czyta esensję, nikt nie komentuje. Czy to strach czy lenistwo? Czy matematyczne zadania są za trudne? Ta książka została wydana więc zapewne moja opinia nic nie znaczy, ale chętnie się wypowiem skoro już przeczytałam pierwszą część (rozdział?).
Świat przypomina swoją specyfiką większość książek Zajdla i to jest na pewno miłe skojarzenie. Psychologia dzieci przyciąga takie skojarzenia jak książka "Władca much", tylko, że tutaj dzieci nie stają się szalone. Są dojrzałe, normalne, podobne do dorosłych tylko z tymi wszystkimi zasadami wilczego stada. Podoba mi się to ujęcie psychologii w tej historii. Bardziej niż część technologiczna. Zarówno postać Arto jak i Nowego jest wyrazista, reszta odrobinę pozbawiona indywidualności. Sami dwaj główni bohaterowie robią wrażenie podobnych do siebie, nie ma między nimi wyraźnej różnicy, czegoś co by ich wyróżniało. Od środka oczywiście, nie z punktu widzenia innych. I dialogi służą fabule, a nie pociągają jej. Wynikają z fabuły, odpowiadają akurat na te pytania, które muszą być odpowiedziane, przez to tracą nieco na naturalności. Poza tym brak mi w tej książce estetyki. Wszystko jest bezbarwne. Postacie niemal pozbawione są wyglądu w oczach czytelnika. Opisy są lakoniczne, nie ma w nich artyzmu. No ale zapewne nie temu miał służyć "Więzień układu".

06 IV 2012   08:10:35

"Ciekawi mnie dlaczego, skoro tyle osób czyta esensję, nikt nie komentuje."
Może dlatego, że to tekst z 2005 roku?

06 IV 2012   10:54:26

Z 2005, ale ostatnio w związku z ukazaniem się "Więźnia" na papierze (podobno po lekkich zmianach) jego esensyjna wersja online przeżywa burzliwą drugą młodość ;)

W imieniu działu literackiego bardzo zachęcam do komentowania publikowanych tekstów! Będzie to na pewno bardzo ważne dla autorów, ale i nam pozwoli dowiedzieć się, czego oczekują czytelnicy.

07 IV 2012   09:22:17

1. tom "Więźnia..." ukazał się na papierze po solidnej redakcji w stosunku do wersji elektronicznej, odrobinę skrócony i w pięknej szacie graficznej. Szczerze polecam :) Tom 2. powinien wyjść w drugiej połowie 2012.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Nudna lekcja fantastyki
— Zofia Marduła

Śladami Endera?
— Magdalena Kubasiewicz

Prima Aprilis: Blaszana pułapka
— Wojciech Gołąbowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.