Parszywa dwunastkaRobert Adler Znanego rysownika i miłośnika broni palnej poprosiliśmy o przedstawienie modeli broni, które pojawiają się na planszach komiksów równie często co konkretne miasta, charakterystyczne samochody, czy wyposażenie. Swój osobisty ranking komiksowych spluw prezentuje Robert Adler.
Robert AdlerParszywa dwunastkaZnanego rysownika i miłośnika broni palnej poprosiliśmy o przedstawienie modeli broni, które pojawiają się na planszach komiksów równie często co konkretne miasta, charakterystyczne samochody, czy wyposażenie. Swój osobisty ranking komiksowych spluw prezentuje Robert Adler. Miejsce 12: Walther P99 Jeden z najnowszych produktów firmy Walther zdążył już zaistnieć w kulturze popularnej jako nowa broń Bonda. W „Tomorrow Never Dies” zastępuje jego dotychczasową broń – Walthera PPK, cokolwiek już sędziwego. A w naszej policji montowane w radomskim Łuczniku licencyjne Walthery P99 zastępują wzorowane na Waltherze PPK stare P-64. W komiksach P99 nie zdążył jeszcze zbytnio zaistnieć. W „Queen & Country – Za królową i ojczyznę” bohaterka nosi wprawdzie właśnie Walthera P99, co łatwo rozpoznać, ponieważ rysunki nie pozostawiają wątpliwości, jednak jest on konsekwentnie nazywany P88. Owszem, istnieje taki model, starszy o jakieś 20 lat… W polskich komiksach Walther P99 pokazał się raz czy dwa, ale nie ma właściwie o czym mówić, jako że mowa o komiksach z moimi rysunkami. Pistolet znany jest pod obiema tymi nazwami – w Europie pod nazwa handlową Parabellum, za oceanem od nazwiska konstruktora, Georga Lugera. Wystąpił w wielu filmach i komiksach, najczęściej jako nieodłączny atrybut oficera armii niemieckiej – zarówno w pierwszej, jak i drugiej wojnie światowej. W takiej też roli pojawia się w telewizyjnym serialu „Stawka większa niż życie”, a także w komiksie „Kapitan Kloss”. Prawdopodobnie z powodu bardzo charakterystycznego kształtu rysownicy zazwyczaj radzą sobie całkiem nieźle z zadaniem jego narysowania. Kapitan Żbik niezwykle rzadko jak na komiksowego stróża prawa sięgał po broń. A gdy już sięgnął, w „Niewygodnym świadku” oczom czytelników ukazał się widok zaskakujący – zamiast standardowego wyposażenia funkcjonariuszy MO, pistoletu „P-64” (tak jest na nim nawet napisane, w cudzysłowiu!), zwanego przez niektórych „plaskaczem”, Żbik wyciąga rewolwer. Jak jakiś imperialistyczny gliniarz z Nowego Jorku, jak nie przymierzając Kojak. Z powodu kiepskiej jakości druku trudno stwierdzić z całą pewnością, jakiego typu jest to broń, jednak rozmiary i pewne szczegóły wskazują właśnie na Detective Special, jeden z wielu modeli produkowanych przez firmę Colt. Można przypuszczać, że Żbik, jako jeden z najlepszych śledczych Komendy Głównej MO, mógł sobie pozwolić na lekkie odstępstwo od regulaminu w kwestii wyposażenia, a jako doświadczony milicjant znał przewagę rewolweru nad pistoletem samopowtarzalnym „P-64”. Nawiasem mówiąc, wspomniany Kojak również używał takiego właśnie rewolweru – Colta Detective Special. Czy kapitan Żbik poznał porucznika Kojaka na jakiejś międzynarodowej konferencji policyjnej i stąd wyniósł zainteresowanie nietypową za Żelazną Kurtyną bronią? Odpowiedź na to pytanie kryje się być może gdzieś w niezbadanych archiwach MO… :) Broń, która wygrała w latach 80. konkurs na pistolet armii amerykańskiej, jest jednym z najczęściej występujących w filmach modeli. Być może ma to związek z tym, że ponoć dość łatwo ją przystosować do strzelania ślepakami. Poza tym jest to broń fotogeniczna. Niestety, tej cechy zazwyczaj nie potrafią oddać rysownicy komiksów, tworząc jakieś karykaturalne potworki, których związku z Berettą można się często jedynie domyślać. Do nielicznych wyjątków należy John Romita Jr. i jego rysunki w „Punisher: Warzone”, gdzie jednak pistolet rozpoznawalny jako Beretta jest nazywany „dziesiątką” (chyba chodzi o kaliber 10mm, ale Beretta ma kaliber 9mm… „dziesiątka” to coś zupełnie innego). Inny wyjątek, już z naszego podwórka, to Krzysztof Gawronkiewicz, który chętnie rysuje broń ze zdjęć lub replik – plastikową zabawkę/replikę do występu w „Esencji” miał zaszczyt dostarczyć niżej podpisany :) CZ-75 jest głównym bohaterem komiksu mangi „Gunsmith Cats” na równi z głównymi bohaterkami i Fordem Mustangiem. To bardzo dobra broń, świetnie narysowana