WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Autor | Elżbieta Leszczyńska |
Tytuł | Baśń o miłości |
Opis | Autorka pisze o sobie: Jestem już starszą panią. Przez większą część życia uprawiałam poezję „do szuflady”. Wydawnictwo „Skrzat” natomiast wydało moją prozę – dwie powieści dla młodych czytelników. |
Gatunek | dramat |
Baśń o miłościElżbieta Leszczyńska
Elżbieta LeszczyńskaBaśń o miłościVI Komnata młodej dziewczyny. Miranda siedzi na taborecie przed lustrem. Nie patrzy w lustro. Jest zamyślona. MIRANDA: Dwa listy z dwóch stron świata, jak lewa i prawa Ręka. Obie potrzebne. Bez jednej kaleką Byłabym już do śmierci… Gdzie moja odwaga, Którą się tak pyszniłam, gdy cel był daleko? Mój książę wraca, wszyscy go dziś wyglądają, Czułe serce zamiera przy każdym odgłosie Poruszenia u bramy. Wspomnienia wracają Jak natrętne komary. Dziś wybieraj losie. W tym liście pisze do mnie o stałej miłości, Że w zabawie, nauce, we śnie przed oczami Mój obraz nosi zawsze, że wkrótce litości U matki szukać będzie i prosić za nami. Brat mi, z kolei, pisze z krainy nieznanej, Że męka hańby ojca jak gorączka pali Mu duszę, każąc jedno za drugim wyzwanie Podejmować i nigdzie spocząć nie pozwoli. Nakazuje pamiętać, o czym chcę zapomnieć. Ciężkim przekleństwem grozi za zdradę pamięci, Nienawiść nakazuje. Jakże, wszyscy święci, Ma sobie z tym poradzić biedne serce moje? A królowa? Co ona zamierza? Nic nie wiem. Zawsze jest tak odległa, nieprzystępna, dumna. Mówią, że chce ożenić księcia i ślub będzie Tuż przed końcem regencji, że to myśl rozumna. Podobno już synową wybrała daleką Z potężnego królestwa, z którym chce w przymierze Wejść. A tak sprawę omawiają lekko Jak w warsztatach diamenty tną biegli szlifierze. Słyszę kroki… Wchodzi strażnik. STRAŻNIK: Królowa! MIRANDA: Królowa, o Boże! Co ją do mnie sprowadza po raz pierwszy w życiu? Chce mnie w piekło pogrążyć, chce zabić? A może… Tyle złudnej nadziei w mego serca biciu. Wchodzi Helena. HELENA: Witaj Mirando. Widzę, że jesteś zdziwiona. Masz rację, opiekunką nie byłam najlepszą. Od dziesięciu już wiosen przebywasz w tym domu, A pani domu składa ci wizytę pierwszą. Lecz tyle obowiązków, tyle „trzeba”, „musi” Ma królowa, że wybacz, nie miej żalu do mnie… Ale dlaczego stoisz? Usiądź dziecko, Usiądź! O, tak dobrze, a teraz ja także usiądę. Mamy do pomówienia. Jak wiesz, mój syn wraca Dzisiaj ze szkół… Lecz czemu jesteś taka blada? Źle się czujesz? A może zawołać lekarza? MIRANDA: Nie, nie, już wszystko dobrze. To tylko list brata Tak na mnie wpłynął. HELENA: Konrad znów żąda pieniędzy? Ten młody nicpoń umie handlować uczuciem. do siebie Gdyby nie „hańba”, „honor”, nie wyszedłby z nędzy. Zawsze znajdzie sakiewkę, gdy zagra współczuciem. do Mirandy Posłałaś mu kolczyki, te, które Makroniusz Podarował ci, panno, w ostatnią niedzielę, Kiedy lat osiemnaście kończyłaś. Zdziwiona? Ja wiem dużo, Mirando, choć nie mówię wiele. MIRANDA: To znaczy… Co chcesz, Pani, mi przez to powiedzieć? HELENA: To, co myślisz i czego się właśnie obawiasz. MIRANDA: Koniec! HELENA: No, niezupełnie, zależy od ciebie. Koniec jednego zwykle coś innego sprawia. Koniec panieństwa znaczy początek małżeństwa. Chciałam w imieniu syna prosić cię Mirando O rękę. do siebie To rodzinne: kochać do szaleństwa. do Mirandy Kochacie się, wiem, nie chcę być dla was zawadą. MIRANDA: Tak po prostu? A racja państwa? Będzie królem. A przymierza, układy? HELENA: zamyślona Któż to wiedzieć może… Widzę, że ty się więcej przejmujesz tym ulem Pełnym pszczół. Bardzo dobrze. Osiądę w klasztorze Już niedługo. I wierz mi, bez żadnego bólu. Teraz ty będziesz, miła, królowała w ulu. Tak więc myślę, że sprawa jest już załatwiona. Żegnaj, mam dużo pracy. Helena wychodzi. MIRANDA: Miłość i korona Będą moje! O, Boże, co za pomieszanie Nagłego szczęścia, strachu, obaw, wątpliwości. Dziś fala mnie wynosi na te wysokości, Z których upadek gorszy niż śmierci spotkanie. VII Cela Marka. Marek zarośnięty i posiwiały czeka przy kracie. Wypatruje. MAREK: Dziwny lęk dzisiaj zmącił niewzruszony spokój Od wielu lat goszczący w tym podziemnym świecie. Ten intruz w me królestwo nieproszony wkroczył, Pamięć, z