Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Elizabeth Moon
‹Polowanie›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPolowanie
Tytuł oryginalnyHunting Party
Data wydania7 maja 2007
Autor
PrzekładMarek Pawelec
Wydawca ISA
CyklHeris Serrano
ISBN978-83-7418-144-0
Format368s. 135×205mm
Cena29,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Polowanie

Esensja.pl
Esensja.pl
Elizabeth Moon
« 1 2 3 4 20 »

Elizabeth Moon

Polowanie

– Dziękuję – odpowiedziała. – Za godzinę. – Zerknęła na zegar w kajucie, cywilny model, który zostanie zastąpiony egzemplarzem z jej bagażu.
– Philip panią zaprowadzi – oświadczył Bates.
Otworzyła usta, żeby powiedzieć, że to niepotrzebne – nawet na tej wyperfumowanej i wyściełanej parodii statku sama potrafi znaleźć drogę na mostek – ale zamiast tego powtórzyła tylko „dziękuję”. Jeszcze nie będzie ujawniać swojego charakteru.
Umieściła swój patent kapitański na ścianie, pozostałe dokumenty powędrowały do szuflady. Jej bagaż postawiono w kącie biura – prosiła, żeby go nie rozpakowywać. Za gabinetem mieściła się mniejsza kabina i łazienka. Kolejne pomieszczenie było sypialnią, znacznie większą niż sypialnie admirałów na większości okrętów; ktoś mający jej stopień nie mógłby dostać takiego wspaniałego pokoju nawet na stacji. Ten apartament najwyraźniej miał przyciągnąć do pracy na jachcie prawdziwego kapitana.
W ciągu godziny rozpakowała skromną garderobę, książki oraz kostki danych z pozycjami referencyjnymi i upewniła się, że wyświetlacz biurkowy potrafi je obsłużyć. Zegar na ścianie pokazywał nie tylko czas stacji, ale również standardowy czas Służby; dobrze jej znane bloki barw oznaczały cztero-, sześcio- i ośmiogodzinne wachty. Wreszcie przejrzała biografie załogi na biurkowym wyświetlaczu. I odrzuciła wszystkie żale. A także całą przeszłość – lata służby i rodzinne tradycje. Od tej chwili jest kapitanem jachtu i będzie się starała jak najlepiej pełnić tę funkcję.
Nawet się nie zorientują, co na nich spadło.
• • •
Niektórzy zaczęli jednak podejrzewać, co ich czeka, zaraz po jej pojawieniu się na mostku. Pomimo lawendowych i turkusowych zdobień statku mostek pozostał funkcjonalny, choć jego niewielkie wymiary i lśniące wykończenia sprawiały, że wyglądał jak zabawka. Załoga musiała się mocno upchnąć i Heris zanotowała sobie w pamięci, kto przy kim się ustawił i kto najbardziej chciał, żeby wszystko już się skończyło. Oni z kolei mogli na własne oczy zobaczyć, że choć ubrała się w fiolet i szkarłat, jej postawa wskazuje na spuściznę po wielu pokoleniach dowódców.
Spojrzała im w oczy. Niebieskie, szare, brązowe, czarne, zielone, orzechowe: bystre, nieprzytomne, zmartwione, przestraszone, wyzywające… Pan Gavin, inżynier – chudy i siwiejący – zawołał skrzekliwym głosem:
– Kapitan na mostku!
