Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 16 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Jacqueline Carey
‹Wybranka Kusziela›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWybranka Kusziela
Tytuł oryginalnyKushiel’s Chosen
Data wydania26 stycznia 2011
Autor
PrzekładMaria Gębicka-Frąc
Wydawca MAG
CyklKusziel
ISBN978-83-7480-191-1
Format624s. 135×205mm
Cena45,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Wybranka Kusziela

Esensja.pl
Esensja.pl
Jacqueline Carey
« 1 2 3 4 5 »

Jacqueline Carey

Wybranka Kusziela

– Słowo – zapewniłam. Ti-Filip, niewysoki blondyn, radośnie wyszczerzył zęby, podczas gdy ciemnowłosy Fortun popatrzył na mnie z zadumą. – Dwóch z was powinno wyruszyć wcześniej, żeby poczynić przygotowania. Muszę mieć przyzwoity dom, dość blisko pałacu. Dam wam listy polecające do mojego faktora w Mieście.
Remy i Ti-Filip zaczęli sprzeczać się o udział w przygodzie. Fortun patrzył na mnie niewesoło.
– Wybierasz się na łowy, pani?
Przesuwałam po talerzu gruszkę zapiekaną w tartym serze, żeby ukryć brak apetytu.
– Co o tym wiesz, Fortunie?
Patrzył na mnie niewzruszenie.
– Byłem w Troyes-le-Mont. Wiem, że ktoś spiskował, by uwolnić lady Melisandę Szachrizaj. I wiem, że jesteś anguisette wyszkoloną przez Anafiela Delaunaya, którego poza granicami Montrève niektórzy nazywają Kurwimistrzem Szpiegów.
– Tak – szepnęłam i przebiegło mnie drżenie, zniewalające i niezaprzeczalne. Uniosłam głowę, czując ciężar włosów ujętych w aksamitną siatkę, i wypiłam miarkę wybornej brandy z sadów L’Agnace. – Czas, żeby Strzała Kusziela uderzyła na nowo, Fortunie.
– Kasjelita nie będzie zachwycony, pani – ostrzegł mnie Remy, przerywając sprzeczkę z Ti-Filipem. – Siódmą godzinę klęczy w ogrodzie. Teraz chyba wiem dlaczego.
– Joscelin Verreuil to moja sprawa. – Odsunęłam talerz i przestałam udawać, że jem. – Potrzebuję waszej pomocy, kawalerowie. Kto pojedzie do Miasta i znajdzie mi dom?
W końcu postanowiono, że Remy i Ti-Filip pojadą pierwsi, aby zapewnić nam lokum i uprzedzić znajomych o moim powrocie. Nie byłam pewna, jak Ysandra przyjmie wiadomość. Nie powiadomiłam jej o darze Melisandy ani o moich obawach dotyczących ucieczki. Nie wątpiłam, że mogę liczyć na wsparcie królowej, ale potomkowie Elui i jego Towarzyszy potrafią być kapryśni, dlatego uznałam, że na razie lepiej działać w tajemnicy. Niech zainteresowani myślą, że uciekłam ze wsi, bo kłuje mnie Strzała Kusziela. Im mniej będą wiedzieli, tym więcej ja zdołam się dowiedzieć.
Tego nauczył mnie Delaunay i była to dobra rada. Nie wszyscy są godni zaufania.
Trzem kawalerom ufałam, bo w przeciwnym wypadku nie wyznałabym im swoich zamierzeń. Delaunay próbował mnie ochronić – mnie i Alcuina, który zapłacił za to najwyższą cenę – każąc nam żyć w niewiedzy. Nie chciałam powtórzyć błędu swego pana, ponieważ dziś uważam, że popełnił błąd.
Ale był tylko jeden człowiek, któremu ufałam całym sercem i duszą, i człowiek ten klęczał w zalanym deszczem ogrodzie Montrève. Nie spałam długo w nocy, czytając jeszuicki traktat przywieziony przez Gonzago de Escabaresa. Nie przestałam marzyć, że pewnego dnia uwolnię Hiacynta z terminu u Pana Cieśniny. Hiacynt, mój najdawniejszy przyjaciel, towarzysz z dzieciństwa, przyjął los przeznaczony dla mnie: miał żyć wiecznie na samotnej wyspie, chyba że wymyślę, jak złamać wiążące go geis. Czytałam, aż zaszkliły mi się oczy, a myśli zaczęły błądzić. W końcu zapadłam w drzemkę przed ogniem w kominku, podsycanym o równej godzinie przez dwóch poszeptujących chłopców służebnych.
