WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Król Lisów |
Tytuł oryginalny | King of Foxes |
Data wydania | 7 grudnia 2005 |
Autor | Raymond E. Feist |
Wydawca | ISA |
Cykl | Konklawe Cieni |
ISBN | 83-7418-083-8 |
Format | 384s. 115×175mm |
Cena | 29,90 |
Gatunek | fantastyka |
WWW | Polska strona |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | MadBooks.pl |
Wyszukaj w | Selkar.pl |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Król LisówRaymond E. Feist
Raymond E. FeistKról LisówKiedy dotarł do drzwi domu lichwiarza, pomyślał z lekką drwiną, że w swoim skromnym apartamencie mógłby ugościć co najwyżej pół tuzina najbliższych przyjaciół. Z pewnością jednak nie był w stanie zrewanżować się znamienitym rodzinom, regularnie zapraszającym go do własnych pałaców. Zapukał lekko do drzwi, a potem wszedł. Biuro Kostasa Zenvanosa składało się z malutkiego stołu, który i tak wypełniał niemal całą przestrzeń w pomieszczeniu, więc ledwie można było się wcisnąć. Sprytnie umieszczony zawias pozwalał na uniesienie blatu i zapewniał tym samym przejście do dalszych części domu. Około metra za stołem wisiała zasłona, dzieląc pokój na dwie części. Tal wiedział, że za nią znajduje się mieszkanie Zenvanosa i jego rodziny, czyli salon z małą kuchnią, sypialnie oraz przejście do ogródka na tyłach. Pojawiła się ładna dziewczyna i jej twarz natychmiast rozjaśniła się w powitalnym uśmiechu. – Kawalerze! To wspaniale, że wróciłeś. Svieta Zenvanose, gdy Talwin widział ją po raz ostatni, była czarującą siedemnastolatką. Minione dwa lata nie uczyniły jej żadnej szkody, po prostu zmieniły ładną, nieco dziecinną pannę w olśniewająco piękną młodą kobietę. Miała liliowo białą skórę, zaróżowione, zdrowe policzki i oczy w kolorze chabrów. Jej włosy natomiast były tak czarne, że mieniły się błękitem i fioletem, kiedy padał na nie promień słońca. Nazbyt szczupła figura dojrzała z wiekiem, więc Hawkins patrzył na dziewczynę z zachwytem, uśmiechając się w odpowiedzi. – Moja pani – powiedział z lekkim ukłonem. Svieta zaczerwieniła się, jak zawsze gdy musiała stawić czoła Talowi Hawkinsowi, kawalerowi z książęcego dworu. Nie odważyłby się na głębszy flirt z panną Zenvanose. Pozwalał sobie jedynie na niewinne przekomarzania, aby nie dawać jej ojcu powodu do niepokoju. Kostas nie mógł mu bezpośrednio zagrozić, ale był bogaty, a pieniądze pozwalały mu na wynajęcie najlepszych płatnych morderców i zbirów. Sam ojciec pojawił się kilka minut później i Tal jak zwykle zdziwił się, że tak paskudny człowieczek mógł spłodzić tak cudowne stworzenie jak Svieta. Kostas wyglądał na bardzo mizernego i schorowanego, lecz Talwin wiedział, że lichwiarz ciągle jest pełen sił i wigoru. Starzec miał bystre oko i smykałkę do interesów. Wyminął zgrabnie córkę i stanął pomiędzy nią a swoim najemcą. Uśmiechnął się szeroko. – Witaj kawalerze. Przygotowaliśmy twoje pokoje, tak jak sobie życzyłeś i mam nadzieję, że wszystko jest w porządku. – Dziękuję ci. – Tal uśmiechnął się uprzejmie. – Czy pojawił się już mój służący? – Mam nadzieję, bowiem w przeciwnym razie na górze jest intruz. Hałasuje już od wczoraj, słyszałem go cały dzień i dzisiejszy ranek. Podejrzewam, że przesuwa meble, żeby odkurzyć i umyć podłogę. To raczej Pasko, a nie żaden złodziej. Młody mężczyzna kiwnął głową. – Czy moje rachunki są w porządku? Jakby za pomocą magii lichwiarz wyciągnął skądś księgę rachunkową. Zajrzał do środka, przejeżdżając kościstym palcem po pożółkłej stronnicy. W końcu sapnął cicho i kiwnął głową. – Najwyraźniej wszystko jest uregulowane. Twój czynsz jest zapłacony na trzy miesiące naprzód. Hawkins zdeponował przed odjazdem pewną sumę w złocie, aby gospodarz trzymał dla niego mieszkanie, aż powróci z podróży. Ocenił, że jeżeli nie pojawi się po dwóch latach, będzie to raczej oznaczać jego śmierć, a kiedy skończy się złoto, Kostas wynajmie pokoje komuś innemu. – Dobrze – powiedział Tal. – Nie będę ci więc przeszkadzał i pójdę do siebie odpocząć. Spodziewam się zabawić w mieście jakiś czas, więc kiedy upłyną trzy miesiące, przypomnij mi, żebym zapłacił ci za następny okres wynajmu. – Bardzo dobrze, kawalerze. Svieta zatrzepotała rzęsami. – Dobrze widzieć cię znów w domu, kawalerze. Talwin odpowiedział na ten ewidentny przejaw flirtu lekkim ukłonem i skrzywieniem warg; z trudem powstrzymał się od nagłego wybuchu śmiechu. Pokoje na piętrze nie były ani trochę bardziej jego domem niż królewski pałac. Nie miał domu, a przynajmniej nie miał go od czasu, kiedy książę Olasko wysłał swoich żołnierzy i najemników, żeby zniszczyli kraj Orosinich. O ile potrafił stwierdzić, był jedynym ocalałym z masakry tego narodu. Hawkins wyszedł z biura. Obrzuciwszy ulicę błyskawicznym spojrzeniem, zorientował się, że człowiek, śledzący go od momentu, gdy wsiadł na statek, zniknął z zasięgu wzroku. Szybko wspiął się więc na schody tuż obok wejścia i stanął przed drzwiami do swego apartamentu. Złapał za klamkę, po czym odkrył, że nie są zamknięte na klucz. Wszedł do środka i znalazł się twarzą w twarz z surowym mężczyzną o dużych brązowych oczach oraz zwisających nisko wąsiskach. – Panie! A więc jesteś! – wykrzyknął Pasko. – Czy nie miałeś przybyć z porannym przypływem? – W rzeczy samej – odparł Tal podając kubrak i podróżną torbę swemu służącemu. – Ale niestety nie mam wpływu na pewne rzeczy i rozkaz przybicia do brzegu jest warunkowany czynnikami, o jakich nie mam pojęcia. – Innymi słowy właściciel statku nie przekupił kapitanatu portu, a przynajmniej nie dał im wystarczającej ilości pieniędzy, aby pozwolili mu przybić z rana. – Najprawdopodobniej. – Talwin usiadł na otomanie. – Spodziewam się, że bagaże przyniosą nieco później. Pasko kiwnął głową. – Pokoje są bezpieczne, panie. Nawet kiedy byli sami, Pasko pilnował formalnych stosunków, jakie cechują sługę i jego pana, pomimo że od wielu lat Tal był wychowankiem i podopiecznym pozornego służącego. – Dobrze. – Hawkins wiedział, co Pasko miał na myśli. Mężczyzna zabezpieczył pomieszczenia czarami, które miały chronić przed magicznymi podglądaczami, a także bardziej przyziemnymi szpiegami, co polegają na zmysłach słuchu i wzroku. Szanse na to, że ich wrogowie zidentyfikują Tala jako agenta Konklawe Cieni były raczej niewielkie, ale należało się z nimi liczyć. Konklawe nie zwykło lekceważyć przeciwników, również dysponujących sporymi możliwościami. Od czasu zwycięstwa nad Ravenem i jego najemnikami, odpowiedzialnymi za masakrę Orosinich, Talwin mieszkał na Wyspie Czarnoksiężnika i leczył rany, zarówno fizyczne, jak i psychiczne. Uczył się także pilnie o polityce Wschodnich Królestw oraz odpoczywał. Jego edukacja podążała różnymi drogami. Pug i jego żona, Miranda, czasami dawali mu instrukcje i wskazówki dotyczące obszarów magii, ponieważ mogły mu się kiedyś przydać. Nakor, Isalanin, co mienił się hazardzistą i graczem, choć był kimś więcej, uczył go sztuczek określanych mianem „niepewnego interesu”, czyli oszukiwania w kartach i identyfikowania konkurencyjnych szulerów, okradania przechodniów, otwierania zamków oraz innych niegodziwości. Ze swoim starym przyjacielem Kalebem chodził na polowania. Spędził wtedy najszczęśliwsze chwile od momentu, kiedy był świadkiem rzezi swych rodaków. W tym czasie pozwolono mu wejrzeć w tajemne sprawy Konklawe i wiedział teraz znacznie więcej, niż dopuszczał to jego status. Ze strzępków informacji wywnioskował, że stowarzyszenie ma setki, jak nie tysiące, agentów rozsianych po całym świecie oraz ludzi, którzy z różnych względów z nimi współpracują. Wiedział, że wpływy Konklawe sięgają nawet do serca Imperium Wielkiego Keshu, do zamorskiego kraju Novindus, jak również przez międzywymiarową szczelinę do ojczystego świata Tsuranich, zwanego Kelewan. Odkrył, że w rękach Konklawe spoczywa wielkie bogactwo, gdyż zawsze to, czego potrzebowali, pojawiało się w określonym miejscu i czasie. Fałszywe świadectwo szlachectwa, które Tal nosił stale przy sobie wśród osobistych rzeczy, kosztowało małą fortunę. Był tego pewien, ponieważ w Królewskich Archiwach w Rillanon znajdował się także podrzucony sprytnie „oryginał”. Nawet jego „odległy kuzyn”, lord Seljan Hawkins, z zachwytem powitał odnalezionego krewnego, zwycięzcę turnieju w Akademii Mistrzów, a przynajmniej tak mówił Nakor. Talwin nie czuł się na tyle pewnie, by osobiście zawitać w stolicy Królestwa Wysp. Obawiał się, że podstarzały baron, który uwierzył w historyjkę o swoim dalekim kuzynie i jego dziecku, tak uzdolnionym w szermierce, zacznie rozmowę o przodkach i krewniakach. Nie miał dość siły, aby odbyć tę konwersację, gdyż ryzyko potknięcia było zbyt wielkie. Jednakże czuł się bezpiecznie, mając świadomość, że ogromne możliwości Konklawe są w zasięgu jego ręki i przyjdą mu z pomocą, gdy zajdzie taka potrzeba. Przed nim leżała bowiem najtrudniejsza część zadania i osobistej misji, w której miał pomścić swoich współplemieńców. Musiał znaleźć sposób na zniszczenia księcia Kaspara z Olasko, człowieka odpowiedzialnego za masakrę narodu Orosinich. Zgodnie z wiadomościami, jakie uzyskał z różnorakich źródeł, książę Kaspar wydawał się jednym z najniebezpieczniejszych ludzi na świecie. – Jakie wieści? – zapytał Pasko. – W zasadzie nic nowego. Raporty z północy mówią, że Olasko znów wznieca niepokoje na granicy i prawdopodobnie szuka sposobu, aby odizolować Orodonów. Ciągle wysyłają patrole do moich rodzinnych stron, by zniechęcić każdego, kto chciałby rościć sobie pretensje do opuszczonych terenów Orosinich. A jakie są nowiny w Roldem? |
Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.
więcej »Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.
więcej »Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jeżeli nie możesz być lwem, bądź lisem
— Anna Perzyńska
Esensja czyta: Lipiec 2015
— Miłosz Cybowski, Beatrycze Nowicka, Joanna Słupek, Agnieszka ‘Achika’ Szady
Wstęp do kontynuacji
— Joanna Słupek
Pisarskie pazury
— Eryk Remiezowicz
Cudzego nie znacie: Wróg mojego wroga
— Ewa Pawelec