Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 30 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Elizabeth Moon
‹Córka Owczarza›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułCórka Owczarza
Tytuł oryginalnySheepfarmer’s Daughter
Data wydania19 stycznia 2004
Autor
PrzekładJerzy Marcinkowski
Wydawca ISA
CyklCzyny Paksenarrion
ISBN83-88916-58-0
Format492s. 115x175mm
Cena28,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Córka Owczarza

Esensja.pl
Esensja.pl
Elizabeth Moon
« 1 2 3 4 5 13 »

Elizabeth Moon

Córka Owczarza

Czarnobrody podskoczył, sięgając po miecz, którego już nie nosił.
– Co masz na myśli, Coben?
Zaatakowany wzruszył ramionami.
– Rozum to, jak chcesz. Do kopania dołów kloacznych może zostać wyznaczony każdy z nas – ja to robiłem, będziesz to robił ty. Nie ma się z czego śmiać.
– Szczeniak – mruknął Korryn.
– Dosyć gadania – wtrącił się Bosk. – Marsz na kolację.
Paksenarrion z przyjemnością przekonała się, że po posiłku każde z nich otrzymało koc i polecenie wyspania się. Nie miała z tym żadnych kłopotów. Obudziła się wcześnie i poszła do ustępu, a potem wykąpać się w rzece, zanim krzyk kaprala Boska wygonił resztę spod koców. Zauważyła, że żołnierze byli już w mundurach: czyżby w nich spali? Złożyła swoją derkę tak samo jak inni i oddała szeregowcowi, który załadował ją na muła. Potem mieszała owsiankę w jednym z kotłów, pozostałych trzech pilnowali: Saben, Jens i rudowłosy chłopak w jedwabnej koszuli.
Na proste śniadanie złożyły się miska owsianki, pajda ciemnego chleba i plaster suszonej wołowiny. Paksenarrion nie odczuwała dolegliwości po wczorajszym marszu. Prawdę rzekłszy, czuła się szczęśliwsza niż kiedykolwiek: nareszcie została żołnierzem i była bezpieczna przed zamysłami ojca. Jeszcze bardziej humor poprawiło jej odkrycie, że Jensowi i Korrynowi kazano zasypać kloakę.
– Nie mam nic przeciwko kopaniu tych dołów, o ile oni będą je zasypywać – szepnęła Sabenowi.
– Ani ja. Ten Korryn jest paskudny, prawda? Jens jest zwykłym pijakiem, lecz Korryn może sprawić kłopoty.
– Rekruci. Do szeregu! – krzyknął Bosk i dopiero teraz naprawdę zaczął się kolejny dzień.
Przez następne tygodnie podróży do twierdzy Księcia, gdzie miało odbyć się ich szkolenie, Paksenarrion i pozostali nabierali coraz większej biegłości w maszerowaniu i wykonywaniu obozowych obowiązków. W większości odwiedzanych miasteczek brali kolejnych rekrutów, aż ich grupa urosła do trzydziestoośmioosobowego oddziału. Zadzierzgnęły się pierwsze więzi przyjaźni, a Paks na tyle często słyszała skróconą wersję swego imienia, by się doń przyzwyczaić. Choć brakowało czasu na rozmowy, zorientowała się, że Saben, Arňe, Vik, Jorti i Coben zostaną jej przyjaciółmi, a Korryn i Jens wrogami.
Co parę dni Stammel zmieniał porządek maszerującej kolumny, dzięki czemu wszyscy mieli okazję prowadzić szereg i podążać za liderem. Gdy maszerowała jako pierwsza i nie widziała pstrokacizny ich strojów, Paksenarrion wyobrażała sobie, że przeszła już szkolenie i wiodła ich do bitwy. Niemal czuła kołyszący się u boku miecz. Wróg może czekać za rogiem albo za najbliższym wzgórzem. Wyobrażała sobie rycerzy o surowych obliczach, zakutych w ciemne zbroje, i orki, z którymi potykał się jej dziad. Przez głowę przelatywały jej fragmenty starych pieśni i opowieści o czarodziejskich mieczach, bohaterach walczących z mocami mroku, zaklętych rumakach… Lecz kiedy maszerowała w szeregu, wizje rozwiewały się i zastanawiała się, ile jeszcze dni spędzą w drodze.
