Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 14 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Robin Hobb
‹Szalony statek. Część 1›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSzalony statek. Część 1
Tytuł oryginalnyThe Mad Ship
Data wydania30 marca 2007
Autor
PrzekładEwa Wojtczak
Wydawca MAG
CyklKupcy i ich żywostatki
ISBN978-83-7480-049-5
Format400s. 115×185mm
Cena27,—
Gatunekfantastyka
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Szalony statek. Tom 1

Esensja.pl
Esensja.pl
Robin Hobb
« 1 2 3 »

Robin Hobb

Szalony statek. Tom 1

Umilkł. Szarpia ciągle trzymała go w ciasnych splotach, bała się bowiem, że porwie go prąd. Pod wężami falowała szorstka morska trawa, a zamiast przyjemnego mułu wszędzie leżały fragmenty kamiennego rumoszu i powalone pnie drzew. Powinni znaleźć sobie lepsze miejsce na odpoczynek, ale wężyca nie chciała wyruszać w podróż, dopóki przywódca nie wydobrzeje. Zresztą… dokąd mieli się udać? Znajdowali się w wodzie przepojonej nieznajomymi solami. Szarpia straciła już nadzieję, że Kieresz w ogóle zna cel podróży. A gdyby sama miała podjąć decyzję, w jakim kierunku popłynie? Nie potrafiła znaleźć odpowiedzi na to pytanie. Nie miała zresztą wcale ochoty się nad nim zastanawiać.
Skoncentrowała się na swoim ciele. Szkarłat jej łusek był jaskrawy i intensywny, choć może tylko się taki wydawał na tle skóry przywódcy. Jego złote oka zbladły do matowego brązu. Szpeciła je również ropa wypływająca z ran. Kieresz pilnie potrzebował jedzenia. Powinien urosnąć i zmienić skórę. Natychmiast poczułby się lepiej, co radykalnie poprawiłoby również nastroje pozostałych członków wężowiska. Szarpia odważyła się wypowiedzieć tę myśl głośno.
– Musimy się posilić. Jesteśmy coraz bardziej wygłodzeni i słabi. Moje pęcherzyki toksynowe są prawie puste. Może trzeba jednak popłynąć na południe, gdzie jedzenia jest w bród, a woda ciepła?
Zaniepokojony Kieresz obrócił się w jej objęciach. Jego wielkie oczy przybrały barwę miedzi.
– Poświęcasz mi zbyt dużo energii – zganił ją.
Wiedziała, ile wysiłku kosztowało go swobodne potrząśnięcie grzywą. Wypuścił słabą mgiełkę trucizn. Użądliły ją, rozbudziły i ożywiły. Sessurea podpłynął i owinął ich oboje swoim długim ciałem. Przyjął dawkę toksyn przywódcy, poruszając skrzelami.
– Będzie dobrze – próbował ją uspokoić. – Jesteś tylko znużona. I głodna. Wszyscy jesteśmy zmęczeni i wygłodniali.
– Śmiertelnie zmęczeni – potwierdził ze znużeniem prorok. – I tak głodni, że w każdej chwili możemy zemdleć. Potrzeby ciała zakłócają funkcjonowanie umysłu. Jednak… Posłuchajcie. Skupcie się na moich słowach i zapamiętajcie je. Dobrze wbijcie sobie je do głowy. Nawet gdy zapomnicie wszystko inne, te słowa pielęgnujcie w sobie. Niestety, nie możemy wrócić na południe. Jeśli opuścimy te wody, nastąpi nasz koniec. Dopóki potrafimy myśleć, musimy zostać tutaj i szukać Tej, Która Pamięta. Czuję to w głębi duszy. Jeśli tym razem nie uda nam dokonać odnowy, zginiemy, zginie cały nasz gatunek. Na morzu, lądzie i niebie zaginie o nas wszelki słuch.
Na chwilę Szarpia prawie przypomniała sobie, co znaczą te słowa. Nie chodziło jedynie o Krainę Obfitości i Kraj Niedostatku. Ziemia, niebo i morze stanowiły kiedyś trzy strefy ich włości, trzy strefy… czegoś.
Przywódca znowu potrząsnął grzywą. Tym razem Szarpia i Sessurea szeroko rozchylił skrzela w oczekiwaniu na jego toksyny i wspomnienia. Wężyca spojrzała w dół, na zaśmiecające morskie dno zgruchotane kamienne bloki, rosnące warstwami pąkle i gęste morskie trawy, które przesłaniały Łuk Zdobywcy; czarny kamień ze srebrnymi plamkami prześwitywał przy każdym porywie prądu. Niegdyś, przed trzęsieniem ziemi, był tu ląd… Nagle Szarpia przypomniała sobie tamte czasy sprzed kilkaset lat. Usiadła wówczas na Łuku Zdobywcy, zamachała ogromnymi skrzydłami. Zatem miała wtedy skrzydła… Pamiętała, że w porannym świeżym deszczu zatrąbiła radośnie do swego towarzysza, a lśniący błękitny smok odpowiedział jej grzmiącym rykiem. Przedstawiciele Ludu Starszych witali ją radośnie – rzucali kwiaty i wykrzykiwali miłe słowa. Ongiś w tym mieście pod jasnobłękitnym niebem…
Wspomnienie zbladło. Obrazy odpłynęły niczym sny po przebudzeniu.
– Bądźcie silni – mówił Kieresz. – Może nie przeżyjemy, ale przynajmniej walczmy do końca. Niech powodem naszej zguby będzie raczej okrutny los niż brak odwagi. Dla dobra naszego gatunku nie zapominajmy, kim jesteśmy. – Krawatka wokół gardła podniosła mu się, pełna jadu. Znowu wyglądał na wizjonerskiego przywódcę, który zdobył sobie lojalność Szarpii tak dawno temu. Oba jej serca wypełniła miłość do niego.
Nagle wokół pociemniało. Wężyca uniosła wzrok na wielki cień nad swoją głową.
– Nie, Kiereszu – zatrąbiła cicho. – Nie jesteśmy skazani na śmierć ani zapomnienie. Sam popatrz!
Ciemny dostawca płynął ponad nimi leniwie. Rzucił jedzenie. Ludzkie ciało opadało ku nim powoli. Martwą dwunożną istotę obciążały łańcuchy. Węże nie musiały walczyć o mięso. Wystarczyło po prostu po nie sięgnąć.
Sessurea już niecierpliwie ruszył ku pożywieniu. Szarpia łagodnie podciągnęła Kieresza w górę, by wraz z nim przyjąć dar dostawcy.

