Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 30 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Elizabeth Moon
‹Podzielona Wierność›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPodzielona Wierność
Tytuł oryginalnyDivided Allegiance
Data wydania17 marca 2004
Autor
PrzekładJerzy Marcinkowski
Wydawca ISA
CyklCzyny Paksenarrion
ISBN83-88916-69-6
Format512s. 115×175mm
Cena29,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Podzielona Wierność

Esensja.pl
Esensja.pl
Elizabeth Moon
« 1 2 3 4 5 20 »

Elizabeth Moon

Podzielona Wierność

Lecz nie był to jeszcze koniec. Alured przemówił w obcym języku, gorączkowo gestykulując. Tłum stał cicho i nieruchomo, Paks czuła bijący od stojących blisko niej strach i nienawiść. Zakończył pytaniem – poznała to po intonacji, wyciągniętym ramieniu i przerwie na usłyszenie odpowiedzi. Ta nadeszła w postaci rzuconej z tłumu śniętej ryby. Twarz Alureda pociemniała. Paks nie dosłyszała komendy, lecz jego ludzie ruszyli wachlarzem na zebranych.
Nim do nich dotarli, tłum eksplodował hałasem i działaniem. Ściśnięci pomiędzy szeregami Książęcych i Halvericowych, pilnujących trzech boków targowiska, zdołali jakoś obrócić się i ruszyć przed siebie. Nacisk rzeszy ludzi odepchnął oddział Paks do tyłu. Słyszeli jedynie wrzaski tłumu, rozkazano im pilnować porządku, a nie atakować. Lecz ustępowali przed czystą przewagą liczebną. Większość zgromadzonych nie miała broni, ich jedynym orężem była ilość. Z niechęcią odnosili się do wizji uderzenia na bezbronnych mężczyzn i kobiety, z drugiej jednak strony - nie mieli ochoty na zadeptanie.
Z prowadzących na rynek ulic dobiegły ich okrzyki spieszących na pomoc żołnierzy i donośne komendy, które były niczym kamyki dźwięku odbijające się od muru zgiełku. Próbowała nie tracić kontaktu z resztą i odganiać napierających płazem miecza, lecz parcie tłuszczy narastało. Ktoś złapał z wrzaskiem za jej miecz, uniosła go i otrzymała cios w pachę. Pchnęła instynktownie, przeszywając sztychem napastnika. Upadł pod stopy naciskających na nią mieszczan. Odganiała ich, jak umiała, trzymając się blisko towarzyszy i starając się nie stracić równowagi.
Pomiędzy nimi a sąsiednim oddziałem pojawiła się szczelina, w którą natychmiast wdarł się rozwrzeszczany tłum. Przyciśnięta do ściany budynku Paks poczuła wbijający się jej w plecy parapet okna. Krzyczące twarze chwiały się przed nią, a chaotycznie młócące powietrze ręce próbowały wyrwać jej broń. Odpędziła ich, ciężko dysząc. Nie miała czasu rozglądać się za Arcolinem czy Stammelem, słyszała jedynie czynioną przez ludzi wrzawę. W wielu miejscach mieszkańcy miasta przerwali pierścień straży i uciekali zdjętymi paniką gromadami. Wpadło na nią zagubione dziecko i uczepiło się tuniki. Nie miała czasu zająć się nim i malec przewrócił się z przenikliwym krzykiem prosto pod pędzące stopy.
