Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 4 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Jacek Dukaj
‹Interversum›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułInterversum
Autor
Gatunekfantastyka
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl

Interversum

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 3 4 5

Jacek Dukaj

Interversum

Klara jednak – jasne jej spojrzenia, na które nie był w stanie się zamknąć – mimowolnie powodowała ciągłe opóźnienia: wahał się, cofał, po części nawet wątpił, tak, naprawdę wątpił w Grę, zwłaszcza w Klary obecności, pod jej dotykiem, głosem i wzrokiem, tracił wówczas rozeznanie w procedurach perwersji wszechświata i rozbijał skomplikowane wzorce, do których z takim trudem był doszedł, rozbijał je z powrotem w chaotyczny, kolorowy pył zdarzeń i myśli. Opuszczała go pewność ciągłości. Co jednak pozostawało zawsze: goryczny lęk przed nieuniknioną zemstą.
Tymczasem rozpuszczał się w przejrzystej zawiesinie jej słów i zmilczeń.
Przeorientowanie było niemal zupełne; nawet gdy sam, gdy z dala od niej – Klara przenikała jego myśli i motywy. I wiedział – widział! – że z nią jest tak samo. Jakimś cudem pominęli we wzajemnej fascynacji etap szczeniackich kłamstw i kłamstewek, ten obowiązkowy rytuał budowania fałszywych obrazów własnej osoby. Być może przeważył najpierwszy dotyk jego dłoni, jej słowa podsłuchane w pociągu.
Przełamany został w ten sposób wielki paradoks zaufania: by zdecydować się na zdradzenie innemu człowiekowi swej intymności, samemu musisz już znać jego nagą twarz. Wedle Gracza właśnie po to ludzie się upijają.
Ale tym razem wszystko szło inaczej. Widział ją zagonioną, złą, zazdrosną, brudną, spoconą, głupią, wulgarną, widział ją prawdziwą i naturalną; i wciąż widział Klarę.
Są to akceptacje zakazane dla ich wieku, czas na nie przychodzi zazwyczaj znacznie później. Ale czas Gracza zawsze biegł innym torem. Owa niekompatybilność umysłu i doświadczenia tak czy owak czyniła go outsiderem wśród równieśników. (Nawet będąc dzieckiem, nie myślał jak dziecko – co zatem zyskiwał dojrzewając? co w sobie odmieniał? do jakiego kształtu dorastał?).
Wydawało się, że w osobie Klary znalazł nareszcie kogoś o identycznym wyczuciu groteskowości otaczającego go świata. Potwierdzały to niezliczone drobiazgi.
Tak samo jak on, nigdy nie dawała napiwków. Spytał ją wprost, ponieważ tak samo jak on irytowała się okrężnymi podchodami. Okazało się, że to z powodu identycznego skrępowania, nie byłaby bowiem w stanie się zdobyć, nigdy, przenigdy, ani na napiwek, ani na jałmużnę, ani na jakkolwiek dystyngowaną i bezosobową filantropię: miała to za najpodlejszą formę upokorzenia obdarowywanego, spaliłaby się ze wstydu, darowując pieniądze.
Tak samo jak on, podczas rozmów telefonicznych ograniczała się do monosylab i zdań możliwie najtreściwszych: rozmowa przez telefon nawet z najbliżej znaną osobą, gdy nie widziała jej twarzy i nie czytała jej reakcji, miała w sobie dla Klary (absurd i paradoks, ale tak czuła) coś z publicznego striptizu.
Tak samo jak on, niewielką wagę przywiązywała do wyglądu i wywieranego na obcych wrażenia, co u niej, z uwagi na płeć, tym mocniej uderzało; zazwyczaj jedynymi kryteriami selekcji ubioru były wygoda i użyteczność.
Tak samo jak on, starannie omijała wszelkie banalizmy języka. Krzywili się wraz oboje, słysząc, jak ktoś sypie poobcieranymi do nagiego plastiku modułami zdaniowymi. W lot wyczuwali wzajem w swych wypowiedziach cudzysłowy i ukryte w dłuższym i krótszym milczeniu ironiczne emoticony.
