Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 28 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Michael J. Sullivan
‹Pradawna stolica›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPradawna stolica
Tytuł oryginalnyPercepliquis
Data wydania25 lipca 2013
Autor
PrzekładEdward Szmigiel
Wydawca Prószyński i S-ka
CyklOdkrycia Riyrii
ISBN978-83-783-9560-7
Format672s. 125×195mm
Cena45,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Pradawna stolica

Esensja.pl
Esensja.pl
Michael J. Sullivan
« 1 2 3 4

Michael J. Sullivan

Pradawna stolica

– Nie mam pomysłu, co zrobić, ale głupotą byłoby dłużej tu pozostawać – orzekł lord Valin.
– Tak, zgadzam się – odparła Belinda.
– Rozgłoś, żeby budzić wszystkich. Natychmiast zwijamy obóz – lord Valin zawołał do młodego
chłopca.
– Emily – powiedziała Alenda, odwracając się do służącej. – Spakuj szybko nasze rzeczy.
– Oczywiście, milady. – Emily dygnęła i poszła do ich namiotu.
– Co to był za odgłos? – spytała Alenda Lenare, która jedynie wzruszyła ramionami z wyrazem przestrachu na twarzy.
Lenare Pickering jak zawsze wyglądała uroczo. Pomimo okropieństw, ucieczki i prymitywnych obozowych warunków promieniała. Nawet zaniedbana, w pospiesznie narzuconym na ramiona płaszczu, z włosami wylewającymi się spod kaptura wciąż była oszałamiająco piękna, tak jak śpiące niemowlę jest zawsze najśliczniejsze. Odziedziczyła to po matce. W rodzie Pickeringów mężczyźni znani byli z umiejętności szermierczych, kobiety zaś zwracały uwagę urodą. Matka Lenare, Belinda, wręcz z niej słynęła.
Ale wszystko to należało już do przeszłości. Rzeczy, które zaledwie dzień wcześniej były pewne, teraz zostały po drugiej stronie przepaści zbyt szerokiej, by móc dostrzec coś za nią, choć niekiedy wydawało się, że Lenare próbuje. Alenda często widziała, jak córka Pickeringów wpatruje się w horyzont na północy z wyrazem twarzy graniczącym z desperacją, jakby szukała duchów.
Lenare wciąż trzymała w rękach legendarny miecz ojca. Gdy hrabia go jej wręczał, poprosił, żeby dostarczyła go bezpiecznie bratu, Mauvinowi. Następnie pocałował po kolei wszystkich członków rodziny i wrócił do szeregu, w którym ojciec i bracia Alendy czekali wraz z resztą armii. Od tamtej pory Lenare nie rozstawała się z rapierem. Owinęła go w ciemny wełniany koc i obwiązała wstążką. W trakcie koszmarnej ucieczki przyciskała długi pakunek do piersi, czasami ocierając nim łzy.
– Jeśli się dziś sprężymy, może dotrzemy do Colnory przed zachodem słońca – oświadczył lord Valin.
– Przy założeniu, że pogoda się poprawi. – Stary rycerz spojrzał groźnie na niebo, jakby tylko ono było ich wrogiem.
– Lordzie Julianie – odezwała się Belinda. – Insygnia… berło i pieczęć…
– Są bezpieczne, pani – odparł stary szambelan. – Schowane na wozie. Poza samą ziemią królestwo nie ucierpiało. – Spojrzał w kierunku, z którego dobiegł dziwny dźwięk, w stronę nurtu Galewyru i mostu przekroczonego przez nich poprzedniej nocy.
– Pomogą nam w Colnorze? – spytała Belinda. – Mamy niewiele jedzenia.
– Jeśli dotarła do nich wiadomość o udziale króla Alrica w uwolnieniu imperatorki, powinni być do nas życzliwie nastawieni – stwierdził lord Valin. – Ale nawet jeśli nie dotarła, Colnora jest miastem kupieckim, a kupcom służy zysk, nie rycerskość.
– Mam trochę biżuterii – poinformowała go Belinda.