tak wielkim trudem usypianą przecież, Obudził, a z nią wszystko wróciło do życia. Najcięższy bój stoczyłem ze sobą w tej celi, Najcięższy bój z nadzieją, tym punkcikiem bieli W jaskini jak noc czarnej i nie do przebycia. Już „zwycięstwo” wołałem pewny panowania, Lecz było to złudzenie. Oszukałem siebie. Drogę znów strome zbocze góry mi zasłania, Góry z wierzchołkiem w smętnym, ołowianym niebie. Czemu ona się spóźnia?! Odchodzi od kraty i kładzie się na posłaniu. Mój dzwoneczek mały. Śmieszne imię… i piękne, najpiękniejsze w świecie. Na pewno by tu była, gdyby nie wstrzymały Lekkich kroków potężne i groźne zamiecie. Jej zbliżanie się miarą czasu było dla mnie, Jej milczenie dawało tyle możliwości. Udało jej się skruszyć w moim sercu kamień, Poznałem smak współczucia, ciepła… i miłości. Unosi się z posłania i wypatruje przez chwilę. Dlaczego nie przychodzi? Dzwoneczku, gdzie jesteś! Na ścianie lochu węglem to dźwięczące imię Wypisała i palcem wskazała na siebie. Parsknąłem śmiechem. Wstyd się zrobiło dziewczynie. Wtedy ją pokochałem. Znów się unosi, nasłuchuje. Co to za hałasy? Ciężkie kroki, ich echo bólem uszy ściska. Dzwoneczek się pojawiał jak w powietrzu ptaki… Są wciąż bliżej i bliżej, są już całkiem blisko. Zrywa się na nogi. Wchodzi dwóch strażników. Zatrzymują się z prawej i lewej strony kraty. Za nimi ukazuje się Helena w królewskim stroju. HELENA: Witaj Marku. Po latach widzimy się znowu. MAREK: Co ty tu robisz, Pani? Czy los sprawiedliwy Teraz czyni wymianę? Byłbym zbyt szczęśliwy… Zresztą, już wszystko jedno. Witam cię, królowo. HELENA: do siebie Głosie nie zawiedź. głośno Więźniem od dziś być przestajesz. Wracasz do miasta prosto na ślub swojej córki. MAREK: do siebie Dziecko zmieniło postać odwiecznym zwyczajem. do Heleny Po co mnie stąd wyganiasz jak kurę z komórki? Dla niej dawno umarłem i niech tak zostanie. Odwykłem już od świata, oślepnę od słońca. HELENA: Nie chcesz wiedzieć, z kim córka na kobiercu stanie? MAREK: Pani, musisz mnie dręczyć i dręczyć bez końca! Nawet po tylu latach! HELENA: Nie to mym zamiarem. Ale skoro tak myślisz, powiem w kilku słowach. Miranda z moim synem utworzyli parę, Kochają się… i ona zostanie królową. Nie cieszysz się? MAREK: Nie, Pani. HELENA: Na Boga, dlaczego?! MAREK: Zostawmy to, o moim mi synu opowiedz. Milczysz? Umarł. Helena robi nieokreślony ruch głową. Rozumiem, z niego nic dobrego Nie wyrosło. Rozumiem, zmarnował się człowiek. Chwila milczenia. A gdzie jest ta dziewczyna, która przez złe lata Dzień w dzień mi przynosiła jedzenie i wodę, Ta niemowa? Bo chciałbym… chcę… prośba ostatnia, Chciałbym ją wziąć ze sobą, przy sobie zachować. HELENA: To, Marku, niemożliwe. MAREK: Rozumiem, rozumiem. Jaki ja się ostatnio zrobiłem rozumny. Żeby tak wszystko przyjąć, zmieścić, jak ja umiem Trzeba się dać pochować i wydobyć z trumny. Znowu milczą Ale ty, Pani, po co tak daleką drogę Odbyłaś do tej celi? Czy nie masz posłańców, Którzy na jedno twoje skinienie, na rozkaz Przebiegną całą Ziemię, od krańca do krańca? HELENA: Już nie mam. Mówisz właśnie do byłej królowej. Zamykam się w klasztorze. Tam to, co zostało Z mego życia zamierzam poświęcić w pokorze Ciszy i samotności… Tak chłodem powiało… Zimno tutaj. Strażnicy uwolnijcie kratę Z łańcuchów. Robią to. Teraz więźnia wolno wyprowadzić. Opaskę mu na oczy nałóżcie dokładnie, Żeby nie mógł rozpoznać, skąd droga prowadzi. Kiedy strażnicy zawiązują Markowi oczy, mówi do niego. Marku, nie taką chciałam mieć z tobą rozmowę Ostatnią. No cóż, trudno, tak widocznie musi Być zawsze między nami. Żegnaj więc, i w drogę. MAREK: Już idę, tak jak chodzą i ślepi, i głusi. Idzie między prowadzącymi go strażnikami, królowa – za nimi. Opuszczają scenę. |
Obsada:
Kierownik – człowiek silny, zdecydowany
Kuba – psycholog; młody człowiek, spokojny
X – charyzmatyczna postać
Ksiądz – wesoły, o głosie pełnym troski
Miejsce: Park miejski
Czas: Bliżej nieokreślony, chociaż podejrzewa się 15 kwietnia 2006 roku
Występują: Eros jako Amor, Jan Kowalski jako Mężczyzna, Jakub Burski jako Lekarz
...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak
Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak