Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Walter Jon Williams
‹Praxis›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPraxis
Tytuł oryginalnyThe Praxis
Data wydaniawrzesień 2003
Autor
PrzekładPiotr Staniewski, Grażyna Grygiel
Wydawca MAG
CyklUpadek Imperium Strachu
ISBN83-89004-49-6
Format384s. 115×185mm
Cena29,—
Gatunekfantastyka
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Upadek imperium strachu. Praxis

Esensja.pl
Esensja.pl
Walter Jon Williams
« 1 2 3 4 5 »

Walter Jon Williams

Upadek imperium strachu. Praxis

Dowódca eskadry Elkizer czmychnął ku Dowódcy Floty Enderby′emu i gwałtownie się zatrzymał. Uniósł górną część ciała i poddańczym gestem odsłonił nagą szyję. Miało to znaczyć: jeśli chcesz, panie, zabij mnie. Taki był we flocie poddańczy rytuał.
Członkowie świty Elkizera – Martinez nazywał ich w duchu „stadem” – poszli w ślady swego przywódcy. Stojąc na baczność, sięgali Enderby′emu do brody – byli rozmiarów wielkiego psa.
– Spocznijcie, milordowie! – powiedział Enderby uprzejmie, po czym zaczął wypytywać Elkizera, czy jego statki zostaną wyremontowane przed śmiercią Wielkiego Pana, a zatem przed samobójstwem Enderby′ego. Problem polegał na tym, że nikt nie wiedział, kiedy nastąpi śmierć Wielkiego Pana, choć wszyscy czuli, że nastąpi wkrótce.
– Niczego nie można zostawiać przypadkowi – powiedział Enderby do Martineza, gdy ciepłokrwiste gady sobie poszły. – Mogę liczyć na twoją pomoc w przygotowaniach?
– Naturalnie, milordzie – odparł Martinez. Cholera, pomyślał, trzeba będzie odłożyć spotkanie z chorążą Amandą Taen.
– Nie znamy dnia, ale gdy nadejdzie, musimy być gotowi – stwierdził Enderby.
Martinez poczuł, jak czaszkę przytłacza mu mokra, dżdżysta chmura depresji.
– Tak, milordzie – odparł.
 
