Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 17 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Alan Akab
‹Więzień układu›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAlan Akab
TytułWięzień układu
OpisAutor pisze:
O autorze może tyle – absolwent technikum chemicznego, ukończył biologię, lecz na równi ze ścisłym umysłem ceni humanizm. Czymże bowiem byłaby ludzka technika, cywilizacja, czy choćby najbardziej udane społeczeństwo bez wiedzy o człowieku, o tym jaki jest naprawdę, jakim chciałby być widziany, czego pragnie i jakie są jego słabości?
GatunekSF

Więzień układu – część 4

« 1 13 14 15 16 17 19 »

Alan Akab

Więzień układu – część 4

– Więc masz odwagę jeszcze się do mnie odzywać. Dobrze. Zobaczymy czy starczy ci jej, by iść dalej. Udostępnij mi na lekcji swoją konsolę. Pełny dostęp.
Zem odwrócił się i odszedł pośpiesznie. Arto postanowił zaryzykować, po raz ostatni.
– Znasz Janusa? – zawołał za odchodzącym Zemem. – Szpiegowałeś mnie przez jego konto?
Zem zatrzymał się. Odwrócił głowę. Jego kamienne spojrzenie było zagadką. Milczał.
– Kim jest Janus? – rozpaczliwie powtórzył pytanie. Zem bez słowa ruszył w swoją stronę. Jego zastępca natychmiast do niego dołączył.
– Zlać go? – powiedział, dość głośno by Arto to usłyszał.
– Zostaw. Idziemy.
Odeszli.
Arto starał się ukryć drżenie, już nie tylko strachu ale i podniecenia. Wolał go nie gonić. Już i tak narozrabiał. Zem mógł mieć go dosyć, lecz po jego spojrzeniu zrozumiał, że to słowo nie było mu obce. Miał szczęście. Odpowiedź mogła być bardzo bolesna. Jaki to miało związek z Zemem? Co go łączyło z Anhelem? Gdyby był na jego miejscu, też nie przyznałby się, że ma z nim coś wspólnego. Zem wprawdzie nie był mordercą, ale… był Żółtoskórym. Konto Janusa było dobrze zabezpieczone, lecz dawno nie używane. Właściciel już dawno opuścił szkołę. Obaj korzystali z niego, by podglądać go przez robaka. Po co? Czy to możliwe, by…?
A w otchłań z tym tajemniczym Janusem! Starszaki często zawłaszczały sobie konta byłych uczniów. Ktokolwiek to był, skoro dostali się tam przed nim, nie miał tam czego szukać. Miał pluskwę, miał swoją szansę na ucieczkę, po stokroć ważniejszą – o ile to była szansa.
Czy powinien odsłonić przed Zemem system grupy? Po co mu dostęp? Z konsoli kapitana mógłby zrobić z ich systemem co tylko by chciał. Do czego mu to było potrzebne? Stał tak przez minutę, nim uświadomił sobie, że całe ciało ma wciąż sztywne. Spróbował się rozluźnić. Ruszył powoli w stronę klasy. Jego grupa będzie się martwić, zwłaszcza Żimmy. Zem działał na niego w szczególny sposób. Był dla niego zagadką i przez to Żim bał się go podwójnie.
Przez całą drogę w jego głowie tłukła się tylko jedna myśl. Po co? Dopiero pod samymi drzwiami dołączyły do niej inne. Poszło mu dziwnie łatwo. Zem zbyt chętnie i zbyt dużo, jak na starszaka, mówił o pluskwach.
• • •
Zaczęła się lekcja. Arto wpatrywał się w swoją konsolę na wpół niewidzącym wzrokiem. Był podzielony w środku. Czy może narażać grupę dla własnych celów? Pod reaktorem czekała pluskwa, a on potrzebował o niej jak najwięcej informacji. Lecz zawsze był lojalny wobec grupy. Żądał tego od innych i sam nie mógł się z tego wykluczyć.
