Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 28 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Michael J. Sullivan
‹Pradawna stolica›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPradawna stolica
Tytuł oryginalnyPercepliquis
Data wydania25 lipca 2013
Autor
PrzekładEdward Szmigiel
Wydawca Prószyński i S-ka
CyklOdkrycia Riyrii
ISBN978-83-783-9560-7
Format672s. 125×195mm
Cena45,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Pradawna stolica

Esensja.pl
Esensja.pl
Michael J. Sullivan
« 1 2 3 4 »

Michael J. Sullivan

Pradawna stolica

Arcadius uśmiechnął się do niej z wyższością, ale w duchu ucieszył się z takiej możliwości.
– Wtedy może nasza sytuacja się poprawi – dodał.
– Będziemy…
Dziewczynka ścisnęła rękę Mirandy i znów przystanęła.
Drogą zbliżali się do nich kłusem konni. Z nozdrzy zwierząt buchała para, gdy prychały, uderzając kopytami o oblodzoną ziemię. Opatuleni ciemnymi płaszczami jeźdźcy mieli kaptury na głowach, a twarze częściowo owinęli szkarłatnymi szalami, toteż trudno ich było rozpoznać, ale co do jednego nie było wątpliwości: to byli sami mężczyźni. Miranda naliczyła trzech. Jechali od południa, ale nie od strony ognisk. To nie byli uchodźcy.
– Co o tym sądzisz? – spytała dziewczyna. – Rozbójnicy?
Profesor pokręcił głową.
– Co zrobimy?
– Obyśmy nic nie musieli. Przy odrobinie szczęścia to zacni ludzie, którzy przychodzą nam z pomocą. W przeciwnym razie… – poklepał ponuro torbę – dotrzyj do tych ognisk i poproś o schronienie. A potem zaprowadź Mercy do Aquesty. Unikaj regentów i spróbuj przedstawić imperatorce historię dziewczynki. Powiedz jej prawdę.
– Ale co, jeśli…
Jeźdźcy podjechali i zwolnili tempo.
– Co my tu mamy? – spytał jeden z nich.
Miranda nie widziała, który się odezwał, ale domyślała się, że wysoki, jadący na przodzie. Przyglądał się stojącym nieruchomo uciekinierom, podczas gdy oni słuchali chrapliwego sapania koni.
– Cóż za korzystny zbieg okoliczności – dodał jeździec i zsiadł z wierzchowca. – Właśnie do ciebie jechałem, starcze.
Trzymał ostrożnie rękę przy boku i poruszał się sztywno. Jego przenikliwe oczy spoglądały groźnie spod kaptura.
– Poranny spacerek w śnieżycy? – spytał, podchodząc do profesora.
– Bynajmniej – odparł Arcadius. – Uciekamy.
– Nie wątpię. Najwidoczniej gdybym zwlekał jeszcze choćby dzień, nie spotkałbym cię i mógłbyś się wymknąć. Twoje przyjście do pałacu było głupim błędem. Za dużo powiedziałeś. I co ci to dało? Powinieneś być mądrzejszy. Ale wraz z wiekiem przychodzi desperacja. – Spojrzał na Mercy. – To ta dziewczynka?
– Guy… – odrzekł Arcadius. – Sheridan płonie. Elfy przekroczyły Nidwalden i ruszyły do ataku!
Guy! Miranda znała go, a przynajmniej jego reputację. Arcadius nauczył ją nazwisk wszystkich wartowników Kościoła. Według niego Luis Guy był najgroźniejszy z nich. Wszystkimi kierowała obsesja, wszystkich wybrano ze względu na fanatyczną ortodoksyjność, ale Guy wyróżniał się spośród nich. Jego matka, której panieńskie nazwisko brzmiało Evone, była pobożną dziewczyną. Poślubiła lorda Jarreda Sereta, bezpośredniego potomka lorda Dariusa Sereta, któremu patriarcha Venlin zlecił odnalezienie spadkobiercy starego imperium. Luis Guy dostał to zadanie w spuściźnie.
– Nie rób ze mnie głupca. To o niej mówiłeś Saldurowi i Ethelredowi, prawda? To ją chciałeś przygotować jako następną imperatorkę. Czemu miałbyś to robić, starcze? Dlaczego akurat ona? To kolejny podstęp? A może chciałeś nam ją podrzucić, żeby odpokutować za swój błąd?
Guy przykucnął, żeby przyjrzeć się twarzy Mercy.
– Podejdź, dziecko.
– Nie! – warknęła Miranda, przyciągając dziewczynkę do siebie.
Guy powoli wstał.
– Puść ją – rozkazał.
– Nie.
– Wartowniku Guy! – krzyknął Arcadius. – To zwykła wiejska dziewczynka. Sierota, którą przygarnąłem.
– Czyżby?
Wartownik wyjął miecz.
– Bądź rozsądny. Nie masz pojęcia, co robisz.
– Wręcz przeciwnie. Wszyscy tak się skupili na Esrahaddonie, że pozostawałeś niezauważony. Kto by pomyślał, że wskażesz drogę do spadkobiercy nie raz, ale dwa razy?
– Spadkobiercy? Spadkobiercy Novrona? Oszalałeś? Sądzisz, że dlatego rozmawiałem z regentami?
– A nie?
– Nie. – Pokręcił głową, uśmiechając się z rozbawieniem.
– Przyszedłem, bo podejrzewałem, że nie pomyśleli o sukcesji, i chciałem pomóc w wyedukowaniu następnego imperialnego przywódcy.
