Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

James Barclay
‹Dziecko Nocy›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDziecko Nocy
Tytuł oryginalnyNightchild
Data wydania24 sierpnia 2004
Autor
PrzekładMichał Studniarek
Wydawca ISA
CyklSaga o Krukach
ISBN83-88916-13-0
Format512s. 115×175mm
Cena34,90
Gatunekfantastyka
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Dziecko Nocy

Esensja.pl
Esensja.pl
James Barclay
« 1 12 13 14 15 16 »

James Barclay

Dziecko Nocy

– Spokojnie, to nie jest żadna poważna rana ani fizyczna, ani mentalna. Uciszyłyśmy koszmary, które groziły jej w kolegium. Problem polega na tym, że jest bardzo mała i musi pogodzić się ze swoim Przebudzeniem. A jeśli źle zrozumie nasze nauki, skutki mogą być bardzo poważne – przestrzegła Aviana.
– Śmierć? – To słowo z trudem przeszło Erienne przez gardło.
– To ostateczna cena, jaką każdy mag może zapłacić za próbę wykorzystania swego daru – ciągnęła Cleress. – Lecz w przypadku Lyanny konsekwencje mogą być jeszcze gorsze niż śmierć. – Uniosła dłoń, powstrzymując kolejne pytanie Erienne. – Wiemy, że Lyanna przyjęła już manę Dordover jako najnormalniejszą rzecz na świecie, i to jest pierwsza sprawa, która zaniepokoiła nas w strumieniach many, które tak długo studiowałyśmy. W jej umyśle tkwi bowiem konflikt wywołany treningiem w kolegium. Tylko część jej zdolności została obudzona i teraz musimy obudzić resztę, lecz obawiamy się, że wyćwiczona w Dordover część umysłu będzie stawiać opór, chyba że zdołamy ją nauczyć, by tego nie robiła. To trudne do zrozumienia dla każdego, a szczególnie dla tak małego dziecka… – Cleress wzruszyła ramionami.
Erienne odłożyła widelec i uniosła dłonie do ust, gorączkowo szukając jakiegoś rozwiązania.
– Nie możecie poczekać do chwili, kiedy będzie starsza? Chronić ją, dopóki nie będzie gotowa?
– Zrobiłybyśmy to, gdyby to było możliwe. Lecz proces jej Przebudzenia już się rozpoczął. Niepotrzebnie. – Wzrok Myriell wwiercał się w Erienne.
– Słucham?
– Niezależnie od tego, co ci powiedzieli, twoi mistrzowie mieli nadzieję, że ich magia stłumi drzemiące w niej zdolności, więc niczym głupcy starali się ten proces przyspieszyć. Pewnie zapewnili cię, że to jedyny sposób, by ją uratować – ciągnęła Myriell.
– Tak, ale… – W umyśle Erienne panował chaos przypominający dzwonek alarmowy, który odzywa się za późno. Czuła, że znajduje się na skraju paniki.
– Oni chcieli uratować się przed nią. Nie mieli jednak pojęcia, z czym igrają, Erienne, a twoje zaufanie do nich naraziło Lyannę na wielkie niebezpieczeństwo ze strony jej własnego umysłu. A także nas.
– Nie, nie, nie. – Erienne potrząsnęła głową, w natłoku myśli nie mogła dostrzec żadnego sensu. – Macie jej pomóc. Sprawić, aby była taka jak wy. Jak może jej coś grozić? Przecież przybyłyśmy tu po to, aby być bezpieczne.
Ephemere położyła chłodną dłoń na ramieniu czarodziejki.
– Dziecko, uspokój się – zwróciła się do niej łagodnym głosem. – Musisz to wszystko wiedzieć, lecz pamiętaj, że nie możesz oskarżać nas o to, co już się stało. Sprowadzenie Lyanny tutaj było jej jedyną szansą. Twoją również. Gdyby została w Dordover, z pewnością by zginęła.
