Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 15 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Peter F. Hamilton
‹Widmo „Alchemika”. Konflikt›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWidmo „Alchemika”. Konflikt
Tytuł oryginalnyThe Neutronium Alchemist. Part 2: Conflict
Data wydania9 grudnia 2004
Autor
PrzekładDariusz Kopociński
Wydawca Zysk i S-ka
CyklŚwit nocy
ISBN83-7298-684-3
Format624s. 125×183mm
Cena39,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Widmo „Alchemika”. Konflikt

Esensja.pl
Esensja.pl
Peter F. Hamilton
« 1 2 3 4 8 »

Peter F. Hamilton

Widmo „Alchemika”. Konflikt

– To proste, ma cherie. Organizacja wyremontuje „Villeneuve’s Revenge”, nabije do pełna zbiorniki paliwowe, wyposaży nas w osy bojowe i wyśle z eskortą. A my się po drodze ulotnimy. Kto nam przeszkodzi?
– A choćby i ten oficer łącznikowy – zauważył Desmond.
– Żartujesz? Jeden facet? Raz, dwa sobie z nim poradzimy. Capone znieważył André Duchampa, nie ujdzie mu to na sucho! To ja ich wykorzystam, co będzie z pożytkiem dla moich rodaków, comme il faut. Nie jestem sprzedawczykiem. Postaramy się, żeby reporterzy zobaczyli, jak robimy w konia Ala Capone.
– Naprawdę zamierzasz uciec? – spytała Madeleine.
– Oczywiście.
Erick rozpromienił się, mimo iż nowa skóra nie pozwalała mu jeszcze uśmiechać się szeroko. Choć raz chytrość Duchampa mogła się przyczynić do czegoś pożytecznego. Otworzył nowy plik w nanosystemowej komórce pamięciowej i zaczął nagrywać obrazy przekazywane przez czujniki. CNIS z pewnością interesował się strukturami Organizacji, aczkkolwiek należało się spodziewać, że układ Nowej Kalifornii od dawna znajduje się pod wnikliwą, dyskretną obserwacją.
– Został nam jeszcze Shane Brandes – przypomniał Desmond.
André zasępił się.
– O co ci chodzi?
– Długo jeszcze chcesz go trzymać w kapsule zerowej?
– Na Chaumorcie nie mogłem go porzucić, to małe osiedle, ale niech no się trafi jakaś zacofana planeta, zostawię go w dżungli lub na środku pustyni.
– Zdałoby się takie Lalonde – mruknęła pod nosem Madeleine.
– Jeśli szukasz miejsca, z którego nigdy się nie wydostanie… – dodał Desmond złośliwie.
– Nie! – sprzeciwił się Erick.
– Mam pomysł – rzekł André. – Po wejściu do doku przekażemy go ludziom z Organizacji. To rozwiąże nasz problem. Przy okazji pokażemy im, jacy jesteśmy lojalni.
– To już lepiej zabijmy go lub zostawmy na odludziu. Widziałeś przecież, co zrobili z Bevem.
André wzdrygnął się.
– Zgoda. Nie zamierzam wiecznie wlec z sobą tego drania. Kapsuła zerowa pobiera prąd.
Gdy „Villeneuve’s Revenge” cumował w wyznaczonym doku, załoga miała się na baczności przed zdradą ze strony Organizacji. Na razie jednak nic jej nie zapowiadało. Zgodnie z obietnicą Iaina Girardiego ekipy remontowe natychmiast przystąpiły do pracy nad sfatygowanym kadłubem statku i uszkodzonymi czujnikami. Po jedenastu godzinach sponiewierane podzespoły zostały wymienione. Następne dwie godziny trwały testy diagnostyczne.
Zaledwie André stwierdził, że „Villeneuve’s Revenge” jest gotów do wykonania zadania, technicy z Organizacji zaczęli ładować osy bojowe do zasobników wyrzutni. Ze ściany przedziału dokowego wysunął się rękaw tunelu śluzowego, aby połączyć się ze statkiem.
Desmond, uzbrojony w zakupiony na Chaumorcie pistolet maszynowy, odprowadził Girardiego na dolny pokład. Upewnił się, że rękaw jest pusty, zanim otworzył luk przejściowy i wypuścił człowieka Organizacji. Dopiero kiedy Girardi zamknął za sobą przeciwległą gródź, Desmond zameldował, że nic im nie grozi.
– Dawajcie tu tego oficera łącznikowego – zwrócił się André do władz kosmodromu.
Zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami mężczyzna nie miał nic na sobie. Frunąc rękawem tunelu śluzowego, ciągnął za sobą tłumok z ubraniem. Desmond przeprowadził wszelkie możliwe testy; poprosił oficera o złożony przekaz datawizyjny z neuronowego nanosystemu i sprawdził, jak przy nim funkcjonują rozmaite bloki procesorowe.
– Myślę, że jest czysty – zawyrokował.
Madeleine odblokowała ręczne rygle włazu, aby wpuścić go na dolny pokład.
Oficer łącznikowy przedstawił się jako Kingsley Pryor. Zwracając uwagę na jego pełne rezerwy zachowanie i ciche, urywane słowa, Erick uznał go za osobę, która jeszcze się nie otrząsnęła po przeżytym szoku.
– Za trzy godziny do Arnstadta wyrusza konwój dwunastu frachtowców – oznajmił Kingsley Pryor. – „Villeneuve’s Revenge” będzie jednym z pięciu okrętów wchodzących w skład eskorty. Waszym zadaniem jest obrona konwoju przed niespodziewanym atakiem jednostek Sił Powietrznych Konfederacji. Jeśli do tego dojdzie, czeka nas prawdopodobnie rozprawa z jastrzębiami. – Rozejrzał się po mostku zamyślonym wzrokiem. – Nikt mnie nie uprzedził, że jest was tylko czworo. Czy to nie za mało, żeby kierować okrętem w warunkach bojowych?