Kiedy odzyskała swobodę ruchu, większość zebranych uciekła. Dojrzała krążącego za plecami swoich żołnierzy Alureda. Zatrzymywali tych, którzy jeszcze nie zdążyli umknąć. W końcu zobaczyła i usłyszała Arcolina i Stammela. Kohorta zmieniła szyk i wzmocniona posiłkami ruszyła w pościg za uciekinierami. Niestety, do zachodu słońca zdołali ująć jedynie piątą część populacji miasta, głównie kobiety i dzieci, zbyt słabe, by dalej uciekać lub nazbyt przerażone. Wstrząśniętą porannymi wydarzeniami Paks traktowanie pojmanych doprowadzało do mdłości. Alured był zdeterminowany wyeliminować wszystkich sympatyków Siniavy, a resztę zmusić do uznania jego rangi i władzy. Jak wyjaśniał najemnikom, chciał strachem zmusić mieszczan do posłuszeństwa.
Paks oczekiwała, że Książę zaprotestuje, ten jednak milczał. Od śmierci Siniavy uśmiechał się rzadko, a po przybyciu na wybrzeże spędzał godziny na wpatrywaniu się w morze. Nie wiedziała – nikt tego nie wiedział – co go męczy. Czuła jednak coraz mocniej, że nie może dłużej żyć z tym, co ją dręczyło. Wystraszone, nienawistne spojrzenia, mamrotane zniewagi, zrozumiałe pomimo obcego języka, pogarda żołnierzy Alureda, gdy nie chcieli przyłączyć się do ich „zabaw”, będących niczym innym, jak pastwieniem się nad bezradnymi cywilami – wszystko to sprawiało, że żołądek zawiązywał się jej na supeł. Nie mogła jeść ani spać – budziła się dręczona koszmarami.
Starała się ukrywać swe uczucia, uspokajać się. Raz już zabrała głos – dosyć, jak na szeregowca. Jak długo nosiła barwy Księcia, tak długo była mu winna posłuszeństwo. Był dobrym człowiekiem, zawsze przestrzegał wskazań honoru… Wspominała Wielkiego Marszałka, żałując, że go w ogóle spotkała. Zadał jej pytania, na które nie miała ochoty odpowiadać. Służba u Księcia z pewnością warta była odrobiny dyskomfortu czy niepokoju.
Kiedy opuścili Ka-Immer, zostawiając w mieście garnizon złożony z żołnierzy Alureda, próbowała przekonać samą siebie, że najgorsze już za nimi. Lecz było inaczej. W każdym mieście wybrzeża Immerhoftu Alured wynajdywał szpiegów Siniavy lub takich, którzy wyrażali wątpliwość, czy pirat może być prawowitym księciem. Najemnicy nie uczestniczyli w egzekucjach ani kaźniach, lecz doskonale wiedzieli, że gdyby nie ich obecność Aluredowi zabrakłoby żołnierzy do obsadzenia tylu miast.
Nie mieli pojęcia, jak długo to potrwa – kiedy Książę zamierzał przestać udzielać pomocy sojusznikowi. Gdyż z pewnością nosił się z takim zamiarem. Każdego dnia mógł nakazać wymarsz do Valdaire. Lecz Książę milczał, wpatrzony w błękitny bezkres wód. Przez szeregi Kompanii przebiegał niepokój, niczym myszy po strychu zimą.
Paks sądziła, że nikt nie widzi, co się z nią dzieje aż do chwili, kiedy pewnej nocy, podczas jej warty, przyszedł do niej Stammel. Stanął blisko i przez kilka minut milczał. Zastanawiała się, czego chce. Potem westchnął, zdjął hełm i przeczesał włosy.
– Nie muszę pytać, co cię martwi – zaczął. – Trzeba coś z tym zrobić.
Nie wiedziała, co powiedzieć ani uczynić.
– Jesz mniej, niż potrzebuje ktoś o połowie twego wzrostu. Nie przydasz się nam, jeśli zachorujesz…
– Wszystko w porządku… – zaczęła, lecz zaraz jej przerwał.
– Nie, nic nie jest w porządku. Ani z tobą, ani ze mną. Tyle, że ja jem i śpię, a to więcej, niż robisz ty. Nie chcę stracić w ten sposób dobrej weteranki. Nie mam was aż tylu. Ci wszyscy nowi, których przyjmowaliśmy tu i tam nie są jeszcze na tyle dobrzy. – Przerwał. Nałożył hełm i potarł nos. – Nie wiem, czy kiedykolwiek będą… czy my będziemy… tacy jak dawniej. – Umilkł.