przez Kenichiego Sonodę. Jeszcze za czasów realnego socjalizmu Cezetka zdobyła spore uznanie na Zachodzie, ale kupienie tam broni zza Żelaznej Kurtyny było nie lada wyczynem, co przyczyniło się do powstania jej legendy – wiadomo, jak to jest z bronią, o której wszyscy mówią, że jest świetna, ale nikt jej nie miał w ręku – i zaowocowało produkcją wzorowanych na niej „klonów”. Smith & Wesson Sigma Miejsce 7: Smith & Wesson Sigma Amerykańska odpowiedź na Glocka, podobnie jak on wykonana w dużej części z polimerów, nie podzieliła jednak jego sukcesu. Stylizacja, która miała ukryć to, że technicznie broń ta jest po prostu kopią Glocka, niczego nie ukryła i Sigma dorobiła się wśród amerykańskich strzelców niezbyt chlubnej ksywki „SWock” (od połączenia pierwszych liter ze Smith i Wesson z końcówką Glock), a niesprzedane egzemplarze od lat zalegają magazyny firmy Smith & Wesson. Być może dlatego agent Graves właśnie Sigmy dodaje do walizki z dokumentami i setką naboi… Ma ze S&W jakiś układ, a może ktoś je dla niego po cichu wynosi? Nie jest to jednak zła broń, a „100 naboi” to świetny komiks, dlatego aż siódme miejsce. Poza tym Risso rysuje Sigmę bezbłędnie. Znany po prostu jako „44 Magnum”. Często przy tym dodaje się „najpotężniejszy rewolwer świata”. Albo „spluwa Brudnego Harry’ego”. Właśnie takiego rewolweru używa Hartigan w historii „Ten żółty drań” Millera. Wprawdzie Miller popełnia kilka drobnych błędów przy rysowaniu tej broni, jednak nie ma wątpliwości, o co mu chodzi. Przez pewien czas Magnum 44 cieszyło się popularnością wśród funkcjonariuszy amerykańskiej policji pełniących służbę na drogach, ponieważ broń ta potrafi przestrzelić blok silnika! I to w typowym amerykańskim samochodzie, nie jakimś Daewoo Tico. Po co kupować kopię, jeśli można mieć oryginał? Austriacki pistolet, o którym mówiło się „broń XXI wieku”, którego pojawienie się zrewolucjonizowało nowoczesną broń krótką, który obrósł masą legend i głupich plotek (takich jak ta bzdura, że jest niewykrywalny dla wykrywaczy metalu), który pozostaje najpopularniejszym pistoletem policyjnym, i prawdopodobnie najlepszym. Twórcom komiksów trudno by było nie zauważyć takiego zjawiska. Glock jest przy tym wyjątkowo prosty do narysowania, co nie znaczy, że nie znaleźli się tacy, co nawet tego nie spieprzyli. Taki jest np. rysunek w „zbrojowni Punishera”, ale już tekst przy rysunkach jest bardzo sensowny (gdyby tylko polskie tłumaczenie mu dorównywało)… Glocka można także zauważyć między innymi w „Powers”, w naszym krajowym „KRON-ie” (o którym niejeden wolałby zapomnieć), a w „Zamieci” odgrywa nawet większa rolę… Chociaż kompletnie się nie zgadzam z Gregiem Rucką – Glock nie nawala w niskiej temperaturze. Każdy inny pistolet, ale nie Glock. …jak to było w filmie „Przekręt”. Desert Eagle.50 Action Express to coś, co trudno przebić. Pistolet, który Tulip kupuje od kumpeli w „Kaznodziei: Krew i Whiskey”. Wprawdzie rozmawiają o Desert Eagle .357 Magnum i .44 Magnum, a Tulip jedynie wspomina: „słyszałam, że jest Pięćdziesiątka”, ale sądząc po masakrze, jaką jej broń robi później w komiksie, zakładam, że jednak właśnie tę Pięćdziesiątkę kupiła. Dillon rysuje Desert Eagle na tyle prawidłowo, że można go rozpoznać. Ale, niestety, ani trochę lepiej. W czasach, gdy broń palna nie była jeszcze na naboje i trzeba ją było ładować, wsypując proch do komory od przodu, przybijać kulę i zakładać kapiszon na kominek, a w rewolwerze trzeba było powtórzyć te czynności tyle razy, ile było komór (mordęga…), w tamtych czasach „najpotężniejszym rewolwerem świata” był właśnie Colt Walker, model 1847. Nazwa pochodzi od nazwiska Colta, który tę broń produkował i kapitana Walkera, który jako przedstawiciel armii amerykańskiej nadzorował jej konstruowanie. Powstał rewolwer o dość przerażających rozmiarach, bo kpt. Walker sam był ponoć człowiekiem o dość przerażających rozmiarach, jednym z tych, którym gdy koń pod nim pada, to biorą go na plecy i niosą. Rewolwer Walker był bronią tak potężną, że ówczesna metalurgia nie zawsze sobie z tą mocą radziła – wiele jej egzemplarzy wybuchło, często raniąc strzelca. Można jednak przypuszczać, że Święty od Morderców nie musi się tego obawiać. Steve Dillon rysuje Colta Walkera wyjątkowo starannie. Czyżby darzył tę akurat broń