Pierwszym nawigatorem była młoda, radosna kobieta; stała blisko łącznościowca, pryszczatego młodzieńca z nieobecnym wyrazem twarzy, który Heris nauczyła się łączyć z najlepszymi technikami komunikacyjnymi. Technicy środowiskowi – powszechnie nazywani kretami z powodu konieczności przeciskania się przez rury – patrzyli na nią ponuro. Musieli podejrzewać, że zdążyła już sprawdzić rejestry statku. Oni zawsze uważali, że dziwne zapachy na pokładzie nie są ich winą, gdyż to inni ludzie beztrosko wkładają niewłaściwe rzeczy do nieodpowiednich rur, powodując problemy. Młodsi technicy Gavina, próbujący zdystansować się od kretów, wyglądali czysto i schludnie. Heris przeczytała ich kartoteki – jeden z nich cztery razy oblał test na dyplom trzeciej klasy. Pozostali młodsi – brzuchaty mężczyzna od nawigacji i rozwichrzona kobieta z łączności – zostali zatrudnieni za bardzo niską stawkę.
Jak zwykle na nowej jednostce, Heris zaczęła od ogólników. Niech się odprężą, niech sobie uświadomią, że ona nie jest głupia, szalona ani złośliwa. A potem…
– Teraz w sprawie alarmów ćwiczebnych – zaatakowała, gdy poczuła, że się odprężają. – Zauważyłam, że od chwili zadokowania nie przeprowadzono żadnych alarmów. Dlaczego, panie Gavin?
– Cóż, pani kapitan… Po odejściu kapitana Olina uważałem… wie pani… że nie mogę sobie pozwalać na przekraczanie swoich uprawnień.
– Rozumiem. Zauważyłam też, że wcześniej, aż od ostatniego lądowania na planecie, nie przeprowadzano żadnych ćwiczeń. Przypuszczam, że to była decyzja kapitana Olina. – Sądząc po wyrazie twarzy Gavina, nie to było powodem, ale z wdzięcznością skorzystał z tej okazji.
– Tak, kapitanie. W końcu to on tutaj dowodził. – Ktoś z tyłu się poruszył, ale byli tak ściśnięci, że nie miała pewności kto. Dowie się. Nagle uśmiechnęła się do nich radośnie. Wprawdzie to tylko jacht, ale mimo wszystko to statek kosmiczny, i na dodatek jej statek.
– Będziemy przeprowadzać ćwiczenia – oznajmiła i odczekała chwilę, żeby to do nich dotarło. – Alarmy ćwiczebne ratują życie. Oczekuję, że wszyscy pierwsi przygotują swoje działy.
– Ale na pewno nie będzie czasu na ćwiczenia przed startem! – odezwał się z kwaśną miną drugi nawigator. Wbiła w niego wzrok do chwili, aż się zaczerwienił i dodał: – Pani kapitan… Przepraszam, madame.
– To się okaże – odpowiedziała, nie komentując jego braku manier. – Wiem, że wszyscy szykujecie się do startu, ale chciałabym pomówić z pilotem i pierwszym nawigatorem.
Przepchnęli się na przód grupy. Wiedziała, że gdy tylko załoga wyjdzie poza właz, zaczną się narzekania. Ignorując to, wbiła twarde spojrzenie w pierwszą nawigator.
– Sirkin, tak?
– Tak jest, pani kapitan. – Energiczna, jasnooka… Heris miała nadzieję, że jest tak dobra, na jaką wygląda. – Brigidis Sirkin, kolonia Lalos.
– Tak, widziałam pani kartotekę. Imponujące wyniki egzaminu kwalifikacyjnego. – Sirkin znalazła się na pierwszym miejscu listy z idealnym wynikiem, co zdarzało się rzadko nawet wśród personelu szkolonego przez ZSK. Młoda kobieta zarumieniła się i uśmiechnęła. – Chciałabym się dowiedzieć, czy to pani wykreśliła końcowe podejście z Dublinu do tego miejsca. – Heris była bardzo ciekawa reakcji Sirkin.
Rumieniec na twarzy dziewczyny pogłębił się.
– Nie, pani kapitan. Ja nie… To jest nie do końca.
– Hmmm. Zastanawiałam się, czemu ktoś, kto tak pięknie zaliczył egzamin, wybrał tak nieekonomiczne rozwiązanie. Proszę mi to wyjaśnić.
– Cóż, proszę pani… Kapitan Olin był dobrym dowódcą i nie chcę mu nic zarzucać, ale lubił… robić różne rzeczy na swój sposób.
Heris zerknęła na pilota. Na jego plakietce widniało nazwisko Plisson; zanim trafił tutaj, latał jako pilot u innej bogatej damy.
