Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 30 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Alan Akab
‹Więzień układu›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAlan Akab
TytułWięzień układu
OpisAutor pisze:
O autorze może tyle – absolwent technikum chemicznego, ukończył biologię, lecz na równi ze ścisłym umysłem ceni humanizm. Czymże bowiem byłaby ludzka technika, cywilizacja, czy choćby najbardziej udane społeczeństwo bez wiedzy o człowieku, o tym jaki jest naprawdę, jakim chciałby być widziany, czego pragnie i jakie są jego słabości?
GatunekSF

Więzień układu – część 3

« 1 3 4 5 6 7 30 »

Alan Akab

Więzień układu – część 3

Ich taktyka nie była skomplikowana. Nie mieli dość przestrzeni, czasu ani możliwości by wymyślać genialne strategie, niemniej podział na oddziały dawał pewną elastyczność w działaniu. Pozwalał zmylić przeciwnika, zaskoczyć go nagłą, zgraną odpowiedzą. To także ćwiczyli na treningach, choć rzadko, gdyż od dawna mieli to opanowane. Znając sposób walki Pilpa i stan jego grupy, Arto zdecydował się na okrążenie po symulowanym odwrocie – najprostszą ze sztuczek. Nowy jej nie znał. Nie potrafił zareagować na sygnał, nawet by go nie zauważył. Wtajemniczanie go w manewry, zanim nauczy się porządnie bić, sprawiłoby, że kompletnie by się pogubił, w jednym i w drugim.
Arto kusiło, by włączyć go do swojego oddziału. Zamiast tego wybrał inne rozwiązanie.
– Nowy chyba coś wymyślił – wyjaśnił. Nie wiedział co, ale wiedział, że może to wpłynąć na działania każdego oddziału, do którego trafi. – Niech działa sam. Uważajcie na niego, ale róbcie swoje. Myślę, że Pilp nie będzie czekał, więc najpierw szyk obronny. Gdy zaatakują, cofniesz się razem z jajcogłowymi – powiedział do Derta – wtedy zrobimy okrążenie. Ja będę z prawej. Postaram się zajść ich od tyłu. Żim, jeśli polecą bić jajcogłowych, rzuć za nimi kilku wojowników, ale tylko, gdy nie osłabi to twojej drużyny. Jeśli nie, pozwól im się osłabić i nie rób nic.
Żimmy i Dert kiwnęli głowami. Dołączyli do reszty chłopców, krótko wyjaśniając im co mają robić. Wojownicy Pilpa ustawili się już w dwa szeregi, jakieś kilkadziesiąt metrów od nich. Byli zniecierpliwieni. Tym lepiej. Arto nigdy się nie spieszył. Pozwalał, by emocje zrobiły swoje.
Pilp stał w pierwszym szeregu. Ostatni, trzeci, szereg składał się z jajcogłowych i ich ochrony. Ten szereg zapewne cofnie się do tyłu lub zostanie na miejscu, gdy zaatakują. Arto zamierzał zrobić tak samo. Pobicie jajcogłowych wyłączało ich na parę rozjaśnień z nauki, więc ich obrona często bywała wysokim priorytetem, zwłaszcza w grupach mających ledwie dwóch czy trzech, a oczekujących na zaliczenie. Wojownicy z grup, które zaniedbały ich ochronę latali potem po całej szkole jak kot z pęcherzem, próbując dojść na lekcjach do ładu, gdy tymczasem inne grupy oczyszczały ich podopiecznych. Pilp mógł myśleć, że Arto zbije swoich jajcogłowych w gromadkę chronioną przez garstkę wojowników, lecz nie taki był jego plan. Polecił im wcześniej, by się rozproszyli, utrudniając ich wyłapanie. Swoich wojowników potrzebował gdzie indziej. Nie na darmo od roku uczył jajcogłowych jak znosić ciosy. Nie zostawiając im ochrony, zyska przewagę liczebną tam, gdzie jej najbardziej potrzebował. Pilp będzie bronił swoich, aż zauważy swój błąd, lecz wtedy będzie za już późno. Jeźdźcy Smoków nie walczyli dotąd z Dzikim Pazurem. Pilp nie znał jego taktyki. Mógł coś słyszeć, choć pewnie w to nie wierzył.
Arto szkolił jajcogłowych nie tylko do bitwy. Po cichu liczył, że świadomość pozostawienia samemu sobie skłoni ich w końcu do czynnej obrony. Wiedzieli, że zwycięstwo jest ważniejsze niż ból i że gdy grupa przegra, zaznają go więcej niż mogliby podczas bitwy. Według reguł zwyciężał ten, kto sprawił, że wszyscy przeciwnicy stawali się niezdolni do walki. Zwycięzca miał prawo do osłabienia siły pokonanej grupy. Dotyczyło to także jajcogłowych.
Doszedł do swojego oddziału, gdy chłopcy zaczęli ustawiać się w szeregi. Zamierzał przesunąć Nowego do tylnego rzędu, lecz odkrył, iż on sam wybrał właściwe miejsce. Tchórzostwo czy rozwaga, dla Arto to się nie liczyło, tak długo jak robił to, co chciał, by zrobił.
Na znak Pilpa dwa z jego trzech szeregów ruszyły w ich stronę. Arto wzniósł zaciśniętą pięść i zatoczył koło nad głową. Ostatni szereg przegrupował się i cofnął, zasłonięty zwartym szykiem wojowników. Wojownicy porzucili jajcogłowych i przygotowali się do starcia.
