Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 6 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Brandon Sanderson
‹Żałobne Opaski›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułŻałobne Opaski
Tytuł oryginalnyBands of Mourning
Data wydania27 kwietnia 2016
Autor
PrzekładAnna Studniarek
Wydawca MAG
CyklWax i Wayne, Scadrial, Cosmere
ISBN978-83-7480-646-6
Format384s. oprawa twarda
Cena35,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Żałobne Opaski

Esensja.pl
Esensja.pl
Brandon Sanderson
« 1 2

Brandon Sanderson

Żałobne Opaski

Drewton cofnął się zadowolony. Garniturowi towarzyszyły bardzo ładny czarny fular i kamizelka. Tradycyjne, zgodnie z preferencjami Waxa. Muszki były dla sprzedawców. Włożył marynarkę, jej poły musnęły tył ud. Po chwili wahania zapiął pas i wsunął Obrońcę do kabury. Nosił broń na swoim ostatnim ślubie, więc dlaczego i nie na tym? Steris pokiwała głową z aprobatą.
Ostatnie były buty. Nowa para. Wydawały się koszmarnie niewygodne.
– Czy jesteśmy już dość spóźnieni? – spytał Steris.
Spojrzała na zegar w rogu.
– Planowałam, że wyjdziemy za dwie minuty.
– Ach, cudownie. – Wziął ją za rękę. – To znaczy, że możemy być spontaniczni i wyjść wcześniej. To znaczy mniej spóźnieni.
Trzymała go mocno, pozwalając, by poprowadził ją przez boczną salkę w stronę wejścia do świątyni. Drewton podążył za nimi.
– Jesteś pewien… że chcesz kontynuować? – spytała Steris, zatrzymując go, zanim weszli do korytarza prowadzącego do nawy głównej.
– Masz wątpliwości?
– Absolutnie nie – odparła natychmiast Steris. – To małżeństwo posłuży mojemu rodowi i pozycji. – Objęła lewą dłoń Waxa obiema swoimi. – Ale lordzie Waxilliumie – powiedziała cicho – nie chcę, żebyś czuł się w potrzasku, szczególnie po tym, co wydarzyło się wcześniej tego roku. Jeśli chcesz się wycofać, zaakceptuję to.
Sposób, w jaki ściskała jego dłoń, kiedy wypowiadała te słowa, świadczył o czymś zupełnie innym. Ale ona najwyraźniej tego nie zauważała. Patrząc na nią, Wax zaczął się zastanawiać. Kiedy zgodził się na ślub, zrobił to z poczucia obowiązku wobec swojego rodu.
Teraz jednak zdał sobie sprawę, że jego uczucia się zmieniły. Jej obecność przez te wszystkie miesiące, kiedy był w żałobie… Sposób, w jaki teraz na niego patrzyła…
Na rdzę i Zniszczenie. Naprawdę polubił Steris. Nie była to miłość, ale wątpił, by zdołał pokochać raz jeszcze. To musiało wystarczyć.
– Nie, Steris – powiedział. – Nie wycofam się. To by… nie było w porządku wobec twojego rodu, ze względu na wszystkie pieniądze, jakie wydaliście.
– Pieniądze nie są…
– W porządku. – Wax lekko ścisnął jej dłoń. – Doszedłem już do siebie. Jestem dość silny, by to zrobić.
Steris otworzyła usta, by odpowiedzieć, ale rozległo się pukanie do drzwi i po chwili wysunęła się zza nich głowa Marasi. Siostra Steris miała ciemne włosy i delikatniejsze rysy, malowała wargi na czerwono i nosiła strój nowoczesnej damy – plisowaną spódnicę i obcisły zapinany żakiet.
– W końcu – powiedziała. – Ludzie zaczynają się denerwować. Wax, jest tu ktoś, kto chce cię widzieć. Próbowałam go odesłać, ale… no…
Weszła do środka i zostawiła otwarte drzwi, ukazując szczupłego mężczyznę w brązowym garniturze, którego Wax widział już wcześniej. Stał teraz z popielnymi dziewczętami w przedsionku kopuły.
– Jak pan tu dotarł przed Wayne’em? – spytał Wax.
– Pański przyjaciel raczej tu nie dotrze.
Mężczyzna wszedł do środka, skinął Marasi, a później zamknął drzwi przed nosem popielnych dziewcząt. Odwrócił się i rzucił Waxowi kulkę zmiętego papieru.
