Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 4 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

S.A. Swann
‹Wilczy amulet›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWilczy amulet
Tytuł oryginalnyWolf’s Cross
Data wydania5 kwietnia 2011
Autor
PrzekładMarek Pawelec
Wydawca Prószyński i S-ka
ISBN978-83-7648-676-5
Format384s. 125×195mm
Cena31,—
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Wilczy amulet

Esensja.pl
Esensja.pl
S.A. Swann
1 2 »
Przedstawiamy fragment powieści S.A. Swanna „Wilczy amulet”. Książka ukaże się nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka.

S.A. Swann

Wilczy amulet

Przedstawiamy fragment powieści S.A. Swanna „Wilczy amulet”. Książka ukaże się nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka.

S.A. Swann
‹Wilczy amulet›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWilczy amulet
Tytuł oryginalnyWolf’s Cross
Data wydania5 kwietnia 2011
Autor
PrzekładMarek Pawelec
Wydawca Prószyński i S-ka
ISBN978-83-7648-676-5
Format384s. 125×195mm
Cena31,—
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
I
Brat Josef myślał, że widział już piekło. Było w czarnych wrzodach, które oblepiły jego ojca, matkę, siostry i brata. W lekarzach, którzy uciekli, widząc, jak wychodzi z ogarniętego zarazą domu. Widział je w twarzach osób chodzących po ulicach Norymbergi z żarzącymi się wiązkami aromatycznych ziół, mających odpędzić plagę lub przynajmniej zamaskować wszechobecny odór śmierci. W stertach ciał porzuconych na uboczu, bo brakowało rąk, które mogłyby je pochować. Zobaczył je w poczerniałej twarzy ukochanej kobiety, pozostawionej, by umarła samotnie w rodzinnym domu.
Jednak kiedy wstąpił do zakonu, przekonał się, że piekło może przybierać wiele form.
Z woli Boga i przełożonych swoją probację, czyli okres próbny przed właściwym nowicjatem w zakonie, odsłużył pod komendą komtura Heinricha, prowadzącego konwent wojowniczych mnichów przez ledwie oswojone, półdzikie tereny Prus. Komtur Heinrich zajmował w zakonie wyjątkowe miejsce, a jego ludzie określani byli w zakonie mianem, którego Josef nie słyszał nigdy wcześniej: die Wolfjäger.
Nawet noszony przez nich herb różnił się od powszechnie stosowanego w zakonie: w lewej górnej ćwiartce, wyznaczanej przez czarny krzyż zakonu krzyżackiego, znajdowała się odcięta głowa wilka.
Die Wolfjäger nosili też nietypową dla zakonu broń: mniejsze jej elementy, takie jak sztylety czy groty bełtów do kusz, w całości wykonane były ze srebra. Topory i miecze robiono ze zwykłej stali, ale ich ostrza srebrzono.
Nie do niego należało kwestionowanie wyznaczonej roli i zaczął ją rozumieć dopiero wówczas, gdy zobaczył pierwsze ślady tego, co tak naprawdę tropili „łowcy wilków”.
Wiedział, że ich przeciwnikiem jest jakiś rodzaj demona, ale będąc jeszcze blisko „świata”, spodziewał się, że „demony”, na które polowali, będą przypominać ludzi. W głębi duszy, wciąż targany wątpliwościami, bał się, że mogą przypominać Żydów. Wiedział, że Żydzi nie byli odpowiedzialni za plagę, która spustoszyła kraj. W najgorszych chwilach epidemii w norymberskiej synagodze panowała równie martwa cisza jak w katedrach.
Nie powstrzymało to jednak zamieszek na terenach wiejskich, gdy w żałosnej próbie oddalenia od siebie śmierci przerażeni chłopi palili Żydów niczym mieszkańcy miast kadzidła. Rzezi nie zdołały zatrzymać nawet dekrety papieża Klemensa VI.
Josef nie wierzył, by członkowie zakonu, którzy poświęcili się Chrystusowi i papieżowi, mogli dać się zwieść tak łatwo. Kiedy jednak Heinrich mówił o demonach kroczących w postaci człowieka, tak bardzo przypominało mu to retorykę, którą słyszał w szczycie śmiertelnego żniwa, że zastanawiał się… i karcił za wątpliwości. Do tego miejsca doprowadziła go wiara i nie wierzył, by jego służba Bogu mogła zostać tak bardzo poniżona.
Wkrótce też Bóg i jego komtur uznali za stosowne przedstawić mu dowody istnienia demonów, na które polowali wolfjegrzy, i okazało się wtedy, że nie są to ludzie: ani chrześcijanie, ani Żydzi.
Nie był gotów, gdy komtur Heinrich zatrzymał ich przed bezimienną wioską, w której nikt nie skosił porosłych chwastami pól. W pierwszej chwili Josef pomyślał, że trafili na kolejne ognisko zarazy, która znalazła sobie nowe tereny na północy. Potem jednak usłyszał słowa Heinricha:
– Ci z was, którzy są nowi w tej służbie, niech uważnie obserwują to, co tu znajdziemy. Trafiliśmy na świeży trop demona.
Jechali dalej w milczeniu i – w przeciwieństwie do ogarniętych zarazą wiosek, które Josef widział, gdy w końcu opuścił rodzinne domostwo w Norymberdze – pierwsze zwłoki, jakie zobaczył, należały do zwierząt. Na nieskoszonym polu leżały ścierwa owiec i wołu, czarne od much. Pomimo rozkładu padliny Josef nie miał wątpliwości, że zwierzęta zginęły gwałtowną śmiercią, a nie od choroby. Części ciał leżały porozrzucane, co uniemożliwiało dokładną ocenę liczby zewłoków.
Zatrzymali się przed domem z wyłamanymi drzwiami. Próg spryskany był krwią, jakby drwił z anioła śmierci. Wewnątrz panował chaos – krew, kawałki mebli i złamany sierp z ostrzem splamionym krwią i kłaczkami jasnej sierści.
Nie zobaczył żadnych ciał.
– To tu było – oświadczył komtur Heinrich, zwracając uwagę na krwawy odcisk na klepisku chaty, gdzie ślady nie zostały starte przez deszcze.
W glinie odciśnięty był ślad wilczej łapy, ale o tak wielkim wilku Josef nigdy nie słyszał. Do zakrycia śladu z ledwością wystarczyłaby osłonięta rękawicą dłoń rosłego mężczyzny.
– Jakiż to wilk zostawił te ślady? – zapytał Josef.
– Wilczy miot – odpowiedział Heinrich. – Pomiot z głębi piekieł. Bestia przybiera ciało wilka, ale chodzi – i myśli – jak człowiek. Może wedle woli ukryć się w ludzkiej skórze i obojętna jest na wszelkie rany poza tymi, które natychmiast prowadzą do śmierci, oraz zadanymi srebrną bronią. – Heinrich podniósł sierp i obrócił się do Josefa, przybierając przez chwilę, w mroku chaty, wygląd samego anioła śmierci. – To bezskuteczna broń, bezużyteczna, chyba że pierwszym uderzeniem zdoła się odciąć łeb bestii.
– Ale gdzie są ciała wieśniaków? – zapytał Josef, bojąc się odpowiedzi.