– Ale upierałeś się przy niej, tylko przy tej dziewczynce. Po co miałbyś to robić, gdyby nie była prawdziwą spadkobierczynią?
– To nie ma sensu. Skąd mógłbym to wiedzieć? A nawet czy spadkobierca żyje?
– Rzeczywiście, skąd. To był brakujący element. Właściwie to jesteś jedyną osobą, która mogłaby to wiedzieć. Powiedz, Arcadiusie Latimerze, kim był twój ojciec.
– Tkaczem, ale nie rozumiem…
– A więc jak ubogi syn tkacza z małej wioski został magistrem wiedzy na uniwersytecie w Sheridanie? Wątpię, czy twój ojciec w ogóle umiał czytać, mimo to ty jesteś jednym z najznamienitszych uczonych na świecie. Jak to się stało?
– Doprawdy, Guy, nie sądziłem, że będę musiał wyjaśniać zalety ambicji i ciężkiej pracy komuś takiemu jak ty.
– Zniknąłeś na dziesięć lat, a po powrocie miałeś znacznie bogatszą wiedzę… – Wartownik uśmiechnął się szyderczo.
– Zmyślasz.
Na twarzy Guya pojawił się uśmieszek.
– Kościół nie pozwala byle komu nauczać na swoim uniwersytecie. Sądziłeś, że nie przechowują dokumentów?
– Skądże. Po prostu nie myślałem, że je zobaczysz. – Stary człowiek się uśmiechnął.
– Jestem wartownikiem, idioto! Mam dostęp do wszystkich archiwów Kościoła.
– Tak, ale nie przypuszczałem, że moje badania naukowe kogokolwiek zainteresują. Za młodu byłem buntownikiem, na dodatek przystojnym. Czy w dokumentach to odnotowano?
– Natknąłem się na informację, że znalazłeś grobowiec Yolrica. Kto to był?
– A już myślałem, że wiesz wszystko.
– Nie miałem czasu na ślęczenie w bibliotekach. Śpieszyłem się, żeby cię załapać.
– Ale dlaczego? Czemu mnie ścigasz? Czemu dobyłeś miecza?
– Bo spadkobierczyni Novrona musi umrzeć.
– Nie jest spadkobierczynią. Czemu tak uważasz? Skąd mógłbym w ogóle wiedzieć, kim jest spadkobierca?
– Bo to jedna z tajemnic, z którymi wróciłeś. Odkryłeś, jak odszukać spadkobiercę.
– Ba! Naprawdę, Guy, masz bujną wyobraźnię.
– Natrafiłem na inne zapiski. Kościół wezwał cię na przesłuchanie. Sądzili, że może udałeś się do Percepliquisu, tak jak Edmund Hall. A potem, ledwie kilka dni po tamtym spotkaniu, w Ratiborze doszło do walki. Zabito ciężarną kobietę i jej męża. Zostali zidentyfikowani jako Linitha i Naron Brownowie, a zginęli wraz z dzieckiem z rąk seretów. To ciekawe, że po stuleciach poszukiwań mój poprzednik zdołał odnaleźć spadkobiercę Novrona zaledwie kilka dni po twoim przesłuchaniu. – Guy spiorunował profesora wzrokiem. – Zawarłeś układ z Kościołem? Podałeś informacje w zamian za wolność? Na pewno powiedzieli ci, że chcą odnaleźć spadkobiercę, żeby posadzić go na królewskim tronie. Wyobrażam sobie, co poczułeś, gdy odkryłeś, co naprawdę zrobili.
Guy przerwał, żeby Arcadius mógł odpowiedzieć, ale profesor milczał.
– Wszyscy myśleli, że to koniec rodu, prawda? Nawet patriarcha nie miał pojęcia, że spadkobierca wciąż żyje. A potem Esrahaddon uciekł i poszedł prosto do Degana Gaunta. Tyle że Degan nim nie jest. Ja też dałem się nabrać i długo tkwiłem w błędzie, ale wyobraź sobie wstrząs, jakiego doznałem, kiedy Gaunt nie przeszedł pomyślnie powtórnej próby krwi. To bez wątpienia był skutek tego samego eliksiru, którego Esrahaddon użył na królu Amracie i Ariście, wzbudzając podejrzenia Bragi co do Essendonów. Powinniśmy się domyślić, iż czarnoksiężnik starego imperium nie jest głupcem i nigdy nie doprowadzi nas do prawdziwego spadkobiercy. Ale ty odnalazłeś go, stosując tę samą sztuczkę co za pierwszym razem. – Spojrzał na Mercy. – Kim ona jest? Bękartem? Bratanicą? – Ruszył do Mirandy. – Puść ją.
– Nie! – krzyknął stary profesor.
Jeden z żołnierzy chwycił Mirandę, a drugi odciągnął od niej dziewczynkę.
– Ale lepiej się upewnić. Nie popełnię drugi raz tego samego błędu.
Wykonał zwinny ruch nadgarstkiem i rozciął dłoń Mercy. Dziewczynka wrzasnęła, a Pan Prążek syknął.
– To niepotrzebne! – zdenerwował się Arcadius.
– Pilnujcie ich – rozkazał Guy pozostałym i podszedł do swojego wierzchowca.
– Sza, bądź dzielną dziewczynką – powiedziała Miranda do Mercy.
« 1 2 3 4 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Las w podziemiach, w lesie lisz
— Beatrycze Nowicka

Tegoż twórcy

Rzuć przez okno sercem, gdy twoje złamane
— Beatrycze Nowicka

Przyczajony Hadrian, ukryty Royce
— Beatrycze Nowicka

Ich dwoje
— Beatrycze Nowicka

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.