Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 16 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Anne Holt
‹Ślepa Bogini›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułŚlepa Bogini
Tytuł oryginalnyBlind Gudinne
Data wydania25 stycznia 2011
Autor
PrzekładIwona Zimnicka
Wydawca Prószyński i S-ka
CyklHanne Wilhelmsen
ISBN978-83-7648-581-2
Format336s. 142×202mm
Cena35,—
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Ślepa Bogini

Esensja.pl
Esensja.pl
Anne Holt
« 1 4 5 6

Anne Holt

Ślepa Bogini

– Skończyliśmy. Możesz po nas przyjść.
• • •
Karen Borg uniknęła stawiennictwa w Sądzie do spraw Przesłuchań i dobrze się stało. Wcześniej tylko raz była obecna na posiedzeniu dotyczącym tymczasowego aresztowania – było to w czasie studiów, kiedy ciągle jeszcze wierzyła, że będzie mogła wykorzystywać swoją wiedzę, by pomóc potrzebującym. Siedziała wówczas w sali numer siedemnaście, w ławce dla publiczności. Co pół godziny zapadała decyzja o tymczasowym aresztowaniu kolejnego podejrzanego; spośród jedenastu ludzi tylko jeden przekonał sędziego, że z całą pewnością nie popełnił przestępstwa. Wtedy jeszcze Karen z trudem rozpoznawała, kto jest obrońcą, a kto oskarżycielem, bo w przerwach uśmiechali się do siebie jak najlepsi kumple, częstowali papierosami i opowiadali anegdoty z sal sądowych, dopóki nieszczęsny zatrzymany nie zajął wyznaczonego miejsca, wtedy, niczym prawdziwi aktorzy, rozchodzili się na swoje strony, żeby stanąć do walki. Policja wygrała wtedy dziesięć rund, wszystko toczyło się szybko, wydawało się efektywne, a było bezwzględne. Mimo młodzieńczego zapału i chęci zajmowania się obroną musiała jednak przyznać, że postanowienia wydane przez sędziego przyjmowała bez szczególnej reakcji. Podejrzani, zapewniający o swej niewinności i wściekający się na sąd, wydawali jej się niebezpieczni, brudni, niesympatyczni i mało przekonujący. Niektórzy płakali, wielu przeklinało. A jednak przyjacielska atmosfera, która powracała na salę sądową, kiedy tylko policjanci chwytali aresztowanego pod pachy i wyprowadzali z sali sądowej, budziła jej oburzenie. Dwaj przeciwnicy, którzy zaledwie przed chwilą skakali sobie do oczu, odsądzając się nawzajem od czci i wiary, jakby nigdy nic wracali do niedopowiedzianych anegdot, a sędzia wychylał się w ich kierunku, żeby lepiej słyszeć, z uśmiechem kręcił głową i wtrącał zabawne uwagi, dopóki nie zjawił się kolejny nieszczęśnik. Karen Borg doszła wtedy do wniosku, że od sędziów należy trzymać się z daleka, a przyjaźnie zawierać wyłącznie poza salą sądową. Do sądów wciąż miała ten sam nabożny stosunek, dlatego cieszyła się, że w ciągu ośmiu lat przepracowanych w kancelarii adwokackiej jej noga ani razu tam nie postała. Udawało jej się rozwiązywać wszystkie problemy, zanim dochodziło do rozprawy.
Aresztowanie Hana van der Kercha załatwiono w trybie administracyjnym. Podejrzany pisemnie wyraził zgodę na osiem tygodni aresztu z zakazem korespondencji i widzeń, a policja, nie kryjąc zresztą zdumienia, wyraziła zgodę na pozostawienie go w oficynie. Uznano go po prostu za dziwaka.