WIOSNA
Rozdział 1
Szalony statek
Wiatr na twarzy i piersiach wydawał się „Niezrównanemu” orzeźwiający i chłodny, a jednak zapowiadał szybkie nadejście wiosny. Pachniał jodem – prawdopodobnie odpływ obnażył kępy wodorostów rosnący przy brzegu. Szorstki piasek pod kadłubem wciąż jeszcze pozostawał wilgotny po niedawnej ulewie. Dym z małego ogniska Amber łaskotał galion w nos. Niewidomy żywostatek odwrócił głowę od ognia.
– Piękny wieczór, prawda? – zapytała go Amber wesoło. – Niebo wspaniale się wyklarowało. Jest trochę chmur, ale widać księżyc i sporo gwiazd. Zebrałam małże i owinęłam je w wodorosty. Gdy ognisko dobrze się rozpali, odgarnę nieco drew i upiekę małże na węglach.
Przerwała, czekając na jego odpowiedź, lecz „Niezrównany” milczał.
– Chciałbyś ich skosztować, kiedy się upieką? Wiem, że nie musisz jeść, ale może by ci zasmakowały.
Ziewnął, przeciągnął się i skrzyżował ręce na piersi. Zawsze z nią wygrywał. Tkwił na tej plaży od trzydziestu lat i zdążył się nauczyć cierpliwości. Przeczeka tę natrętną kobietę. Zastanawiał się, czy Amber rozzłości się tego wieczoru. A może się zasmuci?
– Co ci przyjdzie z tego, że nie będziesz ze mną rozmawiał? – zapytała.
Wyczuł, że Amber powoli traci cierpliwość, lecz nawet nie raczył wzruszyć ramionami.
– „Niezrównany”, jesteś beznadziejnie głupi. Dlaczego się do mnie nie odzywasz? Nie potrafisz zrozumieć, że tylko ja jedna mogę cię uratować?
Miał ochotę zapytać, przed czym chciała go ratować. Ale przecież się do niej nie odzywał.
Podeszła do dziobu. Niedbale odwrócił od niej oszpecone oblicze.
– No cóż, świetnie. Proszę bardzo, ignoruj mnie, jeśli chcesz. Nie musisz odpowiadać, jednak koniecznie wysłuchaj moich słów. Zagraża ci niebezpieczeństwo, prawdziwe niebezpieczeństwo. Nie chciałeś, żebym cię odkupiła od twojej rodziny, wiem o tym… Niemniej złożyłam ofertę. Odmówili mi.
Pozwolił sobie na ciche, pełne pogardy parsknięcie. Pewnie, że odmówili. Był rodzinnym żywostatkiem i należał do Szczęsnych. Nie sprzedadzą go, bez względu na ciężar jego hańby. Od trzydziestu lat trzymali go przykutego łańcuchem i zakotwiczonego na tej plaży, ale za nic w świecie by go nie sprzedali! A już na pewno nie komuś takiemu jak Amber! Ani Nowym Kupcom! Nie zrobiliby tego. Wiedział o tym od samego początku.
– Spotkałam się z Amisą Szczęsną w cztery oczy – ciągnęła uparcie. – Niełatwo było się z nią umówić. W trakcie rozmowy udawała, że szokuje ją moja oferta. Twierdziła, że nie jesteś na sprzedaż, za żadną cenę. Mówiła mi to samo co ty. Że żadna kupiecka rodzina z Miasta Wolnego Handlu nie sprzeda swojego żywostatku. Że tak się po prostu nie robi.
