Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Brandon Sanderson
‹Żałobne Opaski›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułŻałobne Opaski
Tytuł oryginalnyBands of Mourning
Data wydania27 kwietnia 2016
Autor
PrzekładAnna Studniarek
Wydawca MAG
CyklWax i Wayne, Scadrial, Cosmere
ISBN978-83-7480-646-6
Format384s. oprawa twarda
Cena35,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Żałobne Opaski

Esensja.pl
Esensja.pl
Brandon Sanderson
1 2 »
Zamieszczamy fragment powieści Brandona Sandersona „Żałobne Opaski”. Książka będąca trzecim tomem cyklu „Wax i Wayne” ukaze się jutro nakładem wydawnictwa MAG.

Brandon Sanderson

Żałobne Opaski

Zamieszczamy fragment powieści Brandona Sandersona „Żałobne Opaski”. Książka będąca trzecim tomem cyklu „Wax i Wayne” ukaze się jutro nakładem wydawnictwa MAG.

Brandon Sanderson
‹Żałobne Opaski›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułŻałobne Opaski
Tytuł oryginalnyBands of Mourning
Data wydania27 kwietnia 2016
Autor
PrzekładAnna Studniarek
Wydawca MAG
CyklWax i Wayne, Scadrial, Cosmere
ISBN978-83-7480-646-6
Format384s. oprawa twarda
Cena35,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Rozdział pierwszy
Waxillium Ladrian zbiegł po schodach baru zamienionego w kryjówkę, mijając kręcących się konstabli w brązowych mundurach. Mgły już się rozpraszały, świt zapowiadał koniec ich czuwania. Obmacał rękę – pocisk wyrwał sporą dziurę w mankiecie koszuli i boku kurtki. Wcześniej czuł, jak przelatuje.
– Ano – powiedział z boku Wayne. – To był niezły plan, co?
– Ten sam, co zawsze. Ten, w którym ja jestem wabikiem.
– To nie moja wina, że ludzie lubią do ciebie strzelać, stary – stwierdził Wayne, kiedy dotarli do powozu. – Powinieneś być zadowolony. Wykorzystujesz swoje talenty, a moja babcia zawsze powtarzała, że to właśnie powinien robić człowiek.
– Wolałbym, żebym moim talentem nie był „ruchomy cel”.
– Cóż, trzeba korzystać z tego, co się ma. – Wayne oparł się o bok powozu, kiedy stangret Cob otwierał drzwi Waxowi. – Z tego samego powodu zawsze mam w potrawce mięso szczura.
Wax zajrzał do powozu, popatrzył na miękkie poduszki i elegancką tapicerkę, ale nie wsiadł.
– Nic ci nie będzie? – spytał Wayne.
– Ależ oczywiście. To moje drugie małżeństwo. Można powiedzieć, że mam już spore doświadczenie.
Wayne uśmiechnął się szeroko.
– Ach, tak to działa? Bo mnie wydaje się raczej, że małżeństwo jest jedną z tych rzeczy, z którymi ludzie z upływem czasu radzą sobie coraz gorzej. I jeszcze z utrzymywaniem się przy życiu.
– Wayne, to zabrzmiało wręcz głęboko.
– A niech mnie. Celowałem we wnikliwie.
Wax stał nieruchomo, wpatrując się w powóz. Stangret, który wciąż przytrzymywał otwarte drzwi, odchrząknął.
– To naprawdę elegancki stryczek – zauważył Wayne.
– Nie dramatyzuj.
Wayne pochylił się, żeby wejść do środka.
– Lordzie Ladrianie! – zawołał ktoś z tyłu.
Wax obejrzał się i zobaczył wysokiego mężczyznę w ciemnobrązowym garniturze i muszce, który przeciskał się między konstablami.
– Lordzie Ladrianie – powtórzył mężczyzna – czy mogę zająć chwilę?
– Niech pan weźmie wszystko. Ale proszę to zrobić beze mnie.
– Ale…
– Spotkamy się na miejscu – powiedział Wax do Wayne’a i skinął mu głową.
Upuścił zużytą łuskę pocisku i Odepchnął się w powietrze. Po co marnować czas na jazdę powozem?
Czując w żołądku przyjemne ciepło płonącej stali, odepchnął się od pobliskiej elektrycznej latarni – wciąż świecącej, choć nadszedł już ranek – i wzniósł się wyżej w powietrze. Elendel rozciągało się przed nim – poplamione sadzą cudowne miasto, wypuszczające dym z setek tysięcy kominów domów i fabryk. Wax odepchnął się od stalowego szkieletu na wpół ukończonego budynku i serią skoków przebył Czwarty Oktant.
Minął pole powozów do wynajęcia, rzędy pojazdów czekających cierpliwie w szeregach. Robotnicy unosili wzrok, kiedy ich mijał. Jeden pokazał go palcem – może to mgielny płaszcz zwrócił jego uwagę. Kurierzy Monetostrzelni nie byli w Elendel rzadkością, a ludzie szybujący w powietrzu nieczęsto przykuwali uwagę.
W kilku kolejnych skokach przeleciał nad kompleksem magazynów ustawionych w stłoczonych rzędach. Każdy skok radował Waxa. Zadziwiające, że coś takiego wciąż wydawało mu się wspaniałe. Wiatr na twarzy, te krótkie chwile nieważkości, kiedy zawisał na szczytach łuków.
Wkrótce jednak ciążenie i obowiązek ściągnęły go w dół. Opuścił dzielnicę przemysłową i przeleciał nad porządniejszymi drogami. Ich gładka nawierzchnia ze smoły i żwiru służyła tym przeklętym automobilom lepiej niż bruk. Bez trudu zauważył kościół Ocalitów z jego wielką kopułą ze szkła i stali. W Weathering wystarczyła prosta drewniana kaplica, ale dla Elendel nie byłaby dość wspaniała.
Budowlę zaprojektowano w taki sposób, by wierni mogli w nocy oglądać mgły. Wax uważał, że jeśli chcieli zobaczyć mgły, powinni po prostu wyjść na zewnątrz. Ale może był cyniczny? W końcu kopułę – ze szklanych tafli umieszczonych między stalowymi wspornikami, przez co wyglądała jak cząstki pomarańczy – można było przy szczególnych okazjach otworzyć, by mgły spływały do wewnątrz.
Wylądował na wieży ciśnień na dachu budynku naprzeciwko kościoła. Może kiedy wybudowano świątynię, jej kopuła była dość wysoka, by przyćmić sąsiadujące budynki. Z pewnością miała ładny zarys. Teraz budowle wznosiły się coraz wyżej, zasłaniając kościół. Wayne umiałby odkryć w tym metaforę. Pewnie prymitywną.
Siedział na wieży ciśnień górującej nad świątynią. Oto w końcu był w tym miejscu. Poczuł, że zaczyna mu drgać powieka, a w sercu wzbiera ból.
Wydaje mi się, że już tamtego dnia cię kochałam. Taki śmieszny, a jednocześnie taki szczery…
Przed sześcioma miesiącami pociągnął za spust. Wciąż słyszał odgłos strzału.
Podniósł się i wziął się w garść. Kiedyś udało mu się uleczyć tę ranę. Znowu mu się to uda. A jeśli jego serce pokryją blizny, może właśnie tego potrzebował. Zeskoczył z wieży ciśnień i spowolnił upadek Odpychaniem od łuski pocisku.
Uderzył w ziemię i przeszedł obok długiego szeregu powozów. Goście już przybyli na miejsce – zgodnie z zasadami śluby Ocalitów odbywały się albo wczesnym rankiem, albo późnym wieczorem. Wax skinął głową kilku mijanym ludziom. Nie mógł się powstrzymać przed wyjęciem śrutówki z kabury i oparciem jej na ramieniu, kiedy wbiegł po schodach i otworzył drzwi Odpychaniem.
Steris spacerowała po przedsionku ubrana w gładką białą suknię, którą wybrała, ponieważ wedle pism ten fason był modny. Z zaplecionymi włosami i profesjonalnym makijażem wyglądała całkiem ładnie.
Uśmiechnął się. Jego napięcie i nerwowość nieco osłabły.
Steris uniosła wzrok i natychmiast do niego podeszła.
– I jak?
– Nie dałem się zabić. I tyle.
Spojrzała na zegar.
– Spóźniłeś się, ale nie za bardzo.
– Przepraszam?
To ona nalegała, żeby wziął udział w nalocie. Wręcz go zaplanowała. Takie było życie ze Steris.
– Jestem pewna, że zrobiłeś wszystko, co w twojej mocy.
Steris wzięła go pod rękę. Była ciepła i nawet drżała. Steris była skryta, ale wbrew temu, co sądzili o niej niektórzy, nie beznamiętna.
– Nalot? – spytała.
– Poszedł dobrze. Żadnych ofiar. – Przeszedł z nią do bocznej salki, gdzie jego lokaj Drewton czekał obok stołu, na którym rozłożono biały ślubny garnitur Waxa. – Wiesz oczywiście, że udział w nalocie w dniu własnego ślubu jedynie umocni mój obraz w oczach społeczeństwa.
– Jaki obraz?
– Zbira – powiedział, zdejmując mgielny płaszcz i podając go Drewtonowi. – Ledwie cywilizowanego łotra z Dziczy, który przeklina w kościele i przychodzi uzbrojony na przyjęcia.
Spojrzała na śrutówkę, którą rzucił na sofę.
– Lubisz bawić się tym, jak postrzegają cię ludzie, prawda? Starasz się, by czuli się niezręcznie, wytrącasz ich w ten sposób z równowagi.
– To jedna z niewielu prostych przyjemności, jakie mi pozostały, Steris.
Uśmiechnął się, kiedy Drewton rozpiął jego kamizelkę. Następnie zdjął ją razem z koszulą, odsłaniając tors.
