Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 16 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Jacqueline Carey
‹Wcielenie Kusziela›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWcielenie Kusziela
Tytuł oryginalnyKushiel’s Avatar
Data wydania26 stycznia 2011
Autor
PrzekładMaria Gębicka-Frąc
Wydawca MAG
CyklKusziel
ISBN978-83-7480-192-8
Format624s. 130×205mm
Cena45,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Wcielenie Kusziela

Esensja.pl
Esensja.pl
Jacqueline Carey
« 1 2 3 4 5 »

Jacqueline Carey

Wcielenie Kusziela

– Widywałem burze, messire kasjelito, zwyczajne i niezwyczajne. Trzeci raz pełnię służbę w Pointe des Soeurs. To nie była burza i czegoś podobnego nigdy nie widziałem. Noc była cicha, niebo jak czarny aksamit usiany gwiazdami i tylko w jednym miejscu przysłaniała je chmura. Przy każdym błysku widziałem jej spodnią stronę, fioletową i czarną, gdzieniegdzie migoczącą złotem. Stałem na murach otoczony spokojem wiosennej nocy i patrzyłem. Wreszcie poszedłem po dowódcę.
– Opisuje wiernie – potwierdził Evrilac Duré. – Dokoła panowała cisza, tylko fale szumiały łagodnie i w Point des Soeurs cykały świerszcze. Ale widzieliśmy, jak błyskawice rozdzierają niebo i morze szaleje wokół Trzech Sióstr. – Położył ręce na stole. – Mieszkając nad Cieśniną, widziałem wiele dziwnych rzeczy. Nikt temu nie zaprzeczy, ani mężczyzna, ani kobieta, czy to w Albie, czy w Terre d’Ange. Przypływy sprzeczne z wolą księżyca, prądy płynące wstecz, kipiele, wiry i niełamiące się fale… Sami widzieliście Oblicze z Wody, prawda?
– Tak. – Czegoś takiego nigdy się nie zapomina.
– Tak słyszałem – mruknął Duré. – Ja jednak nie znałem tego ani z widzenia, ani ze słyszenia. Błyskawice pomykały po niebie przez większą część nocy i pioruny biły jeden po drugim, gdy razem z Armandem patrzyliśmy z wieży. Widok był piękny i straszny. Tuż przed świtem rozbłysła ostatnia błyskawica, a była tak jasna, że rozświetliła całe niebo, i rozległ się ogłuszający huk gromu. Zaraz potem usłyszeliśmy krzyk, ludzki głos, jak się zdaje, ale tak potężny, że zagłuszył szum morza. Długi, przeraźliwy krzyk. – Duré umilkł na chwilę. – A później zapadła cisza.
– Zbudził się cały garnizon – odezwał się trzeci mężczyzna, Guillard. – Ja pierwszy wyskoczyłem na zewnątrz, gdy niebo szarzało na wschodzie. Ujrzałem nadciągającą falę, która złamała się na brzegu i zostawiła na nim wszystko, co niosła. Ryby, węgorze, tysiące stworzeń morskich podskakiwało i snęło na kamieniach. Fala rozchodziła się wielkim pierścieniem, jak zmarszczki na stawie po wrzuceniu kamyka. – Pokręcił głową. – Cały brzeg, jak okiem sięgnąć, wił się i trzepotał. Nigdy nie widziałem czegoś podobnego.
– Widzieliście więc chmurę i dziwne błyskawice – powiedziałam, ściągając brwi. – A potem falę, która wyrzuciła na brzeg mnóstwo ryb. A co z wyspami? Czy próbowaliście zbliżyć się do Trzech Sióstr?
Mężczyźni wymienili spojrzenia. Evrilac Duré złożył ręce.
– Nie. Jesteśmy zobowiązani do obserwowania i składania meldunków. Wysłałem wieści do pana Ghislaina, on zaś kazał mi bezzwłocznie powiadomić Jej Wysokość, co uczyniłem.
