Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 12 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Michael J. Sullivan
‹Pradawna stolica›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPradawna stolica
Tytuł oryginalnyPercepliquis
Data wydania25 lipca 2013
Autor
PrzekładEdward Szmigiel
Wydawca Prószyński i S-ka
CyklOdkrycia Riyrii
ISBN978-83-783-9560-7
Format672s. 125×195mm
Cena45,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Pradawna stolica

Esensja.pl
Esensja.pl
Michael J. Sullivan
1 2 3 4 »
Prezentujemy fragment powieści „Pradawna stolica” autorstwa Michaela J. Sullivana. Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka.

Michael J. Sullivan

Pradawna stolica

Prezentujemy fragment powieści „Pradawna stolica” autorstwa Michaela J. Sullivana. Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka.

Michael J. Sullivan
‹Pradawna stolica›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPradawna stolica
Tytuł oryginalnyPercepliquis
Data wydania25 lipca 2013
Autor
PrzekładEdward Szmigiel
Wydawca Prószyński i S-ka
CyklOdkrycia Riyrii
ISBN978-83-783-9560-7
Format672s. 125×195mm
Cena45,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
ROZDZIAŁ 1
Dziecko
Miranda była pewna, że tak właśnie zacznie się koniec świata – nie będzie ostrzeżenia, ale wybuchnie pożar. Nocne niebo za nimi jarzyło się czerwienią, gdy płomienie i snopy iskier buchały w jego stronę. Płonął uniwersytet w Sheridanie. Miranda, która dźwigała ciężki tobołek i trzymała
Mercy za rączkę, bała się, że zgubi dziewczynkę w ciemności. Uciekali od wielu godzin, biegnąc na oślep przez sosnowy las, przedzierając się między niewidocznymi gałęziami, pod którymi leżała gruba warstwa śniegu. Miranda brnęła przez zaspy sięgające jej powyżej kolan, torując drogę dziewczynce i staremu profesorowi.
– Idź dalej! Nie czekaj na mnie! – krzyknął Arcadius, nie mogąc za nimi nadążyć.
Miranda poruszała się najszybciej, jak potrafiła. Za każdym razem, gdy słyszała jakiś dźwięk lub zdawało się jej, że widzi czyjś cień, siłą woli powstrzymywała się, żeby nie krzyknąć. Niewiele brakowało, a wpadłaby w panikę. Śmierć deptała im po piętach, a ona miała wrażenie, że stopy ma ciężkie jak z ołowiu. Żałowała dziecka i martwiła się, że sprawia Mercy ból, ciągnąc ją za sobą. Raz szarpnęła ją nawet za mocno i mała się przewróciła. Krzyknęła, gdy upadła twarzą w śnieg, ale od razu wzięła się w garść. Już dawno przestała zadawać pytania i narzekać, że jest zmęczona. W ogóle przestała się odzywać i wytrwale podążała za Mirandą. Byłą dzielną dziewczynką.
Dotarli do drogi i Miranda uklękła, żeby przyjrzeć się dziecku. Mercy ciekło z nosa, do rzęs przykleiły jej się płatki śniegu, a do czoła przywarły przepocone czarne włosy. Miranda odgarnęła jej kilka kosmyków za uszy, podczas gdy Pan Prążek, szop pracz, który owinął się wokół szyi dziewczynki jak etola, bacznie ją obserwował. Mercy nalegała, żeby przed ucieczką wypuścić zwierzęta z klatek. Uwolniony szop wdrapał się na jej ramię i mocno go uczepił. Widocznie też wyczuł, że dzieje się coś złego.
– Jak się czujesz? – spytała Miranda, nasuwając małej kaptur na głowę i mocniej spinając płaszcz