Wreszcie usłyszeli od Stammela, że od twierdzy dzieli ich mniej niż dzień drogi. Zatrzymali się wcześnie, nad rzeką, i resztę dnia spędzili na czyszczeniu i szorowaniu się. Paksenarrion nie miała nic przeciwko zimnej wodzie, a ci, którzy chcieli wykręcić się ochlapaniem twarzy i dłoni, byli zawracani, by porządnie dokończyć sprawę.
Nazajutrz Stammel umieścił Paksenarrion, Sabena, Korryna i Seliasta na czele szeregów – byli najwyższymi rekrutami. Maszerowali bez najmniejszego wysiłku, odruchowo utrzymując rytm i wymachując ramionami. Gdy pokonali ostatnie wzniesienie, ujrzeli surowe, kamienne mury warowni i oczekujące ich na przedpolu oddziały.
Idącej przed frontem całej armii Paks nagle zabrakło tchu. Jedynie nabyte w ciągu ostatnich dni przyzwyczajenia uchroniły ją przed paniczną ucieczką przed tyloma parami oczu. Spłonęła rumieńcem i szła dalej.
Rozdział drugi
– Wszystkie rzeczy osobiste zdajecie u kwatermistrza, wsadzi je do worka z waszym imieniem i przechowa w skarbnicy. Wydamy wam dzisiaj mundury ćwiczebne, jeśli chcecie zachować stare ubrania, one także zostaną przechowane. – Stammel obejrzał się i pozdrowił starca, który pojawił się z naręczem pustych worków. – Ach, kwatermistrz… miło cię widzieć.
Przybysz przyjrzał się rekrutom.
– Hm. Kolejna banda żółtodziobów. I jakież to sentymentalne śmieci przynieśli ze sobą, by niepotrzebnie zajmować miejsce w magazynie?
– Niewiele, od ośmiu dni byliśmy w drodze.
– Dobrze. Będzie potrzebny urzędnik.
– Bosk wystarczy. – Stammel machnął na kaprala, który wystąpił naprzód i wziął od kwatermistrza garść kartek. – Wypełniać jedną naraz, podawać imię i odbierać ekwipunek.
Paksenarrion dała krok naprzód, rozpinając pas, na którym wisiała pochwa ze sztyletem. Bosk wypełnił już jej kartkę i podał kwatermistrzowi, który przywiązał ją do worka i czekał teraz na rzeczy. Podała mu pas, sztylet i chusteczkę z oszczędnościami – osiemnastoma sztukami miedzi.
– Zamierzasz zatrzymać to ubranie? – zapytał, mierząc wzrokiem spodnie brata, opadające jej bez pasa z bioder.
– T-tak jest, sir.
– Zdumiewające. Cóż, idź po mundur i przynieś swoje rzeczy z powrotem. Pospiesz się.
Paks rozejrzała się, dokąd właściwie ma iść, Stammel kiwnął na nią, pokazując drzwi na lewo. Za zawalonym brązowymi strojami stołem rezydowali mężczyzna i kobieta. Dziewczyna przecięła raźno dziedziniec, mając nadzieję, że nie opadną jej spodnie. Za plecami usłyszała paskudny chichot Korryna i wygłoszony szeptem złośliwy komentarz.
Gdy doszła do stołu, ujrzała na nim sterty prostych, brązowych tunik, skarpet i butów. Kobieta przywołała ją i uśmiechnęła się.
– Jesteś wystarczająco wysoka. Zobaczmy… – zaczęła mierzyć Paksenarrion sznurkiem z supłami: od szyi do pasa, od pasa do kolan i od ramion do łokci i nadgarstków. – Proszę – podała jej wydobytą ze stosu ubrań tunikę. – Ta powinna wystarczyć. Przebierz się.
