Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 14 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Fiona McIntosh
‹Zdrada›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułZdrada
Tytuł oryginalnyBetrayal
Data wydania1 marca 2005
Autor
PrzekładIwona Michałowska-Gabrych
Wydawca Zysk i S-ka
CyklTrójca
ISBN83-7298-690-8
Format460s. 125×183mm
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Zdrada

Esensja.pl
Esensja.pl
Fiona McIntosh
« 1 2 3 4 5 6 8 »

Fiona McIntosh

Zdrada

– Zbawiliśmy jeszcze jedną sługę piekieł – zwrócił się do wstrząśniętej publiczności. – Teraz nie będzie już kusić mężczyzn, by płodzić diabelskie, magiczne bękarty.
Zadowolony, odrzucił gwiazdę na bok i gestem wskazał oberżyście Pawlowi, że on i jego ludzie mieliby ochotę się czegoś napić. Pawl drżącą ręką wskazał drzwi oberży.
Dwaj jeźdźcy wrzucili zmaltretowane ciało Maryi na stojący obok powóz. Ignorując ryzyko, wieśniacy po kolei podchodzili do niego, nakrywając dziewczynę własnymi ubraniami, dotykając jej łagodnie i szepcząc obietnice zaopiekowania się rodziną. Żadne z tych słów nie docierały do niej.
Jeden z mężczyzn podniósł głowę kowala i z czcią umieścił na piersi zalanego krwią ciała. Potem wieśniacy wynieśli je w milczeniu.
O Boju nikt nie pamiętał.
Tor wiedział, że musi uciec od tej wstrząsającej sceny najdalej, jak się da. Powolnym krokiem podszedł do niewielkiego powozu ojca, wrzucił nań swoje rzeczy i złapał za lejce. Nie miał odwagi spojrzeć na starca. Gdy tylko ojciec wdrapał się na sąsiednie siedzenie, Tor poprowadził konia na wschód, ku oddalonemu o kilka mil bezpiecznemu domowi we Flat Meadows.
Przez całą drogę ojciec i syn nie zamienili słowa.

2
Taniec Kwiatów
Letni Taniec Kwiatów był ulubionym lokalnym świętem Tora. Od czasu ceremonii ujarzmiania chłopak chodził jakiś nieswój i nie mógł sobie znaleźć miejsca, ale tamtego ranka, gdy wyruszył powozem do Minstead Green, znów był w doskonałym nastroju.
Jedno z jego najwcześniejszych wspomnień dotyczyło chwili, gdy, trzymając matkę za rękę, przyglądał się wiejskim dziewczętom, wykonującym skomplikowaną sekwencję kroków. Nadal uwielbiał koloryt i przepych festiwalu.
Tego roku po raz pierwszy wyruszał do Minstead samotnie i upajało go poczucie wolności, które dodatkowo wzmagał fakt, że jest to również rok pierwszego w życiu występu Alyssandry Qyn. Od tej pory była już kobietą i jeśli chciała, mogła sobie wziąć męża.
Tor przyglądał się jej tęsknie, jak plotkuje z innymi dziewczętami z Green, gładząc się po połyskujących w słońcu włosach barwy miodu. Alyssa nigdy nie miała w sobie krzty próżności, choć wszyscy zachwycali się jej urodą. Jej matka dawno zmarła, a ojciec, Lam Qyn, spędzał większość czasu przy kieliszku, na ogół więc, w przeciwieństwie do Tora, dziewczyna sama zajmowała się swoim wychowaniem, dodatkowo opiekując się ojcem i usiłując utrzymać rodzinę z niewielkich dochodów, jakie dawała produkcja maści i prostych mieszanek ziół leczniczych.
Tor był nią oczarowany od czasu ich pierwszej rozmowy. Kilka lat wcześniej Alyssa nierozważnie uruchomiła łącze, wysyłając sygnał na chybił trafił, i padło na niego. Tor był tak wstrząśnięty, że rozlał całą zawartość kałamarza na nowy arkusz papieru, za co dostał ostrą reprymendę od dobrodusznego zwykle ojca. Chłopiec nie potrafił się wytłumaczyć. Przecież nie powie, że winna jest jakaś bezczelna dziewięciolatka, mieszkająca po drugiej stronie rzeki.
Przepraszam, kimkolwiek jesteś – szepnęła, wysłuchawszy wyrzutów jego uszami.
Od tamtej chwili łączyli się codziennie i w każdej rozmowie przewijało się pytanie, czy inkwizycja kiedyś ich wychwyci. Bawili się tą myślą, nieświadomi jej pełnego sensu. Teraz, starsi i lepiej rozumiejący, czym to grozi, doceniali swoją niewykrywalność i – domyślając się, że jej źródło leży w którymś z nich – postanowili kontaktować się wyłącznie z sobą.
Tor westchnął. We wszystkich okolicznych wioskach nie było piękniejszej dziewczyny, ale najbardziej cenił Alyssę za jej siłę i przyjaźń. Przytaknął w duchu rozmawiającym w pobliżu kobietom, które wychwalały jej urodę, lecz wzdrygnął się na sugestię, że jakiś bogaty kupiec któregoś dnia uwiezie ją z sobą.
Właśnie dlatego zamierzał z nią dziś poważnie porozmawiać. Widywali się tak rzadko, że mimo częstych kontaktów mentalnych obawiał się odmowy z jej strony. Tak czy owak, postanowił wyznać jej miłość i poprosić o rękę, gdy tylko złapie ten przeklęty bukiet.
Ujrzał w wyobraźni kulminację Tańca Kwiatów, podczas której dziewczęta zamykały oczy i wyrzucały bukiety wysoko w górę, a kawalerowie starali się złapać ten należący do ukochanej. Według tradycji każdy mężczyzna, który oświadczy się, nim wypuści bukiet z dłoni, zostanie przyjęty. Dziewczęta wierzyły również, że jeśli zaręczą się w dniu Tańca Kwiatów, małżeństwo będzie szczęśliwe, pierwsze dziecko okaże się synem, a mąż pozostanie wierny.
Tego lata w Minstead Green zebrało się około czterdziestu kobiet, niosących jasne polne kwiaty związane źdźbłem trawy. Naturalne i piękne, wszystkie panny z Minstead prezentowały się prześlicznie, odziane w swoje najlepsze bawełniane suknie. Alyssa wybrała jasnozielone płótno. Prosty krój perfekcyjnie uwydatniał jej szczupłą szyję i wąską talię, a do tego pomysłowo współ- grał z kolorem oczu. Tor wiedział, że musiała się obyć bez wielu posiłków, by uzbierać fundusze na zakup takiej tkaniny.
Zdawał sobie sprawę, że nie jest jedynym mężczyzną, którego oczarowały jej wdzięki. Wystarczyło się rozejrzeć, by zauważyć, że zbyt wielu obecnych na paradzie młodzieńców nie widzi świata poza Alyssandrą Qyn.