klamrą.
– Zimno mi w stopy – odparła Mercy szeptem, wpatrując się w śnieg.
– Mnie też – odrzekła Miranda najpogodniejszym tonem, na jaki potrafiła się zdobyć.
– Niezły ubaw, co? – rzekł stary profesor, wspinając się po zboczu, by do nich dołączyć. Gdy zdejmował torbę z ramienia, z jego ust wydobywały się duże obłoki pary. Brodę i brwi miał zasklepione grubą warstwą śniegu i lodu.
– A jak ty się czujesz? – spytała Miranda.
– Świetnie, doskonale. Stary człowiek potrzebuje od czasu do czasu trochę ruchu, a także odpoczynku. Musimy jednak kontynuować wędrówkę.
– Dokąd idziemy? – spytała Mercy.
– Do Aquesty – odparł Arcadius. – Wiesz, co to Aquesta, prawda, słonko? To właśnie tam jest wielki pałac, z którego rządzi imperatorka. Chciałabyś ją poznać, co?
– Czy zdoła ich powstrzymać?
Miranda zobaczyła, że dziewczynka spogląda ponad ramieniem starego człowieka na płonący uniwersytet. Uszli już wiele mil, ale ogień wciąż rozjaśniał horyzont. Ponad jego blaskiem widać było cienie. Niektóre opadały pionowo, a z innych, krążących nad uniwersytetem, tryskały strumienie płomieni.
– Miejmy nadzieję, słonko, miejmy nadzieję – odrzekł Arcadius. – Tymczasem ruszajmy w drogę. Wiem, że jesteś zmęczona i zziębnięta. Ja też. Ale musimy jak najszybciej stąd się oddalić.
Mercy, drżąc z zimna, skinęła głową, a może tylko wykonała podobny ruch. Trudno to było ocenić. Miranda strzepnęła śnieg z pleców i nóg dziewczynki, żeby uchronić ją przed większym przemoczeniem. Pan Prążek obserwował jej działania z chłodną rezerwą.
– Myślisz, że wszystkie zwierzęta się wydostały? – zapytała Mercy.
– Jestem tego pewny – stwierdził Arcadius. – Przecież są bystre, prawda? Choć może nie aż tak jak Pan Prążek, bo jemu udało się załapać na przejażdżkę.
Mercy znów skinęła głową i dodała z nadzieją w głosie:
– Jestem pewna, że Filiżance udało się uciec. Umie latać.
Miranda sprawdziła tobołek dziewczynki i własny, żeby upewnić się, czy oba są zamknięte i mocno związane. Spojrzała na ciemną drogę.
– Doprowadzi nas przez Colnorę do samej Aquesty – wyjaśnił stary czarnoksiężnik.
– Jak długo będziemy tam szli? – spytała Mercy.
– Kilka dni, może tydzień. Dłużej, jeśli utrzyma się kiepska pogoda.
Miranda dostrzegła niezadowolenie w oczach Mercy.
– Nie martw się. Jak będziemy trochę dalej, zatrzymamy się na odpoczynek i posiłek. Przygotuję coś gorącego, a potem trochę się prześpimy. Na razie jednak musimy iść dalej. Na drodze będzie nam łatwiej.
Miranda chwyciła rękę dziewczynki i ruszyli. Z radością stwierdziła, że jej przewidywania się sprawdziły. Wędrówkę ułatwiały pozostawione przez wozy koleiny oraz to, że schodzili po zboczu. Maszerowali raźnym krokiem i niebawem las za ich plecami przesłonił ognistą łunę. Wkroczyli w ciemny i cichy świat, w którym towarzystwa dotrzymywał im jedynie świst zimnego wiatru. Miranda spojrzała na starego profesora, który powłóczył nogami i przyciskał płaszcz do szyi. Miał zaczerwienioną i pokrytą krostami twarz. Z trudem łapał oddech.
– Na pewno dobrze się czujesz?
Arcadius z początku nie odpowiedział. Podszedł do Mirandy, zmusił się do uśmiechu i szepnął jej do ucha:
– Obawiam się, że może będziecie musiały dokończyć podróż beze mnie.