Paks wzięła od niej tunikę, zdjęła koszulę i spodnie, po czym naciągnęła ją przez głowę. Ubranie nie było tak szorstkie jak wełna, do której przywykła. Rękawy kończyły się tuż za łokciami, a tunika sięgała kolan. Miała wrażenie że założyła bardzo kusą sukienkę.
– Przymierz te buty – ciągnęła kobieta. Paks założyła parę grubych brązowych skarpet i wcisnęła stopy w obuwie. Za ciasne. Kobieta podała jej większe. Pasowały. – To pas i pochwa dla ciebie. Sztylet wydadzą ci później. – Pas również był brązowy i miał żelazną sprzączkę. Zaniosła stare rzeczy kwatermistrzowi, czując się głupio z tuniką marszczącą się na gołych udach.
– Och, spójrzcie, jakie ma ładne, białe nogi. – Była pewna, że kpiący szept wyszedł z ust Korryna albo Jensa i znienawidziła się za rumieniec, który czuła, gdy wkładała ubranie do worka. Lecz Stammel również usłyszał zaczepną uwagę.
– Korryn – przemówił – kto pozwolił ci gadać w szeregu?
Wracając na miejsce, Paks nie odważyła się spojrzeć na Korryna, gdy ten wybąkał:
– Nikt, sierżancie.
– Może potrzebne ci przypomnienie, że masz robić tylko to, co ci każą i nic więcej?
– Nie, sir. – Mężczyzna nie sprawiał wrażenie równie pewnego siebie jak zazwyczaj. – Ale, sir, taki piękny widok…
– Jeśli para nóg sprawia, że zapominasz o swych powinnościach, Korryn, to trzeba będzie lepiej cię przeszkolić. Nie dbam o to, czy Marszałek-Generał Domu Girda w Fin Panir przedefiluje przed nami naga i szarpnie cię za brodę – masz patrzeć na mnie, a nie na nią. Zrozumiano?
– Tak jest, sir – odparł ponuro Korryn. – Ale…
– Żadnych „ale” – warknął Stammel.
* * *
Nie minęła godzina i grupa Stammela została wyposażona w rekruckie mundury. Przenieśli się do obszernej sali w jednym z baraków, gdzie Bosk i drugi kapral, Devlin, zabrali się za przydzielanie łóżek.
– Przez pierwszy miesiąc liderzy szeregów będą zmieniać się rotacyjnie – oświadczył Devlin. Wyższy i szczuplejszy od Boska - sprawiał wrażenie bardziej skorego do uśmiechów. Teraz jednak był poważny. – Liderzy szeregów mają łóżka tutaj, przy drzwiach – ciągnął. – Drudzy w szeregu tutaj, trzeci tutaj, potem czwarci i tak dalej. Zamieniacie się łóżkami identycznie jak miejscami w szeregu. Każde łóżko jest tak samo ścielone i oto, jak będziecie to robić. – Zademonstrował im, po czym rozrzucił pościel. – Wasza kolej, do roboty. – Kaprale rozpoczęli przechadzkę między walczącymi z posłaniami rekrutami, doradzając i krytykując. Długi, wypchany słomą siennik należało uformować w prostokąt i zasłać schludnie muślinowym prześcieradłem, a w nogach łóżka położyć odpowiednio złożony brązowy koc. Paksenarrion zdołała wreszcie pościelić we względnie właściwy sposób i czekała teraz na pozostałych. Było jej zimno w nogi, czuła też głód. Większość jej towarzyszy wyglądała na równie nieszczęśliwych.
« 1 2 3 4 5 13 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Ku pokrzepieniu serc
— Eryk Remiezowicz

Tegoż twórcy

Esensja czyta: Marzec-kwiecień 2009
— Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Michał Kubalski, Joanna Słupek, Konrad Wągrowski

Ten Obcy
— Eryk Remiezowicz

Ku pokrzepieniu serc
— Eryk Remiezowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.