Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 5 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Mike Carey
‹Nazwanie Bestii›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułNazwanie Bestii
Tytuł oryginalnyThe Naming of the Beasts
Data wydania19 sierpnia 2011
Autor
PrzekładPaulina Braiter
Wydawca MAG
CyklFelix Castor
ISBN978-83-7480-207-9
Format480s. 125×195mm
Cena37,—
Gatunekfantastyka, groza / horror
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Nazwanie Bestii

Esensja.pl
Esensja.pl
Mike Carey
« 1 2 3 »

Mike Carey

Nazwanie Bestii

– Musisz opróżnić pomieszczenie – poinformowałem Gary’ego. – Przy tym hałasie nie zdołam wyczuć nawet najwyraźniejszego śladu.
Gary zawahał się, po czym kiwnął głową.
– Obowiązkowa przerwa na fajka! – zawołał do swej ekipy. – Collins, popracujcie trochę na klatce schodowej. Webb, weź swoich i zbierzcie zeznania od sąsiadów. Widzę, jak się tam tłoczą, więc równie dobrze możemy to załatwić, póki są na miejscu. – Wskazał ręką drzwi. – Wszyscy spadówa.
Wychodzili dwójkami i trójkami, kryminalistycy pakowali swój sprzęt z irytującą, pedantyczną precyzją i ponurymi, sfrustrowanymi minami, jakby ktoś pacnął ich w łeb świeżą rybą w trakcie obiecującej gry wstępnej. Podobne sprawy nie zdarzają się co dzień; choć w gruncie rzeczy musieli jedynie nieco zaczekać. Świat wokół nas zmieniał się coraz szybciej. Nie był już kulą, a przynajmniej przez większość czasu tak nie wyglądał: mieliśmy wrażenie, że znaleźliśmy się na równi pochyłej.
Gary wyszedł jako ostatni, zatrzymał się w progu.
– Nie muszę ci mówić, żebyś niczego nie dotykał, prawda, Fix? – spytał z miną na poły ostrożną, na poły przepraszającą.
Spojrzałem mu prosto w oczy. Wiedziałem, co myśli. Kiedyś oficjalnie współpracowałem z wydziałem śledczym pod nadzorem Coldwooda: egzorcysta-konsultant, ze wszystkimi przywilejami, jakie niebiescy chłopcy zapewniają swym cywilnym informatorom. A potem, dwukrotnie w ciągu ostatnich dwóch lat, stałem się głównym podejrzanym w sprawie morderstwa i Gary musiał tak bardzo kręcić, by uchronić mnie przed więzieniem, że mógłby wygrać zawody tańczących derwiszów w Damaszku. Fakt, że co chwila ląduję po uszy w gównie, kiepsko świadczył o trafności jego osądu.
– Znam zasady.
– Tak, jasne. – Punkt dla mnie. – Daj głos, kiedy skończysz.
W końcu wyszedł i zostałem sam na sam z ciałem. Okrążyłem połamany stół, wpatrując się z powagą w nieżywą kobietę. Jej kruchość, to, jak została zbezczeszczona, w dziwny sposób sprawiały, że zrobiło mi się wstyd.
Miałem jednak robotę do wykonania, a Gary z pewnością patrzył już na zegarek. „Licznik stuka”, jak lubił powtarzać, nadal starając się przybrać pozę hollywoodzkiego twardziela, która zawsze mu umyka, bo nie jest w stanie zachować się jak prawdziwy skurwiel.
W podszewce rosyjskiego wojskowego szynela, stanowiącego mój strój roboczy, w zasięgu lewej ręki wszyto kieszeń dość dużą, by pomieściła mój flet. Uniosłem teraz dłoń i wyjąłem go. Przyłożyłem do ust i zagrałem kilka losowo wybranych nut, mających zrobić miejsce melodii, która jeszcze nie istniała.
Pokój wokół mnie pociemniał. Świat ciała, krwi, słów i znaczeń zniknął.
• • •
