Wielkimi krokami zbliża się karnawał. Pora na tańce, śpiewy i swawole. Warto pomyśleć o jakiejś dodatkowej atrakcji, gdy już zasiądziemy przy stole. I tu z pomocą przychodzi gra „Activity”.
Imprezowe ekwiwoki
[„Activity Original” - recenzja]
Wielkimi krokami zbliża się karnawał. Pora na tańce, śpiewy i swawole. Warto pomyśleć o jakiejś dodatkowej atrakcji, gdy już zasiądziemy przy stole. I tu z pomocą przychodzi gra „Activity”.
Podziękowania dla wydawnictwa Piatnik za udostępnienie gry na potrzeby recenzji.
Tytuł ten jest znany od lat, właśnie pojawia się w odświeżonej szacie graficznej. Tym co wyróżnia go spośród innych jest z pewnością rozmiar pudełka. Jego wielkość może usprawiedliwiać jedynie równie wielka plansza. A to może nieco przeszkadzać na imprezie, na której na blacie stołu musi się znaleźć także miejsce dla krakersów, sałatki i napojów chłodzących.
„Activiy” to klasyczna zabawa w odgadywanie kalamburów. Na planszy przedstawiono trasę składającą się z kolorowych pól. Zespół, który przebędzie ją jako pierwszy, wygrywa całą zabawę. Symbol na danym polu powie nam, w jaki sposób trzeba będzie przekazać hasło: rysując, mówiąc czy na migi. Obok toru znajdują się miejsca na karty z hasłami (na każdej po sześć). Na ich rewersach widnieją wartości trzy, cztery oraz pięć. To, jaką kartę wybierze drużyna zadecyduje, o ile miejsc do przodu będzie mogła się przesunąć w przypadku udanego zgadywania. Demonstrator ma na przekazanie słowa (słów) równo minutę, odmierzaną przez klepsydrę. Im wyższa wartość karty, tym hasło teoretycznie trudniejsze. Trasę można planować kierując się dwoma rzeczami: albo wg trudności – im wyższa wartość tym więcej ryzykujemy, albo wg tego, w jakim typie kalamburów czujemy się najlepiej. Druga opcja przydaje się, gdy ktoś nie ma talentu do rysowania lub jest zbyt nieśmiały, żeby opowiadać. Czasami można trafić na hasła zapisane czerwoną czcionką. Następuje wtedy tzw. runda otwarta, w której odgadywać mogą wszyscy uczestnicy. Można na niej wiele zyskać jak i wiele stracić. Interesująca jest także możliwość zbijania. Jeśli uda nam się umieścić pionek na polu zajmowanym przez przeciwników, możemy cofnąć ich o jedną pozycję. Mała złośliwość, a cieszy.
„Activity” to już klasyk. Gra nie sili się na oryginalność, nie potrzebuje żadnych udziwnień, broni się taka, jaka jest. Cieszy sprawnie działający wariant trzyosobowy, większość gier tego typu działa dopiero przy czterech chętnych, a tego jednego może często zabraknąć. Zabierając grę w podróż pamiętajmy o kartce papieru i o czymś do pisania, żeby nie musieć rysować palcem po piasku. Zabawy powinno starczyć na bardzo długo, bo haseł jest aż 2640. Kalambury lubi się bardzo albo wcale. Trzeba samemu wybadać, czy sprawdzą się w naszym towarzystwie. Czy wspominałem już, że pudełko jest za duże? Na szczęście w ofercie jest także wersja kompaktowa.