Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 16 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Jacqueline Carey
‹Strzała Kusziela›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułStrzała Kusziela
Tytuł oryginalnyKushiel’s Dart
Data wydania26 stycznia 2011
Autor
PrzekładMaria Gębicka-Frąc
Wydawca MAG
CyklKusziel
ISBN978-83-7480-190-4
Format688s. 135×200mm
Cena45,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Strzała Kusziela

Esensja.pl
Esensja.pl
Jacqueline Carey
« 1 2 3 4 6 »

Jacqueline Carey

Strzała Kusziela

Ojciec, niezrażony pierwszą porażką, miał czelność błagać swojego ojca o drugą szansę, tłumacząc się, że podróż trwała zbyt długo, karawana była źle wyposażona, a on sam jeszcze nie miał doświadczenia w rzemiośle kupieckim. Tym razem, przysiągł, będzie inaczej. I tym razem mój dziadek, baron kupiecki, postawił warunek. Owszem, da drugą szansę moim rodzicom, ale pieniądze na towar muszą wyłożyć z własnej kieszeni.
Czy mieli inne wyjście? Nie, jak przypuszczam. Poza talentem mojej matki, którym nie mogła kupczyć, stanowiłam ich jedyny majątek. Na ich korzyść przemawia fakt, że wzdragali się sprzedać mnie na wolnym rynku. W końcu i tak miało do tego dojść, ale wątpię, czy któreś z nich spoglądało tak daleko w przyszłość. Nie, zamiast tego moja matka, którą ostatecznie muszę za to błogosławić, zebrała się na odwagę i wybłagała posłuchanie u duejny Domu Cereusa.
Wśród Trzynastu Domów Kwitnący w Nocy Cereus jest i zawsze był pierwszym. Został założony przez Enediela Vintesoira jakieś sześćset lat temu i dał początek właściwemu Dworowi Nocy. Od czasów Vintesoira duejnowie Domu Cereusa reprezentowali Dwór w sądzie miejskim; podobno też wielu z nich cieszyło się zaufaniem królów i królowych.
Może to prawda; z tego, co mi wiadomo, to całkiem możliwe. Za życia założyciela Dom Cereusa służył tylko Naamie i potomkom Elui. Od tamtych czasów, choć dwór królewski nie stracił na znaczeniu, za sprawą rozwoju handlu klientela stała się bardziej mieszczańska – vide mój ojciec. Ale w powszechnym mniemaniu osoba kierująca Domem Cereusa wciąż była ważną osobistością.
Jak wszystkim wiadomo, piękno porusza najbardziej wtedy, kiedy zawisa nad nim zimna ręka Śmierci, grożąc rychłym unicestwieniem. U podstaw sławy Domu Cereusa leżała świadomość kruchości i przemijania istnienia. W duejnie tego domu każdy mógł dostrzec echo piękna, którym zniewalała w swoich najlepszych latach; przypominała zasuszony kwiat włożony między kartki książki, cieszący oko dawnym kształtem, choć pozbawiony esencji zapachu. Normalną koleją rzeczy, kiedy piękno przemija, kwiat skłania głowę na łodyżce i obumiera, ale czasami po opadnięciu płatków odsłania się szkielet z hartowanej stali.
Taka była Miriam Bouscerve, duejna Domu Cereusa. Skórę miała cienką i delikatną jak pergamin, włosy przyprószone siwizną, ale te oczy… Siedziała na krześle nieruchomo, prosta jak siedemnastolatka, a jej oczy, szare jak stal, przypominały świdry.
