Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 27 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Emma Bull
‹Wojna o dąb›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWojna o dąb
Tytuł oryginalnyWar for the Oaks
Data wydania2003
Autor
PrzekładAnna Reszka
Wydawca MAG
ISBN83-89004-48-8
Gatunekfantastyka
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Wojna o dąb

Esensja.pl
Esensja.pl
Emma Bull
« 1 2 3 4 »

Emma Bull

Wojna o dąb

Rozdział pierwszy
Kolejna magiczna chwila w show-biznesie
Bar Uniwersytecki nie znajdował się blisko uniwersytetu. A jego klientelą nie byli studenci, tylko robotnicy, którzy w dzień pracowali przy taśmach montażowych i w magazynach, a wieczorami oddawali się niewyszukanym rozrywkom. Mały, zadymiony klub szczycił się grającą z wypożyczalni i dwoma starymi automatami do gier. Ale tej nocy występował tam zespół o nazwie przekręcanej w Minneapolis najczęściej, InKline Plain. Jego członkowie grali ze znużeniem i determinacją. Sił dodawała im obietnica pięćdziesięciu dolarów na głowę za dwa koncerty. Takiej sumy nie zarobili przez cały poprzedni tydzień.
Eddi McCandry wbijała ponure spojrzenie w czerwono-czarną tapetę. Bała się, że stojak na gitarę zaraz spadnie i zrobi komuś krzywdę. Sprzęt ledwo się mieścił na małej scenie. Dobrze, że przed dwoma tygodniami odszedł klawiszowiec. Dla niego już nie wystarczyłoby miejsca.
Pierwsza wiązanka, przy niemal pustej sali, wypadła kiepsko. Dwie następne okazały się jeszcze gorsze. Za dużo fanów country proszących o ulubione kawałki. Oczywiście Stuart, jako lider zespołu, spełniał wszystkie życzenia, grał fatalnie, zapominał słów i nie ukrywał, że nie zależy mu na publiczności. Nie nadawali się do tego lokalu.
– Ta robota to był kiepski pomysł – orzekła Eddi.
Jej towarzyszka pokiwała głową.
– Za każdym razem, kiedy to powtarzasz, twoje słowa brzmią coraz mądrzej.
Carla DiAmato, perkusistka o bujnych czarnych włosach i oczach poczernionych na występ, wyglądała egzotycznie jak tygrys, zupełnie nie na miejscu w Barze Uniwersyteckim.
– Jeszcze mądrzej byłoby powiedzieć to Stuartowi – stwierdziła Eddi. – Najlepiej, zanim przyjął tę robotę.
– Nie mogłaś wiedzieć.
– Mogłam. Wystarczy się rozejrzeć.
Carla westchnęła.
– Pewnie zaraz usłyszę tekst: „Ten zespół cuchnie zdechłym szczurem”.
– Bo tak jest.
– Wiem. Dlaczego nie odejdziesz?
Eddi spojrzała na przyjaciółkę, potem na swoją szklankę i wreszcie na sufit.
– A ty?
– Bo to jednak jest stała praca. – Carla milczała przez chwilę, po czym dodała: – A przynajmniej była.
– Hm. Nawet nie masz takiej wymówki, jak ja.
– Chodzi ci o to, że nie sypiam ze Stuartem?
Eddi westchnęła.
– Właśnie.
– Czasami przyjmuję swoje szczęście za rzecz oczywistą. No, pójdę wypłoszyć karaluchy z bębna.
– Powodzenia. Ja też idę.
Była już prawie przy scenie, kiedy Stuart Kline chwycił ją za ramię. Twarz miał czerwoną, włosy w połowie rozczochrane, w połowie przyklapnięte.
– Jesteś pijany, Stu – powiedziała Eddi łagodnym tonem, który ją samą zaskoczył.
– Pieprzę to. – Rozdrażnienie wykrzywiło jego rysy męskiego modela.
Eddi powinna być zła albo zawstydzona, ale czuła jedynie lekkie zdziwienie. Kiedyś go kochałam.
– Wolisz łatwiejsze kawałki w tym zestawie? – spytała.
– Pieprzę to. Odczep się. Nic mi nie jest.
Eddi wzruszyła ramionami.
– Jak uważasz.
Stuart ścisnął jej rękę.
– Hej, chcę, żebyś była milsza dla kierownictwa klubu.
– Co?
– Nie patrz tak na mnie. Po prostu flirtuj. To dobre dla zespołu.
Miała ochotę uszczypnąć go w nos, zobaczyć jego uśmiech, ale wiedziała, że takie gesty już go nie bawią.
– Nie załatwia się koncertów, wysyłając gitarzystkę, żeby kokietowała menedżerów. Trzeba po prostu grać dobrą muzykę taneczną.
– Gram dobrą muzykę taneczną.
– Same kawałki zgrane na śmierć. Przez cały wieczór ludzie zaglądają do środka, słuchają połowy utworu i odchodzą. Chcesz się założyć?
– O co?
– Że ten miły człowiek przy barze powie nam, żebyśmy jutro nie wracali.
– Niech cię diabli! – wybuchnął Stuart. – Czy to moja wina?
Eddi zamrugała.
– Wkurzyłaś go, tak? Musisz być taką jędzą?
Przez chwilę myślała, żeby coś odparować, ale w jej gardle wezbrał śmiech. Osłupienie, które odmalowało się na twarzy Stuarta, jeszcze bardziej ją rozbawiło. W końcu cmoknęła go w brodę i uśmiechnęła się szeroko.
– Musisz rosnąć tam, gdzie cię zasadzono, skarbie.