Pozostawiona w tyle ochrona jajcogłowych Pilpa stała niepewnie, obserwując sytuację. Palili się do bitki, lecz pozostali, bo tak rozkazał Pilp. Byli zdyscyplinowani, za to należała się Pilpowi pochwała, tylko że dyscyplina składa całą odpowiedzialność za myślenie na przywódcy, a to czasem szkodziło. Myślący wojownik mógł nadrobić nieuwagę kapitana.
Arto zwykle szybko i chętnie włączał się do bitwy. Żaden kapitan nie pozwalał sobie na wyłączenie z walki najsilniejszego wojownika w grupie, jakim sam był. Jednak tym razem zwlekał. Pilp nie był głupi, nie pozwalał zmęczyć się wojownikom szybkim biegiem w stronę wroga, lecz nie dlatego czekał. Chciał zobaczyć, co zrobi Nowy.
I Nowy zareagował. Zza szeregów Jeźdźców Smoków coś wystrzeliło wysoko w górę, by opaść kilkanaście metrów za biegnącymi powoli wojownikami Pilpa. Nowy przeleciał dobrych kilka metrów nad ich głowami i opadł przy pozostawionym z tyłu szeregiem jajcogłowych. Ledwie dwa kroki dzieliły go od najbliższego wojownika. Podbiegł, wykonał obrót i kopnął jednego z obrońców. Ofiara była zbyt zaskoczona, by zareagować. Chłopiec przyjął trafienie w bok głowy z wyrazem twarzy jakby widział ducha. Zatoczył się i przewrócił. Na jego skroni pojawiła się krew.
Arto przypomniał sobie, że buty Nowego były tak samo obciążone jak jego ubranie. I były bardzo twarde, być może tak twarde jak pierścienie starszaków. Moc kopnięcia była spora, nawet pomimo braku siły i doświadczenia. Nowego trochę odrzuciło, lecz szybko odzyskał równowagę. Arto sam nie zrobiłby tego lepiej.
Ból przywołał powalonego chłopca do porządku, nim jednak wstał, Nowy zręcznie wykonał skok do tyłu, uciekając na tyły swojej drużyny. Zrobił w powietrzu gigantycznego fikołka. Lądowanie nie wyszło mu już tak dobrze. Padł na podłogę, niemniej był bezpieczny.
Wojownicy Dzikiego Pazura zatrzymali się w zdumieniu, jedni wcześniej, inni później, rozbijając szyk swojej grupy. Kilku zawróciło, próbując dopaść intruza, lecz po chwili stanęli bezradnie, widząc go ponownie nad swoją głową. Arto uśmiechnął się szeroko. Gdyby nie wiedział, że ciało Nowego nie podlegało w pełni ciążeniu stacji, sam by to uznał za niemożliwe. Jest sprytny, przyznał w myśli. Wie, jak wykorzystać swoje możliwości. Oby tylko się nie przyzwyczaił. Jeszcze kilka tygodni i taka sztuczka nie będzie możliwa.
Nie zastanawiał się długo. Nie chciał, by okazja wymknęła mu się z rąk. Skoczył do przodu i kopnął najbliższego chłopca w twarz. Cios był dobrze wymierzony i bardzo mocny. Chłopiec przewrócił się na podłogę.
Ilustracja: <a href=mailto:changer@interia.pl>Rafał Kulik</a>
Ilustracja: Rafał Kulik
– Brać ich! – zawołał. – Otoczyć!
Wolna reakcja Jeźdźców rozczarowała go do granic złości. Uprzedził ich, że coś się stanie i otrząsnęli się szybciej niż przeciwnik, lecz to wciąż było za wolno. Czy aż tak bardzo nie byli przygotowani na niespodzianki?
Nie czekał na nich, wierząc, że szybko się przyłączą. Szkoda, że Nowy nie uprzedził mnie o swoim zamiarze, pomyślał, podcinając nogi kolejnego chłopca i uderzając łokciem w plecy, gdy się przewracał. Mógłbym lepiej wykorzystać przewagę, dodał, wyskakując w górę i kopiąc stopami w pierś innego. Odrzucił go do tyłu, prosto na jego towarzyszy. Ale i tak zasłużył sobie na pochwałę, uznał, lądując na czworakach i zrywając się na nogi. Choć z drugiej strony, gdybym uwzględnił jego pomysł, cała zasługa spadłaby na mnie. Robiąc wszystko samemu, wyszedł na bohatera.
Rozejrzał się za następnym przeciwnikiem. Dopiero wtedy zauważył, że dookoła niego zrobiło się pusto. Dość, by mógł się rozejrzeć i upewnić, że wszystko szło tak jak na to liczył.
W chwili, gdy Nowy wylądował na tyłach swojej grupy, wojowników Smoka dzieliły od najbliższego przeciwnika najwyżej dwa metry. Nowy dobrze wszystko wyliczył, choć mógł lepiej. Smok był od początku przygotowany do odparcia ataku i okrążenia wroga. Nim przeciwnicy otrząsnęli się z zaskoczenia, już byli dookoła nich lub pomiędzy nimi, jak Arto i Żimmy, bijąc przeciwnika na lewo i prawo.
Żimmy lubił wpadać w środek walki. W bezpośrednim starciu łatwo się zapominał, szybko tracąc kontrolę nad oddziałem. Jakże często jego pozbawieni dowódcy wojownicy wpadali w kłopoty! Jedynym sposobem na ujarzmienie jego siły i umiejętności było oddanie mu pod rozkazy wojowników o podobnym temperamencie, tworząc z nich grupę pierwszego uderzenia, pozostawiając sobie i Dertowi wykonanie bardziej złożonych manewrów. Nie inaczej było teraz. Grupa Żimmiego jako pierwsza znalazła się w środku walki, lecz manewry, które mogłyby ją wspomóc, nie były już potrzebne.
Choć walka dopiero się rozpoczęła, bitwa była już tylko formalnością.