Bał się. Widziałam strach w jego oczach, w napiętych liniach wokół ust. Nie mogłam go potępiać. Jakieś dwanaście lat temu zginęło wielu ludzi z Trevalionu, w tym wielu podkomendnych Ghislaina, podczas próby sforsowania Cieśniny. Sam Ghislain nie ponosił winy, rozkazy wydał stary król, dziadek Ysandry, Ganelon de la Courcel. Tak czy inaczej, zginęli. Nie mogłam nikogo winić za strach. Ja też się bałam.
Ysandra chrząknęła.
– Już wysłałam kurierów do Kwintyliusza Rousse. Ale admirał jest daleko, bierze udział w wyprawie do Khebbel-im-Akad i nie wróci przed końcem lata. Fedro, uznałam, że chciałabyś poznać te wieści. Jak rozumiem, prowadziłaś poważne badania na temat Pana Cieśniny.
– Tak.
Przeciągnęłam rękami po twarzy, żałując, że admirał floty królewskiej wyruszył w daleki rejs. Kwintyliusz Rousse był z nami, gdy Hiacynt podjął decyzję; co więcej, admirał od dawna miał zatarg z Panem Cieśniny. To on rok po roku wypróbowywał obronę Trzech Sióstr. Jeśli ktokolwiek nadawał się do ponowienia próby, to tylko on. Ja miałam wyłącznie bezużyteczną wiedzę – i Joscelina, z którego na morzu było niewiele pożytku, bo mój osobisty Towarzysz Doskonały, niestety, nie urodził się do żeglarskiego życia i na morzu najczęściej wymiotował przez reling.
– Co sądzisz? – Ysandra patrzyła na mnie życzliwie. Znała Hiacynta, aczkolwiek krótko, i wiedziała o naszej długotrwałej przyjaźni.
– Nie wiem. – Uniosłam głowę. – Pan Cieśniny powiedział, że terminowanie będzie długie. Może to tylko jakaś demonstracja mocy. Ale w głębi duszy czuję, że chodzi o coś więcej. Za twoim pozwoleniem, chciałabym to zbadać.
– Pozwalam. – Ysandra spojrzała nie bez pewnej surowości na Evrilaca Duré. – Messire Duré, nie rozkażę nikomu z Trevalionu przypuszczać szturmu na Trzy Siostry… ale poproszę o to. Jeśli Fedra nó Delaunay zechce popłynąć, czy ją zawieziecie?
Evrilac Duré głośno przełknął ślinę i odrobinę uniósł brodę. Azalijczycy są dumni i słowa Ysandry dotknęły go do żywego. Moja królowa poznała podstawy manipulowania ludźmi, odkąd wstąpiła na tron.
– Wasza Wysokość, zawieziemy! – odparł.
Tak oto nasze plany zostały określone. Ysandra odprawiła Azalijczyków, żeby mogli się posilić i odpocząć, a następnie poinstruowała sekretarza szkatuły królewskiej, że mają zostać nagrodzeni, a nasza wyprawa hojnie zaopatrzona. Joscelina i mnie zaprosiła na posiłek w ogrodzie, z czego się ucieszyłam, bo przecież nie dokończyłam śniadania i trochę zgłodniałam.
Przedpołudniowe słońce grzało zieleniące się rośliny w ogrodzie dwa razy większym od mojego skromnego ogródka i trzy razy lepiej zadbanym. Dzieliliśmy z Ysandrą rzadką chwilę zażyłości, gdy wspólnie piliśmy gorące mleko z winem, korzeniami i jajkiem, pojadając pierwsze owoce wczesnej wiosny. W królestwie było niewiele osób, które Ysandra darzyła bezgranicznym zaufaniem. Ze wszystkich zaszczytów, jakimi mnie nagrodziła, jej zaufanie cenię sobie najbardziej.
