WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Złodziej Świtu |
Tytuł oryginalny | Dawnthief |
Data wydania | 2001 |
Autor | James Barclay |
Przekład | Paweł Pyrka |
Wydawca | ISA |
Cykl | Saga o Krukach |
ISBN | 83-87376-93-0 |
Format | 576s. 115×.175mm |
Cena | 35,— |
Gatunek | fantastyka |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | MadBooks.pl |
Wyszukaj w | Selkar.pl |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Złodziej ŚwituJames Barclay
James BarclayZłodziej Świtu– O czym ty mówisz? – zapytał Hirad. – Cóż, mój drogi przyjacielu, w czasie naszego kilkugodzinnego rozstania nie tylko zrzuciłeś ten przepocony, skórzany strój, który zwykle zakładasz, by porozmawiać ze smokami, ale najwyraźniej wziąłeś też pachnącą kąpiel. Oto wiekopomna chwila. – Sirendor wskoczył na najbliższy stół i wykrzyknął – Panie, panowie, Talanie! Nasz cuchnący barbarzyńca się wykąpał! Gruchnęły śmiechy i docinki. Hirad zobaczył nawet, że Denser lekko się uśmiechnął, ale zaraz powrócił do głaskania kota, wpatrzony w płomienie paleniska, przy którym ustawił swoje krzesło. – Masz gadane, krzykaczu – powiedział Hirad, wymierzając oskarżycielsko palec w stronę Sirendora. – Ale spójrz tylko na siebie. Twoje ciuchy budzą wątpliwości co do tego, która płeć miałaby się bawić twoimi jajami. Przyszła żona będzie chyba niepocieszona. – Nazywasz mnie ciotą? – Zgadza się. Sirendor smutnie wydął wargi i spojrzał na siebie. Ubrany był w zdobione, długie do kolan, sznurowane mokasyny i bufiaste, obszywane złotem spodnie, w które wpuszczoną miał luźną, fioletową, jedwabną koszulę z dużym dekoltem, z koronkowym wykończeniem. Przy pasie miał swój krótki miecz, a na owłosionym torsie spoczywał wisiorek z klejnotem. – A może masz rację. – Sirendor zgrabnie zeskoczył na podłogę gospody, wypełnionej po brzegi ludźmi zwabionymi ucztą Kruków, i zgarnął ze stołu kufel z piwem. Denser wstał, zostawiając kota wygrzewającego się przy ogniu, i przecisnął się przez tłum w stronę trójki najemników. Ilkar podniósł swój kielich, odwrócił się i odszedł. – Coś mi się zdaje, że ci dwaj nie zostaną przyjaciółmi – pokręcił głową Sirendor. – Bystra uwaga, co? – zakpił Hirad, spoglądając na podchodzącego Xeteskianina z szerokim uśmiechem. – Denser. – Bezimienny przywitał Ciemnego Maga skinieniem głowy. – Robi się tłoczno – zauważył Denser, zapalając fajkę. – Może być czerwone? – zapytał Sirendor, podnosząc butelkę z winem. – Niech będzie. – Denser patrzył, jak wojownik napełnia kielich. – Dziękuję. Mag pociągnął łyk i podniósł brwi. – Całkiem niezłe. – Niezłe? – powtórzył za nim Bezimienny. – To czerwony Blackthorne, przyjacielu. Kosztowna specjalność Gniazda. – Żaden ze mnie znawca. – Denser wzruszył ramionami. – Jasne. W takim razie coś tańszego. – Bezimienny odwrócił się i spojrzał w lewo na stojak z trunkami. Wybrał butelkę i postawił ją na barze, grzebiąc w kieszeni w poszukiwaniu korkociągu. Zatrzymał się na chwilę i rozejrzał po sali. Oto nareszcie stał po drugiej stronie kontuaru i czuł, że jest na miejscu. Naprawdę. Lecz pod całą tą radosną maską czaiła się otchłań, do której nie chciał zaglądać. – To dopiero życie, co? – powiedział, wyciągając korek z butelki i raz jeszcze spoglądając na gęstniejące morze kufli, twarzy, kolorów i dymu. Wydobył czysty kubek. – Ten cienkusz z winnicy barona Corin to wino dla ciebie, Denserze. Spróbuj tylko się nie zakrztusić. – Mam dla was propozycję – powiedział Denser ni stąd ni zowąd. – Aha. Więcej szans, by spłonąć żywcem, tak? Denser popatrzył na Hirada. – Niezupełnie. Wysłuchacie mnie? – Tak, jeśli chcesz, ale tracisz czas – odpowiedział Bezimienny. – Dlaczego? – Ponieważ kilka godzin temu przeszliśmy na emeryturę. Teraz pracuję jako barman. Hirad i Sirendor roześmiali się. Twarz Densera na chwilę zdradziła panikę i zaskoczenie, kiedy próbował zorientować się, czy żartują, czy mówią poważnie. – Mimo to… – powiedział. – A więc mów dalej. – Sirendor oparł się o bar, kładąc łokcie na blacie. Hirad poszedł w jego ślady, zaś Bezimienny pochylił się do przodu, bawiąc się korkociągiem. – Amulet, który zdobyliśmy, nie jest jedynym – zaczął Xeteskianin. – A to dopiero niespodzianka. – Sirendor spojrzał na przyjaciół. – Posłuchajcie, będę szczery. Pracujemy nad nowym zaklęciem ofensywnym, w razie kolejnego ataku Wesmenów. Potrzebujemy jeszcze trzech przedmiotów, by