Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Krystyna Kuhn
‹Gra›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułGra
Tytuł oryginalnyDas Spiel
Data wydania22 marca 2011
Autor
PrzekładRobert Rzepecki
Wydawca TELBIT
CyklDolina
ISBN978-83-62252-27-5
Format296s. 144×208mm
Cena34,—
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Gra

Esensja.pl
Esensja.pl
Krystyna Kuhn
« 1 2 3 4 »

Krystyna Kuhn

Gra

– Ponownym otwarciu? To ona była zamknięta?
Debbie machnęła ręką. – Dawne dzieje. Prehistoria. Martwmy się lepiej o to, co jest teraz. Na pewno chciałabyś się dowiedzieć wszystkiego o tych dwóch, co tu z nami mieszkają. Dzielimy wspólnie kuchnię i łazienkę, ale to już prawdopodobnie wiesz od Isabel. – Zaczęła gnieść palcami kołdrę. – Szczerze mówiąc, jeśli o nie chodzi, nie trafiłyśmy najlepiej. – Debbie kontynuowała, nie czekając na reakcję Julii. – A więc tam mieszka Rose. Taka kochana, śliczna, cudowna Rose. Ale tylko od łysiny w dół.
– Od łysiny w dół?
Debbie zachichotała.
– Jest zupełnie łysa. Wygląda jakby wyszła z kicia.
– Może jest chora?
– Nie mam pojęcia. Nie pytałam. To znaczy, spytałam ją, ale nic sensownego w odpowiedzi nie usłyszałam. – Debbie wykrzywiła twarz. – Znam ten typ. Odgrywa łagodną i niewinną, a tak naprawdę to miss untouchable. Niedotykalska, wiesz, o co chodzi?
Nie. Julia nie rozumiała ani słowa. I nic ją to nie interesowało, jednak póki Debbie gadała o innych, przynajmniej jej nie wierciła dziury w brzuchu. Może właśnie podczas obgadywania innych o to chodzi? Gdy obrabia się tyłek komu innemu, nie ma czasu, by mówić o swoich grzeszkach.
– Ty mnie w ogóle słuchasz? – Dziewczyna spojrzała na Julię, zaciskając markotnie usta. Wyglądała, jakby zamiast warg miała tylko wąską szczelinę w twarzy. Było w tym coś oschłego.
– Jasne, że słucham. A ta druga?
Julia miała nadzieję, że złowieszczy wyraz twarzy Debbie zniknie z tym pytaniem, tymczasem teraz jeszcze bardziej wywracała nerwowo szaroniebieskimi oczami.
– Katie?
– Tak się nazywa?
– Tak, Katie West. Pochodzi z jakiegoś azjatyckiego kraju. Nie cierpię Azjatów, a ty?
W odpowiedzi wzruszyła tylko ramionami. Mój Boże, przy okazji wydało się, że ta cała Debora jest w dodatku rasistką.
– Trzymaj się od niej lepiej z daleka! – szepnęła kumotersko panna Wilder. – Jest dziwna, z nikim prawie nie rozmawia. Zamknięta w sobie. Za to chłopaki z naszego roku są jak najbardziej w porządku. Przede wszystkim ta paczka na piętrze pod nami. Spodobają ci się! – westchnęła. – Jak ja im zazdroszczę Alexa! My na naszym piętrze musimy użerać się z tą zarozumiałą zołzą Isabel. Myśli, że jest nie wiadomo kim, bo jej starzy wykładają tu w college’u. – Zasady są po to, by je respektować – parodiowała seniorkę, choć Julia wyczuła w niej fałszywą nutę. – Jakby miała się za czyjąś matkę. Mniejsza z tym. Słyszałaś już, że w czwartek…
Głośny trzask przerwał potok jej słów, w tej samej chwili zawyła syrena, której dźwięk dochodził prawdopodobnie z głębi starego budynku. Nagle zgasło światło. W jednej sekundzie zapanowała w pokoju ciemność. Na zewnątrz też nie było kompletnie nic widać.
– O matko! Co się znowu stało?
Julia poczuła na swym ramieniu kurczowy uścisk czyjejś dłoni.
– O Boże! – głos Debbie osiągnął absolutny limit swoich możliwości, po czym szepnęła: – Ciemność! Boję się jej od dzieciństwa. Wierzę w nocne zjawy, rozumiesz, te wyłaniające się z mroku!
Brzmiała, jakby święcie wierzyła w to, co powiedziała. Julia roześmiałaby się najchętniej, jednak w następnej sekundzie usłyszała kolejny odgłos, a ten tak mocno ją wystraszył, że zadrżała.
Był to przeraźliwy krzyk roznoszący się po korytarzach uczelni. Nie miał w sobie nic ludzkiego. Sama rozpacz wyrywająca duszę z ciała.
(…)
Za plecami słyszała ciche rzężenie. W pierwszej chwili pomyślała, że dźwięk ten wydawała wisząca na suficie lampa z mrugającą bez przerwy żarówką. Po chwili zorientowała się, że to obiektyw. Ten chłopak w badziewnych różowych spodniach od piżamy trzymał kamerę, kierując ją bezpośrednio na twarz Roberta
i wykrzykując:– Super, super, super! Patrz w moją stronę! Tak, dokładnie tak! Człowieku, ale masz gigantyczne źrenice! Jakby ci ktoś w oczach dziury wypalił. Naćpałeś się czegoś? – Teraz podszedł jeszcze bliżej, nachylając się w jego kierunku. – Mógłbyś jeszcze zrobić tak, jakbyś spał? Ten krzyk nie nagrał mi się dobrze.