Egzorcyzmy to osobliwy sposób zarabiania na życie. Płacą gównianie, godziny są parszywe, możliwości awansu żadne, a sama praca w ułamku sekundy potrafi ze śmiertelnie nudnej zamienić się w morderczo niebezpieczną. Muszę jednak przyznać: to powołanie. Żeby to robić, trzeba się z tym urodzić.
Nie ma to nic wspólnego z wiarą religijną. Gdyby miało, natychmiast straciłbym robotę, bo mimo katolickiego wychowania, nie odzywamy się do siebie z Bogiem od czasu, gdy skończyłem sześć lat. Egzorcyzmy wymagają dodatkowego zmysłu, czy może całego zestawu zmysłów. Egzorcysta wie, kiedy w pobliżu kręcą się umarli, może sięgnąć do nich i dotknąć na najróżniejsze sposoby: a dokładniej, skrępować ich i przepędzić.
A umarli zawsze są w pobliżu. Zapewne sami zauważyliście, że ostatnio sprawy mocno się pogorszyły. Istnieje spore prawdopodobieństwo, że w ciągu ostatnich kilku lat kupiliście dom albo wynajęliście mieszkanie tylko po to, by odkryć, że jest nawiedzone; albo może ktoś znajomy wygrzebał się z grobu i postanowił odnowić dawną przyjaźń; albo też, niech Bóg broni, natknęliście się na loup-garou – potocznie zwanego wilkołakiem – lub innego z pomniejszych pomiotów piekielnych. Jeśli tak, to cieszcie się, że wciąż żyjecie i możecie to czytać.
Być może gwałtowny wzrost populacji nadprzyrodzonej wytworzył własną presję środowiskową. A może i nie. Równie dobrze można przyjąć, że potencjał egzorcystyczny to wrodzona zdolność, zawsze stanowiąca część ludzkiego genomu, lecz wcześniej większość dysponujących nią ludzi żyła i umierała, nie odkrywszy nawet jej istnienia. W dzisiejszych czasach… No cóż, dziś zazwyczaj odkrywamy ją bardzo szybko.
Każdy z nas ma swój sposób przeprowadzania egzorcyzmów. Niektórzy robią to metodą staroświecką, za pomocą tradycyjnych rekwizytów: dzwonka, książki i świecy, sztyletu i kielicha, może zaśpiewów w łamanej średniowiecznej łacinie. Mnie samemu zdarzało się ich używać, lecz tylko po to, by zrobić wrażenie na frajerach. Każdy wzorzec jest w stanie zatrzymać ducha: sekwencja słów bądź dźwięków, linie na kawałku papieru, poruszenia w tańcu, nawet rozdanie kart. Jeśli ma się talent, można wybrać własne narzędzia, własne sztuczki. Choć, wedle mojego doświadczenia, prawdziwsze jest stwierdzenie, że to one wybierają nas.
Ja posługuję się muzyką. Mój duchowy wzrok to raczej duchowy słuch, co oznacza, że odbieram zjawy, demony i nieumarłych jak melodie. Za pomocą poczciwego fletu prostego (model Clarke’s Oryginal w tonacji D) potrafię odtworzyć tę melodię i zaplątać ducha w muzykę tak, że nie może się uwolnić. Kiedy przestaję grać, duch odchodzi w to samo miejsce, w którym znika muzyka, kiedy jej nie gramy. Problem z głowy. Z demonami nie jest już tak łatwo, bo zazwyczaj nie poddają się bez walki, ale to właśnie podstawa tego, czym się zajmuję: naturalny talent zapewniający mi stałe dochody.
A przy okazji, słowo „stałe” w poprzednim zdaniu to miał być sarkazm.
• • •
Pierwszą częścią egzorcyzmów jest przywołanie, podczas którego nawiązujemy kontakt z duchem i wzywamy go do siebie. Nim jednak możemy to zrobić, musimy poznać jego naturę, jego wyjątkowe coś, by wiedzieć, co właściwie wzywamy. Ogólne zaproszenie zazwyczaj nie działa.