W gabinecie Enderby′ego panował delikatny waniliowy zapach. Gabinet znajdował się w południowo-wschodnim rogu budynku Centrum Dowodzenia i dwie jego ściany stanowiło wielkie, wygięte okno. Panorama była wspaniała: w dole na bezkresne, ponure Dolne Miasto, w górze na okrążający całą planetę pierścień akceleratora Zanshaa – cienki srebrny, oświetlony słońcem łuk na tle zielonkawego nieba.
Jednak Enderby′emu ten widok zawsze był obojętny. Biurko ustawił tyłem do wielkiego okna, przodem do wnętrza Centrum Dowodzenia, za którym dalej znajdował się prawie pusty Wielki Azyl Panów. Z tamtymi miejscami były związane jego obowiązki.
Przebywając z dowódcą floty, Martinez nie mógł okazywać zachwytu widokiem. Enderby znakomicie potrafił demonstrować obojętność dla wszystkiego, co nie wiązało się bezpośrednio z pracą. Martinez łatwo się dekoncentrował i cały dzień mógłby się rozkoszować widokiem z okna.
Był oficerem łączności przy Dowódcy Floty. Odpowiadał za przekazywanie wiadomości między Enderbym a podległymi mu jednostkami, na które składały się dziesiątki statków, należących do Floty Macierzystej, instalacje naziemne na Zanshaa i w innych miejscach układu, paramilitarna Służba Antymaterii obsługująca pierścień akceleratora, urządzenia, sprzęt treningowy, doki i magazyny na samym pierścieniu, windy transportujące personel i ładunki między planetą a pierścieniem. Do tego dochodziła łączność ze zwierzchnikami Enderby′ego w Zarządzie Floty i oczywiście skomplikowana sieć komunikacyjna, wiążąca te wszystkie elementy.
Mimo licznych i złożonych zadań Martinez miał wiele wolnego czasu. Flota Macierzysta funkcjonowała zgodnie ze sprawdzonymi procedurami, które ustaliły się w ciągu tysięcy lat dominacji Shaa. Większość wiadomości, docierających do Martineza, nie wymagała uwagi Enderby′ego. Rutynowe raporty, informacje o zapasach i rekwizycjach, na temat konserwacji sprzętu, na temat adeptów i świeżych absolwentów akademii. Martinez załatwiał je, nie kierując ich nawet na ekran Enderby′ego. Specjalnie natomiast oznaczał mu przekazy od przyjaciół i klientów, doniesienia o ofiarach wypadków – wtedy Dowódca Floty zawsze załączał osobiste kondolencje – i, co najważniejsze, apelacje od wyroków za naruszenie dyscypliny czy za przestępstwa. Enderby poświęcał tym przypadkom wiele uwagi i niekiedy przesyłał prokuratorowi kilka ostrych, bezpośrednich zapytań, co skutkowało odstąpieniem od oskarżenia.
W takich sytuacjach Martinez odczuwał ulgę. Napatrzył się na wymiar sprawiedliwości i wiedział, że działa brutalnie, a organa śledcze są leniwe. Gdyby jemu samemu przydarzyło się kiedyś otrzymać drakoński wyrok, bardzo by chciał, by jego sprawę przelądał ktoś taki jak Enderby.
Podczas służby Martineza na stanowisku asystenta dowódcy nie doszło do żadnej naprawdę krytycznej sytuacji, zakłócającej codzienną rutynę. Wypracowane procedury były bardzo efektywne.
Jednak zwykła praca Martineza to nic w porównaniu z prywatnymi zajęciami Enderby′ego, którymi zajmował się przez cały dzisiejszy dzień. Martinez współpracował z Dowódcą Floty od miesięcy, ale nie miał pojęcia, jak skomplikowane jest jego życie.
Enderby musiał wydać decyzje w tysiącach spraw, zrobić zapisy na rzecz przyjaciół, dzieci, krewnych, podwładnych i swych klientów. Był niesamowicie bogaty, choć dotychczas Martinez nie zdawał sobie z tego sprawy. Dowódca Floty mieszkał w skromnej kwaterze Centrum, ale w Górnym Mieście miał pałac, który zamknął po rozwodzie. Pałac chciał przekazać najstarszej córce, wysokiej urzędniczce w Ministerstwie Rybołóstwa, ale niektóre apartamenty miały być do dyspozycji innych dzieci na zawsze. Należało również rozdzielić resztę składników majątku Enderby′ego: konta bankowe, rachunki giełdowe, obligacje i nadzwyczaj skomplikowaną sieć instrumentów finansowych.