Erienne wzięła głęboki oddech i poczuła, jak jej serce nieco zwalnia. Kiwnęła głową i spojrzała w zielone oczy Al-Drechar, czekając na ciąg dalszy.
– W Lyannie jest zdolność, której nikt poza nią samą nie może zrozumieć i wykształcić. Ma wrodzoną wiedzę o podstawowej magicznej mocy, którą posiadali kiedyś wszyscy magowie. Aby ją uwolnić, musi najpierw opanować pojedyncze nici. Będzie to dla niej jak zwiedzanie Skarbców Many w kolegiach, aby poznać ich wiedzę. Powinna ona zostać jej przekazana jako spójna całość, lecz Dordover zakłóciło tę równowagę. Nie mogę wyjaśnić ci tej prostej mocy, którą Lyanna nosi w sobie, lecz jej zdolność do kształtowania many można wyczuć na setki mil. Jeśli nie nauczymy jej, jak tę moc kontrolować, sama zada sobie poważne obrażenia, a może nawet doprowadzi do własnej śmierci. A kiedy będzie się tego uczyć, jej błędy będą dla tych, którzy chcą jej uczynić krzywdę, jak latarnia morska. Ty będziesz miała na nią łagodzący wpływ na tym etapie jej życia, kiedy jest najbardziej wrażliwa. Musisz ją chronić. Jest taka mała i słaba. Biedne dziecko, nie powinno stawiać temu czoła, póki nie osiągnie twojego wieku.
– Możecie sprawić, by tak się stało? – Erienne spojrzała im w oczy.
– Musimy – odezwała się Aviana – gdyż jeśli nam się nie uda, Al-Drechar przestaną istnieć.
– Dlaczego? Co się z wami stanie? – Erienne pomyślała, że już zna odpowiedź, i podobnie sądziła Ephemere, skoro się roześmiała.
– Erienne, wszystkie nasze siły idą na utrzymanie nas i ochraniających to miejsce iluzji przy życiu. Obawiam się, że szkolenie twojej kochanej córki oznacza dla nas wszystkich śmierć. – Uśmiechnęła się i ścisnęła kobietę za ramię. – Taka jest kolej rzeczy, choć śmierć nigdy nie przychodzi szybko po Al-Drechar.
– Kiedy zaczniecie? – zapytała Erienne, niepewna, czy powinna im na to pozwolić. Nie tylko ze względu na Lyannę, ale i dla swojego własnego dobra.
– Jutro rano. Czas ucieka. Ren’erei czuje, że nasi wrogowie są bliżej niż kiedykolwiek dotąd, czego dowodzą rany biednego Tryuuna. Musimy być czujne. Nic nie może odwieść nas od naszego zadania – podsumowała Aviana.
Czarodziejka straciła apetyt. W snach widziała, jak Al-Drechar po prostu unoszą kurtynę, która opadła pomiędzy Lyanną i jej zrozumieniem Jedności. Lecz teraz, po tych wszystkich rozmowach o wrogach, zaczęła obawiać się, że naraża także Densera na ogromne niebezpieczeństwo. Złapała się nawet na myśli, iż ma nadzieję, że ich nie znajdzie.
– Teraz wszystkie powinnyśmy udać się do swoich łóżek. Czeka nas ciężka praca. Sen to uzdrowiciel umysłu – rzekła Cleress.
– Dokończę wino – odparła Erienne, nie będąc w stanie nawet myśleć o śnie. Pociągnęła łyk, przyglądając się, jak Al-Drechar pomagają sobie nawzajem wstać z krzeseł i powoli idą w stronę drzwi do sali balowej, wspierając się jedna na drugiej. Przygarbiona Ephemere, prosta jak świeca, lecz utykająca Myriell, Cleress chwiejąca się tak, jakby miała zaburzenia równowagi, i Aviana, której kolanom najwyraźniej dokuczał reumatyzm.
Były tylko czterema ogromnie starymi kobietami zmierzającymi do swoich komnat gdzieś w tym dużym domu. Erienne omal nie roześmiała się na myśl, że zanim tam dotrą, zacznie już niemal świtać.