– Co takiego? – odparła Miranda głośno i zerknęła na dziewczynkę. Mercy nie podniosła głowy.
– Wkrótce zrobimy postój. Odpoczniemy i jutro pójdziemy wolniej. Przeszliśmy dziś szmat drogi. Wezmę twoją torbę – zaproponowała i wyciągnęła rękę do Arcadiusa.
– Nie, sam ją poniosę. Wiesz, że jest bardzo krucha i… niebezpieczna. Jeśli ktoś zginie, niosąc ją, niech to będę ja. A jeśli chodzi o odpoczynek, nie sądzę, żeby to coś zmieniło. Nie mam dość sił na taką podróż. Oboje to wiemy.
– Nie możesz się poddawać.
– Nie zamierzam. Przekazuję zadanie tobie. Dasz sobie radę.
– Ale nie wiem, co robić. Nigdy nie wyjawiłeś mi planu.
– Bo często się zmienia. Miałem nadzieję, że regenci zaakceptują Mercy jako spadkobierczynię Modiny, ale odmówili. – Arcadius zachichotał.
– Co teraz?
– Teraz Modina zasiada na tronie, więc mamy drugą szansę. Najlepsze, co możesz zrobić, to dotrzeć do Aquesty i starać się o audiencję u niej.
– Ale nie wiem, jak…
– Znajdziesz sposób. Przedstaw imperatorce Mercy. To będzie pierwszy krok w dobrym kierunku. Wkrótce tylko ty będziesz znała prawdę. Nie podoba mi się, że obarczam cię tym ciężarem, ale nie mam wyboru.
– Nie, to matka obarczyła mnie tym ciężarem. Nie ty. – Miranda pokręciła głową.
– Wyznanie na łożu śmierci to poważna sprawa. – Stary człowiek skinął głową. – Ale dzięki temu mogła odejść w spokoju.
– Tak sądzisz? A może jej duch wciąż tu jest? Czasami odnoszę wrażenie, jakby mnie obserwowała… prześladowała. Płacę cenę za jej słabość, tchórzostwo.
– Twoja matka była młoda, biedna i ciemna. Widziała śmierć dziesiątek ludzi oraz zabójstwo matki i dziecka i ledwie uszła z życiem. Była w ciągłym strachu, że pewnego dnia ktoś odkryje, iż to były bliźniaki, a ona uratowała jednego z nich.
– Ale – powiedziała z goryczą Miranda – postąpiła niewłaściwie i okrutnie. A najgorsze jest to, że nie mogła zabrać grzechu z sobą do grobu. Musiała mi powiedzieć, obarczyć mnie odpowiedzialnością za naprawienie jej błędów. Powinna…
Mercy zatrzymała się gwałtownie, ciągnąc Mirandę za rękę.
– Kochanie, musimy… – Miranda urwała, spoglądając na dziewczynkę.
W słabym świetle wczesnego poranka dostrzegła strach na jej twarzy. Mercy patrzyła na miejsce, w którym droga opadała ku dużemu mostowi z kamienia.
– Przed nami światło – oznajmił Arcadius.
– Czy…? – zaczęła Miranda, ale stary nauczyciel pokręcił głową.
– To ognisko, chyba nawet kilka. Podejrzewam, że to kolejni uchodźcy. Możemy się do nich przyłączyć i będzie nam się łatwiej szło. Jeśli się nie mylę, obozują na drugim brzegu Galewyru. Nie miałem pojęcia, że zaszliśmy aż tak daleko. Nic dziwnego, że się zasapałem.
– No, widzisz? – powiedziała Miranda do dziewczynki, gdy znów ruszyli naprzód. – Już po naszych kłopotach. Może będą nawet mieli wóz, na którym będzie mógł jechać stary człowiek.
1 2 3 4 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Las w podziemiach, w lesie lisz
— Beatrycze Nowicka

Tegoż twórcy

Rzuć przez okno sercem, gdy twoje złamane
— Beatrycze Nowicka

Przyczajony Hadrian, ukryty Royce
— Beatrycze Nowicka

Ich dwoje
— Beatrycze Nowicka

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.