Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Eric Flint
‹1632›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Tytuł1632
Tytuł oryginalny1632
Data wydania24 kwietnia 2006
Autor
PrzekładMichał Bochenek, Barbara Giecold
Wydawca ISA
CyklOdłamki Assiti
ISBN83-7418-097-8
Format480s. 115×175mm
Cena34,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

1632

Esensja.pl
Esensja.pl
Eric Flint
« 1 3 4 5 6 7 26 »

Eric Flint

1632

Dan wzruszył ramionami. Już chciał coś powiedzieć, kiedy nagle usłyszał potworny wrzask. Zaskoczony, poderwał się i spojrzał w górę. Jakieś ciało przeleciało nad ścianą i zwaliło się z łoskotem prosto na niego.
Siła uderzenia sprowadziła go do parteru. Jak przez mgłę zobaczył obszarpaną nastolatkę. Dziewczyna zerwała się i nie przestając wrzeszczeć, rzuciła się rozpaczliwie w dół zbocza.
Oszołomiony Dan zaczął się podnosić. To wszystko działo się za szybko. Ledwie dziewczyna zniknęła, ujrzał dwie nowe postacie wychylające się zza muru.
„Mężczyźni. Uzbrojeni”.
Mike był odwrócony do nich plecami i częściowo zasłaniał mu widok. Dan odepchnął go i sięgnął po pistolet. Jeden z mężczyzn zaczął podnosić karabin. Drugi zaraz poszedł w jego ślady. „Karabin? Co to za dziwaczna broń?”.
Dan wyszarpnął pistolet z kabury.
– Nie ruszać się! – krzyknął. – Rzućcie broń!
Pierwszy karabin wypalił, wydając z siebie dziwny huk. Dan usłyszał, jak pocisk rykoszetuje od nawierzchni jezdni, i zobaczył, że Mike rzuca się na ziemię. Chwycił oburącz broń, wycelował…
Kula z drugiego karabinu rozorała mu lewe ramię. Dan upadł na bok.
Nie bardzo rozumiał, co się dzieje. Tak naprawdę nigdy do nikogo nie strzelał. Był jednak policyjnym instruktorem technik bojowych i godzinami przesiadywał na strzelnicy oraz przy symulatorach, więc chwycił pistolet w prawą dłoń i ponownie wycelował.
Dopiero teraz zauważył, że osobnik ma na sobie jakąś zbroję. I hełm. Dan był doskonałym strzelcem, a odległość była niewielka. Strzelił. Potem jeszcze raz. Pociski kaliber 10,16 milimetra rozerwały szyję mężczyzny.
Następnie skierował broń w lewo. Drugi osobnik wciąż stał na murze i robił coś z bronią. On również miał zbroję, ale nie nosił hełmu. Dan wystrzelił. I jeszcze raz. I jeszcze raz. Trzy strzały w mniej niż dwie sekundy. Głowa mężczyzny zmieniła się w krwawą miazgę. Osunął się na kolana, broń wypadła z jego palców. Chwilę później zarówno on, jak i jego karabin runęli w dół.
Dan poczuł, że jego zakrwawione ciało staje się bezwładne. Mike złapał go i położył na ziemię.
Zaczynał tracić przytomność. „To chyba szok. Tracę dużo krwi”. Ujrzał pochyloną nad nim rozmazaną twarz czarnoskórego lekarza. Stopniowo rozróżniał coraz mniej szczegółów.
Musi coś zrobić. I to szybko.
– Mike – wyszeptał – mianuję cię moim zastępcą. Ciebie i twoich kolegów. Sprawdźcie, co tu, do cholery… – Stracił na chwilę przytomność, lecz zaraz się ocknął. – Po prostu zróbcie wszystko, co trzeba…
I zemdlał.
• • •
– Co z nim? – zapytał Mike.
Nichols pokręcił głową. Starał się zatamować krwawienie chustką do nosa, jednak materiał już powoli przesiąkał krwią.
– Myślę, że to tylko powierzchowna rana – mruknął. – Ale, Chryste Panie, z czego oni strzelali? Ze strzelb? Przecież o mały włos nie urwało mu ręki. Sharon, chodź tu! Natychmiast!
Odetchnął z ulgą, widząc córkę podbiegającą z zestawem pierwszej pomocy – Frank Jackson musiał go trzymać w ciężarówce – i jakiegoś górnika wyciągającego z samochodu kolejny zestaw. „Dziękujmy Bogu za tych wiejskich chłopaków” – pomyślał z uśmiechem.
Podczas gdy Nichols wraz z córką opatrywali Dana, jeden z górników podniósł upuszczoną przez napastnika broń. Był to Ken Hobbs. Niedawno przekroczył sześćdziesiątkę i podobnie jak wielu mężczyzn w tych stronach miał hopla na punkcie starodawnej broni palnej.
– Możesz na to spojrzeć, Mike? – zapytał, demonstrując znalezisko. – Klnę się na Boga, że to jest pierdolona rusznica!
Hobbs zaczerwienił się, gdyż dopiero teraz zauważył Sharon pomagającą swojemu ojcu.
– Pani wybaczy, tak mi się wymskło.
Ale Sharon nie zwróciła na niego uwagi, zbyt zajęta opatrywaniem rany. Dan nie otwierał oczu, jego twarz była blada jak kreda.
Mike odwrócił się do Hobbsa. Na zwiędłej twarzy mężczyzny, ściągniętej teraz w wyrazie zdumienia, utworzyła się istna pajęczyna zmarszczek.
Przysięgam, Mike, to jest rusznica. Mam takie na zdjęciach w domu.
Zbliżył się do nich kolejny górnik, Hank Jones.