jakimś sentymentem? Miejsce 2: Colt model 1873 Single Action Army aka. „Peacemaker” Bohater niezliczonych westernów, znany najbardziej jako Peacemaker, czyli Rozjemca, w kalibrze .45. Był też wytwarzany w kalibrze .44 (na nabój do karabinu Winchester, słynnego „Winchestera ’73”) i w tej wersji znany jako Frontier – co można tłumaczyć jako Pogranicznik (unifikacja amunicji do broni długiej i krótkiej ułatwiała życie na amerykańsko-meksykańsko-indiańskiej ziemi w czasach, gdy nie było sklepów Wal-Mart). Jako się rzekło – bohater westernów, nie tylko filmowych. Gdziekolwiek w kowbojskim komiksie widzicie rewolwer, to prawdopodobnie właśnie Colt. Czasami jest rysowany lepiej, czasami gorzej. Jednym z najlepszych rysowników Colta był bodajże nasz Jerzy Wróblewski, chociaż nie ustrzegł się pewnych błędów. Trudno go winić – w czasach, gdy powstały jego westerny, jakąkolwiek broń, zwłaszcza broń ze „zgniłego” Zachodu, trudno było zobaczyć, nie spotykając się przy tym z prokuratorem, a nie było magnetowidów, żeby sobie zatrzymać klatkę oglądanego westernu. Najlepiej narysowanego Colta m1873 widziałem jak dotąd w „Batman: Zabójczy żart”. Choć to nie western. and the winner is… Występuje jako Gladys w Sin City. Nie mówiąc o setce innych tytułów, w których nie występuje nazwa modelu, ale wiadomo, o co chodzi. Najczęściej nazywają go Czterdziestką Piątką, od kalibru, co jest trochę mylące. W roku 1910 John Moses Browning, który pracował wówczas w firmie Colt, skonstruował ten pistolet na konkurs pistoletowy armii amerykańskiej. Po drobnych modyfikacjach broń nazwano M1911 i przyjęto do uzbrojenia, gdzie pozostała przez następne 70 lat! W 1926 r. wprowadzono kilka drobnych zmian, które zaowocowały dodaniem „A1” w nazwie, w tej postaci przetrwała w armii do lat 80. Wyparła ją dopiero Beretta 92F, a i tak wielu twierdzi, ze rozstanie z nią było przedwczesne. Swoją popularność Jedenastka zawdzięcza prawdopodobnie połączeniu ergonomii – prawie każdy, kto bierze ją do ręki, jest zaskoczony tym, jak dobrze ten dość duży pistolet układa się w dłoni – z mocą obalającą naboju 45 ACP, który jest podstawowym dla niej kalibrem (chociaż są wytwarzane wersje do wielu innych naboi, ale U.S. Army pozostawała wierna „czterdziestce piątce”). Wystąpiła w niezliczonej masie filmów i programów telewizyjnych, opisano ją w setkach książek, a w komiksach występuje dość często i to czasem prawdopodobnie nawet bez wiedzy rysownika – jej wizerunek utrwalił się w świadomości wielu ludzi jako najbardziej typowy wygląd pistoletu, więc nie raz, rysując po prostu pistolet, autor nieświadomie rysuje właśnie Jedenastkę. Czasem rysuje lepiej, czasem gorzej. W „Sin City”, „Punisherze”, „XIII”, „Kaznodziei”, „Batmanie”, „Supermanie” i setkach innych tytułów. 11 lutego 2006 |
Każdy smok ma swój słaby punkt ukryty pod którąś z łusek. Tak było ze Smaugiem z „Hobbita”, tak było też ze smokiem z przygód Jonki, Jonka i Kleksa. A że w przypadku tego drugiego chodziło o wentyl do pompki? Na tym polegał urok komiksów Szarloty Pawel.
więcej »Większość komiksów Alejandro Jodorowsky’ego to całkowita fikcja i niczym nieskrępowana, rozbuchana fantastyka. Tym razem jednak zajmiemy się jednym z jego komiksów historycznych albo może „historycznych” – fabuła czteroczęściowej serii „Borgia” oparta jest bowiem na faktycznych postaciach i wydarzeniach, ale potraktowanych z dość dużą dezynwolturą.
więcej »W 24 zestawieniu najlepiej sprzedających się komiksów, opracowanym we współpracy z księgarnią Centrum Komiksu, czas się cofnął. Na liście znalazły się bowiem całkiem nowe przygody pewnych walecznych wojów z Mirmiłowa i ich smoka… Ale, o dziwo, nie na pierwszym miejscu.
więcej »Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński
Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński
Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński
Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński
Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński
„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński
Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński
Nowe status quo
— Marcin Knyszyński
Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński
Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński
Rozczarowanie
— Robert Adler