Nalała sobie drugi kieliszek wina i trzymała go pod nosem, pozwalając, by owionął ją głęboki owocowy zapach. Co ona, do wszystkich piekieł, tutaj robi? Powierzyła życie swojej córki czterem wiedźmom, które wyglądają tak, jakby za chwilę miały po raz ostatni odetchnąć. Powinna uważać to za całkowite szaleństwo, lecz jednak to miało sens i poprzez gasnący gniew Erienne dostrzegła to, czego szukała, a co do tej pory jej umykało.
Propozycja dla niej i szansa dla Lyanny.
Być może mimo wszystko zaśnie dzisiaj spokojnie.
Rozdział 5
Ilkara zbudziły znajome odgłosy kucia, dobiegające z podwórza kolegium. Nastał kolejny suchy dzień, słońce łagodnie prześwietlało kołyszące się w otwartym oknie draperie. Leżąca obok Pheone odwróciła się twarzą do ściany. Ilkar uśmiechnął się, tak jak to czynił każdego poranka od czasu, gdy sprawdzali długą salę.
To była dzika noc. Rozstawili grubo ciosane i pomalowane wizerunki wesmeńskich lordów oraz byłych i obecnych członków xeteskiańskiego Kręgu Siedmiu i Dordovańskiej Rady, a potem niszczyli je po kolei szerokim wachlarzem zaklęć ognia i lodu.
Do gry włączyło się dwudziestu magów, którzy wyładowywali frustrację narastającą w nich przez całe tygodnie. To był wspaniały widok, jak magiczny ogień niszczył ściany, a lód rozsadzał drewno i tworzył w kątach wielkie sople, które potem topiły się w wąskich strugach ognia, wypełniając pomieszczenie parą. Za każdym razem, kiedy Ilkar nie czarował, stał w gotowości, by ochraniać swą tarczą tych, którym brakowało celowniczych zdolności.
Przez cały wieczór Ilkar czuł bliskość Pheone, a podczas popijawy, która potem nastąpiła, co rusz widział swoje ręce wokół jej talii i jej głowę na jego ramieniu. W jego wspomnieniach, choć niewyraźnych, tkwił jej migoczący uśmiech, chichot i kusząca koszulka.
Pamiętał napędzany alkoholem seks, żywiołowy i fantastyczny, choć musiał przyznać, że niektóre obrazy nieco się zamazały. Mimo to widok leżącego obok niego kobiecego ciała, nawet nieelfki, był wspaniały.
Pheone uspokoiła jego obawy, kiedy tylko kac zmniejszył się na tyle, że ich mózgi zaczęły pracować. Elfy nie powinny wiązać się z ludźmi, gdyż ogromna różnica w długości życia prowadzi do nieuniknionych załamań, a często nawet do samobójstw, niemal zawsze popełnianych przez elfy.
– Nie sądzę, aby którekolwiek z nas uważało, że to długo potrwa – oznajmiła. – Ale teraz potrzebujemy siebie nawzajem. A więc baw się i nie myśl za dużo o jutrzejszym dniu.
Ilkar nie był pewien, czy Pheone naprawdę wierzy w swoje słowa, lecz ich następne noce okazały się jeśli nie fizycznie, to emocjonalnie bardzo wyczerpujące. Miała rację. Ich związek dał mu nowe spojrzenie na wszystko. Ilkar tak głęboko zaangażował się w odbudowę Julatsy, że wszystko inne zbladło. Nawet zaczynały go złościć rzadkie odwiedziny Bezimiennego, a to przecież było niewybaczalne. Dopiero Pheone przypomniała mu, że trzeba odpoczywać, i zaczął ją za to kochać – o ile „miłość” była odpowiednim słowem na określenie jego uczuć.
« 1 12 13 14 15 16 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Dzieci, do dzieła!
— Eryk Remiezowicz

Tegoż twórcy

Wyścigi z cieniem
— Eryk Remiezowicz

Złodziej czasu
— Eryk Remiezowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.