– W razie potrzeby możesz ją sprzedać… – hrabina urwała, gdy dostrzegła, że Julian wciąż patrzy na most.
Niebawem pozostali też podnieśli głowy, a na koniec Alenda spojrzała w tamtą stronę i ujrzała zbliżającego się jeźdźca.
– Czy to…? – zaczęła Lenare.
– To dziecko – orzekła Belinda.
Alenda szybko stwierdziła, że matka Lenare ma rację. W ich kierunku pędziła dziewczynka, która trzymała się kurczowo grzbietu spoconego konia. Kaptur zsunął jej się z głowy, odsłaniając długie czarne włosy i różowe policzki. Miała około sześciu lat i tak jak ona chwyciła się mocno konia, tak do niej przywarł szop pracz. Samotni na drodze stanowili dziwną parę, ale Alenda przypomniała sobie, że już nic nie powinno jej dziwić. Widok jadącego na kurczaku niedźwiedzia w czapce z piórem też mógłby teraz uchodzić za normalny.
Koń wjechał do obozu i lord Valin chwycił go za wędzidło, zatrzymując zwierzę wraz z jeźdźcem.
– Nic ci nie jest, skarbie? – spytała Belinda.
– Na siodle jest krew – zauważył lord Valin.
– Jesteś ranna? – przemówiła hrabina ponownie. – Gdzie są twoi rodzice?
Dziewczynka zadrżała i zamrugała, ale nie odpowiedziała. Wciąż ściskała w piąstkach wodze.
– Jest zimna jak lód – powiedziała Belinda, dotykając policzka dziecka. – Pomóżcie mi ją zsadzić.
– Jak masz na imię? – spytała Alenda.
Dziewczynka nadal milczała. Gdy odebrano jej konia, przytuliła szopa.
– Kolejny jeździec – oznajmił lord Valin.
Alenda podniosła głowę i zobaczyła mężczyznę przejeżdżającego przez most i pędzącego w ich kierunku. Przybysz wpadł do obozu i zrzucił kaptur, ukazując długie czarne włosy, bladą skórę i przenikliwe oczy. Nosił króciutki wąsik i bródkę przystrzyżoną w szpic. Zmierzył ich piorunującym wzrokiem, aż dostrzegł dziewczynkę.
– Ona! – powiedział, wskazując palcem. – Natychmiast mi ją oddajcie.
Dziecko krzyknęło przestraszone, kręcąc głową.
– Nie! – sprzeciwiła się Belinda i pchnęła dziewczynkę w ręce Alendy.
– Pani – powiedział lord Valin. – Jeśli dziecko jest jego…
– To dziecko nie należy do niego – oświadczyła hrabina nienawistnym tonem.
– Jestem wartownikiem Nyphrona! – krzyknął mężczyzna tak, żeby wszyscy go usłyszeli. – Żądam
tego dziecka w imię Kościoła. Macie w tej chwili mi ją oddać. Kto się sprzeciwi, zginie.
– Doskonale wiem, kim jesteś, Luisie Guyu – syknęła kipiąca gniewem Belinda. – Nie dopuszczę, żebyś zamordował więcej dzieci.
Wartownik spojrzał na nią.
– Hrabina Pickering? – Zlustrował wzrokiem obóz z większym zainteresowaniem. – Gdzie twój mąż? Gdzie twój syn uciekinier?
– Nie jestem uciekinierem – odezwał się Denek, występując. Najmłodszy syn Belindy niedawno ukończył trzynaście lat, urósł i wyszczuplał, upodabniając się do swoich starszych braci.
– Chodzi mu o Mauvina – wyjaśniła Belinda. – Ten człowiek zamordował Fanena.
– Pytam jeszcze raz – naciskał Guy – gdzie twój mąż?
– Nie żyje, a Mauvin jest poza twoim zasięgiem.
Wartownik rozejrzał się po tłumie, a potem spojrzał na lorda Valina.
– I zostawił ci lichą ochronę. Oddaj dziecko.
– Nie – sprzeciwiła się Belinda.
Guy zsiadł z konia i podszedł do lorda Valina.
– Oddaj dziecko albo odbiorę je siłą.
Stary rycerz spojrzał na Belindę. Na twarzy kobiety wciąż malował się wyraz nienawiści.
– Moja pani nie życzy sobie tego i będę bronił jej decyzji. – Wyjął miecz. – Odejdź stąd.
