Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 4 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Elżbieta Leszczyńska
‹Baśń o miłości›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorElżbieta Leszczyńska
TytułBaśń o miłości
OpisAutorka pisze o sobie:
Jestem już starszą panią. Przez większą część życia uprawiałam poezję „do szuflady”. Wydawnictwo „Skrzat” natomiast wydało moją prozę – dwie powieści dla młodych czytelników.
Gatunekdramat

Baśń o miłości

Elżbieta Leszczyńska
« 1 2 3 4 5 »

Elżbieta Leszczyńska

Baśń o miłości

VI
Komnata młodej dziewczyny. Miranda siedzi na taborecie przed lustrem. Nie patrzy w lustro. Jest zamyślona.
MIRANDA:
Dwa listy z dwóch stron świata, jak lewa i prawa
Ręka. Obie potrzebne. Bez jednej kaleką
Byłabym już do śmierci… Gdzie moja odwaga,
Którą się tak pyszniłam, gdy cel był daleko?
Mój książę wraca, wszyscy go dziś wyglądają,
Czułe serce zamiera przy każdym odgłosie
Poruszenia u bramy. Wspomnienia wracają
Jak natrętne komary. Dziś wybieraj losie.
W tym liście pisze do mnie o stałej miłości,
Że w zabawie, nauce, we śnie przed oczami
Mój obraz nosi zawsze, że wkrótce litości
U matki szukać będzie i prosić za nami.
Brat mi, z kolei, pisze z krainy nieznanej,
Że męka hańby ojca jak gorączka pali
Mu duszę, każąc jedno za drugim wyzwanie
Podejmować i nigdzie spocząć nie pozwoli.
Nakazuje pamiętać, o czym chcę zapomnieć.
Ciężkim przekleństwem grozi za zdradę pamięci,
Nienawiść nakazuje. Jakże, wszyscy święci,
Ma sobie z tym poradzić biedne serce moje?
A królowa? Co ona zamierza? Nic nie wiem.
Zawsze jest tak odległa, nieprzystępna, dumna.
Mówią, że chce ożenić księcia i ślub będzie
Tuż przed końcem regencji, że to myśl rozumna.
Podobno już synową wybrała daleką
Z potężnego królestwa, z którym chce w przymierze
Wejść. A tak sprawę omawiają lekko
Jak w warsztatach diamenty tną biegli szlifierze.
Słyszę kroki…
Wchodzi strażnik.
STRAŻNIK:
Królowa!
MIRANDA:
Królowa, o Boże!
Co ją do mnie sprowadza po raz pierwszy w życiu?
Chce mnie w piekło pogrążyć, chce zabić? A może…
Tyle złudnej nadziei w mego serca biciu.
Wchodzi Helena.
HELENA:
Witaj Mirando. Widzę, że jesteś zdziwiona.
Masz rację, opiekunką nie byłam najlepszą.
Od dziesięciu już wiosen przebywasz w tym domu,
A pani domu składa ci wizytę pierwszą.
Lecz tyle obowiązków, tyle „trzeba”, „musi”
Ma królowa, że wybacz, nie miej żalu do mnie…
Ale dlaczego stoisz? Usiądź dziecko, Usiądź!
O, tak dobrze, a teraz ja także usiądę.
Mamy do pomówienia. Jak wiesz, mój syn wraca
Dzisiaj ze szkół… Lecz czemu jesteś taka blada?
Źle się czujesz? A może zawołać lekarza?
MIRANDA:
Nie, nie, już wszystko dobrze. To tylko list brata
Tak na mnie wpłynął.
HELENA:
Konrad znów żąda pieniędzy?
Ten młody nicpoń umie handlować uczuciem.
do siebie
Gdyby nie „hańba”, „honor”, nie wyszedłby z nędzy.
Zawsze znajdzie sakiewkę, gdy zagra współczuciem.
do Mirandy
Posłałaś mu kolczyki, te, które Makroniusz
Podarował ci, panno, w ostatnią niedzielę,
Kiedy lat osiemnaście kończyłaś. Zdziwiona?