Unik, cios i kolejny unik. Starcie było krótkie, lecz brutalne. Nikt nie miał litości. Kto przez chwilę nieuwagi pozwolił trafić się w oko, praktycznie wypadał z walki, nie będąc w stanie reagować na to co się działo. Przeciwnik trafiony mocno w brzuch czy w mostek wypadał na co najmniej kilkadziesiąt sekund – dość, by dołożyć mu jeszcze bardziej, gdyby spróbował wstać, by tym razem pozostał na podłodze na dobre lub zostawić go i zająć się jego, wciąż stojącymi na nogach, kolegami, zostawiając osłabionego wroga na później.
Chłopcy Pilpa dawali z siebie wszystko. Walczyli najlepiej jak byli w stanie, lecz po załamaniu szyku nie zdołali długo stawiać oporu. Kto padł na podłogę, stawał się nietykalny, tak długo jak nie próbował wstać, lecz niemal każdy z nich próbował to robić i każdy szybko lądował na niej z powrotem. Dwóch trzy trzech chłopców wyrwało się z okrążenia Jeźdźców Smoków, by dopaść jajogłowych. Dogonili ledwie trzech, nim zawrócili, nadaremnie próbując odwrócić losy bitwy. Nawet obrona jajcogłowych rzuciła się w końcu do walki, jednak zrobiła to za późno i była zbyt nieliczna. Nie byli w stanie niczego zmienić, pozostało im już tylko zachować honor.
« 1 3 4 5 6 7 30 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Nudna lekcja fantastyki
— Zofia Marduła

Śladami Endera?
— Magdalena Kubasiewicz

Prima Aprilis: Blaszana pułapka
— Wojciech Gołąbowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.