– Widzę, że zaliczam się do tych, którzy mają się poczuć niezręcznie – zauważyła Steris.
– Korzystam z tego, co mam – odparł Wax.
– I dlatego zawsze masz w potrawce mięso szczura?
Wax zawahał się, zanim oddał rzeczy Drewtonowi.
– Tobie też to powiedział?
– Owszem. Jestem coraz bardziej przekonana, że wypróbowuje te teksty na mnie. – Założyła ręce na piersi. – Ten kundel.
– Nie wyjdziesz, kiedy będę się przebierał? – spytał z rozbawieniem Wax.
– Za niecałą godzinę będziemy małżeństwem, lordzie Waxilliumie. Sądzę, że zniosę widok twojej nagiej piersi. Tak na marginesie to ty jesteś Ścieżkowcem. Pruderia jest częścią twojego systemu religijnego, nie mojego. Czytałam o Kelsierze. Oceniając po tym, czego się dowiedziałam, wątpię, by on się przejmował…
Wax zaczął rozpinać drewniane guziki spodni.
Steris zarumieniła się, obróciła i w końcu stanęła plecami do niego. Po chwili dodała wyraźnie wytrącona z równowagi:
– Cóż, przynajmniej zgodziłeś się na pełną ceremonię.
Wax uśmiechnął się, usiadł w samych slipkach i pozwolił, by Drewton szybko go ogolił. Steris pozostała na swoim miejscu, nasłuchując. W końcu, kiedy Drewton wycierał krem z jego twarzy, spytała:
– Masz wisiorki?
– Oddałem je Wayne’owi.
– Że… co?
– Pomyślałem, że będziesz chciała mieć trochę zamieszania na ślubie. – Wax wstał i wziął od lokaja czyste spodnie. Włożył je. Od czasu opuszczenia Dziczy rzadko chodził w bieli. Tam trudno było zachować czystość, przez co białe ubrania nabierały większej wartości. – Uznałem, że to się uda.
– Chciałam mieć zaplanowane zamieszanie, lordzie Waxilliumie – warknęła Steris. – Nie denerwuję się, jeśli je rozumiem, jestem na nie przygotowana i nad nim panuję. Wayne to całkowite przeciwieństwo, nie sądzisz?
Wax zapiął guziki, a Drewton zdjął z wieszaka koszulę. Na ten dźwięk Steris natychmiast się odwróciła, wciąż z rękami na piersiach, zupełnie po sobie nie pokazując, że choć przez chwilę była zażenowana.
– Jak się cieszę, że kazałam zrobić kopie.
– Kazałaś zrobić kopie naszych ślubnych wisiorków?
– Tak. – Zagryzła wargi. – Sześć kompletów.
– Sześć?
– Pozostałe cztery nie dotarły na czas.
Wax uśmiechnął się szeroko, dopiął guziki, i pozwolił lokajowi zająć się mankietami.
– Jesteś jedyna w swoim rodzaju, Steris.
– Formalnie rzecz biorąc, Wayne też… jak również Zniszczenie, skoro o tym mowa. Jeśli się nad tym zastanowić, to żaden komplement.
Wax założył szelki i pozwolił, by Drewton zajął się jego kołnierzem.
– Nie rozumiem, Steris – mruknął, stojąc sztywno, gdy lokaj pracował nad jego ubiorem. – Przygotowujesz się tak starannie na wszystko, co mogłoby pójść nie tak… jakbyś wiedziała i spodziewała się, że życie jest nieprzewidywalne.
– Tak, i co z tego?
– I życie jest nieprzewidywalne. Dlatego twoje przygotowania na różne nieprzewidziane wydarzenia gwarantują jedynie, że coś innego pójdzie nie tak.
– To dość fatalistyczny punkt widzenia.
– Życie w Dziczy tak działa na ludzi.
Popatrzył na nią, olśniewającą w białej sukni. Stała z założonymi rękami i stukała palcem wskazującym prawej dłoni w lewe ramię.
– Ja po prostu… czuję się lepiej, kiedy próbuję – powiedziała w końcu. – Chodzi o to, że jeśli coś pójdzie nie tak, przynajmniej próbowałam. Czy to ma sens?
– Sądzę, że tak.
1 2 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Są światy inne niż ten
— Magdalena Kubasiewicz

W świecie popiołu i tyranii
— Katarzyna Piekarz

Barwy magii
— Magdalena Kubasiewicz

Raz do Koła: Daleko jeszcze?
— Beatrycze Nowicka

Dokonać niemożliwego
— Katarzyna Piekarz

Miasto upadłych bogów
— Magdalena Kubasiewicz

Nadpisywanie rzeczywistości
— Beatrycze Nowicka

Duże ilości fantasy naraz
— Kamil Armacki

Raz do Koła: Całkiem elegancki splot Ducha
— Beatrycze Nowicka

Esensja czyta: Sierpień 2013
— Kamil Armacki, Miłosz Cybowski, Joanna Kapica-Curzytek, Marcin Mroziuk, Beatrycze Nowicka, Agnieszka Szady

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.