Ja wiem dużo, Mirando, choć nie mówię wiele.
MIRANDA:
To znaczy… Co chcesz, Pani, mi przez to powiedzieć?
HELENA:
To, co myślisz i czego się właśnie obawiasz.
MIRANDA:
Koniec!
HELENA:
No, niezupełnie, zależy od ciebie.
Koniec jednego zwykle coś innego sprawia.
Koniec panieństwa znaczy początek małżeństwa.
Chciałam w imieniu syna prosić cię Mirando
O rękę.
do siebie
To rodzinne: kochać do szaleństwa.
do Mirandy
Kochacie się, wiem, nie chcę być dla was zawadą.
MIRANDA:
Tak po prostu? A racja państwa? Będzie królem.
A przymierza, układy?
HELENA:
zamyślona
Któż to wiedzieć może…
Widzę, że ty się więcej przejmujesz tym ulem
Pełnym pszczół. Bardzo dobrze. Osiądę w klasztorze
Już niedługo. I wierz mi, bez żadnego bólu.
Teraz ty będziesz, miła, królowała w ulu.
Tak więc myślę, że sprawa jest już załatwiona.
Żegnaj, mam dużo pracy.
Helena wychodzi.
MIRANDA:
Miłość i korona
Będą moje! O, Boże, co za pomieszanie
Nagłego szczęścia, strachu, obaw, wątpliwości.
Dziś fala mnie wynosi na te wysokości,
Z których upadek gorszy niż śmierci spotkanie.
VII
Cela Marka. Marek zarośnięty i posiwiały czeka przy kracie. Wypatruje.
MAREK:
Dziwny lęk dzisiaj zmącił niewzruszony spokój
Od wielu lat goszczący w tym podziemnym świecie.
Ten intruz w me królestwo nieproszony wkroczył,
Pamięć, z tak wielkim trudem usypianą przecież,
Obudził, a z nią wszystko wróciło do życia.
Najcięższy bój stoczyłem ze sobą w tej celi,
Najcięższy bój z nadzieją, tym punkcikiem bieli
W jaskini jak noc czarnej i nie do przebycia.
Już „zwycięstwo” wołałem pewny panowania,
Lecz było to złudzenie. Oszukałem siebie.
Drogę znów strome zbocze góry mi zasłania,
Góry z wierzchołkiem w smętnym, ołowianym niebie.
Czemu ona się spóźnia?!
Odchodzi od kraty i kładzie się na posłaniu.
Mój dzwoneczek mały.
Śmieszne imię… i piękne, najpiękniejsze w świecie.
Na pewno by tu była, gdyby nie wstrzymały
Lekkich kroków potężne i groźne zamiecie.
Jej zbliżanie się miarą czasu było dla mnie,
Jej milczenie dawało tyle możliwości.
Udało jej się skruszyć w moim sercu kamień,
Poznałem smak współczucia, ciepła… i miłości.
Unosi się z posłania i wypatruje przez chwilę.
Dlaczego nie przychodzi? Dzwoneczku, gdzie jesteś!
Na ścianie lochu węglem to dźwięczące imię
Wypisała i palcem wskazała na siebie.
Parsknąłem śmiechem. Wstyd się zrobiło dziewczynie.
Wtedy ją pokochałem.
Znów się unosi, nasłuchuje.
Co to za hałasy?
Ciężkie kroki, ich echo bólem uszy ściska.
Dzwoneczek się pojawiał jak w powietrzu ptaki…
Są wciąż bliżej i bliżej, są już całkiem blisko.
Zrywa się na nogi. Wchodzi dwóch strażników. Zatrzymują się z prawej i lewej strony kraty. Za nimi ukazuje się Helena w królewskim stroju.
HELENA:
Witaj Marku. Po latach widzimy się znowu.
MAREK:
Co ty tu robisz, Pani? Czy los sprawiedliwy
Teraz czyni wymianę? Byłbym zbyt szczęśliwy…
Zresztą, już wszystko jedno. Witam cię, królowo.
HELENA:
do siebie
Głosie nie zawiedź.
głośno
Więźniem od dziś być przestajesz.
Wracasz do miasta prosto na ślub swojej córki.
MAREK:
do siebie
Dziecko zmieniło postać odwiecznym zwyczajem.
do Heleny
Po co mnie stąd wyganiasz jak kurę z komórki?
Dla niej dawno umarłem i niech tak zostanie.
Odwykłem już od świata, oślepnę od słońca.
HELENA:
Nie chcesz wiedzieć, z kim córka na kobiercu stanie?
MAREK:
Pani, musisz mnie dręczyć i dręczyć bez końca!
Nawet po tylu latach!
HELENA:
Nie to mym zamiarem.
Ale skoro tak myślisz, powiem w kilku słowach.
Miranda z moim synem utworzyli parę,
Kochają się… i ona zostanie królową.
Nie cieszysz się?
MAREK:
Nie, Pani.
HELENA:
Na Boga, dlaczego?!
MAREK:
Zostawmy to, o moim mi synu opowiedz.
Milczysz? Umarł.
Helena robi nieokreślony ruch głową.
Rozumiem, z niego nic dobrego
Nie wyrosło. Rozumiem, zmarnował się człowiek.
Chwila milczenia.
A gdzie jest ta dziewczyna, która przez złe lata
Dzień w dzień mi przynosiła jedzenie i wodę,
Ta niemowa? Bo chciałbym… chcę… prośba ostatnia,
Chciałbym ją wziąć ze sobą, przy sobie zachować.
HELENA:
To, Marku, niemożliwe.
MAREK:
Rozumiem, rozumiem.
Jaki ja się ostatnio zrobiłem rozumny.
Żeby tak wszystko przyjąć, zmieścić, jak ja umiem
Trzeba się dać pochować i wydobyć z trumny.
Znowu milczą
Ale ty, Pani, po co tak daleką drogę
Odbyłaś do tej celi? Czy nie masz posłańców,
Którzy na jedno twoje skinienie, na rozkaz
Przebiegną całą Ziemię, od krańca do krańca?
HELENA:
Już nie mam. Mówisz właśnie do byłej królowej.
Zamykam się w klasztorze. Tam to, co zostało
Z mego życia zamierzam poświęcić w pokorze
Ciszy i samotności… Tak chłodem powiało…
Zimno tutaj. Strażnicy uwolnijcie kratę
Z łańcuchów.
Robią to.
Teraz więźnia wolno wyprowadzić.
Opaskę mu na oczy nałóżcie dokładnie,
Żeby nie mógł rozpoznać, skąd droga prowadzi.
Kiedy strażnicy zawiązują Markowi oczy, mówi do niego.
Marku, nie taką chciałam mieć z tobą rozmowę
Ostatnią. No cóż, trudno, tak widocznie musi
Być zawsze między nami. Żegnaj więc, i w drogę.
MAREK:
Już idę, tak jak chodzą i ślepi, i głusi.
Idzie między prowadzącymi go strażnikami, królowa – za nimi. Opuszczają scenę.
« 1 2 3 4 5 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: <a href='mailto:rafal.wokacz@gmail.com'>Rafał Wokacz</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Gelimer
Elżbieta Leszczyńska

25 XI 2023

Już tydzień pod Decimum czekamy na króla.
Aspar dał znać, że także stoi w pogotowiu.
Noc głęboka i księżyc pojawił się w nowiu,
A wśród cichych namiotów tylko wicher hula.

więcej »

Przed podziałem
Bartosz Wieczorek

20 I 2009

Obsada:
Kierownik – człowiek silny, zdecydowany
Kuba – psycholog; młody człowiek, spokojny
X – charyzmatyczna postać
Ksiądz – wesoły, o głosie pełnym troski

więcej »

Strzelec wyborowy
Adam Słowikowski

4 I 2008

Miejsce: Park miejski
Czas: Bliżej nieokreślony, chociaż podejrzewa się 15 kwietnia 2006 roku
Występują:
Eros jako Amor, Jan Kowalski jako Mężczyzna, Jakub Burski jako Lekarz

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Gelimer
— Elżbieta Leszczyńska

Umowa
— Elżbieta Leszczyńska

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.