W Julii coś eksplodowało – ogromna kula ognia w głowie wypaliła wszelki rozsądek.
Chwyciła kamerzystę za mordę. – Te, podglądacz jesteś, czy jak? Jeden z tych gnojków, co to zasadzają się na innych, bo podnieca ich czyjaś wpadka, a później wrzucają na You Tube’a? Wyłączaj kamerę, bo wsadzę ci ją zaraz własnoręcznie do dupy!
Może to głupie, ale przynajmniej zrobiło jej się lżej.
– Benjamin, ona ma rację, wyłącz kamerę! – nakazał mu David, położywszy rękę na ramieniu Julii, aby ją uspokoić. – Benjamin nie miał nic złego na myśli.
Ten David to jakiś tutejszy duszpasterz, czy jak? Niewykluczone, sądząc po jego stroju. Mimo to nie mogła się jakoś przed tym dobrodziejem całkowicie otworzyć. Pewnie jakiś nawiedzony kosmita, którego zesłano na ziemię w celu pełnienia misji naprawczej wśród dusz upadłych Ziemian.
Ulżyło jej, gdy w końcu łóżka pojawił się Alex. Choć był starszy od niej ledwie cztery lata, widać było, że jedyny cieszył się tu autorytetem i był w stanie zapanować nad tym chaosem. Wystarczyło, że wskazał na zegarek i zwięźle ogłosił: – Sądzę, że wszyscy możemy udać się do łóżek. Jak widzicie, Robert miewa się dobrze.
David i Benjamin spojrzeli na siebie i bez zbędnych komentarzy opuścili pokój. Alex poszedł za nimi. Pożegnawszy się jeszcze z Julią i Robertem na dobranoc, dorzucił: – Najlepiej będzie, jak się oboje porządnie wyśpicie!
Gdy zamknęły się za nim drzwi, Julia obeszła łóżko dookoła. Stanęła przy oknie, wpatrując się w jezioro, w tę plamę w mroku.
– Nie możemy tutaj zostać – usłyszała za sobą szept Roberta. – W tym miejscu czai się zło, rozumiesz, zło!
(…)
– Naprawdę, to była gra! Chcieliśmy tylko potrzymać was w niepewności i zobaczyć, kto wpadnie na rozwiązanie – wyjaśnił Alex. – Pod koniec imprezy chcieliśmy wszystko wyjawić.
– No i czemu tego nie zrobiliście? – David mało nie ryknął.
– Rozpętała się burza, a sytuacja wymknęła się spod kontroli. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Robert i David wyszli cali z wody.
Julia obrzuciła seniorów wściekłym spojrzeniem. Stali sobie wysocy, przystojni, pewni siebie, w dizajnerskich jeansach i o perfekcyjnych twarzach – ich doradcy! Ci, co niby mają im ułatwić inicjację na studiach. A co zrobili? Narazili na niebezpieczeństwo – i nawet nie raczyli się do tego przyznać.
– A co było rano? – wtrąciła Rose. – Nie myśleliście, co przeżywał Robert, gdy nikt mu nie wierzył?
– No cóż, wtedy zaginęła Angela – wymamrotała Isabel. – I wszystko się skomplikowało.
Chris oderwał się od drzwi balkonowych. Trudno było poznać, z czym zaraz wyjedzie. – Zaraz, chwileczkę, nie ogarniam… Zaprosiliście nas na imprezę, otrzęsiny, czy coś w tym rodzaju? Chcieliście nas trochę nastraszyć, żeby samym mieć z tego nieco radochy. Teraz nazywacie to Murder Mystery Party, bo naraziliście na szwank życie dwojga ludzi…
– …czego nie mogliśmy przewidzieć – przerwał mu Alex.
– Daj mi łaskawie dokończyć – ryknął wściekle Chris. – Naraziliście życie tych ludzi. I aby całość ukoronować, kazałeś nam wieczorem przysiąc, żebyśmy nie szli do Deana. Choć bardzo dobrze wiedziałeś, że Robert mówi prawdę. – Obrzucił spojrzeniem Julię.
– No cóż. – Alex nerwowo tarł rękę o rękę. – Sfinalizowaliśmy tylko to, co w pierwszych tygodniach robi każde pokolenie seniorów z pierwszakami. To przecież tradycja tu w Grace. Wtajemniczyliśmy was w kodeks honorowy, regułę milczenia.
Robert znowu się wtrącił. Jedyny trzymał nerwy na wodzy, jakby to całe zdarzenie przywróciło mu pewność, której ostatnio tak bardzo mu brakowało. – Naprawdę o to chodziło na imprezie? – spytał. – O wasz kodeks honorowy? Chcieliście zobaczyć, jak się zachowamy, to znaczy, komu można ufać, a komu nie. Albo kto poleci do Deana.
Isabel skinęła głową.
– I to dla jakiegoś poronionego… rytuału dla początkujących ryzykowaliście wywaleniem z uczelni? – Katie patrzyła na nią z niedowierzaniem. – Bo Alex, gdyby to wyszło na jaw, twoje stypendium na Yale stanęłoby pod znakiem zapytania.
Julia oszczędziła sobie pytania, czy ich doradca w ogóle próbował poinformować ochronę. Zwyczajnie bał się o własny tyłek. Nie chciał się sam podkładać.
« 1 2 3 4 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.