Alenda podskoczyła, słysząc zgrzyt stali, gdy Guy zrobił wypad. Po ułamku sekundy lord Valin trzymał się już za krwawiący bok. Wartownik, kręcąc głową, odbił klingę starca i przebił mu szyję. Ruszył w stronę dziewczynki, a w jego oczach płonął przerażający gniew. Zanim jednak do niej doszedł, na drodze stanęła mu Belinda.
– Nie mam w zwyczaju zabijać kobiet – oznajmił – ale przed tą zdobyczą nic mnie nie powstrzyma.
– Po co ci ona?
– Sama powiedziałaś, żeby ją zabić. Zabiorę ją do patriarchy, a potem będzie musiała zginąć. Z mojej ręki.
– Przenigdy.
– Nie możesz mnie powstrzymać. Rozejrzyj się. Masz tylko kobiety i dzieci. Nikt nie może zawalczyć za ciebie. Oddaj mi dziecko!
– Mamo? – powiedziała Lenare cicho. – On ma rację. Nie ma nikogo innego. Proszę.
– Mamo, pozwól mi – prosił Denek.
– Nie. Jesteś za młody. Twoja siostra ma rację. Nie ma nikogo innego. – Hrabina skinęła głową w stronę córki.
– Miło mi widzieć kogoś, kto… – zaczął Guy, ale przerwał, gdy do przodu wystąpiła Lenare.
Zsunęła płaszcz z ramion i rozwiązała tobołek, odsłaniając miecz swojego ojca. Wyjęła rapier i wysunęła go przed siebie. Gdy mgliste zimowe światło padło na klingę, odbiło się od niej jaskrawym promieniem. Zdziwiony Guy patrzył przez chwilę na dziewczynę.
– Co to ma być?
– Zabiłeś mojego brata – oświadczyła Lenare.
Guy spojrzał na Belindę.
– To jakiś żart?
– Tylko ten jeden raz, Lenare – powiedziała Belinda do córki.
– Pozwolisz, żeby twoja córka zginęła za to dziecko? Jeśli będę musiał zabić wszystkie wasze dzieci, zrobię to.
Alenda patrzyła z przerażeniem, jak wszyscy się cofają, tworząc krąg wokół wartownika i Lenare. Porywisty wiatr szarpnął brezentowymi ścianami namiotów i odrzucił złote włosy Lenare do tyłu, która – stojąc samotnie na śniegu – w białych podróżnych rzeczach i z rapierem w ręce przypominała mityczne stworzenie, królową wróżek lub boginię, piękną i elegancką.
Luis Guy zmarszczył brwi i zrobił wypad, ale Lenare z zaskakującą szybkością i gracją odparowała atak, a rapier jej ojca zadźwięczał melodyjnie.
– Umiesz władać mieczem – stwierdził Guy zaskoczony.
– Pochodzę z rodu Pickeringów.
Zamachnął się na nią. Zablokowała cios. Zamierzył się, ale odparowała uderzenie, a następnie rozcięła mu policzek.
– Lenare – powiedziała jej matka surowym tonem. – Nie czas na zabawę.
Guy przystanął, przykładając dłoń do krwawiącej twarzy.
– On zabił Fanena, mamo – rzekła dziewczyna oziębłym tonem. – Powinien cierpieć. Powinien zostać ukarany dla przykładu.
– Nie – sprzeciwiła się Belinda. – My tak nie postępujemy. Twój ojciec by tego nie pochwalał. Wiesz o tym. Po prostu zakończ sprawę.
– Co to ma znaczyć? – dopytywał się Guy, ale w jego głosie słychać było nutę wahania. – Jesteś kobietą.
– Powiedziałam ci: pochodzę z rodu Pickeringów, a ty zabiłeś mojego brata.
Guy zaczął unosić miecz, ale Lenare zrobiła krok do przodu i wykonała pchnięcie. Cienki rapier przebił serce wartownika i opuścił jego ciało, zanim rycerz dokończył swój cios. Luis Guy padł martwy twarzą na przesiąknięty krwią śnieg.
koniec
« 1 2 3 4
1 sierpnia 2013

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Las w podziemiach, w lesie lisz
— Beatrycze Nowicka

Tegoż twórcy

Rzuć przez okno sercem, gdy twoje złamane
— Beatrycze Nowicka

Przyczajony Hadrian, ukryty Royce
— Beatrycze Nowicka

Ich dwoje
— Beatrycze Nowicka

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.