– Ty lepiej z tym uważaj – mruknął. – No wiesz, muszą być odciski palców.
Hobbs już miał go skląć, ale przypomniał sobie o obecności Sharon, więc zamiast wulgarnych słów wydobył z siebie tylko syk.
– A powiesz mi po co, Hank? Żebyśmy mogli dorwać podejrzanego? – Wskazał na zwłoki leżące u stóp dziwnej ściany. – Jakbyś nie zauważył, to Dan już odstrzelił gościowi łeb.
Kolejny górnik wdrapał się na ścianę i oglądał trupa drugiego z mężczyzn.
– Tutaj to samo! – zaśmiał się ochryple. – Dwie kule na wylot przez szyję.
Darryl McCarthy był niewiele po dwudziestce i absolutnie nie podzielał staromodnych oporów Hobbsa co do przeklinania w obecności kobiet. Tym razem również nie zamierzał robić wyjątku.
– Sukinsynowi prawie odpadł łeb! – wydarł się. – Trzyma się tylko na jakichś trzech paskach mięsa!
Potem spojrzał z niekłamanym podziwem na nieprzytomnego Dana.
– Obydwie kule trafiły kolesia prosto w gardło. Rozjebały mu szyję.
– Jak następnym razem będziemy w „Szczęśliwej Drogi” i Dan powie, że za dużo wypiłem, to przypomnijcie mi, żebym mu nie pyskował – wymruczał Frank Jackson. – Wszyscy zawsze mówili, że świetnie strzela.
Mike przypomniał sobie o dziewczynie. Wyprostował się i spojrzał w kierunku rzeki, dokąd uciekła.
– Pewnie jest już ponad pół kilometra stąd – powiedział Hank i wskazał palcem na południowy zachód. – Widziałem, jak się gramoliła na drugi brzeg. Musiało być płytko. Zniknęła gdzieś tam wśród drzew.
Jego twarz zmieniła się w dziką maskę.
– Całą sukienkę z tyłu miała rozerwaną, Mike. – Spojrzał z wściekłością na leżącego na drodze trupa. – Myślę, że próbowali ją zgwałcić.
Mike skierował wzrok na zwłoki, a następnie na ścianę i rozciągającą się za nią niezbadaną przestrzeń. Cienkie strugi dymu wciąż były widoczne.
– Panowie, tu się dzieje coś niedobrego – oznajmił. – Nie wiem co, ale na pewno coś niedobrego. – Pokazał palcem na trupa. – Myślę, że na tym się nie skończy.
Frank zbliżył się do ciała i pochylił nad nim.
– Popatrz na tę dziwaczną zbroję. Co o tym myślisz, Mike? Jacyś popieprzeni miłośnicy szkoły przetrwania?
Mike wzruszył ramionami.
– Nie mam pojęcia, Frank. Ale skoro było dwóch, czemu miałoby ich nie być więcej? – Wskazał Dana. Doktor Nichols chyba wreszcie zatamował upływ krwi. – Słyszeliście, panowie, co szef powiedział. Zastępujemy go i mamy zrobić wszystko, co uważamy za stosowne.
Górnicy przytaknęli skinieniem głowy i podeszli odrobinę bliżej.
– No to łapiemy się za broń, chłopaki. Dobrze wiem, że każdy z was ma tam coś upchane w wozie. Ruszamy na polowanie.
Mężczyźni udali się do swych pojazdów. Po chwili namysłu Mike zmienił decyzję.
– Ty zostajesz, Ken. Musisz zabrać Dana z powrotem do szkoły. Mają tam gabinet lekarski.
Widząc, że stary Hobbs patrzy nań podejrzliwie, dodał krótko:
– Nie kłóć się ze mną! Jesteś na to za stary, do jasnej cholery. I tylko ty masz vana. To chyba lepsze niż wpychanie Dana do pikapa.
Nieco udobruchany Hobbs skinął głową.
– Pójdę po broń. Przyda się wam.
Mike usłyszał, że Nichols coś mówi do córki. Chwilę później doktor się podniósł.
– Sharon zaopiekuje się nim równie dobrze jak ja – powiedział. – To tylko powierzchowna rana. Spora, owszem, ale to nic poważnego. Sharon pojedzie z nim do szkoły.
Mike uniósł ze zdziwienia brew. Nichols uśmiechnął się niewyraźnie.
– Idę z wami. – Kiwnął głową w kierunku ściany. – Sam pan powiedział, że tam się dzieje coś niedobrego. Myślę, że przydam się wam po drodze.
Mike zawahał się. Spojrzał na surową twarz lekarza (jego uśmiech był bardzo niewyraźny) i wreszcie skinął głową.
– Jak dla mnie OK, panie doktorze. – Zerknął na Frosta. – Weźmie pan jego broń? Przyda się panu.
Podczas gdy Nichols zajął się odpinaniem kabury, Mike udał się do swojego pikapa. Wydobycie broni ze schowka za siedzeniem zajęło mu zaledwie kilka sekund. Wziął też pudełko z nabojami. Miał rewolwer magnum kaliber 9 milimetrów. Był to Smith-Wesson, model 28 – „Highway Patrolman” z zamontowanym celownikiem. Całe szczęście, że tego dnia Mike założył pasek zamiast szelek. Przypiął kaburę do paska, a amunicję wepchnął do obszernej kieszeni wypożyczonego smokingu.
« 1 3 4 5 6 7 26 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Cudzego nie znacie: My już są Amerykany
— Miłosz Cybowski

Tegoż twórcy

Cudzego nie znacie: My już są Amerykany
— Miłosz Cybowski

Cudzego nie znacie: Średniowieczna SF
— Ewa Pawelec

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.