Tak samo jak on, wrażliwa była na nastrój chwili: przeszedłszy z jasnego wnętrza na szarą ulicę pod brudnymi chmurami, opuszczała ramiona i zwalniała kroku.
Wszystko to sprawiało, iż pierwotne zauroczenie samym jej wyglądem zdawało mu się tym bardziej niemożliwe do ujęcia w kategorii przypadku (a w ogóle rzadko tak cokolwiek ujmował). Zbyt wielka zbieżność, zbyt nieprawdopodobna synchronizacja. Przecież nie zakochiwał się co miesiąc.
W tygodniu, w którym upadł rząd Olszewskiego, dowiedział się, że Klara wyjeżdża wraz z rodziną do Kanady; po prawdzie przeprowadza się tam, na co najmniej pięć lat, matka podpisała kontrakt, klamka zapadła.
Gracz zareagował ostrożnym niedowierzaniem. Węszył podstęp. Wyraźnie widział, iż jest to zbyt słaba odpowiedź; to jedynie lekki lewy prosty, ciężki hak spadnie z zupełnie innej strony.
Teraz szybko próbował ratować, co się da. Kupił od ewidentnie hifitycznego narkomana starą strzykawkę z herą i dał sobie w żyłę.
Nie był przyzwyczajony i dawka ścięła go na trzy dni. Wymioty, gorączka, pot, chłód i upał, jak daleko ręka, jak blisko, bardzo długo spał, śniły mu się nieskończone, ciemne korytarze.
Wyszedł z nich w monochromatyczny poranek i zobaczył nad sobą ojca nerwowo palącego papierosa. Zobaczył jego twarz; natychmiast zrozumiał, że przegrał.
– Cco się sta-a…? – wyjąkał.
– Ta twoja kurwa złamała matce kręgosłup.
Gracz zaczął się głośno śmiać i ojciec trzasnął go w twarz. W zdenerwowaniu walnął z całej siły i zamkniętą dłonią: sobie zgruchotał palec, synowi nos. Gracz stracił przytomność. (Zawsze był zdania, że Irving w „Świecie według Garpa” miał słuszne intuicje i że zdołał dotknąć tam kilku podrzędnych zasad rządzących Grą).
W rekonstrukcji cała zagrywka przedstawiała się następująco:
Klara przyszła do Gracza, gdy znajdował się on już głęboko w ciemnych korytarzach. Spanikowana matka, która zawsze kojarzyła po prostych Euklidesowych, zwyzywała Klarę od narkomanek i wypchnęła za drzwi, na klatkę. Klara, domyślając się, że Gracz zaczął właśnie realizować jakąś samobójczą strategię, koniecznie chciała się z nim zobaczyć: raz-dwa-trzy i wybuchła za progiem szybka szamotanina. Matka, nie mając na nogach butów, jeno jakieś domowe kapcie, poślizgnęła się na naniesionym tu błocie i tak fatalnie upadła, że trzasnęły jej dwa kręgi karku. Całkowity paraliż poniżej głowy. Klara w depresji. Wszystkich przesłuchuje policja. Rodzina Klary nie chce Gracza widzieć na oczy.
Rechotał bezgłośnie aż do bólu przepony.
Nie zobaczył się z Klarą przed jej wyjazdem. Jeszcze przez dłuższy czas powinien się badać na obecność antyciał i nie chciał ryzykować dalszego przechylania szal, życie stało teraz znacznie wyżej.
Raz tylko rozmawiali przez telefon i wyraźnie wówczas usłyszał w jej głosie, że klęska jest absolutna, obcy mówił do obcego, kłamliwe odmruknięcia z obu stron.
Jedna perfidna intryga odebrała mu matkę, ojca i Klarę. A przecież tylko siebie mógł winić: od początku czuł napięcia podskórne i jasno widział, że wchodzi na pole minowe. Był świadomy, że Gra okrutnie karze butnych zuchwalców. A on – on co wobec tego uczynił? Zlekceważył intuicję, dał się mimo wszystko przekonać pseudoracjonalistycznym wywodom Klary i jej czystemu spojrzeniu.
Nigdy więcej nie zwątpię, mówił sobie teraz; nigdy więcej. Czy dotrzyma słowa? W każdym razie gniewne zarzeczenia przywróciły mu częściowo pewność siebie.