Kiedy Wax ją złapał, usłyszał brzęczenie. Po rozwinięciu ujrzał dwa ślubne wisiorki. Na papierze nagryzmolono następujące słowa: „Zamierzam się narąbać tak, że nie będę sikał prosto. Szczęśliwego ślubu i w ogóle”.
– Cóż za obrazowy styl – powiedziała Steris. Wzięła ślubny wisiorek Waxa okrytą białą rękawiczką dłonią, a Marasi popatrzyła mu ponad ramieniem, żeby przeczytać wiadomość. – Przynajmniej o nich nie zapomniał.
– Dziękuję – zwrócił się do mężczyzny w brązie Wax – ale jak pan widzi, jestem zajęty własnym ślubem. Czegokolwiek pan ode mnie chce, może…
Twarz mężczyzny stała się przezroczysta, ukazując kości czaszki i kręgosłup.
Steris zesztywniała.
– O święty… – szepnęła.
– Święta zaraza – stwierdził Wax. – Powiedz Harmonii, żeby tym razem zwrócił się do kogoś innego. Jestem zajęty.
– Powiedz… Harmonii… – wymamrotała Steris, szeroko otwierając oczy.
– Niestety, na tym polega częściowo problem – wyjaśnił mężczyzna w brązie, a jego skóra znów przybrała normalny odcień. – Harmonia jest ostatnio dość nieobecny.
– Jak Bóg może być nieobecny? – spytała Marasi.
– Nie jesteśmy pewni, ale się niepokoimy. Potrzebujemy pana, Waxilliumie Ladrian. Mam zadanie, które może pana zainteresować. Rozumiem, że śpieszy się pan na ceremonię, ale później, jeśli będzie miał pan chwilę…
– Nie – stwierdził Wax.
– Ale…
– Nie.
Wax pociągnął Steris za ramię, gwałtownym ruchem otworzył drzwi, minął Marasi i zostawił kandrę. Minęło sześć miesięcy od czasu, kiedy te stwory go zmanipulowały, bawiły się nim i go okłamały. Skutek? Martwa kobieta w jego ramionach.
Kanalie.
– Czy to naprawdę był jeden z Bezimiennych Nieśmiertelnych? – spytała Steris, oglądając się przez ramię.
– Tak i z przyczyn oczywistych nie chcę mieć z nimi nic wspólnego.
– Spokojnie – powiedziała, ściskając jego ramię. – Potrzebujesz chwili?
– Nie.
– Pewien jesteś?
Wax się zatrzymał. Czekała, a on oddychał głęboko, wyrzucając z umysłu obraz tej straszliwej sceny, kiedy klęczał samotnie na moście, trzymając Lessie. Kobietę, której, jak sobie uświadomił, nigdy tak naprawdę nie znał.
– Nic mi nie jest – powiedział do Steris przez zaciśnięte zęby. – Ale Bóg powinien wiedzieć, że nie należy do mnie przychodzić. Szczególnie tego dnia.
– Twoje życie jest… zdecydowanie dziwne, lordzie Waxilliumie.
– Wiem. – Przeszedł parę kroków i stanął z nią obok ostatnich drzwi dzielących ich od głównej nawy. – Gotowa?
– Tak, dziękuję.
Czy miała… łzy w oczach? Nigdy nie widział, by w taki sposób okazywała uczucia.
– A czy ty się dobrze czujesz? – spytał.
– Tak. Wybacz mi. Po prostu… to cudowniejsze, niż sobie wyobrażałam.
Otworzyli drzwi i ujrzeli błyszczącą kopułę. Promienie słońca wpadały przez nią i oświetlały oczekujący tłum. Znajomi. Dalecy krewni. Szwaczki i hutnicy zatrudnieni przez jego ród.
Wax szukał wzrokiem Wayne’a i poczuł się zaskoczony, kiedy go nie zobaczył, mimo wiadomości. Chłopak był jedyną prawdziwą rodziną Waxa.
Popielne dziewczęta wybiegły na zewnątrz, rozrzucając popiół na wyłożony dywanem pasaż, który okrążał kopułę. Wax i Steris ruszyli dostojnym krokiem, prezentując się zgromadzonym. Na ceremonii Ocalitów nie było żadnej muzyki, ale kilka piecyków zarzuconych zielonymi liśćmi wypuszczało dym, który miał symbolizować mgłę.
Dym się wznosi, a popiół opada, pomyślał, przypominając sobie słowa kapłana z czasów młodości, kiedy jeszcze uczęszczał na uroczystości Ocalitów. Obeszli cały tłum dookoła. Przynajmniej rodzina Steris się pojawiła, w tym jej ojciec – zaczerwieniony mężczyzna z entuzjazmem uniósł pięść, kiedy go mijali.
