WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Wojna o dąb |
Tytuł oryginalny | War for the Oaks |
Data wydania | 2003 |
Autor | Emma Bull |
Przekład | Anna Reszka |
Wydawca | MAG |
ISBN | 83-89004-48-8 |
Gatunek | fantastyka |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | MadBooks.pl |
Wyszukaj w | Selkar.pl |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wojna o dąbEmma Bull
Emma BullWojna o dąbNiemal żałowała, kiedy perkusistka gładko przeszła do następnej piosenki. Sama ledwo zdążyła z pierwszym akordem. Kątem oka dostrzegła mars na twarzy Stuarta. Chciała zakończyć występ czymś mocnym i porywającym, co spodoba się publiczności, tak żeby rano obie mogły się szanować. Carla wybrała „Cheap Sunglases” ZZ Top. W połowie utworu, pośród deszczu iskier i smrodu spalenizny, wysiadł stary wzmacniacz. Głos Stuarta został zagłuszony przez gitary i perkusję. Kline, zwykle nie najlepiej radzący sobie z przeciwnościami, stracił panowanie nad sobą. Przerzucił pas nad głową i upuścił instrument na deski sceny. Z jego przedwzmacniacza wydobyło się bolesne wycie. Bas zagrał całą serię fałszywych nut i umilkł. Eddi uznała, że Dale miał rację. Przez Stuarta nie dało się z wdziękiem dokończyć numeru. Mimo to z dumy zwieńczyła ostatnie takty ozdobnikiem. Carla wspomogła ją z idealnym wyczuciem. Eddi chętnie ucałowałaby jej za to stopy. Tańczący opuścili parkiet, pozostali goście dopili drinki i zaczęli wkładać kurtki. Eddi wykonała sceniczny ukłon. Kątem oka dostrzegła, że mężczyzna w czarnym płaszczu zmierza do drzwi. Stuart z posępną miną odłączył swoją gitarę od wzmacniacza i zwinął kable. Gdy Eddi zajęła się własnym sprzętem, zobaczyła, że w ich stronę zmierza kierownik klubu. – Ty jesteś liderem? – zapytał. – Tak – odparł Kline. – A o co chodzi? Zaraz nas wyleje, Stu, pomyślała Eddi. Mógł jeszcze uratować im skórę, gdyby był miły i ugodowy. Wiedziała jednak, że się na to nie zdobędzie. Kierownik za chwilę mu powie, co robić z zespołem, a Stuart zamiast grzecznie podziękować za radę, każe mu zachować te mądrości dla siebie. A gdyby mógł, całą winę zwaliłby na nią. Cóż, niech robi, co chce. Schowała gitarę do futerału i ruszyła za kablem do gniazdka. – Jesteś pewna? – usłyszała za sobą głos Carli. – Tak. Pomóc ci? Przyjaciółka była blada i zmęczona. – Możesz spakować elektronikę. Eddi skinęła głową i zaczęła odłączać automat perkusyjny. – Dobrze się spisałaś, dziecino. Nawet na końcu, kiedy wszystko się schrzaniło. Carla się uśmiechnęła. – Trzeba odejść efektownie. Stuart i kierownik klubu zaczęli się przekrzykiwać przy barze. – Zamówiłem pięć cholernych występów! – wrzeszczał menedżer. – Wy, do ciężkiej cholery, złamaliście umowę! Carla spojrzała na Eddi. – Czy to znaczy, że nie dostaniemy zapłaty? Eddi rozejrzała się za Dale′em, ciekawa, jak przyjmie nowinę. Nigdzie go nie dostrzegła. – Myślisz, że w twoim wozie zmieści się również mój sprzęt? Carla się uśmiechnęła. – W Titanicu? Nawet nie będę musiała składać siedzeń. Musiały złożyć siedzenia, ale wszystko się zmieściło: bębny, automat perkusyjny, gitara Eddi i jej fender. Stuart i kierownik klubu nie zwracali na nie uwagi, choć trzy razy przechodziły obok nich obładowane instrumentami. Gdy Carla ruszyła z parkingu, Eddi dostrzegła Dale′a. Opierał się o tył swojego zardzewiałego dodge′a i palił. – Zaczekaj! – krzyknęła, wyskoczyła z samochodu i podbiegła do basisty. – Hej, Dale! – Eddi? Stuart nadal robi swoje. – Czyli co? Dale wzruszył ramionami i zaciągnął się skrętem. – No, wiesz, świruje – rzucił ochrypłym głosem, wydmuchał dym i podał jej papierosa. Eddi pokręciła głową. – Nie sądziłam, że