Wskoczyła na scenę, wzięła ze stojaka rickenbackera w kolorze czerwonej szminki, przerzuciła pasek przez ramię. Nad talerzami skrzyżowała wzrok z Carlą.
– Dale już wrócił z przerwy?
Perkusistka pokręciła głową i z sykiem wciągnęła powietrze przez zęby.
– Jest na parkingu.
– A niech to! Cała lewa strona sceny w odmiennym stanie świadomości. Ułóżmy listę.
– Już ją mamy.
– Zróbmy nową. Niech nas lepiej powieszą za Prince′a i za Pink Floyd.
– Ale Stuart…
Eddi się uśmiechnęła.
– Chcę opuścić zespół w pełni chwały.
Carla wytrzeszczyła oczy.
– Ty… Jezu! No dobrze, róbmy listę. Może Chuck Berry?
– Tak. Pokażmy tej spelunie, że przynajmniej flirtujemy ze nowoczesną muzyką, co?
W ciągu kilku radosnych minut ułożyły program występu. Gdy skończyły, zjawił się Stuart i zmierzył je podejrzliwym wzrokiem. Następnie sięgnął po gitarę i zaczął improwizować, bardziej po to, jak Eddi przypuszczała, żeby popisać się przed publicznością elektronicznymi efektami specjalnymi, niż upewnić, że wszystko działa.
Dale, basista, bez pośpiechu wszedł na scenę. Miał błogi wyraz twarzy. Choć rzadko przytomny, był całkiem w porządku, ale lubił country rock, a nienawidził rock-n′rolla i w czasie przerw pocieszał się trawką. Eddie podkręciła basy na swoim wzmaczniaczu, żeby zagłuszyć kolegę, gdyby okazał się zbyt zamroczony.
Carla na nią patrzyła, czekając na sygnał. Stuart i Dale też byli gotowi.
– Odliczaj – powiedziała Eddi do przyjaciółki.
Kline spiorunował ją wzrokiem, ale na znak Carli zaczęli prawie jednocześnie.
„Runaway” Del Shannona, choć w trochę zmienionej wersji, był dostatecznie znany, żeby przyciągnąć ludzi na parkiet, a osobliwa aranżacja ukryła większość błędów. Eddi i Carla wykonywały improwizowane żeńskie chórki. Dale wyglądał na oszołomionego. Przy „In a Different Light” The Bangles Stuart sposępniał, co Eddi wcześniej przewidziała. W następnej piosence, starym przeboju The Eagles, mógł wreszcie pośpiewać i zepsuć parę gitarowych riffów.
Nieliczni słuchacze chyba wyczuli nagły przypływ entuzjazmu w zespole, bo po raz pierwszy tego wieczoru zlitowali się nad nim i w końcu zaczęli tańczyć. Eddi miała nadzieję, że jeszcze nie jest za późno, by zrobić wrażenie na kierowniku, ale zbytnio się nie łudziła.
Carla ustawiła automat perkusyjny na szybki rytm, taki sam wybiła na wielkim bębnie. Goście zostali na parkiecie, czekając na spełnienie obietnicy. Gdy Eddi cicho odliczyła do zera, Dale poprowadził linię basu, trochę za bardzo przewidywalną. Stuart posłał jej nieodgadnione spojrzenie, a kiedy rozległ się przenikliwy dźwięk jego stratocastera, Eddi chwyciła mikrofon i zaczęła śpiewać:
Mówiłeś, że jestem ładna
Nie wierzę w twoje słowa.
Ślicznotki, dla których mnie zostawiłeś,
Wyglądają tak samo jak ty.
Brzydcy brzydko postępują…
I ty mi mówisz, co mam robić?
Weź moją twarz
Możesz ją nosić przez tydzień.
Weź moją twarz
Czy nos nie jest zgrabny?
Weź moją twarz
Widzisz, jak na ciebie patrzą?
Weź moją twarz
Widzisz, ile może zdziałać?
Ludzie nadal tańczyli. Grupa nareszcie była sprawna i zgrana. Eddi czuła się, jakby sama tego dokonała jednym ruchem czarodziejskiej różdżki.
Nagle zobaczyła mężczyznę stojącego na skraju parkietu. Jego cera o orzechowym zabarwieniu wydawała się zbyt ciemna w stosunku do rysów. Nieznajomy miał włosy gładko zaczesane do tyłu, nie licząc kilku kosmyków opadających na czoło, oczy duże i lekko skośne pod łukami gęstych brwi, nos wąski i nieco orli. Ubrany był w długi czarny płaszcz z podniesionym kołnierzem i lśniący biały szal, który odbijał światła sceny na jego twarz. Śmiało odzwajemnił jej spojrzenie i uśmiechnął się szeroko.
Eddi mocniej ścisnęła mikrofon, zrobiła krok w stronę mężczyzny, bo tylko na tyle wystarczyło jej miejca, i zaśpiewała ostatnią zwrotkę.
Widziałam, jak odwracasz wzrok,
Kiedy sądzisz, że mogę zobaczyć.
Mówisz, że cię przerażam…
To zrozumiała reakcja.
Dlaczego ludzie mieliby patrzyć na ciebie,
Skoro mogą podziwiać mnie?
To ona musiała się odwrócić, gdy nieznajomy utkwił w niej wyzywające spojrzenie, od którego przeszło ją mrowie. W jego skośnych oczach jarzyły się światełka w kolorach, których nie było nigdzie na sali. Ostatni refren Eddi skierowała do tańczących.
« 1 2 3 4 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Przeczytaj to jeszcze raz: Bliżej nas bale naszej wyobraźni
— Beatrycze Nowicka

Lekka wojna
— Eryk Remiezowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.