Martinez siedział przy swoim biurku w gabinecie Enderby′ego i załatwiał te wszystkie zapisy, łącznie z rutynowymi komunikatami. Do tego ruchu zdołał wpleść osobistą wiadomość dla chorążej Taen, z błaganiem o przełożenie randki.
Równie zajęty był sekretarz Enderby′ego, starszy porucznik Gupta, od lat pracujący dla dowódcy. Zajmował się innymi aspektami długiego, bogatego i skomplikowanego życia, które teraz miało dobiec końca.
Dowódcy Floty, odchodząc na emeryturę, mieli prawo rekomendować kilka osób na wyższe stanowiska. Jeśli teraz nawet taka lista powstała, to na biurko Martineza nie trafiła, a on wolał nie pytać Gupty, czy dotarła do niego.
Jednak bardzo chciał wiedziać, czy znalazło się na niej nazwisko „Martinez”.
W ciągu dnia odebrał jedną prywatną wiadomość. Nie od chorążej Taen – niestety – ale od swej siostry Vipsanii. Patrzyła na niego leniwie z displeju, odrzuciwszy wystudiowanym gestem ciemne włosy.
– Na początku przyszłego miesiąca wydajemy przyjęcie – mówiła słodko. Gdy ostatnio z nią rozmawiał, też słyszał podobny ton, choć może nie tak wyrazisty. – Gareth, kochanie, bardzo byśmy chciały, żebyś przyszedł, ale przypuszczam, że będziesz zbyt zajęty.
Martinez nie wysłał odpowiedzi. Dobrze znał swoją siostrę i wiedział, że właśnie usłyszał od niej polecenie, by z powodu nawału zajęć nie przychodził na przyjęcie. „Gareth, kochanie” – to była dla niego jednoznaczna wskazówka.
Vipsania i dwie pozostałe siostry Martineza – Walpurga i Sempronia – pojawiły się na Zanshaa kilka miesięcy po tym, jak podjął tu służbę. Wynajęły pół starego pałacu Shelleyów i dały nura w miejscowe życie towarzyskie. Sempronia studiowała jakoby na uniwersytecie, a dwie pozostałe siostry miały się nią opiekować, ale jeśli pobierano jakieś nauki, to raczej nie z podręczników.
Martinez pamiętał swoje trzy siostry jako dzieci – wprawdzie denerwujące, inteligentne, cwane, wredne, ale jednak dzieci. Wspaniałe młode kobiety, brylujące w Pałacu Shelleyów, wydawały się nie tylko dorosłe, lecz również pozbawione wieku, jak rzeźby nimf przy fontannie, wydawały się wieczne, żyjące poza czasem.
Martinez mógł oczekiwać, że urządzając się w stolicy, zechcą skorzystać z jego wsparcia. Przybyły jednak z listami polecającymi i nie potrzebowały jego pomocy… w ogóle go nie potrzebowały. Straciły laredoński akcent, co Martinezowi się nie udało i jego mowa przypominała o prowincjonalnym pochodzeniu rodziny, a to byłoby kłopotliwe w kręgu nowych, szpanujących przyjaciół sióstr.
Martinez zastanawiał się czasami, czy czuje do swych sióstr awersję. Ale czyż nimfom przy fontannie zależy na tym, by je lubiano? One po prostu są.
Enderby skończył pracę po zachodzie słońca. Srebrny pierścień akceleracyjny został połowicznie zasłonięty przez cień planety i teraz rysował się na niebie tylko łukiem świateł. Za ogromnym krzywym oknem nocne ptaki polowały na owady. Martinezowi zebrał się kwaśny pot pod pachami i za kołnierzykiem ciemnozielonego munduru. Bolała go kość ogonowa. Marzył o prysznicu, o masażu długich zwinnych palców chorążej Taen.
Enderby podpisał papierowe wersje pozostałych dokumentów i przyłożył odcisk swego kciuka. Tam, gdzie było to konieczne, Martinez i Gupta podpisali się jako świadkowie. Wreszcie Enderby wyłączył ekrany i wstał z fotela, przeciagając się powściągliwie z godnością właściwą jego urzędowi.
– Dziękuję, panowie – powiedział i spojrzał na Martineza. – Poruczniku Martinez, zechce pan dopilnować, by dowódcom statków dostarczono zaproszenia.
Martinez upadł na duchu. „Zaproszenie” musiano – zgodnie ze zwyczajem – doręczyć osobiście i żaden dowódca nie śmiał odmówić. Na spotkaniu zostaną omówione zadania floty w dniu śmierci Wielkiego Pana.
– Tak jest, milordzie – odparł. - Zaniosę je do pierścienia, gdy tylko się wydrukują.
Dowódca Floty spojrzał na Martineza łagodnymi brązowymi oczyma.
« 1 2 3 4 5 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Umarł król, niech żyje…?
— Joanna Słupek

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.