Usiadłem obok martwej kobiety, tuż poza szerokim kręgiem rozlanej krwi, i zacząłem wygrywać niepewną, rozchwianą melodię, stanowiącą bardziej pytanie niż rozkaz. Zarzucałem przynętę: posyłałem swe sieci w głąb i w dal czegoś, co nie było powietrzem, wodą ani nawet przestrzenią, nieskończoności idealnie mieszczącej się w tym zasyfionym pokoju do wynajęcia.
Nic. Haczyk dyndał w pustce, a ryba nie brała.
Nie chodzi o to, że tam niczego nie było. W każdym budynku mającym więcej niż kilka lat powstaje coś w rodzaju emocjonalnej patyny, gamy rezonansów, które egzorcysta odbiera, gdy tylko się na nie otworzy. W pokoju odbierałem mnóstwo ech: radości i smutki, blaski i cienie codziennego życia tkwiące w powietrzu, w ceglanych ścianach, niczym wibracje dźwięku, który wzniósł się poza zasięg ludzkiego słuchu.
Niestety, duch Ginny Parris nie chciał się pojawić.
Była tu. Na pewnym poziomie, w pewnej postaci wyczuwałem w pokoju obecność. Rozproszona, słaba, rozmyta, wisiała w eterze niczym alfabet Morse’a, urywany, lecz pełen znaczeń: tu kropka bólu, tam kreska strachu i zamętu, a ówdzie nerwowa pauza nadziei. Grałem dalej z nowym zapałem. Zazwyczaj ten etap przypomina kumulację. Zaczynamy powoli, ledwie wyczuwając obecność ducha, lecz stopniowo namierzamy go dzięki swemu talentowi poprzez interfejs, przez który działa. Opisujemy go, określamy, ograniczamy, ściągamy coraz bliżej, wyostrzamy sygnał. Czasami zjawia się szybko, czasami powoli, lecz wcześniej czy później docieramy do krytycznej chwili, po której jego przybycie staje się nieuniknione. Wzór zjawy odbija się na naszym umyśle i wtedy duch nie może już od nas uciec. Możemy wezwać go do siebie, podporządkować swej woli, nawet wypytać, a on musi odpowiadać, jeśli tylko jest w stanie. Albo też możemy kazać mu odejść i nigdy nie wrócić.
Tutaj działo się coś innego, coś dokładnie przeciwnego. Wrażenie obecności Ginny, zamiast stawać się coraz silniejsze, z każdą chwilą słabło: szczątkowe ślady blakły coraz bardziej, stopniowo, nieubłaganie zanikały, aż w końcu zdawało się, że tylko muzyka powstrzymuje je przed całkowitym zniknięciem.
Grałem dalej. Zwykle na tym etapie przypadkowe dźwięki układają się już w rozpoznawalną melodię. Ale nie dzisiaj. Dziś pozostawały bezkształtne i fragmentaryczne, podobnie jak ona.
Nagle ogarnęło mnie przerażające przekonanie, że fragmenty Ginny Parris kurczowo trzymają się liny ratunkowej mojej melodii, która powstrzymuje je przed runięciem w otchłań tego, co przychodzi potem. Utrzymywałem zatem ową linę jak najdłużej mogłem, czując, jak duch oddala się coraz bardziej i bardziej w kierunku, który nie ma nazwy. Teraz samo utrzymywanie kontaktu przychodziło mi z trudem. Po czole ściekała mi strużka potu, serce waliło w piersi. Grałem, dopóki nie zniknęła.
« 1 2 3 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Coś się kończy, coś się zaczyna
— Anna Kańtoch

Tegoż twórcy

Niespodzianki nie tylko krwawe
— Anna Kańtoch

Skok do wysoko ustawionej poprzeczki
— Anna Kańtoch

Niewinne złego początki
— Anna Kańtoch

Esensja czyta: III kwartał 2008
— Michał Foerster, Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Michał Kubalski, Daniel Markiewicz, Paweł Sasko, Konrad Wągrowski, Marcin T. P. Łuczyński

Lepszy diabeł w garści
— Michał Kubalski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.