„Niezrównany” nie mógł powstrzymać uśmieszku. Czyli ciągle się o niego troszczą. Jak mógł w to kiedykolwiek wątpić?! Poczuł niemal wdzięczność dla Amber za tę absurdalną ofertę kupna. Może teraz Amisa Szczęsna go odwiedzi? Przecież przyznała się nieznajomej, że statek nadal jest członkiem jej rodziny. Gdyby go odwiedzała, mogliby wiele sobie wyjaśnić. Może znowu wypłynąłby na morze, a jego ster chwyciłyby przyjazne ręce któregoś z Szczęsnych.
Rozmarzył się. Słowa kobiety brutalnie wyrwały go z zadumy.
– Udawała zrozpaczoną plotkami o sprzedaży. Twierdziła, że ludzie obrażają honor jej rodziny. A potem oświadczyła… – Amber nagle obniżyła głos. Ze strachu lub z gniewu. – Oświadczyła, że wynajęła ludzi, by cię odholowali gdzieś daleko od Miasta Wolnego Handlu. Podobno tak będzie dla wszystkich najlepiej. Co z oczu, to z serca. – Zrobiła znaczącą pauzę.
Galion poczuł wewnątrz swej czarodrzewowej piersi ukłucie bólu. Naprawdę cierpiał.
– Spytałam ją więc, kogo zatrudniła.
Uniósł szybko ręce i wcisnął sobie palce w uszy. Nie będzie jej słuchał. Jawnie wykorzystywała jego strach. Jednakże… Czy Szczęśni rzeczywiście zamierzali go stąd ruszyć? Cóż… Ten fakt nie miał dla niego najmniejszego znaczenia. Przyjemnie będzie się przenieść w inne miejsce. Może tym razem ustawią go prosto. Był już zmęczony tym ciągłym przechyłem.
– Odparła, żebym się nie wtrącała w nie swoje sprawy. – Amber znowu mówiła głośniej. – Wtedy spytałam, czy chodzi o któregoś Kupca Miasta Wolnego Handlu. Amisa obrzuciła mnie piorunującym spojrzeniem, lecz odważyłam się i zapytałam wprost, dokąd Chciwus zamierza cię zabrać w celu zdemontowania.
„Niezrównany” zaczął rozpaczliwie buczeć. Głośno, coraz głośniej. Rzemieślniczka nie przestawała mówić, ale on jej nie słyszał. Za nic nie chciał jej słuchać! Dokładniej zatkał uszy i zaintonował tubalnie:
« 1 2 3 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Wciąż jest dobrze, a nawet bardzo dobrze
— Anna Kańtoch

Tegoż twórcy

Mój przyjaciel Błazen
— Magdalena Kubasiewicz

Rycerski znów w Koziej Twierdzy
— Magdalena Kubasiewicz

Rozstania i powroty
— Magdalena Kubasiewicz

Za króla, ojczyznę i garść błota
— Beatrycze Nowicka

Wciąż jest dobrze, a nawet bardzo dobrze
— Anna Kańtoch

Prosta, niełatwa w pisaniu proza
— Anna Kańtoch

Nowe szaty Błazna
— Joanna Słupek

Smoki we właściwym kierunku
— Eryk Remiezowicz

Nadchodzi zmiana
— Eryk Remiezowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.