zauważyłeś… – W ostatnim miesiącu było źle. Trudno, żebym nie zauważył. – Uśmiechnął się ze smutkiem, patrząc na czubki swoich kowbojskich butów. – Więc jedziesz? – Tak. To znaczy opuszczam zespół. – Właśnie to miałem na myśli. – Chciałam się pożegnać. Będę za tobą tęsknić. – To była prawda, co Eddi uświadomiła sobie ze zdziwieniem. Dale uśmiechnął się do skręta. – Może ja też dam sobie spokój z graniem. Mój przyjaciel ma farmę za Shakopee. Mówi, że mogę się u niego zatrzymać. Hoduje kozy i pszczoły… Cholerne dziwactwo. – Nagle spojrzał na nią całkiem przytomnie. Nawet z jego głosu zniknęła senność. – Wiesz, jesteś naprawdę dobra. Nie lubię takiej muzyki, ale ty jesteś dobra. Eddi nie wiedziała, co odpowiedzieć, więc tylko go uściskała i szepnęła: – Żegnaj, Dale. I biegiem wróciła do samochodu. Carla skręciła na szosę nr 35. Eddi odwróciła się i przez tylną szybę popatrzyła na sylwetę Minneapolis na tle nieba. Białe światło opasywało szczyt budynku IDS i odbijało się od pobliskiego wieżowca z niebieskiego szkła. Zegar na starym gmachu sądu wyróżniał się czerwienią wskazówek. Rzeka lśniła niczym czarna lakierowana skóra, wiadukty kolejowe biegnące nad szosą jaśniały jak na filmie. – Uwielbiam ten widok – powiedziała Eddi z westchnieniem. – Nawet Metrodome wygląda stąd nieźle, jak na grzyb fosforyzujący w ciemności. – O rany, ale jesteś sentymentalna – stwierdziła Carla. – Tak. – Eddi odwróciła się do przedniej szyby. – Myślisz, że dobrze robię? – Chodzi ci o rzucenie Wybitnej Osobowości? Eddi spojrzała na nią zaskoczona. – Hej, nie trzeba do tego wielkiej dedukcji. Nie mogłaś opuścić InKline Plain i pozostać w przyjaźni ze Stu. To niemożliwe. Tak więc odejście z grupy oznacza zerwanie z panem Ziemniaczanym Łbem. – To naprawdę ładny ziemniak. – Cóż, zespół pewnie się rozpadnie. Eddi wzruszyła ramionami. – Stu może mnie kimś zastąpić. – A ciebie i mnie? – Odchodzisz? – Nie zamierzam słuchać, jak Stuart jęczy. – Ton Carli był zbyt nonszalancki. Eddie zerknęła na nią z ukosa. – No, dobrze. Wrzeszczałby coś o sukach i zdrajczyniach, ja bym mu na to odpowiedziała, że jest zerem i nie zasłużył na ciebie, a w końcu i tak bym odeszła. Dlaczego nie teraz? Eddi trąciła ją lekko w ramię. – Jesteś prawdziwą kumpelką. – Jasne. W takim razie załóż zespół, w którym będę mogła bębnić na perkusji. – Możesz grać z każdym. – Nie chcę grać z byle kim. W rezultacie lądujesz z takimi łachmytami jak Stuart. Z gwałtownym szarpnięciem i łoskotem bębnów zatrzymały się na podjeździe przed Chesterem. Nawet w ciemności jego pseudotudorowska architektura była nieprzekonująca. Jak we wszystkich całonocnych barach tu też panował tłok, tak że musiały czekać na stolik. Kiedy wreszcie go dostały, zamówiły kawę i herbatę. – Więc założysz własną grupę? Eddi zgarbiła się na siedzeniu. – O, Boże, Carla, to taki beznadziejny sposób zarabiania na życie. Harujesz, harujesz i kończysz w Dew Drop Inn, gdzie faceci tańczą z rękami w tylnych kieszeniach spodni swoich dziewczyn. – Więc nie zakładaj takiego zespołu. – A jaki? Carla z wielkim skupieniem zanurzyła torebkę herbaty we wrzątku. – Oryginały, same nowe kawałki, najwyższej próby – powiedziała w końcu. – Występy tylko w dobrych klubach. Eddi wytrzeszczyła oczy. – Może powinnam od razu pójść do Control Data i złożyć podanie o stanowisko prezesa zarządu. |
Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.
więcej »Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.
więcej »Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
Przeczytaj to jeszcze raz: Bliżej nas bale naszej wyobraźni
— Beatrycze Nowicka
Lekka wojna
— Eryk Remiezowicz