Karen Borg, którą ominęła więc wizyta w sądzie, wróciła do swojej kancelarii – piętnastu prawników, piętnaście ich sekretarek i dziesięciu aplikantów miało swoje biura na Aker Brygge. Piętro niżej początkowo był sklep z ekskluzywną odzieżą męską, trzykrotnie bankrutujący i zastąpiony teraz przez H&M, oraz McDonald, który zastąpił przytulny i drogi lunch bar. Tak więc towarzystwo nie było może najlepsze, ale sprzedaż lokalu oznaczałaby katastrofalną stratę, poza tym plusem było położenie w samym centrum miasta.
Na szklanych drzwiach widniał napis: Greverud & Co, od nazwiska starego Greveruda, który mimo osiemdziesięciu dwóch lat co piątek zaglądał do kancelarii. Założył firmę tuż po wojnie, bazując przede wszystkim na swoim udziale w procesach o zdradę stanu. W 1963 roku adwokatów było już pięciu, w efekcie bardzo długa nazwa – Greverud, Risbakk, Helgesen, Farmøy & Nilsen – stała się zbyt męcząca dla sekretarki odbierającej telefony. W połowie lat osiemdziesiątych kupili cząstkę tego, co zdaniem wszystkich miało stać się świątynią kapitału w Oslo. Jako jedni z nielicznych zdołali tu przeżyć.
Właśnie w tej na wskroś solidnej firmie studentka Karen Borg dostała swoją ostatnią wakacyjną pracę. W Greverud & Co potrafiono docenić jej wysiłek i bystry umysł. Karen była czwartą dziewczyną, która kiedykolwiek tu próbowała, ale pierwszą, której się powiodło. Kiedy rok później zdobyła dyplom, zaproponowano jej zatrudnienie, ciekawych klientów i niemoralnie wysoką pensję. Nic dziwnego, że uległa pokusie.
I chyba nigdy tak naprawdę nie żałowała. Dała się wciągnąć w fascynujący świat kapitału, uczestniczyła w realnej grze w Monopol, i to w najciekawszym pod tym względem dziesięcioleciu. Okazała się tak dobra, że po rekordowo krótkim czasie, czyli po trzech latach, zaproponowano jej partnerstwo. Nie mogła odmówić. Propozycja jej pochlebiła, ale czuła też, że zwyczajnie na nią zasłużyła. Teraz zarabiała półtora miliona koron rocznie i prawie już zapomniała, dlaczego kiedyś, dawno temu zdecydowała się na studiowanie prawa. A popularne wśród lewicujących studentów szale i swetry projektu Sigrun Berg ustąpiły miejsca zgrabnym garsonkom kupowanym na Bogstadveien i kosztującym fortunę.
Zadzwonił telefon. Karen wcisnęła przycisk głośnego mówienia. Wiedziała, że dzwoniący zwykle tego nie lubią, bo ich głos zniekształca wtedy echo, ona jednak uważała, że daje jej to pewną przewagę.
– Dzwoni adwokat Peter Strup – powiedziała sekretarka. – Jesteś teraz na spotkaniu czy może już wyszłaś do domu?
– Peter Strup? A czego on ode mnie chce?
Nie potrafiła ukryć zdumienia. Peter Strup był znany przede wszystkim jako przewodniczący Stowarzyszenia Obrońców, osobliwej unii adwokatów specjalizujących się w prawie karnym, którzy czuli się zbyt dobrzy lub zbyt słabi, by być – jak inni – jedynie członkami Norweskiego Związku Adwokatów. Kilka lat wcześniej uznano go za najprzystojniejszego mężczyznę w Norwegii, poza tym dał się poznać jako jeden z najbardziej wszechstronnych komentatorów niemal wszystkich dziedzin życia. Miał sześćdziesiąt kilka lat, wyglądał na czterdzieści i pokonywał trasę narciarskiego Biegu Birkebeinerów, mieszcząc się w czasie czołówki. Oprócz tego był podobno przyjacielem rodziny królewskiej, czego w sposób godny podziwu nigdy nie potwierdził w obecności jakiegokolwiek dziennikarza.
Karen Borg nigdy go nie poznała, nigdy też z nim nie rozmawiała, chociaż, oczywiście, często o nim czytała.
– Połącz mnie z nim – zdecydowała po chwili wahania.
