Razem: Odcinek 2. Razem z mściwym sadystąRadosław Owczarek Tajemniczy włamywacz w satynowym kapeluszu postanawia wyruszyć na łowy. W bezsenną, głuchą noc odkryjemy, co wspólnego z nim ma największy w Polsce zakład ubezpieczeń, reklama tygodnika „Razem” oraz Tadeusz Baranowski.
Radosław OwczarekRazem: Odcinek 2. Razem z mściwym sadystąTajemniczy włamywacz w satynowym kapeluszu postanawia wyruszyć na łowy. W bezsenną, głuchą noc odkryjemy, co wspólnego z nim ma największy w Polsce zakład ubezpieczeń, reklama tygodnika „Razem” oraz Tadeusz Baranowski. Historia ubezpieczeń i pojawienia się pierwszego zakładu ubezpieczeniowego na ziemiach polskich sięga początków XIX wieku. Jednak dopiero w PRL-u (rok 1952) temat asekuracji został gruntownie uregulowany ustawą o państwowej ochronie. Zgodnie z tą ustawą osłony państwowe obejmowały ubezpieczenia majątkowe i osobowe. Przedmiotem pierwszego z nich mogło być każde mienie (w tym domy oraz mieszkania – o czym napiszemy później). Natomiast drugiego – życie lub zdolność do pracy. Jednocześnie nadal dopuszczano zawieranie umów dobrowolnych. W tym samym roku PZUW (Powszechny Zakład Ubezpieczeń Wzajemnych) przekształca się w PZU (Państwowy Zakład Ubezpieczeń). Równocześnie PZU otrzymało wyłączność w całym kraju na zawieranie umów ubezpieczeniowych. Wtedy właśnie na szyldach i dokumentach pojawia się charakterystyczne koliste logo z powiększoną literą „Z”. Działalność zakładu była niezwykle dochodowa. Jako ciekawostkę należy odnotować, że z braku konkurencji – przy dobrym zarządzaniu ryzykiem asekuracyjnym oraz szerokim przymusem – PZU pozyskiwało ogromne kwoty ze składek klientów. Te znacząco przewyższały wypłacane odszkodowania i świadczenia. Dochód PZU nie pozostawał jednak na jego rachunkach, ponieważ w znaczącej części był zyskiem dla państwa. Od 1977 roku ubezpieczyciel lokował nadwyżki finansowe w Narodowym Banku Polskim. Co natomiast z polisami dobrowolnymi? Tymi, zawieranymi na zagraniczne wycieczki, domy i w końcu mieszkania? W tym przypadku, by sprzedaż była jak największa, potrzebna jest reklama oraz talent pewnego młodego artysty, który szuka wszelkich, dodatkowych możliwości zarobienia pieniędzy. Aby opowiedzieć tą historię od początku należy cofnąć się do 1 lutego 1976 roku. Na ostatniej (dwudziestej) stronie tygodnika „Nowa Wieś” znajdziemy małą, najprawdopodobniej pierwszą narysowaną przez Tadeusza Baranowskiego reklamę. W kolorowym dodatku gazety jest to promocja odświeżacza do powietrza firmy „Pollena”. Jako ciekawostkę warto powiedzieć, iż najwcześniejszą całostronicową reklamą wykonaną przez autora Orient Mena jest opowiastka przedstawiająca kolorowe telewizory firmy „Unitra”, „ZURT” (z niebieską winietą- „Jak się wie, to się ma”). Zatem dwa z pięciu elementów zagadki mamy rozwiązane: zakład ubezpieczeń oraz reklamy w pismach. Pozostają pytania o tygodnik „Razem” Tadeusza Baranowskiego i mściwego bandytę-sadystę? Artysta w wywiadzie rzece przeprowadzonym przez Witolda Tkaczyka dla magazynu „AQQ” krótko wspomina: „Miałem to szczęście, że przy reklamie prawie nie ingerowano w moją pracę”. Warto zapamiętać to zdanie, ponieważ ma ono kluczowe znaczenie przy dalszym wyjaśnieniu opowieści o złoczyńcy. Debiut autora Antresolki w czasopiśmie „Razem” miał miejsce 12 grudnia 1976 roku. Tutaj na stronie 19 gazety zostaje przedstawiona w dziewięciu kadrach historia mężczyzny ubranego w długi pastelowy płaszcz. Co o nim wiemy? Właściwie nic. Jak co wieczór przygotowuje się do akcji rabunkowej. Jednak zdecydowanie nie jest to jego najlepsza noc. Szczęście się odwraca, a metaforyczna pętla zaciska się coraz mocniej na szyi. Mieszkania, do których po kolei wchodzi mają niewidzialną barierę, zabezpieczenie i dlatego nie można ich tak po prostu okraść. Z każdego domu mężczyzna wybiega coraz bardziej wystraszony i przerażony. W końcu staje się – serce odmawia