Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Kim Harrison
‹Za garść amuletów›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułZa garść amuletów
Tytuł oryginalnyA Fistful of Charms
Data wydania17 lutego 2017
Autor
PrzekładAgnieszka Sylwanowicz
Wydawca MAG
CyklZapadlisko
ISBN978-83-7480-658-9
Format640s.
Cena39,99
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Za garść amuletów

Esensja.pl
Esensja.pl
Kim Harrison
« 1 2 3 4 5 »

Kim Harrison

Za garść amuletów

– Nikt nie mówił, że to ma być uczciwe – powiedział cicho szef Davida i skinął na Karen.
Zawahała się, słysząc brzęczyk windy.
Ogarnęła mnie rozpacz. W obecności trzech następnych osobników alfa nic nie będzie czuła. Nawet gdybym jej coś obcięła.
Drzwi windy się rozsunęły, ukazując Davida opartego o jej tylną ścianę. Pod okiem miał siniec, który zapewne sczernieje, a jego sportowy płaszcz był podarty i zabrudzony. Powoli uniósł głowę; w jego piwnych oczach tliła się żądza mordu.
– Wyjdź! – powiedział ostrym tonem jego szef.
– Zapomniałem aktówki – odparł i postąpił chwiejnie do przodu. Jednym spojrzeniem ocenił sytuację, wciąż zadyszany po tym, jak uciekł trzem łakom, którzy go wywlekli. – Rzucacie wyzwanie mojej samicy alfa, więc zamierzam tu być i dopilnować, by walka była uczciwa. – Podszedł, kulejąc, do swojej aktówki, podniósł ją, otrzepał i zwrócił się do mnie: – W porządku, Rachel?
Poczułam przypływ wdzięczności. Nie przybywał mi na pomoc, tylko chciał dopilnować, żeby grali uczciwie.
– W porządku – powiedziałam łamiącym się głosem. – Ale ta suka nie czuje bólu, a oni odebrali mi magię.
Czułam, że przegram. Że przegram z kretesem. Przykro mi, Davidzie, pomyślałam.
Widząc, że pojawił się świadek, otaczające mnie łaki wymieniły spojrzenia pełne niepokoju, a twarz pana Finleya pociemniała.
– Skończ to – polecił chrapliwie i Karen rzuciła się na mnie.
Jej pazury ślizgały się na podłodze ze sklejki. Zanim zdołała mnie przewrócić, upadłam na plecy, przyciągnęłam kolana do piersi i kiedy wylądowała na mnie, przyjęłam jej ciężar na stopy i przerzuciłam ją nad głową.
Usłyszałam pełen zaskoczenia skowyt, głuche uderzenie i krzyk Davida. Toczyły się dwie walki.
Obróciłam się na siedzeniu w stronę Karen. Rozwarłam szeroko oczy i wyrzuciłam rękę do góry.
Karen uderzyła we mnie i przycisnęła do podłogi. Zakryła mnie sobą, a ja poczułam mocne ukłucie strachu. Musiałam chronić szyję i kiedy ugryzła mnie w rękę, krzyknęłam. Miałam dość.
Uderzyłam ją pięścią w głowę. Szarpnęła pysk w górę, rozdzierając mi boleśnie skórę. Natychmiast zbliżyła go z powrotem z wściekłym warczeniem, lecz we mnie zbudziła się nadzieja. Zacisnęłam zęby. Poczuła to.
Słyszałam jakieś uderzenia i krzyki. To wtrącał się David, żeby uniemożliwić im koncentrację. Krąg się rozpadał. Nie mogłam pokonać Karen, ale, do diabła, zapamięta mnie.
Dawały o sobie znać gniew i nadmiar adrenaliny.
– Ty głupia suko! – wrzasnęłam i uderzyłam ją pięścią w ucho, na co zareagowała kolejnym skowytem. – Śmierdzi ci z pyska, ty gówniana podróbko miejskiego pudla! Jak ci się to podoba, co? – Znowu ją uderzyłam, nic nie widząc przez łzy. – Chcesz jeszcze? Może to?
Chwyciła mnie za ramię i podniosła, żeby mną potrząsnąć. Poczułam w ustach jedwabiste ucho i kiedy nie udało mi się go wypluć, mocno je ugryzłam.
Karen szczeknęła i zniknęła. Zaczerpnęłam tchu i przetoczyłam się na czworaki.
– Rachel! – zawołał David i pchnął w moją stronę pistolet na kulki.
Chwyciłam czerwoną broń i wycelowałam ją w Karen, nie podnosząc się z klęczek. Wilczyca przysiadła na zadzie i zaczęła gwałtownie hamować przednimi łapami. Czując, jak trzęsą mi się ręce, wyplułam kłaczek białego futra.
– Koniec gry, suko – powiedziałam i strzeliłam do niej.
Świst powietrza z mojego pistoletu niemal utonął w czyimś okrzyku złości.
Trafiłam ją prosto w nos i pysk Karen zwilżył eliksir nasenny, najbardziej agresywny środek, jakiego mogłaby użyć biała czarownica. Karen padła metr ode mnie, jakby poprzecinano jej sznurki.
Wstałam, ale trzęsłam się i byłam tak napompowana adrenaliną, że ledwie trzymałam się na nogach. Trzymając pistolet w sztywnych rękach, wycelowałam go w pana Finleya. Słońce zaszło ze wzgórza leżące po drugiej stronie rzeki i twarz mężczyzny kryła się w cieniu. Jego postawa była jednoznaczna.
– Wygrałam – stwierdziłam, a potem trzepnęłam Davida, który położył mi rękę na ramieniu.