Wax odkrył, że się uśmiecha. Tego właśnie chciała Lessie. Czasem śmiali się ze swojej prostej ścieżkowej ceremonii, dokończonej na końskim grzbiecie, kiedy uciekali przed rozwścieczonym tłumem. Powiedziała, że pewnego dnia zmusi go, żeby zrobił to właściwie.
Migoczący kryształ. Cichy tłum. Kroki chrzęszczące na dywanie posypanym popiołem. Uśmiechnął się szerzej i spojrzał w bok.
A tam oczywiście stała niewłaściwa kobieta.
Prawie się potknął. Idioto, powiedział sobie. Skup się. Ten dzień był ważny dla Steris, mógł się postarać, żeby go nie zepsuć. A przynajmniej nie zepsuć w sposób, którego się nie spodziewała. Cokolwiek to znaczyło.
Niestety, kiedy przechodzili ostatni odcinek wokół rotundy, czuł się coraz gorzej. Miał mdłości. Pocił się. Było mu źle, jak w tych nielicznych przypadkach, kiedy był zmuszony uciekać przed zabójcą i zostawić niewinnych w niebezpieczeństwie.
Wszystko to zmusiło go w końcu, by stawił czoło bolesnemu faktowi. Nie był gotów. Nie chodziło o Steris ani otoczenie. Po prostu nie był na to gotów.
To małżeństwo oznaczało porzucenie Lessie.
Znalazł się w potrzasku i musiał być silny. Zacisnął zęby i wstąpił wraz ze Steris na podwyższenie, na którym czekał już kapłan, między dwoma stojakami, na których umieszczono kryształowe wazony z kwiatami pragnienia Mare. Ceremonia miała swoje źródła w starożytnych wierzeniach Larsta, zapisanych w Odrodzonych wierzeniach Harmonii, jednym z tomów Słów Stworzenia.
Kapłan wypowiedział słowa, ale Wax go nie słyszał. Był odrętwiały – zaciśnięte zęby, oczy wpatrzone przed siebie, mięśnie napięte. W tej właśnie świątyni znaleźli zamordowanego kapłana. Zabitego przez Lessie, kiedy oszalała. Czy nie mogli czegoś dla niej zrobić, zamiast wysłać go na polowanie? Nie mogli powiedzieć mu prawdy?
Siła. Nie ucieknie. Nie będzie tchórzem.
Trzymał Steris za rękę, ale nie mógł na nią spojrzeć. Uniósł głowę, by przez szklaną kopułę popatrzeć na niebo. W większości zasłaniały je budynki. Drapacze chmur po obu stronach, ich okna błyszczące w porannym słońcu. Ta wieża ciśnień z pewnością zasłaniała widok, choć na jego oczach poruszyła się…
Poruszyła się?
Wax wpatrywał się w przerażeniu, jak podpory ogromnego cylindra zginają się, jakby chciały przyklęknąć, i powoli przechyliły ciężar na bok. Pokrywa wieży zsunęła się, wypuszczając tony wody w spienionej fali.
Przyciągnął do siebie Steris, obejmując ją mocno w pasie, po czym oderwał drugi guzik kamizelki i rzucił go na ziemię. Odepchnął się od tego guzika, odlatując wraz ze Steris z podwyższenia. Kapłan krzyknął zaskoczony.
Woda uderzyła w kopułę, która stawiała opór jedynie przez krótką chwilę, zanim otworzyła się do środka, gdy zawiasy ustąpiły pod ciężarem wody.
koniec
« 1 2
26 kwietnia 2016

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Są światy inne niż ten
— Magdalena Kubasiewicz

W świecie popiołu i tyranii
— Katarzyna Piekarz

Barwy magii
— Magdalena Kubasiewicz

Raz do Koła: Daleko jeszcze?
— Beatrycze Nowicka

Dokonać niemożliwego
— Katarzyna Piekarz

Miasto upadłych bogów
— Magdalena Kubasiewicz

Nadpisywanie rzeczywistości
— Beatrycze Nowicka

Duże ilości fantasy naraz
— Kamil Armacki

Raz do Koła: Całkiem elegancki splot Ducha
— Beatrycze Nowicka

Esensja czyta: Sierpień 2013
— Kamil Armacki, Miłosz Cybowski, Joanna Kapica-Curzytek, Marcin Mroziuk, Beatrycze Nowicka, Agnieszka Szady

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.