WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Pamięć Ziemi |
Tytuł oryginalny | The Memory of Earth |
Data wydania | 20 stycznia 2011 |
Autor | Orson Scott Card |
Przekład | Edward Szmigiel |
Wydawca | Prószyński i S-ka |
Cykl | Powrót do domu |
ISBN | 978-83-7648-538-6 |
Format | 296s. 142×202mm |
Cena | 32,— |
Gatunek | fantastyka |
WWW | Polska strona |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | MadBooks.pl |
Wyszukaj w | Selkar.pl |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Pamięć ZiemiOrson Scott Card
Orson Scott CardPamięć ZiemiIssib nie okazał, czy uwaga o kalectwie go ubodła. Rozwścieczyła jednak Nafaia. Issib usiłował załagodzić sprawę, a w zamian za to Elemak go znieważył. Do tej pory Nafai nie miał najmniejszego zamiaru szukać zwady, teraz jednak był skory do tego. Wystarczającym pretekstem było to, że Elemak określił jego wiek w latach biologicznych, a nie sakralnych. – Mam czternaście lat – oświadczył Nafai. – Nie osiemnaście. – Lata sakralne, lata biologiczne… – Elemak machnął ręką. – Gdybyś był koniem, miałbyś osiemnaście lat. Nafai podszedł i stanął tuż przy jego krześle. – Ale nie jestem koniem – rzekł. – Nie jesteś też jeszcze mężczyzną – stwierdził Elemak. – A ja jestem zbyt zmęczony, żeby chciało mi się w tej chwili sprać cię na kwaśne jabłko. Więc zrób sobie śniadanie i pozwól mi zjeść moje. Odwrócił się do Issiba. – Czy ojciec zabrał ze sobą Rashgallivaka? Nafaia zdziwiło to pytanie. Jak ojciec mógłby wziąć ze sobą zarządcę majątku, kiedy Elemaka też nie było w domu? Oczywiście Truzhnisha prowadziłaby gospodarstwo, ale któż by się zajmował inspektami, stajniami, plotkami, straganami? Z pewnością nie Mebbekew – nie interesowały go codzienne obowiązki związane z branżą ojca. A poleceń Issiba ludzie by nie spełniali – patrzyli na niego ze współczuciem lub litością, ale nie z szacunkiem. – Nie, ojciec zostawił go, żeby wszystkim pokierował – odparł Issib. – Rash prawdopodobnie śpi dziś w chłodni. Przecież wiesz, że ojciec nigdy nie wyjeżdża, nie upewniając się, że wszystko jest w porządku. Elemak zerknął na Nafaia z ukosa. – Po prostu zastanawiałem się, dlaczego niektórzy zrobili się tacy zarozumiali. Wtedy Nafaiowi zaświtało w głowie: pytanie Elemaka było w rzeczywistości dwuznacznym komplementem – zastanawiał się, czy ojciec nie przekazał Nafaiowi obowiązków gospodarza na czas swojej nieobecności. Było oczywiste, że Elemakowi nie podobał się pomysł, aby Nafai prowadził interesy rodziny Wetchika, której branżą były niepospolite rośliny. – Nie interesuje mnie przejęcie chwastowego interesu – powiedział Nafai – jeżeli to cię martwi. – Mnie nic nie martwi. Czy nie powinieneś już pójść do mamy, do szkoły? Mama będzie się niepokoić, że ktoś pobił i obrabował jej dziecko na drodze. Nafai wiedział, że powinien puścić sarkastyczną uwagę Elemaka mimo uszu i więcej go nie prowokować. Ostatnia rzecz, jakiej pragnął, to mieć w Elemaku wroga. Ale właśnie to, że tak bardzo Elemaka poważał, że tak bardzo chciał się do niego upodobnić, uniemożliwiło Nafaiowi pozostawienie drwiny bez odpowiedzi. Zanim doszedł do drzwi prowadzących na podwórze, odwrócił się i rzekł: – Chcę w życiu osiągnąć znacznie więcej, niż tylko czaić się na drodze, strzelać do rozbójników, spać z wielbłądami i przewozić rośliny tundrowe do tropiku, a tropikalne na biegun. Tę zabawę pozostawię tobie. Nagle krzesło poleciało przez pokój, kiedy Elemak zerwał się na równe nogi, dwoma susami doskoczył do Nafaia i przycisnął jego twarz do futryny. Było to bolesne, ale Nafai nie czuł bólu ani nawet strachu, że Elemak mógłby go poturbować jeszcze bardziej. Zamiast tego doznał dziwnego uczucia triumfu. Doprowadziłem Elemaka do złości, pomyślał. Nie jest w stanie ciągle udawać, że uważa mnie za małe dziecko, które można lekceważyć. – Tej zabawie, jak ją nazywasz, zawdzięczasz to, co masz, i to, kim jesteś – powiedział Elemak. – Czy myślisz, że gdyby nie pieniądze zarabiane przez ojca, Rasha