Zbudziłam się, czując czyjąś obecność. Otworzyłam oczy.
Joscelin stał przede mną, a z jego ubrania ściekała na dywan woda. Skrzyżował ręce i ukłonił się.
– W imię Kasjela – rzekł głosem lekko ochrypłym po wielu godzinach milczenia – chronię i służę.
Znaliśmy się zbyt dobrze, żeby udawać.
– Coś jeszcze?
– Nic więcej – odparł niewzruszenie – i nic mniej.
Siedziałam na krześle, spoglądając w jego piękną twarz, w błękitne oczy zmęczone po długim czuwaniu.
– Czy nie możemy dojść do porozumienia, Joscelinie?
– Nie. – Z powagą pokręcił głową. – Fedro… Elua świadkiem, że cię kocham, ale jestem zaprzysiężony Kasjelowi. Nie mogę robić dwóch rzeczy naraz, nawet dla ciebie. Dotrzymam przysięgi, będę chronić i służyć. Do śmierci, jeśli zajdzie taka potrzeba. Nie powinnaś żądać więcej. A jednak to robisz.
– Jestem wybranką Kusziela i zaprzysiężona Naamie – szepnęłam. – Szanuję twoje śluby. Nie możesz uszanować moich?
– Tylko na swój sposób. – On też szeptał. Wiedziałam, ile kosztowało go to ustępstwo, i zamknęłam oczy. – Fedro, nie proś o więcej.
– Zgoda – odparłam.
Kiedy otworzyłam oczy, już go nie było.
Dwa
Ostatnim razem wjechałam do Miasta Elui po zwycięstwie nad Skaldami w triumfalnym orszaku Ysandry de la Courcel i Drustana mab Necthana, z wojskiem królewskim i albijskim kontyngentem. Tym razem powrót do mojego rodzinnego miasta przebiegał znacznie mniej dramatycznie, choć dla mnie miał ogromne znaczenie.
Powrót do domu to rzecz nadzwyczaj ważna. Pokochałam zielone góry i wiejski urok Montrève, ale przecież to Miasto było moim domem, dlatego zapłakałam, gdy znów ujrzałam jego białe mury. Moje serce, od ponad roku przywykłe do umiarkowanego tempa życia wsi, gwałtownie przyspieszyło.
Spędziliśmy w drodze długie dni, podczas których rześka pogoda jesieni ustępowała chłodom nadciągającej zimy. W czasie poprzedniej podróży miałam ze sobą tyle dobytku, ile mogły udźwignąć krzepkie wierzchowce moje i moich towarzyszy. Teraz jechały z nami wozy załadowane wełną z ostatniego strzyżenia, a także furgon pełen moich rzeczy, w tym jeszuickich ksiąg i zwojów, jakie zgromadziłam w ciągu roku.
Było ich niemało, wyznawcy Jeszui są bowiem płodnymi pisarzami. Ich dzieje sięgają daleko w przeszłość przed czas, kiedy Jeszua ben Josef, prawy syn Boga Jedynego, zawisł na tyberyjskim krzyżu, a z jego krwi zmieszanej z łzami Magdaleny został poczęty Błogosławiony Elua. Jeszcze nie natknęłam się w pismach na wskazówki, które pomogłyby mi zdjąć geis wiążące Hiacynta, ale nie traciłam nadziei.
Naszą karawanę uzupełniał wóz ze sprzętami, namiotami i prowiantem oraz juczne muły dźwigające dobytek mojej służby. Prowadziliśmy również parę koni pod siodło, wierzchowce na zmianę dla Remy’ego i Ti-Filipa, którzy kursowali pomiędzy naszą powolną karawaną a Miastem.