Czy Zem chciał się zemścić za ich rozmowę? Co by zrobili bez systemu? Ilu wojowników miało jakiekolwiek pojęcie na temat jakichkolwiek zajęć? Lecz dla kogoś, kto miał dość rozumu, by manipulować przy pluskwach i pozostać w szkole, ich systemy obronne nie byłyby żadnym wyzwaniem. Wiele razy, na polecenie kapitana, Rejkert niszczył systemy innych grup. W wojnie komputerowej jego pozycja wśród jajcogłowych z innych grup była prawie tak wysoka jak Arto wśród innych kapitanów, lecz atak Zema przeszedłby przez ich obronę jak powietrze przez otwartą śluzę. Gdyby tego zechciał, jajcogłowi z Flary rozbiliby ich system na atomy, a oni mogliby na to jedynie bezradnie patrzeć.
Odszukał konsolę Zema, dotarł do poleceń rdzenia systemu i podłączył bezpośrednio do sieci swojej grupy.
„Idę dalej” – napisał.
Przez długą chwilę nic się nie działo. Zem nie odpowiadał, lecz połączenie pozostawało aktywne. Rejkert spojrzał na niego pytająco. Widział co się dzieje, zawsze wiedział o wszystkim co dzieje się z systemem, lecz nie reagował, bo rozpoznał kapitański kod dostępu. Arto skinął mu głową. Będzie musiał jakoś mu to wytłumaczyć, lecz jeszcze nie wiedział jak.
Mijały minuty. System wciąż działał jak należy. Zem wciąż był na linii.
Nagle na projektorze zaczęły otwierać się dziesiątki okien, tysiące stron tekstu, schematów, opisów i symulacji. Dane techniczne, plany układów, parametry pluskwy, jej budowa, wszystko to przelatywało przed jego zdumionymi oczami, zapisując się do pliku. Dostrzegł sygnaturę archiwum. Agencja Bezpieczeństwa Układu. To tam pracowali wszyscy Protektorzy. Z przerażenia skulił się na krześle, na szczęście nauczycielka była zajęta swoją konsolą. Szkoła nagle znikła, a on wisiał w próżni, jak podczas przeprawy kanałem. Mylił się. Można wiedzieć za dużo. Za informacje, jakie oglądał, Protektorzy zabiłby go na miejscu.
Rejkert zbladł jak ściana. Lien także. Obaj mieli dostęp do jego osobistych plików. Zauważyli transfer z zewnątrz i zaczęli przeglądać to, co nadeszło. Byli jajcogłowymi. Rozumieli schematy lepiej od niego. Natychmiast ich odciął. Jak bardzo im ufał? Czy aż tak bardzo? Miał nadzieję, że Rejkert nie spróbuje włamać się do jego plików. Wobec jego umiejętności był całkowicie bezbronny.
Znaczek końca transferu zamigotał między oknami. Zdjęty paniką, niepewnym ruchem ręki zamknął wszystkie okna. Za moment otworzyło się kolejne. Przeraził się, że to kolejne dane, że będzie ich tyle, że zapchają pamięć, przydzieloną jego grupie przez szkolny komputer, i przeleją się do publicznej pamięci szkoły, lecz to była tylko wiadomość od Zema.
„Jeśli rozumiesz choć dziesiątą część to jesteś geniuszem nie trzymaj tego w szkole ani sekundy dłużej niż musisz zabierz to do domu na jakąś konsolę bez dostępu do sieci”
„Dalczgeo mi ot dłaeś” – odpisał, z trudem trafiając palcami we właściwe klawisze.
„To moja sprawa ja też nienawidzę tego paskudztwa pewnie nawet bardziej niż opiekunki pomocy z ciebie mieć nie będę ale może w przyszłości zdołasz ją pokonać”