– Słucham, tu Karen Borg – powiedziała bezbarwnym, niemal obojętnym tonem.
– Dzień dobry, mówi mecenas Peter Strup. Nie zajmę pani dużo czasu. Dowiedziałem się, że wyznaczono panią na obrońcę pewnego Holendra podejrzanego o zabójstwo nad rzeką Aker w piątkowy wieczór. Czy to prawda?
– Owszem, poniekąd się to zgadza.
– Poniekąd?
– Rzeczywiście zostałam wyznaczona, ale niewiele jak dotąd z nim rozmawiałam.
Odruchowo przerzucała leżące przed nią papiery. Nagle rozległ się czarujący śmiech Strupa.
– A od kiedy to zaczęliście pracować za czterysta dziewięćdziesiąt pięć koron za godzinę? Sądziłem, że wynagrodzenie według państwowych stawek nie pokryje nawet czynszu na Aker Brygge. Tak źle już wam się powodzi, że musi pani się wcinać w nasz rynek?
Karen Borg nie uznała tego za złośliwość. Jej stawka za godzinę często znacznie przekraczała dwa tysiące koron, wszystko naturalnie zależało od klienta. Roześmiała się.
– Zarabiamy tyle, że nam wystarcza. To przypadek, że mam bronić tego chłopaka.
– No tak, właśnie tak myślałem. Cóż, sam nie narzekam na brak roboty, ale zwrócił się do mnie jeden z jego kumpli, prosząc, bym mu pomógł. Ten kumpel to mój stary klient, a rozumie pani, my, obrońcy, musimy się opiekować naszymi klientami, zwłaszcza tymi stałymi. – Znów się roześmiał. – Innymi słowy, chętnie przejmę to zlecenie, bo zakładam, że nieszczególnie pani na nim zależy.
Karen nie wiedziała, co odpowiedzieć. Pokusa zrzucenia całej tej sprawy na barki najlepszego karnisty w kraju była naprawdę wielka. Peter Strup z pewnością poradziłby sobie lepiej niż ona.
– Dziękuję, to bardzo miło z pana strony, ale chłopak się uparł, żebym to była ja, i w pewnym sensie obiecałam, że go nie zostawię. Oczywiście przekażę mu tę propozycję i zadzwonię, jeśli sprawa będzie aktualna.
– Dobrze, wobec tego tak się umówmy. Ale na pewno pani rozumie, że powinienem otrzymać tę wiadomość jak najszybciej. Muszę przecież się zapoznać ze sprawą, sprawdzić, co się da zrobić.
Pożegnali się.
Karen czuła się odrobinę zdezorientowana. Wiedziała, że podkradanie sobie klientów, czy też – jak to wielu określało – rozsądna zmiana adwokata zdarza się dużo częściej wśród karnistów niż radców prawnych, to jednak dziwiło ją, że także i Peter Strup podobnie postępuje. Niedawno wymieniono jego nazwisko w pewnym reportażu mówiącym o przeciąganiu spraw karnych na miesiące, a nawet i lata, ponieważ najbardziej znani adwokaci mieli długie terminy. Chociaż z drugiej strony taka propozycja jest miła. Szczególnie że prosił go o to kolega van der Kercha. Ona trzymała wszystkich swoich klientów na dystans.
Była już czwarta. Zamknęła leżącą przed nią teczkę z aktami i postanowiła zakończyć dzień pracy. Oddając klucz w recepcji, zorientowała się, że wychodzi z kancelarii pierwsza. Wciąż jeszcze miewała wyrzuty sumienia, jeśli w jej rubryce „Będę jutro…” nie widniało co najmniej dziesięć nazwisk. Dziś jednak prędko odsunęła od siebie wszelkie wątpliwości, wyszła na deszcz i zdążyła jeszcze złapać zatłoczony tramwaj do domu.
koniec
« 1 4 5 6
31 grudnia 2010

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Kto mieczem wojuje, ten…
— Sebastian Chosiński

Zły wybór
— Sebastian Chosiński

Jak zmniejszyć pogłowie celebrytów
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.