Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

Sylvain Chomet, Nicolas de Crécy
‹Dziadek Leon 2: Brzydki, biedny i chory módl się za nami›

EKSTRAKT:100%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDziadek Leon 2: Brzydki, biedny i chory módl się za nami
Scenariusz
Data wydaniawrzesień 2009
RysunkiSylvain Chomet
Wydawca Egmont
ISBN978-83-237-3608-0
Cena99,00
Gatunekhumor / satyra
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Tutejsi ludzie są dobrzy
[Sylvain Chomet, Nicolas de Crécy „Dziadek Leon 2: Brzydki, biedny i chory módl się za nami” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Ekspresjonistyczna karykatura, naturalistyczna deformacja, szokujące losy bohaterów i absurdalny humor. De Crécy! Chomecie! Módlcie się za naszym „brzydkim, biednym i chorym” społeczeństwem. Wbrew tytułowi recenzji, ludzie wcale nie są dobrzy.

Kamila Tuszyńska

Tutejsi ludzie są dobrzy
[Sylvain Chomet, Nicolas de Crécy „Dziadek Leon 2: Brzydki, biedny i chory módl się za nami” - recenzja]

Ekspresjonistyczna karykatura, naturalistyczna deformacja, szokujące losy bohaterów i absurdalny humor. De Crécy! Chomecie! Módlcie się za naszym „brzydkim, biednym i chorym” społeczeństwem. Wbrew tytułowi recenzji, ludzie wcale nie są dobrzy.

Sylvain Chomet, Nicolas de Crécy
‹Dziadek Leon 2: Brzydki, biedny i chory módl się za nami›

EKSTRAKT:100%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDziadek Leon 2: Brzydki, biedny i chory módl się za nami
Scenariusz
Data wydaniawrzesień 2009
RysunkiSylvain Chomet
Wydawca Egmont
ISBN978-83-237-3608-0
Cena99,00
Gatunekhumor / satyra
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Gdy do współpracy ponownie przystępuje dwóch doskonałych artystów, można założyć, że znów powstanie arcydzieło. I tym razem tak się stało. „Foligatto”, debiutancki album artysty numer jeden, był przerażający, a zarazem zachwycający. Bohaterem był wykastrowany śpiewak operowy. Niezwykłe kolory, barokowy rysunek, nasuwający równie nieodparcie skojarzenie z Klimtem, alegoria, absurd i niepokój – tak najkrócej można opisać te komiks. Seria „Bibendum Céleste” była bardzo malarska, ze zróżnicowaną kolorystyką: miasto przedstawione głównie w czerwieni i złocie, piekło w czerwieni i błękitach. W końcu dopiero co wydany w Polsce, „Super Pan Owoc” , do absurdu zdeformowany, stanowi ostry komentarz do otaczającego świata.
Drugi artysta jest w Polsce chyba najbardziej znany z przerysowanej, zwariowanej animacji „Trio z Belleville” oraz filmu „Zakochany Paryż”, w którym dwudziestu reżyserów nakręciło pięciominutowe nowelki. W „Wieży Eiffla”, dziele naszego artysty, najbardziej zapada w pamięć syn mima z karykaturalnie wielkim plecakiem. Artysta numer dwa już wiele lat wcześniej, przy komiksowej adaptacji powieści „Bug-Jargal” Wiktora Hugo oraz przy debiutanckim filmie animowanym „Starsza pani i gołębie”, nawiązał współpracę z artystą numer jeden.
Pierwszy artysta to oczywiście Nicolas de Crécy, a drugi – Sylvain Chomet.
Przypomniałam dokonania obu panów, ponieważ charakterystyczne cechy ich twórczości widać w kolejnym wspólnym projekcie, jakim jest drugi tom „Dziadka Leona”, zawierający kolejne części: „Brzydki, biedny i chory” (nagroda Alpha-Art za najlepszy komiks na festiwalu w Angouleme w 1998 r.) oraz „Módl się za nami”.
Sądzę, że do drugiej części „Dziadka Leona” można przystąpić bez zapoznania się z pierwszą. Tytułowy dziadek już nie żyje, a jego infantylny wnuk Géraldo-Georges, zamiast zająć się ciężarną żoną-inwalidką, bawi się lalkami i wykrzykuje apostrofy do drzewa lub góry. Nie potrafi utrzymać rodzinnego imperium, ale w zamian zaśpiewa piosenkę o dziesięciu świnkach lub ułoży poemat o swojej śmierci. Suzie wykazuje się anielską cierpliwością, tolerując męża, który jednak pośrednio przyczynia się do utraty dziecka. Gégé przypadkowo trafia na książkę „Poradnik savoir-winner” Briana Moldurena i postanawia zostać zwycięzcą. W kolejnym rozdziałach obserwujemy, jak wciela w życie złote rady Moldurena, dzięki którym zaczyna wspinać się po szczeblach kariery. Nasz bohater zostaje merem, ma na tyle dużo pieniędzy, by kupić Suzie inwalidzki superwózek na pilota, a miasteczko zyskuje taką sławę, że azjatyccy producenci robią film o tutejszej „bestii o dwóch kłach”. Wszystko idzie zgodnie z planem. Do czasu, gdy okazuje się, że idiotyczne rady z podręcznika w połączeniu z głupotą nowego mera poruszą kamyczki absurdu, które w ostateczności doprowadzą do lawiny tragedii.
Otrzymujemy sugestywny obraz posuwającego się wyniszczenia psychicznego i fizycznego. Groteskowe, brzydkie rysunki odpowiadają brzydocie świata. Wszystkie postacie robią się moralnie paskudne, kończą jako karykatury samych siebie. Już na początku komiksu Suzie jako beznoga kaleka, kadłub w ciąży, była szokująca, ale jako obłąkana na zniszczonym nowoczesnym wózku jest tym bardziej zatrważająca. Pani Adrienne, pocieszna, malutka staruszka kończy jako wymachująca bronią wspólniczka oszustów. A Gégé? Przekonajcie się sami.
Nie ukrywam, że jestem wielką entuzjastką rysunku De Crécy’ego: fascynuje mnie mieszanie technik, a w jego albumach znajdzie się i gwasz, i raster, i farby, i pastele. Efekt przywodzi na myśl malarstwo Stephana Balleux lub Józefa Czapskiego, dla którego charakterystyczne było groteskowe przerysowywanie kształtu, a także gra kolorami (tak widoczna chociażby w „Parze w kawiarni”). U De Crécy’ego kadry dziejące się „U Billoutte” są w niebiesko-czerwono-czarnej tonacji, co odpowiada nastrojowi w nocnym lokalu. Podobnie jak w „Bibendum Céleste”, widać wpływ niemieckich ekspresjonistów. Czarna linia, jeden lub dwa kolory są środkami wyrazu zbliżonymi do komiksu, mocnymi i zdecydowanymi. De Crécy przyznaje się do inspiracji surrealizmem Becketta czy światem Bułhakowa, ale polski czytelnik odnajdzie też podobieństwo z groteską „Sanatorium pod Klepsydrą” Schulza lub z „Historiami maniaków” Jaworskiego.
Gégé to ciężki przypadek głównego bohatera – opasły, z niezbyt myślącym wzrokiem, nieskomplikowany i niechwytający aluzji. Zupełnie nieprzystosowany do świata, ma mniej rozumu, niż jego drewniane lalki. Co bardziej nerwowych czytelników może irytować swoją głupotą. Ciężko jest się z nim identyfikować, ale w tym komiksie nie ma pozytywnej postaci. Chomet i De Crécy stworzyli mistrzowską satyrę na społeczeństwo postprzemysłowe, ogarnięte neoliberalnym szaleństwem. Galopujący absurd na monochromatycznych obrazach, okraszony surrealizmem przedstawia krytykę współczesnego, konsumpcyjnego stylu życia.
Wykoślawieniu ulega komercyjność kultury (scena przyjazdu autora podręcznika „Savoir-winner”), jej nic niemówiących sloganów, które przede wszystkim mają intrygować, wykpienie nowych religii (homoseksualny Pan Ktoś sprawia, że Gégé, jako święty Jerzy Wieśniak, zostaje Papieżem Kościoła Trzeciego Tysiąclecia) i groteskowe pozbawienie człowieka godności. Człowiek jest zwierzęciem, którym kieruje wewnętrzna bestia: pycha, egoizm, głupota, chciwość. Drugi tom „Dziadka Leona” jest szokujący, absurdalny, wstrząsający i jednocześnie zabawny. Czytelnikowi na widok społeczeństwo w krzywym zwierciadle z gardła wydobywa się nerwowy chichot. Jednak warto zaryzykować i zmierzyć się z tym lustrem.
koniec
24 lutego 2010