Pamiętam, jak stałam na marmurowych płytach dziedzińca, trzymając za rękę matkę, która rwącym się głosem wypowiadała swoją prośbę. Wspomniała o narodzinach prawdziwej miłości, ucieczce, wyroku jej duejna, handlowej porażce i warunku mojego dziadka. Pamiętam, jak z miłością i podziwem mówiła o moim ojcu, przekonana, że następna wyprawa przyniesie mu fortunę. Pamiętam, jak śmiałym, choć drżącym głosem powoływała się na lata swojej służby, na przykazanie Błogosławionego Elui: „Kochaj, jak wola twoja”. Pamiętam też, jak źródło jej głosu wyschło, a duejna poruszyła ręką. Nie uniosła jej, niezupełnie; może tylko dwa palce, ciężkie od pierścieni.
– Przyprowadź dziecko.
Zbliżyłyśmy się do jej krzesła, moja matka cała roztrzęsiona, ja zaś dziwnie spokojna; dzieci często zaczynają się bać dopiero w ostatniej chwili. Duejna upierścienionym palcem uniosła moją brodę i uważnie przyjrzała się mej twarzy.
Czyżby cień niepewności przemknął po jej obliczu, kiedy zatrzymała spojrzenie na szkarłatnej plamce w lewym oku? Nawet dziś nie jestem tego pewna, ale jeśli rzeczywiście odczuła wahanie, to szybko się go wyzbyła. Cofnęła rękę i spojrzała na moją matkę, surowo i rozkazująco.
– Jehan powiedział prawdę – rzekła. – Mała nie nadaje się do służby w Trzynastu Domach. Jest jednak urodziwa, a po wychowaniu w Dworze jej cena powinna być dość wysoka. W uznaniu za lata twojej służby wysunę taką oto propozycję.
Duejna podała cyfrę, a ja poczułam, jak ekscytacja wprawia matkę w drżenie. To drżenie stanowiło o jej uroku.
– Łaskawa pani… – zaczęła.
Patrząc na matkę wzrokiem jastrzębia, sędziwa duejna przerwała jej ruchem dłoni.
– Są warunki – powiedziała bezlitosnym tonem. – Nikomu nie powiesz i nie osiedlisz się w Mieście. W oczach świata dziecko, które urodzisz za cztery miesiące, będzie twoim pierwszym. Nie chcemy, żeby mówiono, iż Dom Cereusa przychodzi w sukurs niechcianemu bękartowi dziwki.
Usłyszałam, jak matka wciąga powietrze, i zobaczyłam, że oczy starej kobiety zmrużyły się z satysfakcji. Oto, kim jestem, pomyślałam; niechcianym bękartem dziwki.
– Ona nie jest… – zaczęła matka drżącym głosem.
– Taka jest moja propozycja. – Stara duejna była nieubłagana. Ona sprzeda mnie tej okrutnej starej kobiecie, pomyślałam, spodziewając się miłego dreszczyku przerażenia. Już wtedy, jeszcze nieświadoma, uważałam strach za podniecający. – Wychowam tę dziewczynkę jak własną, dopóki nie skończy dziesięciu lat. Rozwiniemy jej zdolności. Jej cena wzbudzi szacunek. Tyle mogę obiecać, Liliano. Czy ty możesz dać jej równie wiele?
Moja matka stała, trzymając mnie za rękę, i patrzyła na mnie. Tak ją zapamiętałam. Spojrzenie jej dużych, ciemnych, roziskrzonych oczy długo błądziło po mojej twarzy, by w końcu spocząć na lewym oku. Czułam, jak walczy z przenikającym ją dreszczem.
– Weź ją więc. – Puściła moją rękę i pchnęła mnie mocno. Potknęłam się, upadłam na krzesło duejny, która wyciągnęła rękę i szarpnęła jedwabny sznur dzwonka. W dali zadzwoniły srebrne dzwoneczki. Zza parawanu niepostrzeżenie wysunęła się adeptka, która pociągnęła mnie za rękę i podniosła bez wysiłku. Obejrzałam się, chcąc ostatni raz popatrzeć na matkę, ale stała odwrócona tyłem; widziałam tylko plecy wstrząsane bezgłośnym płaczem. Słońce, które wpadało przez wysokie okna, rozpalało błękitne błyski w hebanowej rzece jej włosów.
– Chodź – powiedziała adeptka kojącym tonem, chłodnym i perlistym jak płynąca woda. Z ufnością spojrzałam w górę. Była nieodrodnym dzieckiem Domu Cereusa, bladym i nieskazitelnie pięknym. Weszłam do innego świata.