Arto przypomniał sobie o robakach. Strach go sparaliżował. A jeśli jest ich więcej, takich których nikt nie potrafił wykryć? Dwie minuty siedział bezwładny niczym worek wody, nim zdołał wziąć się w garść.
„Czy to bezpieczne ktoś mógł coś zobaczyć”
„A myślisz że co zajęło mi tyle czasu nie ruszaj tego pliku nie przenoś po prostu go skopiuj wtedy sam usunie po sobie wszelkie ślady pamiętaj masz tylko jedną próbę nie robię tego za darmo wciąż możemy potrzebować kogoś do załatwiania różnych rzeczy”
Wiedział co to oznacza. W jakiś niepojęty sposób on, zwykły piątak, wszedł do grona prawdziwych władców szkoły, jako dostawca części do robienia rzeczy, o których samo myślenie było niebezpieczne.
Okno się zamknęło, lecz Arto natychmiast otworzył nowe.
„Zaczekaj przepraszam powiedz czy da się tak zrobić bym znikł”
„Można skonstruować urządzenie które działa jak transmiter pomiędzy pluskwą a czujnikami pośredniczy w przesyłaniu sygnałów między nimi a co ważniejsze nie wymaga ich rozkodowania takie coś potrafi sprawić że system będzie cię widział w innym miejscu niż jesteś dla pluskwy to on jest czujnikiem a dla czujnika jest pluskwą i sam decyduje jaki sygnał do nich dotrze rozumiesz o czym piszę”
„Tak to genialne ale czy możliwe”
Chyba wciąż musiał być w szoku, skoro rozmawiał z Zemem jakby był jego klasowym jajcogłowym. I Zem mu odpowiadał. Nie chciał przerywać tej nitki, jeszcze nie teraz.
„Za dużo byś chciał wiedzieć nie pytałem ciebie o twoje metody poprawiania ocen”
Oceny? O czym on pisał? W porównaniu z tym zmiana ocen była niczym!
„Powiem ci wszystko co wiem”
„Nie trzeba nie mamy czasu na takie rzeczy jesteś mi sporo winien młodszaku”
Nie mógł nie zauważyć, że Zem ani razu nie starał się go obrazić. Rozmawiał z nim w ten sposób niemal od pierwszego spotkania. Z jakiegoś powodu traktował go jak równego sobie, tak długo jak długo tego nie nadużywał. Zachowywał się niemal jak… nauczyciel.
„Będziemy dla ciebie chodzić po co zechcesz i kiedy zechcesz powiedz mi tylko czy z czymś takim będę mógł wejść naprawdę wszędzie”
„Nie są miejsca gdzie czujniki są podpięte pod inną sieć która działa na innej zasadzie ale tam nie masz po co wchodzić”
Arto znał odpowiedź na następne pytanie jeszcze zanim je wysłał. To by było zbyt piękne by mogło być prawdziwe. Jednak musiał spytać.
„Co to za miejsca”
„Więzienia doki placówki kosy wszystkie te o najwyższym stopniu bezpieczeństwa tam nie ma czego szukać teraz już wiesz pamiętaj gdy się to rozniesie będę wiedział przez kogo a wtedy lepiej znajdź sobie ostatnią przystań bo w porównaniu ze mną będzie to przyjemność dalej chcesz o coś pytać”
Jego rozczarowanie nie było wielkie. Domyślał że już że zwykłymi sposobami nie zdoła przejść przez śluzę doku. Potrzebował nowej techniki oszukiwania czujników i zamierzał ją znaleźć. Poczuł dreszcz. Wszedł w to tak nagle, a teraz nie miał odwrotu. Czy chciał mieć odwrót? Zaryzykował wszystko, co mógł i dostał wszystko co chciał.
« 1 13 14 15 16 17 19 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Nudna lekcja fantastyki
— Zofia Marduła

Śladami Endera?
— Magdalena Kubasiewicz

Prima Aprilis: Blaszana pułapka
— Wojciech Gołąbowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.