– Nieszczęścia, jakie na nas spadają – powiedział mu wuj, który pośredniczył teraz między Graczem a jego ojcem, ten ostatni bowiem w ogóle nie odzywał się do syna – nie są karą, ale często bywają próbą, a w każdym razie okazją dla ujawnienia się lepszych stron ludzkiej natury.
– Ófno – warknął Gracz przez zaczopowany nos.
Wuj występował w jego życiu w charakterze advocatus Dei, wyskakiwał spoza fabuły, by wygłosić metafizyczne didaskalia, a rzeczą Gracza było zinterpretować niejednoznaczne słowa. Takim go pamiętał i taki wuj był – jako księdza całe mile dzieliły go od owych rumianych wiejskich proboszczów, co to z podwiniętymi rękawami sutanny pomagają w nocnych porodach krów.
– Zakochałeś się w niej? To zrozumiałe. Nic tu nie jest niczyją winą. Wiem, że masz tendencję do przypisywania każdemu wydarzeniu symbolicznego znaczenia, ale z pewnością zdajesz sobie sprawę, że sądzić, iż wszystko dzieje się dla ciebie, przez ciebie i z twojego powodu – to lekka przesada. Prawdę mówiąc, jest to choroba psychiczna.
– Ja jedziałem, sze to szę stanie.
– Dlaczego wziąłeś ten narkotyk?
– Własznie dlatego.
Wuj pokręcił głową.
– Znowu usiłowałeś przekupić Pana Boga?
– Widzisz, nie udało szę – skrzywił się szyderczo Gracz.
– A ta dziewczyna? Klara. Co z nią?
– Szegrałem.
– Rozumiem, że musi wyjechać. Ale kiedyś wróci. Kiedyś się znowu zobaczycie. Nie będziesz czekał? Już jej nie kochasz? Nic tu nie jest niczyją winą. To właśnie u najbliższych powinieneś szukać pocieszenia, tylko oni naprawdę cię rozumieją. – Wuj podrapał się w nos, spojrzał za okno. – Co teraz zrobisz?
– Bede ozdroszniejszy.
• • •
Co zaskakujące: rzeczywiście stał się ostrożniejszy. Nie z powodu przyrzeczenia (zazwyczaj szybko zapominał, co komu powiedział i obiecał, nawet – zwłaszcza – gdy przyrzekał sobie), ale ponieważ cała ta historia z pierwszą miłością wżarła się weń trwale i zahartowała duszę – ostrożność weszła mu w naturę.
Gdyby był to film, w drugi akt wszedłby zatem Gracz jako zgorzkniały introwertyk, panicznie uciekający od ludzi i swoich marzeń. W życiu jednak odbywa się to na sposoby trudniejsze do pochwycenia przez kamerę. Ot, uśmiechał się nieco bardziej cynicznie, częściej używał cudzysłowów i pilniej obserwował samego siebie, analizując swe czyny i słowa, przeszłe, planowane i te właśnie odgrywane.
O Klarze już prawie zapomniał. Nigdy nie stawiaj w tej Grze wysoko. Powtarzał to sobie budzony z nocnych koszmarów przez Haendlowską ciszę w duszy. W ciemności pokój był tak wielki. Macał za ścianami. Są, są. Uspokajająco zimne.
Teraz szeptał w poduszkę:
– Jestem szczęśliwy, jestem szczęśliwy, jestem szczęśliwy, jestem szczęśliwy.
I o świcie był.
koniec
« 1 3 4 5
6 października 2004

Komentarze

08 V 2012   16:24:56

Kiedy ta książka się ukaże, wie ktoś?

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

O tym, czego nie boi się Dukaj
— Mieszko B. Wandowicz

Człowiek przeżywający
— Joanna Kapica-Curzytek

Przeczytaj to jeszcze raz: My nie marzniemy
— Anna Nieznaj

Przeczytaj to jeszcze raz: Dryf
— Beatrycze Nowicka

Nanomagia i chłopięce marzenia
— Beatrycze Nowicka

Wieczność porasta rdzą
— Justyna Lech

Scena za ciasna na Lód
— Karolina „Nem” Cisowska

Człowiek przekraczający
— Daniel Markiewicz

Esensja czyta: Luty-marzec 2010
— Jędrzej Burszta, Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Daniel Markiewicz, Marcin Mroziuk

Esensja czyta: Grudzień 2009
— Jędrzej Burszta, Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Marcin T.P. Łuczyński, Daniel Markiewicz, Beatrycze Nowicka, Monika Twardowska-Wągrowska, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.