– Oczywiście, że nie! – odpowiedział z uniesieniem André. – Wychodziliśmy cało z o wiele gorszych tarapatów!
– Rozumiem. Jest jeszcze jedna rzecz, o której powinniście wiedzieć. Fundamentem Organizacji jest rygor i poszanowanie władzy, wymagamy absolutnego zdyscyplinowania. Zaciągnęliście się do służby we flocie i przyjęliście nasze wynagrodzenie, dlatego nie będziemy tolerować nieposłuszeństwa.
– Też coś! Wchodzi pan na mój statek i mówi… – prychnął głośno André.
Kingsley Pryor uniósł rękę. Wykonał gest sam w sobie niewiele znaczący, lecz Duchamp zamilkł w pół zdania. Pewien nieuchwytny szczegół w zachowaniu oficera łącznikowego zapewniał mu bezwzględny posłuch.
– Przypieczętował pan, kapitanie, pakt z diabłem. Wyjaśnię, co zapisano w umowie drobnym drukiem. Nie ufacie nam i to normalne. My też wam nie ufamy. Odwiedziliście Nową Kalifornię, więc mogliście się przekonać, jak potężna i nieprzejednana jest Organizacja. Na pewno zaczynacie żałować, że nam pomagacie. Nie widzę w tym nic nadzwyczajnego. Wcale bym się nie zdziwił, gdybyście zechcieli po cichu prysnąć. Pozwólcie, że wybiję wam z głowy ten pomysł. Podczas remontu statku oprócz nowych podzespołów wmontowaliśmy ładunek nuklearny. Ustawiony na siedem godzin zegar już tyka, a wyłączyć go można odpowiednim hasłem. Nie znam tego hasła, więc żadnym sposobem nie wyciśniecie go ze mnie. Oficer łącznikowy z innego eskortowca co trzy godziny będzie przesyłał nam hasło, aby wyzerować licznik. Ja ze swej strony będę przesyłał hasła pozostałym okrętom, w których również dokonaliśmy stosownych przeróbek. Trzymajmy się razem, a wszystko pójdzie dobrze. Jeśli ucieknie choćby jeden delikwent, zginą wszystkie załogi.
– To świństwo ma stąd natychmiast zniknąć! – krzyknął André z wściekłością. – Nie zmusicie mnie do latania szantażem!
– To nie szantaż, kapitanie, tylko środek ostrożności, żebyście przypadkiem nie złamali umowy. Całą sprawę można zamknąć jednym zdaniem: przestrzegajcie kontraktu, a włos wam z głowy nie spadnie.
– Nigdzie nie lecę z bombą na pokładzie!
– Wtedy oni wejdą na pokład i wszystkich opętają. Potem znajdą nową załogę. Potrzebują nie was, tylko ten statek, jego siłę.
– Ależ pan zuchwały!
Przez chwilę w oczach Kingsleya Pryora odbijała się złość. Spojrzał surowo na swego rozmówcę.
– Tak samo jak wszyscy ludzie, którzy z własnej i nieprzymuszonej woli pomagają Alowi Capone! – Zaraz jednak opanował gniew i przybrał obojętną minę. – Możemy już wpuścić reporterów? Do skoku translacyjnego zostało mało czasu.
• • •
Sto metrów przed pubem Jed Hilton przyklęknął i odwiązał czerwoną chusteczkę. Dorosłych na Koblacie zaczynało denerwować przesłanie Kiery Salter; zafascynowane nim dzieciaki nie miały łatwego życia. Co prawda, nie działa im się jakaś wielka krzywda, lecz w miejscach publicznych były potrącane, a w domu wysłuchiwały ciągłych kazań. Syf ten sam co zawsze.
Kilof naturalnie gardził nagraniem; dostawał szału, ilekroć o nim wspomniano. Jed miał tani ubaw, gdy ojczym odgrażał się Miri i Navar; straszył, że jeśli wysłuchają przesłania, złoi im dupy. Nieświadomie odwrócił hierarchię rodzinną. W oczach młodszych dziewczynek na szczycie stali teraz Jed i Gari, bo to oni mogli oglądać przekaz Kiery Salter, roztrząsać z przyjaciółmi jego treść, poznawać smak wolności.
Udając stałego bywalca Błękitnej Fontanny, Jed śmiało wszedł do lokalu. Zazwyczaj omijał to miejsce, bo często wpadał tu Kilof. Ten jednak, na szczęście, ostatnio długo pracował. Nie przy drążeniu tuneli, lecz naprawie urządzeń mechanicznych w dokach na kosmodromie. Ruch statków kosmicznych nasilił się i praca szła na trzy zmiany. Chociaż wszyscy doskonale wiedzieli, że codziennie przylatuje i odlatuje kilkanaście statków, nie wpisywano ich do oficjalnych rejestrów. Jed trzy razy łączył się z siecią, prosząc komputer na kosmodromie o wykaz cumujących statków. Lista zawsze była pusta.
Zaciekawieni zwolennicy Kiery Salter zasięgali języka, gdzie tylko się dało, aż w końcu zrozumieli mechanizm łamania przepisów Konfederacji. Ich radość była wielka: statki nielegalnie zawijające do portu stanowiły dla nich nie lada gratkę. Beth powiedziała do niego z uśmiechem: „Zajebiście! Może dostaniemy się kiedyś do Valiska!”. Potem go uścisnęła. Nigdy wcześniej tego nie robiła – przynajmniej nie w taki sposób.
« 1 2 3 4 8 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.