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Zupełnie jak nie trykoty
Dagmara Trembicka-Brzozowska

28 IV 2024

Ten album to taka „przejściówka” – rozpoczyna się sceną z „Wojen nieskończoności”, a akcja znajduje się najwyraźniej gdzieś przed albumem „King In Black”, w Polsce jak na razie nie wydanym, oraz późniejszymi komiksami m.in. z cyklu „Wojna światów” czy z Thorem w roli głównej. I jakkolwiek fabuła jest dość przeciętna, to jednak jest w „Czarnym” parę rzeczy wartych zobaczenia.

więcej »

Palec z artretyzmem na cynglu
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

27 IV 2024

„Torpedo 1972” to powrót po latach Luca Torelliego, niegdyś twardziela i zabijaki, a dziś… w sumie też zabijaki, ale o wiele bardziej zramolałego.

więcej »

Holmes w tunelu czasoprzestrzennym
Maciej Jasiński

26 IV 2024

„Sherlock Holmes Society” to popkulturowy miszmasz, w którym mieliśmy w jednej historii zombie, Kubę Rozpruwacza, pana Hyde’a i wiele różnych innych motywów. Czwarty album serii domykał większość wątków, dlatego ostatnie dwa albumy to jakby nowe otwarcie. A skoro tak, to autorzy postanowili przebić to, co już było. Nic więc dziwnego, że piąta część rozpoczyna się od wybuchu bomby atomowej w samym centrum Birmingham.

więcej »

Polecamy

Jedenaście lat Sodomy

Niekoniecznie jasno pisane:

Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Tegoż twórcy

Bardzo krzywe zwierciadło
— Jakub Gałka

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.