posłuszeństwa. Okazuje się bowiem, że właściciele lokali zabezpieczyli się profesjonalnie przed włamaniem. Mieszkania posiadają niezwykłą, roztoczoną nad nimi opiekę. Jest nią polisa ubezpieczeniowa towarzystwa PZU. To ona oszczędza wszelkich kłopotów związanych z kradzieżą oraz nieproszonymi gośćmi. Bohater komedii postanawia całkowicie odmienić swoje poprzednie decyzje, naprawić błędy i popracować nad charakterem. Znajdzie na to z pewnością wiele czasu, udając się do swojego nowego miejsca zamieszkania. Przedstawiona powyżej opowieść jest na tyle uniwersalna, że gdyby zamienić kilka elementów, a w miejsce ubezpieczyciela wstawić jakąś irracjonalną siłę lub postać, mogłaby ona funkcjonować na zasadach odrębnego zwięzłego komiksu, nie mającego nic wspólnego z reklamą. „Ponura historia Wirgiliusza M.”, komedia kryminalna, ukazała się po raz pierwszy na łamach tygodnika „Razem”. W 2020 roku wznowiło ją wydawnictwo „Ongrys” na 83 stronie limitowanego do 300 egzemplarzy, płóciennego wydania „Porad Praktycznego Pana”. Jednak nie tylko… Otóż zaledwie garstka osób wie, że jednoplanszówka pojawiła się w jeszcze jednym miejscu. Grupa fanów w 2014 roku opublikowała 4 tom „Z archiwum polskiego komiksu prasowego”. Marek Misiura wraz z Leszkiem Kaczanowskim pokazują na 166 stronie antologii opowieść o Wergiliuszu. Dramat mściwego bandyty kończy się szczęśliwie. Zostajemy z przekonaniem o jego poprawie i zmianie zachowania. A w następnym odcinku cyklu poznacie pewną niezwykle praktyczną gospodynię domową. 30 lipca 2023 1) „AQQ”, nr 2(27), 2002, str. 12, „Zaproponowano mi rysowanie…mangi”. Z Tadeuszem Baranowskim rozmawia Witold Tkaczyk. |
Każdy smok ma swój słaby punkt ukryty pod którąś z łusek. Tak było ze Smaugiem z „Hobbita”, tak było też ze smokiem z przygód Jonki, Jonka i Kleksa. A że w przypadku tego drugiego chodziło o wentyl do pompki? Na tym polegał urok komiksów Szarloty Pawel.
więcej »Większość komiksów Alejandro Jodorowsky’ego to całkowita fikcja i niczym nieskrępowana, rozbuchana fantastyka. Tym razem jednak zajmiemy się jednym z jego komiksów historycznych albo może „historycznych” – fabuła czteroczęściowej serii „Borgia” oparta jest bowiem na faktycznych postaciach i wydarzeniach, ale potraktowanych z dość dużą dezynwolturą.
więcej »W 24 zestawieniu najlepiej sprzedających się komiksów, opracowanym we współpracy z księgarnią Centrum Komiksu, czas się cofnął. Na liście znalazły się bowiem całkiem nowe przygody pewnych walecznych wojów z Mirmiłowa i ich smoka… Ale, o dziwo, nie na pierwszym miejscu.
więcej »Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński
Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński
Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński
Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński
Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński
„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński
Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński
Nowe status quo
— Marcin Knyszyński
Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński
Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński
Odcinek 4. Dziecko do bicia
— Radosław Owczarek
Odcinek 3: Inspirująca Praktyczna Pani
— Radosław Owczarek
Odcinek 1. Razem, a jednak Osobno
— Radosław Owczarek
Ciężko się czyta wypociny osoby, która nie ma wiedzy na temat przeszłości Pana Baranowskiego. Reklamy nie są autorskimi komiksami, a wiernymi kopiami prac zachodnich autorów. Pan "redaktor" pyta co wiemy o złoczyńcy? Koneserzy komiksu wiedzą tyle, że nie narysował go Pan Baranowski, to plagiat i kradzież! Rysownik mówi, że przy pracy przy reklamach nie ingerowano w "jego" twórczość? Litości, nie widzę tutaj rysunków tego Pana, ale widzę wierne kopie innych (zwłaszcza francuskich) autorów. Odsyłam Pana Owczarka do komiksowej literatury zachodniej zanim pogrąży swojego ulubionego rysownika.