Dziewczyna skończyła wreszcie poprawiać sobie suknię i włosy, podniosła głowę i uśmiechnęła się. Serce zabiło mu mocniej.
Tor, jeśli Rufys Akre złapie mój bukiet, zabiję cię! – oznajmiła poprzez łącze.
Mhm, wyobraź sobie, jak cię skubie co noc tymi trupimi wargami…
Ze śmiechem posłał jej swoją myśl. Stojący obok Rufys spojrzał na niego dziwnie, zastanawiając się, co tak rozbawiło Tora.
Po prostu złap ten bukiet, bo jeśli biednemu Rufysowi się nie uda, Eli Knox już mi obiecał, że to zrobi.
Tor rozejrzał się i zobaczył, jak przystojny sklepikarz rozmawia z przyjaciółmi, wskazując głową Alyssę. Skrzywił się.
Nie martw się o mnie. Po prostu dobrze go rzuć!
Żadne z nich nigdy nie wątpiło, kto złapie bukiet. Nawet gdyby dwanaście tuzinów mężczyzn próbowało tego dokonać, kwiaty i tak należałyby do Tora. Po jego stronie była magia i tego popołudnia używał jej po mistrzowsku, ściągając wiązkę stokrotek, dzwonków i chabrów wprost w swoją uniesioną rękę. Z całej siły złapał bukiet i nie puścił nawet, gdy siedmiu innych wpadło na niego i powaliło na ziemię. Niektórzy, wśród nich Eli Knox, ośmielili się nawet próbować wyrwać mu kwiaty.
Alyssa podeszła do niego.
– Odbierz nagrodę, mój panie – powiedziała, wykonując groteskowe dygnięcie.
Tego już było za wiele dla Eliego Knoksa.
– Chyba zapijaczony móżdżek ojca zaczął oddziaływać na twój, Alysso, skoro sądzisz, że ten biedny skryba potrafi ci zapewnić przyzwoite życie!
Tor nie zdołał się powstrzymać. Posłał w kierunku Eliego impuls, który sprawił, że chłopak na końcu zdania zająknął się mocno.
– Och, Kn-Kn-Knox – przedrzeźniał go Tor – Anabel Joyse powiedziała, że możesz wziąć jej k-k-kwiatki.
Anabel Joyse była monstrualnych rozmiarów panną w średnim wieku o rumianych policzkach, jaskrawoczerwonych włosach i zaledwie czterech zębach. Od lat nie brała udziału w Tańcu Kwiatów, ale młodzi mężczyźni wciąż się nią straszyli.
– P-p-p-się, Gynt – jąkał się Knox.
– Ty też się t-t-trzymaj, Knox. Chodź, Alysso.
Ujął dziewczynę za rękę i oboje uciekli z Green, zatrzymując się dopiero w pobliżu stajni Minstead. Po raz pierwszy od wielu dni Tor potrafił się swobodnie śmiać. Zdarzenie w Twyfford Cross wytrąciło go z równowagi. Wielokrotnie je wspominał, przeklinając swoje tchórzostwo. Teraz jednak myślał tylko o tym, by poprosić Alyssę o rękę. Kwiaty były po jego stronie. Musiało się udać.
Alyssa oparła się o ścianę stajni.
– Mało brakowało, a straciłbyś bukiet, ofermo!
– Ale czy straciłbym także ciebie? – zapytał, chcąc ją pocałować.
Alyssa uznała, że Tor nigdy nie zbierze się na odwagę, więc mu pomogła. Przyciągnęła go do siebie i ich wargi złączyły się w pocałunku. Było znacznie lepiej, niż sobie wymarzył: pocałunek był powolny, głęboki i tak namiętny, że Tor przestał cokolwiek słyszeć. Świat pogrążył się w ciszy. Istniały tylko słodkie, miękkie usta Alyssy.
W końcu dziewczyna odepchnęła go od siebie. Oboje oddychali ciężko.
Patrzyła na niego z powagą.
Poproś – powiedziała mentalnie.
Już miał się odezwać, gdy usłyszał, jak jeden z koni wierci się w boksie. Spojrzał przez ramię i jego zapał zgasł w jednej sekundzie na widok wspaniałego karego rumaka z królewskim sztandarem Tallinoru. Odsunął się od Alyssy i z niedowierzaniem spoglądał w mrok stajni, gdzie tylko muchy leniwie naprzykrzały się koniom.
Tor? – Alyssa potrząsnęła go za ramię. Nie odpowiedział, ale malujący się na jego twarzy niepokój mówił wszystko. Czuła, jak chłopak zamyka łącze.
– Co się dzieje? – zapytała na głos, próbując dostrzec w ciemnej stajni coś, co mogło przykuć uwagę Tora.
« 1 2 3 4 5 6 8 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Wyrób czekoladopodobny (w etykiecie zastępczej)
— Michał Kubalski

Tegoż twórcy

Wyrób czekoladopodobny (w etykiecie zastępczej)
— Michał Kubalski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.