– Czy pan miał z tym coś wspólnego? – zapytała.
Pilot rzucił Sirkin gniewne spojrzenie.
– Wydawało jej się, że może maksymalnie skrócić czas przelotu – rzucił. – Jakby nigdy nie słyszała o przestrzennych sztormach. Pewnie można by to nazwać racjonalnym podejściem, gdybyśmy byli na okręcie wojennym, ale nie zatrudniono mnie po to, żebym zabił milady.
– Aha. Czyli uznał pan, że oryginalny kurs Sirkin jest niebezpieczny, a kapitan Olin zgodził się z panem?
– Cóż… Tak, pani kapitan. Ale pani pewnie będzie trzymała jej stronę, biorąc pod uwagę pani wyszkolenie we Flocie.
Heris posłała mu szeroki uśmiech, co wywołało jego zdziwienie.
– Wcale nie mam większej ochoty na rozniesienie nas po kosmosie niż ktokolwiek inny – zauważyła. – Ale widziałam dzieło Sirkin wyłącznie po wprowadzeniu poprawek przez kapitana Olina. Sirkin, jak wyglądał pani pierwotny kurs?
– Jest w komputerze nawigacyjnym, pani kapitan. Mam go przesłać na pani konsolę?
– Proszę. Przyjrzę mu się i zobaczę, czy również moim zdaniem jest niebezpieczny. Plisson, latał pan kiedyś we Flocie?
– Nie, pani kapitan. – Sądząc po sposobie, w jaki to powiedział, uważał to za potworną karę. Nie była pewna, czy chce mieć pierwszego pilota, który nie ma serca do latania.
– W takim razie proponowałabym, żeby nie oceniał pan sposobu działania ZSK, dopóki nie będzie pan miał okazji się przyjrzeć. Wojna jest wystarczająco niebezpieczna bez pozwalania sobie na beztroskę. Oczekuję od was obojga profesjonalnego podejścia do pracy. – Skierowała się do wyjścia, ale po chwili znów się odwróciła, kompletnie ich zaskakując. – A przy okazji, możecie się spodziewać alarmów. Kosmos jeszcze mniej chętnie niż ja wybacza niechlujstwo.
• • •
Lady Cecelia zauważyła cień w korytarzu zaledwie na chwilę przed wejściem jej nowej kapitan na pokład. Nie trafiła na najlepszy moment. Wolałaby dokończyć besztanie siostrzeńca i jego towarzystwa na osobności. Personel domu, w tym także Bates, miał dość rozumu, żeby nie pokazywać się w takich chwilach.
Jednak zatrudniła byłego wojskowego – a może nawet nie byłego, sądząc po jej postawie i wyrazie twarzy. Oczywiście, nie mogła się spóźnić – pewnie nawet jej włosy i paznokcie rosną według harmonogramu. Cecelia miała ochotę zetrzeć protekcjonalność z tej ciemnej twarzy, która wyłaniała się z fioletowo-szkarłatnego munduru. Ona na pewno nie ma siostrzeńców, a jeśli nawet ma, to wychowywano ich w jakimś obozie szkoleniowym. Zapewne sądzi, że łatwo byłoby zdyscyplinować Ronniego i jego bandę. Niestety, od chwili narodzin Ronniego Cecelia zdawała sobie sprawę, że jest mu pisane zostać rozpieszczonym smarkaczem. Był czarujący, bystry, jeśli miał ochotę, przystojny aż do bólu z gęstymi brązowymi włosami, orzechowymi oczami i dołeczkami na policzkach – ale do głębi zepsuty przez rodzinę i otoczenie.
« 1 2 3 4 20 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Esensja czyta: Marzec-kwiecień 2009
— Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Michał Kubalski, Joanna Słupek, Konrad Wągrowski

Ten Obcy
— Eryk Remiezowicz

Ku pokrzepieniu serc
— Eryk Remiezowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.