zakończyć badania, dlatego też ja, to znaczy Xetesk, potrzebujemy waszej pomocy w ich zdobyciu. Krucy milczeli. Denser badawczo obserwował ich twarze. W końcu Bezimienny wyprostował się. – Zastanawialiśmy się, dlaczego zapłaciłeś nam tyle pieniędzy za podróż tutaj – powiedział. – Uzgodniliśmy też, że więcej nie pracujemy dla Xetesku. Użyjcie protektorów. Denser pokręcił głową. – Nie. Protektorzy to tylko siła bojowa. Do tego zadania potrzebuję kogoś, kto myśli. – Krucy są… byli drużyną bojową. Nigdy nie zajmowaliśmy się zdobywaniem przedmiotów i nie zamierzmy teraz zaczynać – powiedział Sirendor. – Ale to praca krótkoterminowa. A zapłatę otrzymacie na tych samych zasadach co dziś. Bezimienny z powrotem oparł się o kontuar. – Znowu po pięć procent za każdą robotę? – Nie obiecuję, że będzie tak samo łatwo. – Denser prawie uśmiechnął się do Hirada. – A niech mnie zaraza! Chciałbym w takim razie zobaczyć któreś z twoich trudniejszych zadań. – Przepraszam, źle się wyraziłem. Chciałem powiedzieć, że eskorta była łatwa. Sirendor wykrzywił twarz w szerokim uśmiechu. Wyprostował się i poprawił ubranie. – Kilka lat temu, Denserze, pewnie odgryźlibyśmy ci rękę, byle dostać takie pieniądze. Ale teraz ja na przykład nie jestem już zainteresowany. Poza tym chyba nie wiedzielibyśmy, na co wydać tyle srebra. Przykro mi, stary, ale emerytura ma jedną zasadniczą zaletę. – Sirendor odwrócił się i klepnął Hirada w ramię. – Do zobaczenia później. Ruszył w stronę drzwi, przez które właśnie weszła przepiękna kobieta wraz z dwoma towarzyszami. Miała na sobie lśniący, niebieski płaszcz, a kiedy zsunęła kaptur, fala gęstych, rudych loków opadła jej na ramiona. Najpierw zobaczyła Hirada i pomachała do niego. Barbarzyńca i Bezimienny odwzajemnili powitanie. Potem podeszła do Sirendora. Objęli się i pocałowali. Wojownik poprowadził ją do stołu po prawej stronie sali niedaleko zaplecza. Bezimienny postawił butelkę i dwa kryształowe kielichy na tacy. – Robota czeka – powiedział. – Taa. – Hirad spojrzał na Densera. Twarz Ciemnego Maga miała obojętny wyraz, ale oczy zdradzały jego rozczarowanie i niepokój. – Gdyby to zależało ode mnie, przyjąłbym twoje pieniądze. Takich drani jak ty powinniśmy ogołocić co do miedziaka. – Schlebiasz mi. Sądzisz, że to już było ostatnie słowo w tej sprawie? Hirad westchnął. – No cóż, Bezimienny był zainteresowany, bez wątpienia, i jestem prawie pewien, że nudni bracia poszliby za nami. Twoje problemy to Sirendor, który jest zakochany, ale nie może się ożenić, póki nie przestanie walczyć, oraz Ilkar, który szczerze nienawidzi wszystkiego, co reprezentujesz. – A poza tym żadnych innych problemów? – Denser zapalił fajkę. – Coś ci powiem. Popracuj nad Sirendorem, opowiadając, ile pieniędzy może zarobić dla ukochanej, że praca nie potrwa długo i inne takie. Ja zajmę się Ilkarem. Może zainteresuje go zaklęcie, nad którym pracujecie. Ale będzie ciężko. – Co, jeśli nie uda ci się go przekonać? – Wtedy nici z planu. Krucy nie pracują osobno. – Rozumiem. – To dobrze. Ale gdzie on jest? Denser wskazał środek sali. Ilkar rozmawiał z handlarzem suknem imieniem Brack i dwiema wyglądającymi przyzwoicie kobietami. – Zawsze warto spróbować – powiedział Hirad, a potem krzyknął w stronę grupki – Hej, Ilk, chcesz jeszcze piwa?! Ilkar pokiwał głową. Barbarzyńca podniósł dzban i przepchnął się przez tłum do przyjaciela. – Miło cię widzieć, Hiradzie. – Nigdy nie umiałeś kłamać, Brack. Piwa? – Kupiec podniósł swój kubek. Hirad napełnił go, a potem nalał Ilkarowi. – Muszę pożyczyć na chwilę Ilkara, miłe panie, ale obiecuję, że niedługo wrócimy. Ilkar spojrzał podejrzliwie na wojownika, ale pozwolił się zaprowadzić w stronę baru. Hirad zobaczył, że Denser stoi przy stoliku Sirendora, a w chwilę potem, ku zdziwieniu barbarzyńcy, Larn wstał i podszedł za magiem do ognia. Xeteskianin musiał mieć naprawdę niezwykły dar przekonywania – Hirad wątpił, by sam miał takie szczęście, szczególnie, że dwoje kochanków dopiero co zasiadło przy stoliku. |
Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.
więcej »Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.
więcej »Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
Złodziej czasu
— Eryk Remiezowicz
Krótko o książkach: Listopad 2004
— Tomasz Kujawski, Eryk Remiezowicz
Dzieci, do dzieła!
— Eryk Remiezowicz
Wyścigi z cieniem
— Eryk Remiezowicz