– Spokojnie, Rachel – powiedział uspokajającym tonem.
– Nic mi nie jest! – wrzasnęłam i zanim jego szef zdążył się poruszyć, z powrotem wymierzyłam w niego broń. – Jeśli chcecie walczyć ze mną o pozycję, w porządku! Ale zrobię to jako czarownica, a nie ktoś pozbawiony siły! To nie było uczciwe i ty to wiesz!
– Daj spokój, Rachel. Chodźmy.
Nie opuszczałam pistoletu. Naprawdę, ale to naprawdę chciałam w niego strzelić. Demonstrując jednak w moim pojęciu olbrzymią klasę, przestałam do niego mierzyć i wyrwałam Davidowi torbę, którą mi podawał. Wyczułam, że z otaczających mnie osobników alfa schodzi napięcie.
David odprowadził mnie do windy z aktówką w ręce. Nadal się trzęsłam, ale odwróciłam się do nich plecami, bo wiedziałam, że w ten sposób wyraźniej niż słowami dam im do zrozumienia, że się nie boję.
Byłam jednak przerażona. Gdyby zamiast wymusić na mnie uległość, Karen usiłowała mnie zabić, byłoby po wszystkim po trzydziestu sekundach.
David wcisnął guzik ściągający windę, po czym razem się odwróciliśmy.
– To nie była uczciwa walka – stwierdził, a potem wytarł usta. Na dłoni pokazała się krew. – Miałem prawo tu być.
Pan Finley pokręcił głową.
– Ma być obecny samiec alfa danej samicy, a w wypadku jego nieobecności świadkami może być sześć osobników alfa, by nie dopuścić do… – uśmiechnął się – …nieczystej gry.
– W trakcie walki nie było tu sześciu osobników alfa – rzekł David. – Spodziewam się zapisu, że wygrała Rachel. Ta kobieta nie jest moją samicą alfa.
Podążyłam wzrokiem za jego spojrzeniem na leżącą na podłodze, zapomnianą Karen. Zadałam sobie pytanie, czy ktoś obleje ją słoną wodą, żeby zniweczyć zaklęcie, czy po prostu podrzucą ją nieprzytomną na progu siedziby jej watahy. Nie obchodziło mnie to i nie zamierzałam o to pytać.
– Słusznie czy nie, takie jest prawo – powiedział pan Finley, wokół którego zebrały się osobniki alfa. – I służy ono łagodnemu napomnieniu, jeśli jakiś osobnik alfa zbłądzi. – Odetchnął głęboko, wyraźnie się zastanawiając. – Zostanie to zapisane jako wygrana twojej samicy alfa – oznajmił, jakby w ogóle go to nie obchodziło – pod warunkiem, że nie wniesiesz skargi. Ale, Davidzie, ona nie jest łakiem. Jeśli nie potrafi pokonać łaka dzięki swojej sprawności fizycznej, to nie zasługuje na tytuł samicy alfa i zostanie zdjęta.
Przypomniałam sobie, jak Karen mnie przygniatała, i poczułam ukłucie strachu.
– Człowiek nie pokona wilka – ciągnął pan Finley. – Żeby mieć na to choćby cień szansy, musiałaby się przemienić, a czarownice tego nie potrafią.
Spojrzał mi w oczy i chociaż nie odwróciłam wzroku, poczułam strach. Winda zabrzęczała; weszłam do niej tyłem, nie przejmując się, czy wiedzą, że się boję. David dołączył do mnie. Trzymałam torbę i pistolet, jakbym bez nich mogła się rozpaść.
Szef Davida postąpił krok do przodu; wyglądał groźnie z twarzą całkowicie pogrążoną w mroku wieczoru.
– Jesteś wilkiem alfa – powiedział, jakby napominał dziecko. – Przestań bawić się z czarownicami i zacznij spełniać swoje powinności.
Drzwi się zasunęły, a ja oparłam się bezsilnie o lustro. Zacznij spełniać swoje powinności? Co to miało znaczyć?
Winda zjeżdżała powoli, a z każdym dzielącym nas piętrem schodziło ze mnie napięcie. W środku pachniało rozzłoszczonym łakiem. Spojrzałam na Davida. Jedno z luster było pęknięte; moje odbicie wyglądało okropnie: rozsypujący się warkocz oblepiony gipsowym pyłem, ślad ugryzienia na szyi, gdzie zęby Karen rozerwały moją skórę, kostki podrapane jej zębami. Bolały mnie plecy i stopa i, cholera, zgubiłam kolczyk. Moje ulubione duże koło.
Przypomniałam sobie miękki dotyk ucha Karen w moich ustach i moment, kiedy je ugryzłam. To było okropne, zranić kogoś w tak intymny sposób. Ale nic mi nie było. Przeżyłam. Nic się nie zmieniło. Nigdy nie próbowałam posłużyć się magiczną linią podczas takiej zaciętej walki i teraz wiedziałam, że muszę się wystrzegać opasek na ręce. Niech Bóg ma mnie w opiece, złapali mnie jak nastolatkę na kradzieży w sklepie.
« 1 2 3 4 5 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Czarownica wraca
— Magdalena Kubasiewicz

Tegoż twórcy

Esensja czyta: Czerwiec 2011
— Miłosz Cybowski, Anna Kańtoch, Joanna Kapica-Curzytek, Konrad Wągrowski

Dłużyzny były? Były.
— Anna Kańtoch

Po pomidorowej zagładzie
— Anna Kańtoch

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.