Znalazł ją w wioskowym kościele.
Z początku, gdy zbliżali się do tej małej budowli, Josef myślał, że parapety okien, dach i krzyż, ustawiony z przodu, zostały przybrane na czarno na znak żałoby. Dopiero gdy podeszli bliżej, zobaczył, że czerń się porusza.
Wszystkie poziome i połogie powierzchnie kościoła obsiadły gawrony. Mroczne ptaszyska siedziały tak blisko siebie, że Josef nie potrafił rozbić wzrokiem ich gęstwy na poszczególne sztuki. Stały się jedną czarną masą o dziesięciu tysiącach głów i dziesięciu tysiącach dziobów. Ptaki jednocześnie odwróciły głowy w stronę zbliżających się rycerzy, po czym, jakby na jakiś diabelski sygnał, wystartowały równocześnie z ogłuszającym wrzaskiem i grzmotem bijących w niebo skrzydeł.
Na chwilę słońce skryło się za czarną chmurą. Potem piekielne kłębowisko znikło, odsłaniając widok uczty, która przyciągnęła tu gawrony.
Wszystkie ciała zaciągnięto do kościoła i rzucono przed ołtarz. Choć padlinożerne ptaki nie zostawiły z wieśniaków wiele więcej niż ścięgna i kości, panujący wewnątrz smród był równie koszmarny jak ten, którego Josef zaznał w Norymberdze. Ze względu na stan, w jakim natura pozostawiła kości, to miejsce mogło być pozostałością kolejnej wioski pochłoniętej przez zarazę – i to wyjątkowo zjadliwą.
Gdyby nie ślady ciągnięcia na ziemi…
Ludzi zabito gdzie indziej i metodycznie przywleczono tutaj, rzucając trupy przed ołtarz. Może najbardziej uderzający w tym wszystkim był widok małego obrazu Madonny z Dzieciątkiem, których twarze wyszarpano szponami.
Josef zrozumiał wtedy, że naprawdę mają do czynienia z demonem.

Szli jego tropem przez trzy dni, podążając przez pruską dzicz. Josef dziękował Bogu, że nie natknęli się już na żadne szczególne potworności, choć samo w sobie również to było niepokojące. Oznaczało, że ich przeciwnik – ten wilczy miot – nie działał przypadkowo, na oślep czy w pośpiechu. Zaplanował zniszczenie tamtej wioski i metodycznie wprowadził ten zamiar w życie.
W miarę jak podążali jego tropem, Josefa zaczęła niepokoić myśl, że ślad potwora był świeższy niż pozostałości zbrodni w wiosce, jakby to, na co polowali, czekało, by myśliwi wpadli na jego trop.
Mimo wszystko ich zdolność tropienia nie była doskonała i w tej chwili właśnie stali pośród lasów, czekając na podjęcie decyzji o kierunku dalszego marszu.
Tutejsze lasy są bardzo mroczne – pomyślał Josef.
Siedział w siodle wierzchowca, jak pozostali bracia zakonu na probacji, tworząc rząd dziesięciu ludzi z niepełnymi krzyżami na tabardach. Z przodu stali przy koniach trzej rycerze i komtur Heinrich, radząc po cichu o kierunku dalszego polowania.
Ślady, za którymi podążali, doprowadziły ich do wiodącej przez las ścieżki, która zmieniła się teraz w ledwie widoczny szlak dzikiej zwierzyny. Okoliczne lasy nie były gęste i konie mogły wędrować między drzewami, jednak dotarli do miejsca, w którym ich swoboda ruchów stała się wyraźnie ograniczona. Samo zawrócenie wierzchowca mogło być wyzwaniem, wymagało bowiem omijania konarów i opadłych gałęzi, a szybkość wędrówki spadła do tempa piechura.
Teraz całkiem się zatrzymali.
Słońce nad nimi już prawie opuściło niebo, a drzewa pogrążyły się w półmroku.
1 2 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Kotlet odgrzewany dwa razy
— Magdalena Kubasiewicz

Wilczy amulet – fragment 2
— S.A. Swann

Tegoż twórcy

Zgwałćmy sobie wilkołaka
— Magdalena Kubasiewicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.