– Będzie ci potrzebny powóz, pani – powiedział praktyczny Fortun, gdy zbliżyliśmy się do Miasta. – Nie przystoi, żeby hrabina de Montrève jeździła wierzchem. Ale przypuszczam, że to może zaczekać, dopóki nie sprzedamy wełny.
– Będzie musiało. – Zanim nadworny skarbnik powiadomił mnie, że odziedziczyłam majątek i tytuł Delaunaya, o co wcale nie zabiegałam, wyobrażałam sobie, że cała d’Angelińska szlachta ma pieniędzy jak lodu. Rzeczywistość wyglądała zgoła inaczej. Folwarki Montrève przynosiły skromny dochód, który wystarczał tylko na pensje i utrzymanie dla służby. Otrzymałam wprawdzie rekompensatę za miejską rezydencję Delaunaya, zajętą po jego śmierci, kiedy ja zostałam zaocznie skazana za morderstwo. Dzięki interwencji Ysandry moje imię zostało oczyszczone. W Mieście Elui wszem wobec wiadomo, że kochałam swojego pana i nie przyłożyłam ręki do jego śmierci. Skoro mianował mnie swoją spadkobierczynią, przyjęłam spuściznę, nie miałam jednak ochoty zamieszkać w domu, w którym zginął. Dlatego odszkodowanie przeznaczyłam na zakup nowej siedziby w Mieście. Z niewielkiej sumy, jaka mi pozostała, znaczną część pochłonął księgozbiór.
Nie żałowałam tych zakupów. Zawsze warto wiedzieć jak najwięcej, zwykł mawiać Delaunay, a ja miałam zamiar dobrze wykorzystać wiedzę, w którą zainwestowałam. Szkoda tylko, że zostało mi tak mało pieniędzy.
Kiedyś miałam diament… Był wart tyle, że mogłabym otworzyć salon, którego pozazdrościłaby mi każda kurtyzana. Na myśl o nim dotknęłam nagiej szyi, gdzie kiedyś wisiał. Wolałabym jednak przymierać głodem niż spieniężyć klejnot i czerpać z niego zyski.
Gdy zbliżyliśmy się do południowej bramy, Fortun podniósł sztandar Montrève z zielonym półksiężycem w srebrnym górnym prawym polu i czarnym szczytem z dołu po lewej stronie. Straż miejska w odpowiedzi poderwała włócznie i wesoły okrzyk odbił się od białych murów – Ti-Filip czekał na nasze przybycie, grając w kości z wartownikami. Usłyszałam urywki aż nazbyt dobrze mi znanej piosenki: marszowej pieśni Chłopców Fedry, zrodzonej podczas desperackiej wyprawy do Alby.
Zerknęłam na Joscelina i zobaczyłam, że zgarbił się, zrezygnowany.
Tak oto wjechaliśmy do Miasta.
Pod pewnymi względami wydawało się małe, pod innymi zaś większe i piękniejsze, niż pamiętałam, pełne wdzięku i dumy. Ti-Filip wybiegł nam na spotkanie i poprowadził wzdłuż krętej rzeki w kierunku pałacu. Mieszczanie przystawali na ulicy i przypatrywali się nam z zaciekawieniem. Niemal słyszałam, jak zaczynają rozchodzić się plotki. Na wschodzie wznosiło się wzgórze Mont Nuit. Tam był Dwór Nocy ze swymi Trzynastoma Domami, tam w Domu Cereusa, Pierwszym spośród Trzynastu, odebrałam podstawowe nauki. U stóp wzgórza rozpościerał się Próg Nocy, mój azyl, w którym Hiacynt zasłynął jako Książę Podróżnych.
« 1 2 3 4 5 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Esensja czyta: Lipiec 2011
— Anna Kańtoch, Beatrycze Nowicka, Joanna Słupek

Wybranka Kusziela
— Jacqueline Carey

Tegoż twórcy

Pippi Långstrump z Teksasu
— Beatrycze Nowicka

Esensja czyta: Lipiec 2011
— Anna Kańtoch, Beatrycze Nowicka, Joanna Słupek

Cierpienia młodego Imriela
— Beatrycze Nowicka

Czy to już fantastyka kobieca?
— Miłosz Cybowski

Świat według Fedry
— Agnieszka Kawula

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.