Szambelan pokoju dziecinnego przyprowadził Sydonię i Alais, córki Ysandry, żeby przywitały się z matką. Muszę przyznać, że obie były prześliczne. Starsza, Sydonia, była poważną dziewczynką z prostymi, lśniącymi włosami w kolorze starego złota i z ciemnymi oczami ojca; w młodziutkiej delfinie dostrzegłam cechy obojga rodziców. Mniej miała ich jej siostra Alais, drobna, ciemnowłosa i skłonna do płatania figli. To ona wspięła się na kolana Joscelina i wsunęła kędzierzawą główkę pod jego brodę. Joscelin roześmiał się i pozwolił jej bawić się sprzączkami zarękawi. Umiał postępować z dziećmi lepiej niż ja.
Ysandra uśmiechała się z matczyną pobłażliwością, gładząc lśniące włosy Sydonii, która klęczała obok niej, zajęta okręcaniem łodyżek fiołków wokół stołowej nogi z kutego żelaza.
– Alais zwykle nie garnie się do ludzi, Joscelinie. Może powinieneś się zastanowić, czy nie zostać ojcem. Zdaje się, że masz podejście do dzieci.
– Hmm… – Joscelin objął dziewczynkę jedną ręką, a drugą sięgnął do salaterki z jagodami. – Złamałem dość przysiąg bez znieważania łaski Kasjela, pani.
Królowa popatrzyła na mnie z uniesionymi brwiami, a ja bez zmrużenia oka odwzajemniłam spojrzenie.
Myśleliśmy o tym, oczywiście, jakżeby inaczej. Ale słowa Joscelina zawierały prawdę, a jeszcze głębszej prawdy nie powiedziałam Ysandrze. Noszę pechowe imię, nadane mi przez matkę, która wiedziała dużo o sztukach Naamy, lecz niewiele o czymkolwiek innym. Mój pan Kusziel naznaczył mnie na swoją sługę, a jego celna Strzała sięgnęła głębiej, niż mogłam przypuszczać. Kto wie, czy wątpliwy dar anguisette nie jest dziedziczny? Nigdy nie słyszałam, że jest, ale też nigdy nie słyszałam, że nie jest. Jestem jaka jestem i rozpaczanie nad tym nie ma sensu. Zapewne nie przeżyłabym swych wszystkich przygód, gdyby nie moja wyjątkowa zażyłość z bólem. Lypiphera, nazwali mnie na wyspie Kriti; znosząca ból.
Otóż to, nie miałam zamiaru przekazać tego wątpliwego daru dziecku z mojej krwi, dlatego nigdy nie poprosiłam Ejszet o błogosławieństwo otwarcia bram mojego łona. Są pewne rodzaje bólu, których nawet anguisette chce uniknąć. To był jeden z nich.
– Niech więc tak będzie – powiedziała Ysandra i ruchem głowy wskazała Gwiazdę Towarzysza na mojej piersi. – Zawsze myślałam, Fedro, że oszczędzasz obiecaną przeze mnie nagrodę dla swoich dzieci. Księstwo, stanowisko na dworze, może dobra partia. Dałam słowo.
– Nie. – Musnęłam broszkę palcami i pokręciłam głową, dodając: – Niczego nie potrzebuję ani nie pragnę, pani, z wyjątkiem tego, czego nie jesteś w stanie mi ofiarować. – Uśmiechnęłam się ze smutkiem. Bóg Jedyny odwrócił się od nas, D’Angelinów, i nie interesuje się potomkami Błogosławionego Elui. Nawet królowa nie jest w stanie zmienić tego faktu. – Czy możesz przywrócić martwych do życia albo dać mi klucz do zamka zemsty Boga Jedynego? Dałaś mi wszystko inne, o czym tylko mogłam zamarzyć.
« 1 2 3 4 5 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Esensja czyta: Lipiec 2011
— Anna Kańtoch, Beatrycze Nowicka, Joanna Słupek

Tegoż twórcy

Pippi Långstrump z Teksasu
— Beatrycze Nowicka

Esensja czyta: Lipiec 2011
— Anna Kańtoch, Beatrycze Nowicka, Joanna Słupek

Cierpienia młodego Imriela
— Beatrycze Nowicka

Czy to już fantastyka kobieca?
— Miłosz Cybowski

Świat według Fedry
— Agnieszka Kawula

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.