– Ja… ja jestem czujna… – Nie mogła wykrztusić nic więcej.
– Paks, ty… – Odchrząknął i splunął. – Nie powinnaś tu być.
Zaskoczył ją tak, że aż ją zatchnęło, jakby ją uderzył.
– Co… dlaczego?
– Nie powinnaś. – Jego głos nabrał mocy. – Na Tira, nie mogę stać z boku i patrzeć, jak marniejesz. Nie w imię czegoś takiego. Służyłaś Księciu równie dobrze, jak inni. Myślisz, że tego nie wie? Albo ja? – W głosie Stammela pojawiła się złość. – Nie pasujesz tutaj, nie do tego rodzaju walki. Tamten Wielki Marszałek miał rację, nawet Książę przyznał, że twoim przeznaczeniem może być coś lepszego. – Znowu przerwał, a gdy podjął, głos mu złagodniał. – Uważam, że powinnaś opuścić Kompanię…
– Porzucić Kompanię? – Pomimo szoku zalała ją fala ulgi, że mogłaby wyplątać się z tej sytuacji. Zaraz jednak poczuła ukłucie paniki. Podjęła już decyzję, nie mogła jej zmienić.
– Tak. Przyszedłem, żeby ci to powiedzieć. Tir świadkiem, jak mi trudno – a jestem starszy… Ale ty musisz nas opuścić. Wracaj na północ. Do domu. Albo znajdź miejsce, gdzie mogłabyś zostać rycerzem. Nie tkwij tutaj, aż nie będziesz mogła tego wytrzymać. Ty lub Książę.
– Ale ja… jak mogłabym prosić… nie mogę do niego pójść… – Wciąż prześladowała ją jego mina, gdy sprzeciwiła się książęcej woli. Choć zdawał się nie żywić urazy, nie miała ochoty ponownie ujrzeć tego spojrzenia.
Stammel pokiwał z mocą głową.
– Tak, możesz. Powiedz Arcolinowi. Kapitan zrozumie – zna cię. Powie Księciu… albo zrób to sama. Zarekomendują cię gdzieś, jestem tego pewny.
Nie to ją martwiło.
– Ale zostawić Księcia…
– Paks, nie mogę powiedzieć na niego złego słowa. Wiesz o tym. Był moim dowódcą od samego początku, pójdę za nim wszędzie. Niemniej… już raz go powstrzymałaś… przed popełnieniem błędu. Może, jeśli odejdziesz, ponownie przejrzy na oczy…
Oniemiała. Znów stanęła przed decyzją, którą uważała za podjętą raz na zawsze, tam, w Cortes Immer. Jakże mogłaby opuścić Kompanię? Była jej bliższa od rodziny, bardziej znana od izb domu, gdzie przyszła na świat.
– Mówię poważnie, Paks. Nie możesz tak dłużej. Inni też to już zauważyli, wkrótce będą wiedzieć wszyscy. Odejdź, póki możesz.
– Ja… pomyślę o tym…
– Tej nocy. Jutro będziemy w Sord. Nie mam wątpliwości, że dojdzie tam do tego samego.
Poczuła, że do oczu napłynęły jej łzy. Zdusiła łkanie. Stammel złapał ją za ramię.
– To właśnie mam na myśli, Paks. Nie dasz rady walczyć jednocześnie ze sobą i nieprzyjaciółmi. Tir wie, jaka jesteś odważna… lecz nikt nie jest w stanie toczyć walki wewnętrznej i zewnętrznej naraz.
– Dałam słowo – wyszeptała.
– Tak. Dałaś. I odsłużyłaś już swoje, a nawet więcej. Widziałaś śmierć Siniavy, co moim zdaniem uwalnia cię od przysięgi. Nie uważam tego za ucieczkę i nie sądzę, żeby tak przyjęli to Arcolin albo Książę. Porozmawiasz z nimi?
« 1 2 3 4 5 20 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Ku pokrzepieniu serc
— Eryk Remiezowicz

Tegoż twórcy

Esensja czyta: Marzec-kwiecień 2009
— Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Michał Kubalski, Joanna Słupek, Konrad Wągrowski

Ten Obcy
— Eryk Remiezowicz

Ku pokrzepieniu serc
— Eryk Remiezowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.