i przeze mnie, to ktoś by cię traktował z szacunkiem w Basilice? Czy myślisz, iż twoja matka cieszy się aż takim poważaniem, że część tego przechodzi na jej synów? Jeśli tak myślisz, to nie wiesz, jak ten świat jest urządzony. Twoja matka może byłaby w stanie zrobić ze swoich córek cud-marzenia, ale jedyne, co kobieta może zrobić dla syna, to wykształcić go na uczonego. – Słowo „uczonego” Elemak nieomalże wypluł z siebie. – I wierz mi, chłopcze, nikim więcej w życiu nie będziesz. Nie mam pojęcia, czemu Naddusza w ogóle zawracał sobie głowę, żeby obdarzać cię męskimi organami płciowymi, niewieściuchu, bo kiedy dorośniesz, to możesz liczyć na tym świecie jedynie na to, co udaje się zdobyć kobiecie. I znów Nafai wiedział, że powinien milczeć, pozwolić Elemakowi mieć ostatnie słowo, ale riposta sama mu się wymknęła. – Czy nazywając mnie kobietą, chcesz w subtelny sposób powiedzieć, że masz na mnie ochotę? Chyba zbyt długo byłeś w podróży, jeżeli zaczynam w twoich oczach wyglądać tak, że nie możesz mi się oprzeć. Elemak od razu go puścił. Nafai odwrócił się, spodziewając się zobaczyć roześmianego brata, który potrząsa głową z niedowierzaniem, że to ich dokazywanie czasami tak się wymyka spod kontroli. A Elemak był czerwony na twarzy i sapał jak zwierzę sprężone do skoku. – Wynoś się z tego domu! – wyrzucił z siebie. – I nie wracaj, póki tu jestem! – To nie twój dom – zauważył Nafai. – Następnym razem, kiedy cię tu zobaczę, zabiję cię! – Daj spokój, Elya, przecież tylko żartowałem. Issib wsunął się wesoło między nich i niezgrabnie objął Nafaia ramieniem. – Powinniśmy już pójść do miasta, Nyef. Matka rzeczywiście będzie się o nas martwić. Tym razem Nafai miał dość rozsądku, by się nie odzywać. Umiał trzymać język za zębami – po prostu nigdy nie pamiętał, żeby to zrobić w porę. Teraz Elemak był na niego wściekły. Może będzie się gniewał przez wiele dni. Gdzie będę spał, jeżeli nie mogę wrócić do domu? – zastanawiał się Nafai. W tym momencie w jego wyobraźni zjawiła się Eiadh, która szepnęła do niego: „Może zostaniesz na noc w moim pokoju? Przecież pewnego dnia i tak na pewno zostaniemy partnerami. Kobieta szkoli swoje ulubione siostrzenice na partnerki dla swoich synów, prawda? Wiem o tym od chwili, kiedy cię poznałam. Po co mielibyśmy dłużej czekać? W końcu jesteś tylko prawie najgłupszym człowiekiem w całej Basilice”. Z zadumy wyrwał Nafaia głos Issiba, a nie Eiadh. – Czemu ciągle tak go podjudzasz? Czasami niewiele brakuje, żeby Elemak cię zabił. – Przychodzą mi do głowy różne rzeczy i czasami mówię je wtedy, kiedy nie powinienem – odparł Nafai. – Przychodzą ci do głowy głupie rzeczy i jesteś taki bezmyślny, że mówisz je za każdym razem. – Nie za każdym razem. – To znaczy, że są też jeszcze głupsze rzeczy, których nie mówisz? A to dopiero masz umysł! Po prostu skarb! Issib wysforował się przed Nafaia. Zawsze tak robił podczas wędrówki pod górę, zapominając, że ludziom, którzy muszą sobie radzić z grawitacją, łatwiej by było iść wolniejszym krokiem. – Lubię Elemaka – powiedział nieszczęśliwym tonem Nafai. – Nie rozumiem, dlaczego on mnie nie znosi. – Nakłonię go, żeby kiedyś sporządził dla ciebie listę powodów – odpowiedział Issib. – Dołączę ją do mojej. |
Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.
więcej »Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.
więcej »Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
Zaprogramowany chłopiec
— Agata Rugor
Skoki czasowe i puszczanie bąków
— Konrad Wągrowski
Esensja czyta: Lipiec 2013
— Miłosz Cybowski, Joanna Kapica-Curzytek, Jarosław Loretz, Daniel Markiewicz, Paweł Micnas, Beatrycze Nowicka, Agnieszka Szady, Konrad Wągrowski
Nadduszo, zlituj się!
— Jędrzej Burszta
Bliski krewny Endera
— Konrad Wągrowski
Żony i mężowie
— Jędrzej Burszta
Kosmiczna sielanka
— Beatrycze Nowicka
Cudzego nie znacie: Jadą, jadą Mleczną Drogą siostrzyczka i brat…
— Michał Kubalski
Cień…izna
— Jakub Gałka
Ach ten Card!
— Konrad Wągrowski