Czy więc może dziwić, że stałam się tym, kim jestem? Delaunay twierdził, że to zawsze było moim przeznaczeniem, i być może miał rację, ale ja znam prawdę: kiedy Miłość mnie odrzuciła, ulitowało się nade mną Okrucieństwo.
Dwa
Pamiętam chwilę, w której odkryłam ból.
Moje życie w Domu Cereusa szybko wpadło w niezmienny, nieprzerwany rytm. Nas, dzieci, było tam pięcioro. Dzieliłam pokój z dwiema dziewczynkami, delikatnymi i kruchymi niczym figurki z wyjątkowo pięknej porcelany. Starsza, siedmioletnia Julietta miała włosy barwy mosiądzu, dlatego przypuszczano, że jej markę kupi Dom Dalii. Cechowała ją powaga i pełne rezerwy zachowanie, nadawała się więc do służby w tym Domu.
Młodsza, Ellyn, miała pozostać w Domu Cereusa, co do tego nie było żadnych wątpliwości. Miała eteryczną urodę i bladą karnację, a skórę tak cienką, że przez zamknięte powieki, gdy rzęsy łamały się niczym fale na delikatnych policzkach, niemalże było widać oczy.
Miałam z nimi niewiele wspólnego.
Z pozostałymi też nie – ani ze ślicznym Etiennem o jasnozłotych lokach cherubina przyrodnim bratem Ellyn, ani z Calantią, mimo jej wesołego śmiechu. W przeciwieństwie do mnie znali już swoją wartość i mieli zapewnioną przyszłość; urodzili się z usankcjonowanych związków i byli przeznaczeni jeśli nie dla tego, to dla innego Domu.
Nie sądźcie jednak, że żyłam w żalu. Mijały kolejne lata, przyjemne i nie stawiające wymagań, spędzane w towarzystwie wielu osób. Adepci byli mili i na zmianę uczyli nas poezji, śpiewu i gry na instrumentach, a także nalewania wina, przygotowywania komnaty sypialnej oraz pełnienia roli ślicznych ozdóbek przy stole. Mnie też wolno było to robić, pod warunkiem, że zawsze miałam spuszczony wzrok.
Byłam tym, czym byłam: niechcianym bękartem dziwki. Jeśli brzmi to brutalnie, musicie również zrozumieć, czego ja nauczyłam się w Domu Cereusa: Błogosławiony Elua kochał mnie mimo wszystko. Ostatecznie, kim był on sam, jeśli nie niechcianym bękartem dziwki? Moi zapatrzeni w siebie rodzice nie zadali sobie trudu, żeby zaznajomić mnie z podstawami wiary. W Domu Cereusa nawet dzieci korzystały z dobrodziejstwa nauk kapłana.
Brat Louvel przychodził co tydzień, siadał wśród nas ze skrzyżowanymi nogami i dzielił się z nami naukami Elui. Kochałam go, ponieważ wyglądał pięknie z włosami splecionymi w jedwabisty warkocz i oczami koloru głębi oceanu. Co więcej, był adeptem Domu Gencjany, dopóki jakiś klient nie kupił jego marki i nie uwolnił go, pozwalając mu ścigać mistyczne marzenia. Jedno z nich polegało na uczeniu dzieci. Brał nas na kolana, po jednym albo po dwoje na raz, i głosem marzyciela snuł stare opowieści.
« 1 2 3 4 6 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Esensja czyta: Lipiec 2011
— Anna Kańtoch, Beatrycze Nowicka, Joanna Słupek

Czy to już fantastyka kobieca?
— Miłosz Cybowski

Świat według Fedry
— Agnieszka Kawula

Strzała Kusziela
— Jacqueline Carey

Tegoż twórcy

Pippi Långstrump z Teksasu
— Beatrycze Nowicka

Esensja czyta: Lipiec 2011
— Anna Kańtoch, Beatrycze Nowicka, Joanna Słupek

Cierpienia młodego Imriela
— Beatrycze Nowicka

Świat według Fedry
— Agnieszka Kawula

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.